Rozdział XIII "Gorszy Stan"
*pov Marek*
Okazało się, że Łukasz jednak się nie wybudza, tylko dał znak, że jest na tym świecie. Dureń nadziei mi narobił, ale przynajmniej doktor nie może go odłączyć od aparatury, gdyż no jak widać Łukasz żyje. Łukasz walczy, tak sie ciesze, a z drugiej strony liczyłem, że się obudzi.
Była obawa, że Łukaszowi przestaje pracować mózg, a gdy jego już nie ma, to nic nie ds się zrobić...
Mijają dni, a on dalej jest w śpiączce. Słyszałem plotki, że ten pijany kierowca może dostac do dziesięciu lat za niego, a jeśli umrze... To on też... Nie, że go zabije czy coś...
Mogło by się zdawać, że ten wypadek był nie groźny, bo to tylko zjazd do rowu, ale siła była tak duża, że życie Łukasza dalej jest pod znakiem zapytania.
Idąc do niego usłyszałem rozmowę z moją ulubioną pielęgniarką - panią Mileną. Tylko nie rozmawiała z doktorem, to nie był jego głos.
- Nie ode mnie zależy, tylko od głównego lekarza - rzekła pani Milena
- Te chłopak ma zakaz spotykania sie z moim synem! To przez niego jest w szpitalu! - krzyknęła kobieta
Była to matka Łukasza, która siedzi za granicą. Chyba szpital ją powiadomił o Łukaszu, bo ja nawet nie zamierzałem. Łukasz ojca nie ma, znaczy nie zna go, a matka go zostawiła, gdy tylko skończył osiemnaście lat. Przez cały czas miał tylko mnie, a ta kobieta przyjeżdża sobie i zakazuje spotkań? Śmieszna jesteś kobieto.
- Pragnę zaznaczyć, że pani syn jest pełnoletni i dopóki sam powie, że Pan Marek nie może tu być, że sobie nie życzy wizyt z nim, to nawet lekarz mu nie może zabronić - wytłumaczyła pani Milena
- Nie znamy woli mojego syna, więc ja decyduję o jego losie, prosze przekazać dzieciakowi, żeby tu nje przychodził - odparła matka Łukasza
- Sama niech mu to pani powie - rzekła pielegniarka i odeszła
Spokojnym krokiem szedłem dalej w stronę sali Łukasza. Nie obchodziły mnie słowa tej pani, która uważa się za matkę Łukasza. Gdzie byłaś cały czas?
- Słyszałeś na sto procent naszą rozmowę - rzekła kobieta, widząc mnie wchodząc do pokoju Łukasza
Nie przejąłem się jej słowami i usiadłem koło łóżka Łukasza. Nie zwróciłem większej uwagi na to, co mówi. Po około godzinie przyszedł lekarz, który wziął mnie na stronę.
- Nie przychodz tu na razie, sam bym ci tego nie zabronił, to jest bardziej prośbą - rzekł lekarz
- Z jakiej racji mam nie przychodzić do Łukasza? Pani Milena jej wytłumaczyła, że nie może mi tego zabronić - rzekłem oburzony
- Masz racje, i Milena też, ale to nie chodzi o to - odparł
- A o co? - zapytałem
- O życie Łukasza, zagroziła, że jeśli jutro tu cie zobaczy przeniesie go do innego szpitala, przeniesienie może go zabić - rzekł lekarz
Choć chciałem ciągle tu być, być przy nim, wiem, że gdy tylko sie wybudzi wyrzuci matke, a zadzwoni do mnie. Poza tym mam "zakaz" siedzenia w sali, nie gdzieś w szpitalu. Bede przychodził do pani Mileny, bedzie mnie informować na bierząco na sto procent.
- Ma pan kartkę i długopis? - spytałem
Lekarz podał mi rzeczy, o które prosilem. Zapisałem coś na kartce i sie pożegnałem. Zahaczyłam o gabinet pani Mileny, aby powiedzieć jej, że będę przychodził do niej od czasu do czasu (czytaj codziennie w godzinach 6-22)
Kartkę, którą zapisałem położyłem Łukaszowi pod rękę, aby nikt jej nie widział, tylko on, gdy sie wybudzi. Oby tylko nikt jej nie znalazł.
Wyszedłem z sali i widziałem jeszcze wzrok matki Łukasza na mnie. Odszedłem kawałek i wróciłem do niej.
- Ja tu byłem cały czas, ja sie obwiniam o ten wypadek, bo jechał do mnie. To JA powinienem leżeć w tym pieprzonym łóżku, a nie on. Zdaje sobię z tego sprawę, ale nie bedzie mi jakaś paniusia, której cały rok nie ma, od świetnie napisze zakazywać przyjaźni z nim. Nie pani, nie lekarz, a nawet nie Bóg. Tylko Łukasz może mi tego zabronić. - rzekłem
Kobietę wbiło w ziemie, sama nic nie odpowiedziała, a ja ruszyłem do wyjścia.
Stan Łukasza to nie jest jakaś tam sprawa, tylko coś poważnego. Bardziej przejmuję się jego stanem, niż swoim. Nie spałem chyba od tygodnia, może dłużej. Tak mam, gdy sie martwię, tym bardziej o niego. Raz chorował na zapalenie płuc, cały czas przy nim byłem i sie nim opiekowałem, potem odsypiałem cztery dni. Nie martwię się tu o siebie, martwię się o niego.
Jeszcze ten spam na YouTube, instagramie i facebook. Ludzie pytają, kiedy nowy film. Nie rozumieją, że też jestem człowiekiem, który przeżywa ludzką tragedię. Tragedie... Tragedia będzie, jak on sie nie wybudzi....
- Wiesz, co z Łukaszem? - usłyszałem słowa jakieś dziewczyny za sobą
- A kto pyta? - odwróciłem się i ujrzałem tą samą dziewczynę, która była wtedy w oknie
- Przyjaciółka Łukasza - odparła
- Miał wypadek, jest w szpitalu - odparłem
- Odwiedzasz go? Wyglądasz jakbyś nie spał od kilku dni - rzekła
- Tu się zgodzę - odparłem
- Mogę go odwiedzić? - spytała
- Ja ci nie bronie, mi zabroniła jego matka. Ale Łukasz i tak jest nie przytomny - rzekłem i poczułem jak po moim policzku spływa kropla łzy. Mam nadzieję, że jej nie zobaczyła, nie chce jakiś głupich plotek.
Już wystarczy mi plotek na nasz temat.
Wróciłem do domu i usiadłem smutny na łóżku. Powinienem być przy nim, a nie w domu. Ze smutku zacząłem przeglądać nasze zdjecia, w zasadzie jego...
Ze szkoły
Z naszych wypadów
Pod czas chłodów
Gdy tylko się obudzisz, siłą cie zmuszę do rozmowy ze mną, o naszych uczuciach. Nie chce cie stracić, nie mogę, nie możesz umrzeć...
Nagle otrzymałem sms'a z nieznajomego numeru.
"Dostałam numer od mamy Łukasza. Jego stan sie pogarsza. Nie wiadomo czy przeżyje. Gdy tylko wyszedłeś zaczęła sie arytmia serca. Pospiesz sie.
Pani Milena"
Jak to jego stan się pogorszył? Nie ma mnie przy nim zaledwie godzinę. Jaka arytmia serca? Nie rozumiem, co się dzieje ?
***********
Nie bójcie mocno xD
Chcecie w weekend maraton?
Jak wam się podoba? Myślicie że Łukasz przeżyje?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top