(8) CIEPŁE MLEKO


Czwartek, 13:52

— Nie pieprzyłam się z nim. Daj spokój.

Wiedziała, że całą wczorajszą sytuacją narobi sobie jeszcze większego bałaganu niż miała dotychczas. Czy bardzo ją to obchodziło? Ani trochę.

Jorgen rozdziawił buzię gdy zobaczył Tandego wychodzącego z samochodu Solheim. Po tym już wszystko się wysypało. Aniołki ojca-dyrektora dały cynka do wszystkich godnych powiadomienia, że ich kochana „młoda" spotyka się z jednym ze świadków. Jak zwykle srali gównem po tych, po których nie powinni.

— Czy ty nie rozumiesz, że narobisz sobie tym jeszcze więcej kłopotów?

Mężczyzna kontynuował, nerwowo zaciskając zęby.

— Czym? Że go przenocowałam? Idź sam w środku nocy przez centrum. Obitą mordę dostajesz w gratisie. A ja mam już serdecznie dość martwych skoczków. — ucięła, zarzucając na siebie czarny płaszcz.

Jorgen zmarszczył czoło i nie odezwał się ani słowem. Sam ubrał kurtkę i ruszył za koleżanką. Dzisiaj w końcu mieli przesłuchać resztę nieszczęsnych skoczków.

Czwartek, 15:03

Pogadanki odbyły się w głównej siedzibie policji w Oslo. Okręgowi chcieli mieć oko na śledztwo i podać pomocną dłoń agentom z KRIPOS, bo całkowite przejęcie sprawy nie wchodziło w grę.

Do pomieszczenia wszedł Johann. Wychudzony, blady, z podkrążonymi oczami. Wrak człowieka. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpaść.

— Hej, siadaj. Herbaty? — zaproponowała Solheim, posyłając mu pokrzepiający uśmiech.

Skoczek prawie niewidocznie pokręcił głową, siadając na metalowym krześle. Linnea nienawidziła nieprzyjemnego zgrzytu, który towarzyszył każdemu przesuwaniu nieszczęsnego siedziska.

— Jak się czujesz?

To było jedynie pytanie retoryczne. Przecież wszystko było dokładnie widać.

Forfang podniósł wzrok z metalowego blatu wprost na agentkę. Boże, jakie on miał smutne oczy.

— Nie spałem od 4 dni i czuję, jakbym miał zaraz zdechnąć. Nie mam siły, więc proszę cię, błagam – przejdźmy do rzeczy.

Linnea nerwowo przełknęła ślinę i wyprostowała plecy.

— To ty widziałeś Kennetha ostatni, prawda?

W pomieszczeniu zapadła cisza. Było mu ciężko.

— Tak. Odwiozłem go pod samo mieszkanie. Jakieś 10 minut po tym dostałem od niego SMS-a, że zostawił w moim samochodzie portfel. Sprawdziłem i znalazłem go pod siedzeniem. Byłem już na swojej ulicy i odpisałem mu, że z samego rana dostarczę zgubę i będzie cacy. A teraz mam ochotę zapierdolić się w ten głupi łeb, że nie odwiozłem mu tego portfela od razu. Może wtedy... Jakimś cudem... Może bym mu pomógł... Kurwa nie wiem...

Młody skoczek złapał się za głowę i zamknął oczy.

Linnea zrobiła kwaśną minę. Postanowiła kontynuować i wyciągnąć z niego tyle informacji ile się da. Póki miała taką możliwość.

— Nie mówił ci nic o planach na resztę nocy? Miał się z kimś spotkać?

Forfang spojrzał na nią z wyrzutem.

Wiedziała, że to dużo jak na jeden raz. Ale taka była jej praca. Musiała wiedzieć wszystko.

— Nie wiem. Mówił tylko, że jest zmęczony. Więc pewnie jedyne co miał w planach to nadzwyczajny w świecie sen.

Agentka skinęła głową, przenosząc wzrok na dłonie skoczka, które ułożył na blacie.

— Jeszcze jedno... Wiesz, gdzie była reszta twoich kolegów z drużyny w tym czasie?

Johann podniósł głowę i uniósł brew w geście pytania.

— Pewnie u siebie w domach... Nie wiem, nie otrzymuję od nich informacji na bieżąco.

— Fakt. Dziękuję, że się tutaj wstawiłeś. A tak na marginesie – ciepłe mleko zawsze mi pomaga na bezsenność. Może i w twoim przypadku poskutkuje. — uśmiechnęła się w stronę skoczka, jednocześnie podnosząc się z krzesła.

Ciepłe mleko? Taaa. Chyba na receptę.

Skoczek mimowolnie odwzajemnił jej uśmiech, po czym szybko opuścił pomieszczenie. Kobieta stanęła na korytarzu, odprowadzając go wzrokiem do windy.

Chwilę później obok niej zjawił się Jorgen, który trzymał stos papierów.

— Fannemel się dzisiaj nie zjawił. Ponoć jakieś zatrucie pokarmowe. Jutro z samego rana ma przyjechać. — rzucił do koleżanki, trzymając w ustach długopis i nerwowo szukając czegoś w aktach.

W tym samym czasie z windy wysiadł Daniel.

Linnea spoglądała na niego przez chwilę, jednak nie odważyła się odwzajemnić jego ciepłego, promiennego uśmiechu.

— Oto jestem. Może mnie pani maglować. — stanął niebezpiecznie blisko obok Solheim, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Kobieta wyciągnęła telefon z kieszeni czarnych dżinsów i szybko sprawdziła godzinę, po czym dosyć głośno odchrząknęła.

— Tak się składa, że muszę coś pilnie załatwić. Jorgen, bądź taki miły i przesłuchaj świadka. Wrócę najwcześniej jak się da. — mruknęła, wymijając mężczyzn.

Nie wiedziała czyja mina była śmieszniejsza – zawiedzionego Daniela, który miał nadzieję na spędzenie kolejnych chwil w towarzystwie agentki, czy Jorgena, któremu ze zdziwienia aż długopis wypadł z buzi.

Kiedy kobieta zniknęła z ich pola widzenia, policjant nerwowo mrugnął oczyma.

— No tak, panie Tande... Szału idzie dostać z tymi kobietami. Zapraszam do środka.

Czwartek, 17:28

Solheim stała właśnie przed małym domkiem jednorodzinnym. Nie wyróżniał się jakoś specjalnie. Wyglądał na zadbany i dokładnie dopracowany. Jednak nie wskazywał na to, że mieszka w nim osoba, która ma tak dużo zer na swoim koncie.

Po kilkunastu sekundach od naciśnięcia dzwonka drzwi się otworzyły. A jej oczom ukazała się osoba równie marnego wzrostu.

— A pani co tutaj robi? Przecież mówiłem, że będę jutro. — burknął widocznie zdenerwowany Fannemel, nerwowo strzelając kostkami palców.

Szlag ją trafiał przez ten nawyk. Najpierw Tande, teraz on. Cholera by ich wszystkich wzięła.

— Niby tak, ale my w KRIPOS troszczymy się o wszystkich i składamy również wizyty domowe, gdy ktoś nie czuje się na siłach aby przyjechać do naszego gniazdka. — odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem, wywracając oczami.

Anders niechętnie wpuścił ją do środka. Nie przepadał za nią. Ona za nim z resztą też. Ale przecież nie przyszła tutaj żeby zawierać przyjaźń. Sprawy zawodowe. Tylko i wyłącznie.

— Ponoć czymś się zatrułeś. Jak się czujesz? — zapytała z wyraźnym przekąsem, siadając na jednym z foteli.

Skoczek opadł na sofę, zakładając prawe ramię na jej oparcie. Jego rozkojarzony wzrok biegał po całym pomieszczeniu, sprawnie omijając Solheim.

— Zjadłem wczoraj jakieś gotowe świństwo z supermarketu i teraz zdycham.

Zatrzymał wzrok na obrazie wiszącym nad agentką. Zaczął nerwowo tupać nogą.

— Och, to nie dobrze. Mam nadzieję, że do jutra ci przejdzie. A może dopadła cię jakaś grypa? Wyglądasz, jakbyś miał gorączkę.

Anders nie bardzo wiedział co się dzieje. Kobieta nagle pojawiła się obok niego i przyłożyła swoją drobną, zimną dłoń do jego czoła.

Skoczek od razu odskoczył jak poparzony. Sapał jak mały szczeniaczek.

— Nie życzę sobie. — burknął, spoglądając na nią gniewnie.

Na twarzy Solheim malował się triumfalny uśmiech. Mężczyzna nerwowo przełknął ślinę, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Daniela możesz sobie macać nawet po dupie. Mnie nie dotykaj. Inaczej zgłoszę to twojemu przełożonemu. Rozumiesz? — warknął widząc jeszcze szerszy uśmiech kobiety.

— Miłej nocy panie Fannemel. — rzuciła, wymijając go.

Mężczyzna kopnął kilka razy w komodę, dając upust swojej złości. Nachodzi go w domu i jeszcze tak bezczelnie się zachowuje? Skoczek był obrzydzony. Nie kobietą, lecz sobą. Mógł jej nie wpuszczać. Mógł się narazić na dodatkowe kłopoty. Wystarczyło, że agentka omamiła już Tandego.

Czwartek, 23:48

OD: Tande

Co cię ugryzło?

Siedziała na swoim wielkim łóżku, buszując po aktach i książkach. Obojętnie rzuciła wzrokiem na telefon. Po chwili dostała kolejnego SMSa.

OD: Tande

Zrobili ci problemy w pracy? Mogłem nie zostawać. To moja wina.

Nienawidziła, kiedy ktoś robił z siebie zwyczajną pizdę. I miała do siebie żal, że postąpiła tak wczoraj. Chwila słabości, niekontrolowany przypływ uczuć i pragnienie bliskości. Jakie to było obrzydliwe.

OD: Tande

Odezwij się, kiedy będziesz mogła. Błagam.

Solheim zaklęła pod nosem, biorąc telefon w dłoń. Szybko wystukała coś na klawiaturze, po czym chwilę zastanowiła się nad wysłaniem wiadomości. Nacisnęła strzałkę i natychmiastowo zablokowała telefon.

„Znajdź sobie kogoś w swoim wieku i daj mi spokój."

Wiedziała, że była zbyt ostra. Ale teraz wydawało się to być najlepszym rozwiązaniem. Nie mogła sobie pozwolić na żadną głębszą relację między nią a blondynem. Musiała się skupić na śledztwie, które nadal stało w miejscu, a kolejna sobota zbliżała się nieubłagalnie. Skąd mogli wiedzieć, że zabójca nie zaatakuje ponownie? Solheim musiała wziąć wszystko w swoje ręce i szukać tam, gdzie okręgowi nie wsadziliby nawet małego palca.

Nerwowo przekładała kartki kserokopii swoich starych śledztw z Bergen. Trzymała je nielegalnie, tak na wszelki wypadek. Na wypadek taki, jak ten.

Na Fannemela.

Który ćpał.

  —  

Przepraszam za taki zastój, ale rozszerzona matematyka mnie nieco ogranicza ostatnimi dniami. Ciężkie życie matfiza. 8(

NOICOPOWIECIETERAZ

HEHE

Jakieś teorie? Coś podejrzewacie? Piszcie wszyściutko, ja bardzo chętnie poczytam. I teorie, i wasze opinie dotyczące tego, co się dzieje. Linn słusznie spławiła Daniela? Wypowiedzcie się kruszynki wy moje. Czekam. B)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top