BlondynxBrunet (onehsot Cz.1)

*pov Marek*

Moje życie od wielu lat to pasmo porażek życiowych. Gdyby był konkurs na przegrywa życiowego zajął bym drugie miejsce, żeby być przegrywem i nie mieć pierwszego. Wszystko jest przeciwko mnie, przez moich rodziców, którzy po śmierci mojego brata rzucili pracę, i żyją tylko z jebanych zasiłków, które na nic nie starczają i tylko demotywuja. Pracuje po nocach w dzień się uczę, a i tak nie starcza na nic, bo oni wydają na wódkę. Stąd musiałem podjąć decyzję... Ze poszukam sponsora... Brzydzi mnie to, że będę musiał uprawiać seks pewnie z jakimś oblesnym, 40 letnim typem, ale... Muszę, inaczej wyląduje na ulicy. Już mnie nawet rodzice nie obchodzą, bo ja rozumiem żałoba, depresja wszystko, ale żeby tylko pić cały czas, nie opiekują się drugim dzieckiem - mną - to tego nie pojme.
Sam zamieściłem ogłoszenie w internecie, że jestem osiemnastoletnia chłopakiem, uczącym sie w drugiej klasie technikum, zdrowy, nie pijący nie palący, podałem maila - którego założyłem tylko po to, oraz, że jestem gotowy zrobić wszystko. Odzywali sie różni mężczyźni, żadna kobieta, w żadnym stopniu nie jestem homo, ale, że przeważnie w sponsoringu chodzi o seks, to zacisne zęby i pójdę z kimkolwiek do łóżka, byle by zarobić na lepsze życie.
Odezwało sie pełno osób, jednak nie brałem pod uwage osob, które miały ponad 45 lat, bo już by to byloby dla mnie, zbyt obrzydliwe.
Jednak odezwał się mężczyzna 35 lat, nie żonaty, bezdzietny. Czekam właśnie w parku na niego i idziemy do niego... Czuje sie, jakbym szedł na randkę z wujkiem, albo ojcem.
Gdy mężczyzna - Krystian - przyszedł na spotkanie myślałem, że uciekne. Facet był strasznie zaniedbany. Nie mówię, że może oszukiwać z kasą, ale wyglądał jak ostatni menel. Wyglądał, jak mój ojciec, który myje sie tylko wódką, gdy zaczyna trzeźwieć.

- Marek?  - spytał

W głowie miałem ochote spojrzeć na niego i powiedzieć "nie“,jednak desperacja, która wolała o pieniądze była silniejsza.

- A kto pyta?  - odparłem
- Twój sponsor - rzekł

Nie jestem w stanie patrzeć, a co dopiero coś więcej z tym facetem. Muszę odmówić, aby wybrać kogoś innego jeszcze dziś.

- Bez urazy, ale rozmyślalilem sie - rzekłem  i zaczynałem odchodzić, gdy ten oblech złapał mnie za rękę
- Dokąd to chlopaczku - rzekł

Mężczyzna zaczął ciągnąć mnie na siłę do swojego samochodu, mimo mojego opierania. Bałem sie, ze mnie porwie i zabije. Odruchowo krzyknąłem, co zdenerwowało  Krystiana. Jednak ten krzyk najpewniej uratował mi tyłek. Gdy ten usilnie próbował mnie wciągnąć do samochodu, zza moich pleców wyłonił sie przystojny brunet, który od razu stanął w mojej obronie.

- Z tego co widze, ten chłopak nie ma ochoty z panem jechać - rzekł brunet
- Nie wtrącaj sie frajerze - rzekł facet
- Oh nie sądziłem, że od razu przechodzimy na ty, nie kłamał bym wtedy mówiąc "pan" - odparł chłopak
- Zostawisz naszą dwójkę?  - spytał ten oblech
- Sorry, ale zabiore go ze sobą, jest zbyt urofzy, aby jechać gdzieś z jakimś menelem - rzekł chłopak

Brunet odepchnął faceta ode mnie, zamknął drzwi od jego samochodu i pociągnął mnie do swojego auta i szybko odjchalismy. Nie bylem w stanie nic powiedzieć, do momentu, aż brunet sie nie zatrzymał sie pod jednym z marketów.

- Gdzieś cię odwieźć?  - spytał chłopak

Nie byłem w stanie nic powiedziec, pokiwalem tylko głową na "nie", i gdy już chciałem wysiąść z jego samochodu zatrzymał mnie.

- Będziesz zgłaszał to na policje?  Moge być świadkiem w razie co - rzekł brunet
- Byłem tam z własnej woli, jednak dalej już nie. Z resztą widziałeś... - rzekłem nie pewnie
- Może gdybyś z daleka mi sie nie spodobał, ani bym nie znał tego zboka to bym przeszedł obok - rzekł brunet
- Zboka?  - spytałem
- Był oskarżony o pedofilię, gwałt ze szczególnym okrucieństwem, i wiele innych, nie pytam nawet czemu chciałeś sie z nim spotkać to twoja sprawa. Jednak gdyby nie ja mogłeś być martwy - powiedział

Przelknalem nerwowo ślinę, i zmarszczylem czoło. Na prawdę miałem dużo szczęścia, że spotkałem tego bez imiennego chłopaka.

- Dziękuję... Jak moge ci sie odwdzięczyć? - spytałem
- Tu jest mój telefon, prosze wpisz tu swój numer, a ja sie z tobą skontaktuje, dobrze?  - rzekł brunet
- Dobrze - odparłem

Wpisałem swój numer i wysiadłem z samochodu. Nie musiałem dlugo czekać na wiadomość od bez imiennego bruneta.
Nie wiem, czy spytać o imię, czy sam mi je poda. Nie chciał bym aby wyszło, że jestem jakiś nachalny. Chociaż to tylko imię, dziwnie się zachowuje. Czyżby on mi się w jakiś sposób spodobał? W sumie na prawdę mi tylek uratował...

- Chcesz się jutro blondasku spotkać? Obiecuję nie gwalcic na pierwszy spotkaniu? - bez imienny
- A na którym zamierzasz? - Marek
- Na piątym haha, chyba, że się zgodzisz to nie będzie gwałt - bez imienny
- Haha - Marek
- Siedemnasta pod Marketem - bez imienny
- Oki - Marek

Bez imieniny bohater już mi nie odpisał, w sumie krótko, zwięźle i na temat. Siedemnasta, market, blondyn. Byle by nie pytał, czemu chciałem spotkać się z tym obrzydliwym typkiem. Bo chyba bym nie był wstanie mu tego logicznie wytłumaczyć, a tylko bardziej się pogrążył w jego oczach. A tego bym nie chciał, gdyż nawet go polubiłem. Wydaje się w porządku i dosłownie uratował mi dupe... Będę musiał się mu jakoś odwdzięczyć.
Gdy następnego dnia dobijala godzina siedemnata czułem coraz większy stres, nie wiem czego dokładnie będzie chciał ode mnie bez imienny chłopak. Liczę, że nie jest jakimś chorym psychopatą, bo wtedy zatesknie za tym oblechem z wczoraj.
Gdy spojrzałem na zegarek było już przed szóstą popołudniu i było mi przykro, że brunet wystawił mnie do wiatru. No cóż, co mogę zrobić więcej, niż iść do domu?
Gdy odchodzilem usłyszałem tylko za sobą głośne "hej".
Był to brunet, który wyglądał na bardzo zdyszanego, jakby przez rok do mnie biegł bez przerwy.

- Przepraszam cię najmocniej. Zatrzymali mnie dłużej w pracy - rzekł brunet
- Nie szkodzi, już się bałem, że w ogóle nie przyjdziesz. - rzekłem
- Jestem samochodem, także chodźmy. Pojedziemy gdzieś pogadać - rzekł

Przedstawisz mi się w końcu brunecie?
Poszliśmy do jego samochodu, którym wczoraj uratował mi moje cztery litery. Usiadłem na miejscu pasażera, a brunet ruszył, pojechaliśmy do niewielkiej restauracji, która była na obrzeżach miasta. Była skromna, ale urocza.
Dobrze, że nie zabrał mnie gdzieś, gdzie woda kosztuje dziesięć złotych.

- Zamówię nma coś normalnego - rzekł Brunet
- Em.. Bo ja... - zacząłem mówić, jednak chłopak od razu wiedział, o co mi chodzi
- Spokojnie, ja stawiam - odparł

Uratował mi tylek, teraz jeszcze chce za mnie płacić. Nie wiem, o co mu chodzi? Chyba mam w sobie jakiś cichy urok.
Chłopak zamówił nam normalną kolacje, w postaci spaghetti bolonese, do tego herbata, a po wszystkim tiramisu. Czy on mnie właśnie zabrał na randkę?

- Chyba tym gestem wybaczysz mi moje spóźnienie? - rzekł brunet z uśmiechem
- Nie byłem nawet na nie zły - odparlem
- Masz wolny wieczór, czy odwieźć cię do domu? - spytał chłopak
- Dziś jestem wolny - odparlem zgodnie z prawdą
- Dasz się zaprosić do mnie? Chciał bym cie lepiej poznać - odparł
- Nie widzę problemu - powiedziałem

Brunet zapłacił rachunek i zaprosił do samochodu, a potem do siebie. W sumie ciekawy jestem, gdzie bez imienny pracuje, że go tak długo trzymali. Spytam, gdy będzie okazja.
Dojachalismy do jego mieszkania. Widać było, że mieszka sam, ale mimo to wyglądał na zadbanego, nie był typowym kawalerem. Z resztą, o czym ja teraz myślę?

- Śmiało siadaj na łóżku - odparł

Rozkładane łóżko, jak ja dawno tego nie widziałem. W domu śpię na jakimś materacu, który się ostal po moim bracie, resztę rodzice sprzedali lub wyrzucili po jego śmierci.

- Zrobię nam po drinku - rzekł chłopak

Jeśli brunet chce pić, to znak, że wrócę do domu dopiero jutro. Z resztą i tak nie mam ochoty tam być, ani trochę.

- Gdzie się uczysz? Lub pracujesz? - spytał brunet
- Kończę technikum logistyczne, a pracuje dorywczo w sklepie - odparlem
- Czemu pracujesz? - spytał siadając obok mnie
- Muszę jakoś utrzymać dom, siebie  - rzekłem
- A rodzice? - spytał

Nie wiedziałem, czy mogę mu normalnie powiedzieć, o swojej ciężkiej sytuacji w domu.

- Nie mam. - odparlem
- O jej, przepraszam - rzekł
- Nie mam odkad mój brat nie żyje - dodałem
- Chcesz mi to opowiedzieć? - spytał
- To było parę lat temu, mój brat jecha na motorze i nie zauważył tira. Zginął na miejscu przez swoją nie uwagę, tak przynajmniej uważają wszyscy. A on tak na prawdę jechał po mnie. Byłem mały, ale ogarnąłem świat. Byłem wykorzystywany przez wujka... No wiesz jak... Napisałem mu, że dzieje mi się krzywda. Dzień jego śmierci to był ostatni raz, gdy ten śmieć mnie dotknął. Gdy chociaż próbował zaczynałem krzyczeć, aż za którymś razem usłyszał to znajomy policjant i go zamknęli. Ale śmierci brata mu nie wybaczenie. - zacząłem opowiadać pijąc to szybciej mojego drinka. Wódka z cola, to żeś się brunet popisał zdolnościami
-  A rodzice? - dopytwal
- Mają swój świat, czyli alkohol. Po jego śmierci zapomnieli o mnie. Musiałem szybko dorosnąć, żeby nie skończyć na ulicy - odparlem

Brunet spojrzał na nasze szklanki i zrobił kolejne drinki. Widziałem w jego oczach smutek.

- U mnie też nie było kolorowo, ale nie tak źle, jak u ciebie Marku - rzekł

Czyli jednak umie czytać, jak mam na imię. Tak się zapisałem w jego telefonie, tak to było ciągle blondyn, lub blondasku.

- A czemu spotkałeś się. Z tym zbokiem ? - spytał po chwili

Alkohol już trochę siadal mi na mózg, ale też chyba nie ma sensu, abym po tym wszystkim oklamywal bez imiennego. Jednak nie zdziwie się, jak od razu wyprosi mnie z domu. Chociaż skoro zna Krystiana to może zoruzmie...

- Potrzebuje pieniędzy na opłaty długów rodziców... Miał być moim sponsorem, ale gdy go tylko zobaczyłem wycofalem się z tego układu, a potem spotkałem ciebie - rzekłem
- No i masz dużo szczęścia. Cholera wie, gdzie ten brudas był, albo kogo ruchał - powiedział chłopak
- Czyli rozumiesz? - spytałem niepewnie
- Każdy ma w życiu problem i próbuje je rozwiązać, nawet jeśli chodzi o takie ciężkie decyzję, jak sponsoring. - rzekł
- Nie wiem, jak mogę inaczej zarobić pięć tysięcy w tydzień... - rzekłem a w moich oczach pojawił się łzy
- Hej Maruś, blondynku nie płacz. Pomogę Ci. Od tego tu jestem - wyszeptal bez imienny mi do ucha

To było takie urocze, gdy pochylił się do mnie i wyszeptal, że mi pomoże.

- Mogę też o coś spytać? - spytałem
- Tak - odparł
- Przedstawisz mi się? - rzekłem chwiejnym głosem

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie mówiłem, jak mam na imię? - spytał
- Nie - odparlem
- Jejciu przepraszam cię, myślałem, że w samochodzie mówiłem. Jestem Łukasz - rzekł

Pięknie

- Marek - rzekłem, jak totalny idiota

Łukasz położył swoją głowę na moje ramię.

- Jestem już trochę podpity ale z tobą mogę pić cały czas - rzekł
- Spokojnie, wolę z tobą rozmawiać niż pić - rzekłem
- Tak? A co podobam co się? - spytał
- A skąd to pytanie? - odparlem wymijajaco
- A bo ty mi się podobasz, i mam propozycję - rzekł
- Jaką? - spytałem
- Zostańmy parą - rzekł
- A jeśli nie jestem gejem? - spytałem
- To zostanę twoim sponsorem - rzekł
- Masz dziwną logikę - odparlem
- Chce żebyś był tylko mój blondasku- powiedział i podgryzl mi ucho

Chce być jego, chce, żeby on był tylko mój.

- Chce być twoim chłopakiem, nie chce mieć cię za sponsora. Jednak chce żebyś wiedział, że nigdy nie byłem w związku z chłopakiem - odparlem
- To czuję się zaszczycony. A te pięć tysięcy ci pożyczę, myślę, że jakoś się dogadamy z oddaniem - powiedział już bardzo pijanym głosem
- Łukasz położymy się lepiej, już ledwo mówisz - rzekłem

Wstałem z łóżka, a chłopak momentalnie poleciał na łóżko. Chyba nie pije często, bo szybko odleciał. Wziąłem koc, który leżał na krześle obok i przykrylem chłopaka. Niestety tak się położył, że nie miałem nawet, jak się położyć obok niego. Postanowiłem usiąść na podłodze obok i poczekać, aż brunet się obudzi. Nawet jeśli miało by to być o dziesiątej rano.
Gdy mijały godziny, a alkohol odpuszczał myślałem o moim bracie, który na pewno nie jest dumny z tego, że stałem się gejem. Jednak pamiętam jego zasadę życia.

"Nie ważne kogo kochasz, kochaj go całym sercem, nawet jeśli inni mówią wam "nie" "

Chce iść zgodnie z tą zasadą dla brata, skoro chce kochać Łukasza, to będę go kochać. Całym sercem.

- Marek - rzekł Łukasz

Była prawie siódma rano.

- Hmmm - wyszeptalem
- Czemu nie położyłeś się obok mnie? Pewnie jets ci strasznie zimno - powiedział

Chłopak wziął koc i usiadł koło mnie wtulajac się we mnie i przykrywając kocem, dając mi przy tym mnóstwo ciepła.

- Tak się ułożyłeś, że nie miałem, jak się położyć obok. - powiedziałem
- Przepraszam - rzekł brunet i ucalowal mnie w policzek

Przyjąłem pocałunek i powiedziałem, że nie ma za co przepraszać.
Ta znajomość będzie cudowna...
*******
Jutro dodam druga część tego shota która dzieje się pół roku później.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top