Day 13; zadanie domowe
-Dzień dobry pani! Hiccup na górze? - białowłosy chłopak wszedł energicznie do domu państwa Haddock.
-Dzień dobry Jack. - Valka podniosła głowę znad robótki. - Powinien być w swoim pokoju, chyba bierze prysznic.
-Dziękuję!
Nastolatek wbiegł na górę, od razu wchodząc do tak zwanego "Końca świata"; nazwa była jak najbardziej adekwatna do wyglądu pomieszczenia, poniewaz jeżeli weszło się już do środka, nie było wiadomo na czym zawiesić pełen zaskoczenia wzrok, a tym bardziej, jak wyjść, bo drzwi ginęły w bałaganie.
Wszędzie panował rozgardiasz; na każdym krześle można było znaleźć przypadkowe książki, zeszyty czy wyrwane kartki zapisane starannym pismem.
Na końcu pokoju były uchylone drzwi, przez które wyszedł wysoki szatyn.
Jack uśmiechnął się, patrząc na subtelnie zarysowane mięśnie ramion, podszedł bliżej i przejechał dłonią po jego klatce piersiowej, coraz mocniej przygryzając wargę.
-Dzień dobry Jack. - chłopak otworzył oczy ukazując błyszczące ciemną zielenią tęczówki. - Reszta gdzie?
-Czeka aż przestaniecie się ślinić na swój widok. - do pokoju weszło kilka osób, na co dwójka nastolatków zarumieniła się znacznie, chichocząc cicho.
Pitch zaklął, patrząc zazdrośnie na śmiejącego się nastolatka.
Hiccup odwrócił głowę w stronę grupy, narzucając na siebie już bluzę i cmoknął Astrid w usta, siadając szybko na łóżku.
-Black aż mógłbym zobaczyć, jak bardzo jesteś zazdrosny o przyjaciela. - ostatnie słowo zaakcentował wyraźnie, uciszając cichą rozmowę Astrid z resztą Strażników. - A teraz słyszę, że wychodzicie z Końca Świata i rozmawiacie. Bo pogonię was Toothless'em!
Nastolatkowie wyszli; jeden niechętnie, drugi rozpromieniony, jak słońce w południe.
-Kocham... te ciasteczka! - Jack uśmiechnął się speszony do Valki, niosącej miseczki ze smakołykami, cudem unikając jeszcze mocniejszego pogorszenia sytuacji. - Tak, po prostu je uwielbiam...!
Pitch uniósł brew, całując go przelotnie w skroń i znikając szybko za drzwiami pokoju.
Frost pisnął, dotykając twarzy.
-On mnie pocałował! Widziałaś Val?! On mnie lubi lubi! Ale naprawdę mnie lubi!
Valka zaśmiała się szczerze, czochrając go po głowie.
Weszli razem do pomieszczenia; Jack usiadł obok odzianego w czarne szaty chłopaka, a matka Hiccup'a wyszła, uśmiechając się pogodnie.
I dwójka nastolatków nie zwracała uwagi już do końca spotkania na inne spojrzenia, rzucane w ich stronę.
Tylko ręce zaciskały się na tych drugiej połówki podczas głupich żartów.
346 słów.
Pisałam to kilka dni!
Mam nadzieję, że się podobało!
Następny postaram się żeby był Hiccstrid.
I mam nadzieję, że co poniektórzy (ekhemAlamira006ekhem) pójdą grzecznie spać i będą tak spać przynajmniej do szóstej rano. :))
Więc, jak jakieś pytania, standardowo tutaj!
Do następnego napisania moje małe smoczki!
A.A.J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top