Rozdział 77"Sms"
*pov Marek*
Minęło kilka godzin od mojej ostatniej rozmowy z dziewczyną. Jedynie co sie zrobiła przez te kilka godzin, to przyniosła mi wodę, którą miałem pić przez słomkę. Szczyt chamstwa, już wole zdechnąć z własnego wyboru, niż żyć z jej łaski.
Próbuje nie pokazywać strachu, jednak to nie jest łatwe. Boje sie o swoje życie, ale też o nich. Jej zemsta nie będzie sie opierać tylko na mnie, a na wszystkich, do tego teraz obejmuje też Karolinę, a widziałem ile ta dziewczyna znaczy dla Honey.
Nasze życie to pasmo wzlotów i upadków. Niestety więcej jest tych upadków między nami. Chciałbym, żeby to się kiedyś skończyło, abyśmy mogli być szczęśliwi. Możliwe, że będziemy musiali naprawdę wyjechać z tego miasta, jednak czemu my mamy uciekać? To tę wariatkę powinni zamknąć w jakimś ośrodku. Na rozprawkę dostala zaledwie piętnaście lat odsiatki. Mam wrażenie, że jej umysł zatrzymał się na poziomie dziecka. Ona nie myśli o konsekwencjach, i jeśli jej sie czegoś nie da, bierze to siłą. Jak dziecko.
Przez to, że siedzę tu tyle godzin, tyle godzin sam, dużo myślę. Psycholog ze mnie murowany sie za niedługo zrobi. Jak przeżyje to rozważę takie studia, za dwa lata. Zastanawiam sie czasami co by bylo, gdyby Łukasz nie pozwał wtedy Honey. To w końcu dzięki Honey poznaliśmy tą "cudowną" Kornelie. Ciekawe, jak wyglądało by nasze życie bez niej. Chociaż życie bez Honey było by nudne.
Nagle do pokoju weszła Kornelia. Nic nie powiedziała
- Co ty robisz? - spytałem
Dziewczyna wzięła do ręki mój telefon, który leżał na stole obok.
- Odłóż mój telefon! - krzyknąłem
- Milcz - odparła
Dziewczyna wysłała jakiegoś sms'a i wyszła. Nie mam nawet pojęcia, co napisała. Ta bezradność mnie dobija...
*pov Łukasz*
Siedziałem sam u Wiktora w gabinecie. Dziewczyny pojechały na jakiś czas do domu, aby choć chwile odpocząć. Próbowały namówić tez mnie, jednak uparłem sie, że zostaje. W każdej chwili może coś nowego przyjść. Chce być na bierząco całej sytuacji. Chce wiedzieć, co Markiem.
- Na noc i tak jedziesz do mnie - rzekł Wiktor
- I tak to będę o ósmej rano - odparłem
Mężczyzna był zaintrygowany moją determinacją i wytrwałością. Logiczne. Dla niego Marek to nikt, dla mnie caly świat. Jeśli mu się coś stanie nie daruję sobie tego. Pieprzone dwadzieścia metrów..
Czemu nie porwałaś mnie? Przecież to ja jestem miłością twojego życia, a nie Marek. Zemsta jest dla ciebie tak ważna? Nie rozumiem, niektórych ludzi. Gdy Marek stracił pamięć i był z Karoliną pragnąłem jego szczęścia, nic więcej. A Kornelia stawia sprawe czarno na białym. Albo ona, albo nikt. Takie rozumowanie jet chore według mnie. Bardzo chore.
Czasami chcialbym mieć możliwość wybrania jedenj osoby, którą moge zabić bez konsekwencji. Od razu zabił bym Kornelie, bez wiekszego zawachania.
Nagle poczułem wibracje w kieszni.
- Spójrz - rzekłem
"Macie trzy dni, aby go znaleźć. I tak wam sie nie uda. Jego ciało znajdziecie w wisie, za cztery dni. Bądźcie czujni. Nigdy już go nie zobaczycie"
- Ta dziewczyna go zabije - powiedziałem zdenerwowany
- Znajdziemy go, to są aż trzy dni - odparł Wiktor, aby choć troche mnie uspokoić... - Słyszysz Łukasz? Znajdziemy twojego chłopaka - powiedział
- Jakiego chłopaka? - spytałem zestresowany
- O przyjaciela byś się tam martwił? Do tego masz go zapisanego jako "miłość życia 💓" - odparł - Idzie sie domyśleć - dodał
Zaraz każdy będzie wiedział, że kxk is real... Ten dzień nie może być gorszy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top