Rozdział 62 "Przeprowadzka"

*pov Łukasz*
*akcja się toczy miesiąc później*

Minęło już trochę czasu od ostatnich wydarzeń i na szczęście wszystko już uspokoiło i praktycznie zapomnieliśmy o wydarzeniach sprzed kilku tygodni.
Mieszkanie z ojcem jakoś tam leci, jednak tęsknię troche za mieszkaniem samemu, i też za tym, że Marek mógł przychodzić za każdym razem kiedy chcial i mogliśmy siedzieć swobodnie. Jednak nie bede zbytnio narzekać, w końcu gdyby nie Marek nie były by go tutaj teraz.
Wiem, że Lilli nie jest zadowolona z faktu, ze ja i Marek jesteśmy znowu razem, ale biorąc pod uwagę, że ona jako jedyny nie żałuję pocałunku z Markie i... Ja jakoś to przełknę, ale widzialem jak Honey z tego powodu cierpi. Nie wiem, czy one są razem czy nie, to ich sprawa. A Honey nie żali się specjalnie, więc nawet nie wiem czy mam jej jakoś pomóc, a gdy zaczynam ten temat to ona go ucina.

- Dzień dobry - usłyszałem na korytarzu

Był to Marek, który witał sie z moim tatą i Kordianem. Była dopiero jedenasta, a on już zawitał w moim mieszkaniu. Czyżby coś sie stało, że Lord wstał tak wcześnie? 

- Dzień dobry - powiedział Marek wchodząc do mojego pokoju
- Dzień dobry - odparłem

Jesteś uroczy Marek.

- Mam do ciebie ważne pytanie - zaczął chłopak
- Jakie?  - odparlem
- W zasadzie bardziej to jest prośbą - poprawił sie chłopak

Wyglądał na zdenerwowanego i zestresowanego.

- Zamieszkaj ze mną - rzekł po chwili
- Słucham?  - zapytałem

Myślałem, że się przeslyszalem.

- Chce, abyś zamieszkał ze mna - potwierdził chłopak
- Wyjaśnij mi to, bo czegoś tu nie rozumiem - powiedziałem

Jak to mam zamieszkać z Markiem?  Czy to jest jakiś głupi dowcip? Co go tak nagle wzięło?  Nigdy nic nie ustalalismy, anj nawet nie myśleliśmy, o wspólnym mieszkaniu.

- Byliśmy cały czas obok siebie, a twój tata mógłby mieszkać tu na spokojnie z Kordianem - rzekł Marek
- A co na to twoi rodzice?  - spytałem
- Ich nie bedzie do końca roku. A mamy dopiero połowę jego  - odparł
- Czemu ich nie będzie? - do pytałem
- Wyjeżdżają, jakoś mało mnie to niestety obchodzi. To co ty na to?  - zapytał Marek
- Okey, spróbujmy - powiedziałem z uśmiechem

********
Maraton ciąg dalszy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top