Rozdział 90 "ŁxP" + wazna notka
*pov Łukasz*
Błąkając sie po ulicach mojego miasta nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Dawno nie czułem się tak źle. Nie mam za złe Wiktorowi ze powiedział, najwidoczniej tak miało być, że Marek miał sie dowiedzieć w taki sposób, jednak nawet moje wyjaśnienia by tak na prawdę nic tu nie dały. Dam temu czas, nim z nim porozmawiam znowu. Poza tym będę musiał zabrać resztę rzeczy, więc i tak będę musiał tam zawitać.
Nawet nie zauważyłem, że minęły ładne dwie godziny, odkąd zostałem wyrzucony z mieszkania. Po jakieś kolejnej godzinie napisał do mnie Piotrek.
- Doszedłeś do domu? - Piotrek
- Schodzy za dwadzieścia minut - Łukasz
- ? - Piotrek
- Bądź. Prosze. - Łukasz
- Już wychodzę - Piotrek
Poszedłem na schody i jak zwykle na nich usiadłem czekając na chłopaka, który zaraz miał sie na nich zjawić. Jest mi źle, a na przyjaciół raczej nie mam już co liczyć. Wiem, że zjebałem. Wiem. I będę tego żałował bardzo długo.
- Co sie dzieję? - spytał na dzień dobry Piotrek
- Jak widać - odparłem
Chłopak spojrzał na moją torbe, nie musiałem sie tłumaczyć, że Marek mnie wyrzucił z mieszkania. Chłopak od razu zrozumiał.
Po chwili Piotrek usiadł koło mnie i mocno przytulił. Potrzebowałem wtedy właśnie mocnego przytulenia od chłopaka.
- Czyli Wiktor cie sprzedał? - spytał
Pamiętam, jak mu coś na pominąłem, że mówiłem Wiktorowi o naszym spotkaniu
- Powiedział prawdę - odparłem
- I co teraz zrobisz? Masz gdzie spać? - spytał
- Chyba tak - rzekłem
- Łukasz, chodz do mnie. I tak wiemy, że dalej sie kochamy. Może tak miało być? Może Marek był zapelnieniem dziury po mnie? - zaczął pytać i tłumaczyć Piotrek
Nie sądzę, aby tak było. Nigdy tak nie sądziłem. I sądzić nie będę, jednak dalej coś do niego czuję. I to bardzo.
- Chodźmy - rzekłem
******************
Chciałabym wam coś napisać, jeśli przeczytasz, prosze napisz nawet jedni zdanie.
Byłam dziś w Częstochowie, o czym was powiadomiłam wczoraj. Spotkałam tam Mateusza Banaszkiewicza, dzięki temu mężczyźnie całe moje stany depresyjne przeminęły na prawde. Spotkanie z nim było cudowne, jest nie tylko dobrym członkiem kabaretu Młodych Panów, ale i wspanialym motywatorem. W jedynym przytuleniu bylo milion emocji
Druga rzecz jest smutniejsza. Wracając z Częstochowy dowiedzieliśmy się o śmierci naszego kolegi. Płakałam. Mocno. Dlatego jutro w hołdzie chce napisać dla niego oneshot (czytal moje opowiadanie). I mam do was prośbę: nie ważne czy wierzysz czy nie, prosze po módlcie sie za niego, ten raz. (Położył sie spać i już sie nie obudzil). Będę tęsknić...
I ostatnia rzecz wracamy do normalnego trybu rozdziałów. Jednak jutro mam randkę, więc maraton bedzie ciut później, niż normalnie. Ale będzie.
Dziękuję jeśli przeczytałeś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top