Rozdział 57 "Mamy Do Pogadania Kruszel"

*pov Marek*

Wyszedłem na własne żądanie ze szpitala nie informując nikogo. Nie czekałem długo na lot do Anglii. To jeden z najpopularniejszych lotów na trasie Szczecin - Anglia. Aleksander nie był przekonany do tego co robie. Uważał, że powinienem powiedzie komukolwiek, nawet Honey. Ona by nie powiedziała ani Łukaszowi, ani Lilli. Jednak to moja sprawa. Nikt nie musi wiedzieć, co zamierzam robić. Mam skończone osiemnaście lat i złamane serce. Nie chcę znać tej dwójki. Zacznę żyć na nowo. Bez nich. Tylko ja sam.

- Jesteś pewny, że zostaniesz tam ze mną? - pytał ciągle Aleksander
- Powiedziałem Ci o tym, już tyle razy. Jadę, zostaje. Ty za tydzień wracasz do nich, ja zostaje. I płace za wynajem - odparlem
- Przemyśl to jeszcze - powiedział na koniec

Niech już da spokój. Podjąłem decyzję, i on wie o tym. Chcę spokoju. W końcu chce spokój. Najbardziej boli mnie tęsknota za nim.
Kurwa...
To nie jest takie łatwe, jakie miało być. Miało być tak idealnie. Tak zwyczajnie, mieliśmy być szczęśliwi. Jednak ciągle, gdy zamykam oczy widzę jego, jego oczy, jego uśmiech i cialo. Całego Łukasza, to tylko przez to, że go kocham...

Kocham go strasznie, co mogę więcej powiedzieć i zrobić. Nie jest to nic dziwnego, nic złego. Chciałbym cofnąć czas i... Nie pocałować Lilli.

- Rozgość się - rzekł Aleksander

Lot trwał długo i byłem padnięty. Jedyne, co chciałem to kąpiel i łóżko.

- Lot jest za godzinę, więc po mnie tu nic. -
- Lecialeś cały dzień, i od razu wracasz. Może na prawdę odpocznij -
- Chciałem tu być, jeśli bym musiał sprzedawać mieszkanie. Nie muszę tego robić, więc spakowałem rzeczy i wracam. Także mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. Powodzenia -
- Powodzenia -

I znowu byłem sam. Nie sądziłem, że wszystko tak szybko się potoczy. Myślałem, że Aleksander trochę zostanie, abym nie był sam. Ta decyzja była szybka i powierzchowne, ale nie bede jej żałować. Mogę żałować jej kiedyś. Teraz nie sądzę, abym ją żałować miał. Samotność będzie najlepszym rozwiązaniem teraz.
Chce być w końcu szczęśliwy. I skończyć w końcu płakać.
Nagle ktoś zapukal do moich drzwi. To pewnie ktoś do Aleksandra.

- Co ty tu robisz? - spytałem przerażony obecnością chłopaka
- Mamy do pogadania Kruszel - odparł Łukasz

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top