Jestem tu... cz. 2

Przytulam [T/i].

- Tak bardzo tęskniłem...

- A ja to nie? Myślałam, że nie żyjesz!

Bez namysłu, całuję [t/k]włosą. Ta tylko oddaje pocałunek.

- Tord powiedział, że zginąłeś w szpitalu po wypadku samolotowym.

- A mi powiedział, że zmarłaś w wypadku samochodowym. (dop. aut. I to na ,,s" i to na ,,s"!)

Dociera do mnie jedna rzecz.

- Tord nas od siebie oddalił... Jebany gnojek! - Krzyczę.

- Paul... Uspokój się... - Całuje mnie w czoło. - Będzie dobrze.

Przytulam ją. Jestem już spokojniejszy.

Tą piękną chwilę przerywa ból w klatce piersiowej.

- Czekaj.. Pokaż mi to.

Z rany sączy się krew. (dop. aut. Kuro - łoł... Nie domyśliłabym się... Myślałabym, że to woda...)

Kładę się na łóżku. Dziewczyna szybko opatruje ranę.

*****

Ohayo! Za chwile dam jeszcze rozdział ,,Our Love Story"

CookieGirlFantasy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top