Rozdział XXVII "Psychopatka"

*pov Łukasz*

Stwierdziłem, że po tylu dniach - czytaj dwóch - mileczenia czas pogadać z Markiem. Może za szybko uciekłem, za szybko dałem ponieść sie emocją. Może nie wszystko widziałem, nie wszystko wiem. Ale oni sie całowali... To nie może być nic dobrego z tego wszystkiego.
I martwie sie o Honey. Coś nie wierze Kornelii, że Honey wie, że nie ma nic przeciwko. Prędzej Honey bo to była, niż ona. Nie pasuje mi, że ona mnie znalazła. To jest mega dziwne. Logiczne, że jej nie wyrzucę za drzwi, bo chamem nie jestem, moge dopiero zacząć byc, gdy poznam prawde.

- Będę jechał do Marka zaraz, także też bym prosił, abyś sie spakowała - powiedziałem
- Nie ma problemu - odparła i wstała z kanapy

Coś za szybko sie zgodziła, jeszcze w glowie miałem szum jej słów "podobasz mi sie, możesz być bi". Ja przez ponad rok nie odpuściłem Marka, to ona by to zrobiła?  Poza tym logiczne, że powiem Honey, która raczej od razu zerwie z nią.
Wyszedłem do pokoju, aby spakować telefon, który ciągle jest wyłączony i resztę tych rzeczy. Jednak po chwili poczułem...

*około godziny pozniej*

Przed oczami miałem mroczki, nie potrafiłem normalnie spojrzeć przed siebie, widziałam kawałek podłogi, a zaraz potem czarne plamki. Czułem ogromny ból głowy. Czułem, że siedzę na krześle, ale mam związane ręce. Co tu sie właśnie odpierdala? 
Uniosłem głowę, by rozejrzeć się po pokoju, czy dalej jestem w mieszkaniu. Byłem, jeden plus. Jednak nie rozumiem, co sie dzieje, co sie stało?  I gdzie do cholery jest Kornelia? 

- Witaj kochanie - rzekła dziewczyna

No kurwa wykrakałem.

- Co ty odwalasz dziewczyno?  - spytałem jeszcze na wpół świadom
- To, co powinnam już dawno zrobić - odparła

Zacząłem na prawdę obawiać się o swoje życie. Ta dziewczyna jest psychopatka, i ma jakąś obsesję.

- Wypuść mnie - powiedziałem
- Zapomnij - odparła
- Bo co?  - już zacząłem się mocno denerwować
- Bo, jak nie ja, to z nikim nie będziesz. A tym bardziej nie bedziesz z Markiem - powiedziała ostro

Ujrzałem w jej rękach za nią nóż, temu wolałem nic gwałtownego nie mówić. Jednak to jest straszne.

- Ja chciałam z nim tylko porozmawiać - rzekłem
- I na pewno być wrócił! - krzyknęła zbliżając sie do mnie
- Nie wiem - odparlem oczywiście kłamiąc
- Kłamiesz!  Kłamiesz, jak każdy facet. To ze mną powinieneś być, ze mną!  - zaczęła krzyczeć coraz bardziej obsesyjnie
- Uspokój sie! - krzyknąłem
- Juz dopilnuje, że nie bedziesz z żadną inną, umrzemy razem ku miłości i nikt nie znajdzie naszych ciał - powiedziała i wyszła do kuchni

Marek błagam pośpiesz się...

*pov Marek w tym samym czasie*

- Jak to zaginął?  - spytał Lilli
- Długa historia, na którą nie ma czasu. - odparłem
- To po co dzwonisz? - zapytała ponownie
- Pamietasz, gdzie jest mieszkanie po ojcu Łukasza?  On na bank tam jest - wytłumaczyłem
- Pamiętam tylko jak tam dojść, musiałam bym przyjechać - rzekła
- Zrób  to Lilli błagam, grozić mu niebezpieczeństwo - poprosiłem
- Jestem w drodze na peron, bede za jakąś godzine. Jakie niebezpieczeństwo?  - powiedziała i spytała od razu

Wyciszylem sie, aby zapytać Honorate o Kornelia

- Mówić?  - spytałem
- Mów - odparła

Ociszyłem mikrofon i zacząłem tłumaczyć...

- Jest taka Kornelia, która ma obsesje na jego punkcie. Boje sie, że może chcieć mu coś zrobić. Muszę go znaleźć pierwszy, jeśli mu sie coś stanie... - zacząłem mówić
- Rozumiem. Będę za pół godziny i go znajdziemy - powiedziala i rozłączyła się

"Jestem u Łukasza. Czekam" - napisałem na sam koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top