-Ratunek na wyspie-
Riddle Roseheart
Riddle nie umiał w zabawę na dzikich wyspach uzbrojonych w potwory i rośliny które chcą cię zabić. Niemniej postawił sobie właśnie wyspę za swój pierwszy priorytet w zdobyciu złotych monet.
Gotując się do walki z ewentualnymi niebezpieczeństwami przemierzał ze swoją załogą gęste tereny gdzie z każdego kierunku dobiegał inny, niezidentyfikowany odgłos. Był przerażony, ale udawało mu się to zwalczyć.
I nagle jest! Skrzyneczka ze złotymi monetami w środku. Rozpoznali ją niemal od razu. Ha, wygląda na to, że nawet bestię nie zdołają złapać Heartslabyul--
I wtedy jak grom z jasnego nieba spod powalonych konarów wypełzła ogromna kobra z kłami i wystającymi z pyska tysiącem mniejszych zębów. Skąd tutaj mutant na takiej małej wysepce?! Zwarci w szyku odpychali ataki węża.
Tak się składało, że mnie więcej w tym samym czasie ty dobiłaś do brzegu wyspy obok pustego statku Riddle'a. Uważnie ale pewnie i szybko ruszyłaś w gąszcz. Znalezienie go nie było trudne po hałasie. Nie mogłaś go tak po prostu zostawić! Zanim jednak zdołałaś wydać rozkaz swojej załodze bestia zauważyła was i zaatakowała plując jadem.
Udało wam się ujść z życiem ostatecznie. Odwróciłaś uwagę kobry i zgrabnie uciekłaś z wyspy razem z Riddlem na swoich statkach. Niestety w pośpiechu i strachu przed pierwszym potworem żadne z was nie wzięło skrzynki z monetami. Mądrzy wy!
Ace Trappola
Przybyliście na wyspę w tym samym czasie. Ciebie i Riddle'a odrobinę niepokoiły słuchy o potworach więc wyjątkowo postanowiliście złączyć siły. Hura! Ace jest z tobą w drużynie!
Sama wyspa przypominała bardziej tajemniczy ogród stworzony przez naturę niż dziką dżunglę. Niemniej byliście w gotowości na walkę. Z czasem zbliżania się do celu obie drużyny stawały się nieco poddenerwowane. Współpracowaliście, to fakt. Jednak wszyscy chcieliście wygrać. A do tego potrzebna jest skrzynia z monetami.
- Wuaah, (Imię)! Zobacz jakie wielkie róże! - skomentował nagle Ace zdobywając twoją uwagę. O matko! Totalnie pierwszy raz w życiu zobaczyłaś kwiat róży większy od człowieka! Już miałaś podejść do przyjaciela, gdy kwiat poruszył się odsłaniając swoje wnętrze.
To nie był kwiat... To był potwór! Niczym lew z grzywą z czerwonych płatków bestia skoczyła prosto na chłopaka z rykiem. Jak na zawołanie inne "kwiaty" przyłączyły się do zasadzki otaczając obie załogi. Pchnęłaś Ace'a w bok uderzając bestię w łeb spróchniałą gałęzią. Bez magii czujesz się tak bezbronna!
Dzielnie walczyliście z watahą kwiecistych potworów, jednak zwycięzca z tej przygody mógł być jeden. Tym razem Trey okazał się sprytniejszy od twojej przyjaciółki i pierwszy zabrał skrzynie z monetami w całym chaosie.
Ale nie przejmuj się, Trappola obiecał, że jeśli ponownie się spotkacie w takich okolicznościach oddadzą wam nagrodę. Tylko nie zdziw się jeśli od tej pory będą desperacko was unikać.
Leona Kingscholar
Leona chciał wygrać z jednego powodu. MUSIAŁ być pierwszy przed Malleusem. Reszta go nie obchodzi. I wiedz, że aby dopiąć swojego jednak wreszcie się o to postara. Nawet swoją drożynę tym zaskoczył. Gdy dopłynął na wyspę zauważył, że już byłaś tutaj przed nim. Twój statek stał samotnie na brzegu wyczekując twojego powrotu. Zastanawiał się czy nie zawrócić, ale postanowił zostać.
Przedzierał się przez las szybko i pewnie. Nic go nie powstrzyma. I co, że nie ma magii? Da sobie radę z zagrożeniami wysyłając do nich swoich pachołków. On własnoręcznie odbierze nagrodę i tyle.
Na miejscu zobaczył kufer samotnie stojący na przewróconym drzewie. Czyli jeszcze szukasz tego miejsca. Będziesz rozczarowana widząc brak skrzyni i monet. Uśmiechnął się złowrogo. Taki los, (Imię). Jesteście przyjaciółmi, ale to poważna gra. Gdy wziął skrzyneczkę do rąk spod konarów i krzewów zaczęły wychodzić dziwne jaszczurki. Grube i płaskie w kolorze pomarańczowym. Były bardzo szybkie.
Co zaniepokoiło Leone po jakimś czasie to to... Że potrafiły płonąć zapalając wszystko dookoła siebie! Dobra, robiło się ciekawie. Było ich coraz więcej a tym samym coraz więcej ognia. Ale cóż to? To ty na horyzoncie wołasz do niego, aby szedł za tobą. Wydawało się że też zostałaś złapana w ognistym okręgu, ale znalazłaś wyjście.
Będzie ci dłużny za ten raz. Na statku otworzył skrzynkę i... Była pusta. Spojrzał przez lunetę na twój statek. Machałaś do niego woreczkiem z monetami mając na twarzy szeroki, nikczemny uśmiech.
Jack Howl
Prawda była taka, że kapitan (Leona) jego statku postanowił upatrzyć sobie jeden statek, śledzić go i przy odpowiedniej okazji wykraść załodze złoto. Proste, prawda? Jednak nie dla Jack'a. Bo ten statek należał do ciebie, a to nie było w porządku. Z drugiej strony nikt przecież nie powiedział, że kradzież jest zabroniona a bardziej wskazana... Tak?
Tak czy inaczej szybko uporali się ze statkiem na brzegu i dołączyli do tropienia was w lesie tak gęstym jak żaden inny spotkany w ich życiu. Szybko zgubili was z oczu, ale jako pół ludzie pół drapieżniki czuli wasz zapach. Podążali za wami, aż wiatr zmienił kierunek i zgubili wasz trop. Szli przed siebie w szerokim, zwartym szeregu gdy nagle... Jest! Skrzynia w dziurze ogromnego, starego drzewa! Nietknięta! Ha, znaleźli ją przed wami. Jack ci tego nie zapomni, wiedz o tym.
Gdy zbliżyli się pewnie wygranej bliżej słodkiej nagrody coś zaszeleściło w koronie drzewa. Wszyscy spojrzeli w górę. Czy to... Drzewo się porusza?! Jednym machnięciem gałęzi odepchnęło załogę Savanaclaw tak silnie, że Leona wypuścił z rąk skrzynkę. Dwoma złamanymi gałęziami drzewo zamachnęło się mierząc prosto na chłopaków i Jack'a między nimi. Dalej w szoku nie mieli czasu na reakcję. I wtedy bum! Przed ich oczami buchnęły ogniste języki pochodni i sylwetki twojej załogi. Drzewo z krzywym odgłosem odchyliło swoje "ramiona" z dala od ognia dając im szansę na ucieczkę.
- Szybko, na brzeg! Inne drzewa też ożywają! - krzyknęłaś podnosząc Jack'a i ciągnąc go na plaże, pod pachą niosłaś skrzyknę. Dwie drużyny zmykały ile sił w nogach z tej przeklętej wyspy. Załoga chłopaków próbowała odebrać wam monety, ale byłyście sprytniejsze. Jeden - zero, Jack. Nie zapomnij podziękować za ratunek!
Azul Ashengrotto
Tak, jesteście przyjaciółmi. Ale obawa stracenia swojej magii na tydzień nie podobała się Azulowi. Będzie walczył o któreś z trzech miejsc, wiedz o tym droga (Imię). Przypłynął na wybraną przez siebie wyspę nieco wcześniej od ciebie. Gdy bezpiecznie schodził z załogą na brzeg wypatrzył ciebie i twój statek przybijający do lądu nieopodal. Zastanawiał się co zrobić skoro i tak się już zauważyliście. Rzucić się w pościg za skarbem czy może złączyć siły (i może zdobyć nowych klientów do Monstro z twojej szkoły).
Ostatecznie złączyliście siły. Zawarliście umowę, że każde z was bierzecie po połowie monet dla siebie. Azul miał już inne skrzynki na statku z monetami zdobyte wcześniej, więc nie martwił się o to. Wyspa nie wyróżniała się niczym prócz jaskinią. Zabezpieczając się w pochodnie wspólnie weszliście do niej, wiedzieliście, że skarb kryje się w wyjątkowych miejscach.
Nagle w większej komorze znaleźliście skrzynię zostawioną na głazie otoczonym wodą. To proste. Nic nie spotkaliście po drodze. Niemniej zostawiliście swoich ludzi przy wejściu do tego miejsca. Wzięliście skrzynię i... Piskliwy syk wydobył się z dziur na ścianach. Wyszły z nich... Ogromne, oślizgłe i agresywne skolopendry większe i dłuższe od was! Niektórzy krzyczeli i uciekali, inni z szoku stali w miejscu. Zauważyłaś jednak, że owady posługują się głównie czułkami i odgłosami. Zatrzymałaś Azula przed głośnym biegiem przez wodę sięgającą nieco ponad kostki. Przeszliście wolniej i spokojniej nie wzburzając głośno wody. Potem... Rzuciliście się z waszymi kolegami i koleżankami do ucieczki.
Umknęliście bestiom tylko dlatego, że obawiały się światła. Ashengrotto dotrzymał umowy i podzieliliście się zyskiem życząc sobie powodzenia w dalszej rozgrywce.
Jade Leech
Był odrobinę podekscytowany wiedząc, że przybijają na wyspę. Dlaczego? Liczył na znalezienie ciekawych roślin i grzybów oczywiście! Nieznana flora tych niespotykanych wysp kryje tyle niespodzianek! Wyczekiwał zejścia na jedną z nich od początku igrzysk. Załoga Octavinelle przybyła na wyspę przed twoim przypłynięciem. Spotkacie się po drodze do skarbu.
Wyspa była jakaś dziwna na samym starcie. Dziwne, obumarłe i szare drzewa, śladowa ilość zwierząt, nawet ptaki tutaj nie przylatywały. Niemniej dziwne korony drzew zastawiały światło przed dotarciem do ziemi. Gałęzie były okryte gęstymi, białymi kłębami czegoś. Byli uważni, nie wiedząc o co tutaj chodzi.
Nagle Jade wypatrzył to, po co tutaj tak bardzo chciał przypłynąć. Pod urwiskiem znajdowało się istne królestwo grzybów! Jego oczy zalśniły z ekscytacji. I, o Neptunie, czy to skrzynka z monetami? Tak! Ale załoga nie jest głupia, nie wbiegnie w gąszcz dziwnych grzybów do skrzynki. Posłali Jade'a aby sprawdził czy nie są groźne i trujące. Leech przykucnął przy nich i uważnie je obejrzał. Niektóre gatunki znał niektóre nie. Podczas przeszukiwania znalezisk zauważył coś dziwnego między nimi... Oko? I następne siedem?
- Jade! - nim się obejrzał usłyszał twój krzyk. Byłaś na szczycie urwiska. Nagle cały szeroki obszar oblany grzybami uniósł się. Był to grzbiet i odwłok gigantycznego pająka. Chłopak chwycił skrzynkę i zeskoczył z potwora gdy ty i twoja załoga zepchnęła na pajęczaka głaz uśmiercając go.
Wywiązała się między waszymi załogami krótka walka, ale Octavinelle nie oddało tak łatwo skrzynki. Tym razem musiałaś ustąpić, aby nie doszło do nieupoważnionego rozlewu krwi.
Jamil Viper
Ten chłopak był bardzo podekscytowany całym wydarzeniem. Przez całe swoje życie przebywał w pałacu, nigdy nie był na morskiej przygodzie pirackim statkiem. Czyżby jego marzenie o podróżach przybierało na sile przez te zawody? Brakowało tylko spokoju od rozpieszczonego kapitana statku, jednak z tym nic nie poradzi.
Na wyspę dotarli w tym samym czasie co twój statek z załogą. Jednak zakotwiczyliście na innych plażach więc nie od razu się spotkaliście. Wasze drogi skrzyżowały się w podróży w głąb dżungli i oczywiście Kalim nie miał nic przeciwko współpracy i podzieleniu między sobą skarbu. Rozmawialiście wspólnie o swoich odczuciach o całej zabawie i postępach. Szło wam nawet dobrze. Kalim rzucał z nudów kamienie w powietrze i w drzewa.
- Uważaj, słodziaku! - krzyknęła nagle twoja przyjaciółka do Kalima. Zanim się obejrzałaś odepchnęła chłopaka w bok cudem unikając spotkania z największym rojem szerszeni jaki kiedykolwiek widziałaś. Okazało się, że Al Asim uderzył kilka razy kamieniem w pobliskie gniazdo monstrualnych owadów, stąd ich wściekłość. Następni na drodze roju byliście ty i Jamil. Pociągnęłaś go na ziemię pozwalając szarańczy przelecieć dalej na kolejnych nieszczęśników.
- Ogień! - warknął błyskawicznie Kalim pomagając ci się podnieść.
- Skrzynia! - wskazałaś na cel podróży znajdujący się nieopodal. Spojrzeliście na siebie. Działaliście szybko, aby uratować wasze załogi. Dzięki pochodniom byliście w stanie w pewnym stopniu odgonić szerszenie, wziąć skrzynkę z monetami i ile sił w nogach uciekać z wyspy. Po wszystkim zgonie z umową podzieliliście się skarbem i szczęśliwi, że umknęliście owadom cali i zdrowi życzyliście sobie powodzenia w dalszych poszukiwaniach monet. Co za diabelska przygoda!
Vil Schoenheit
Vil był zdeterminowany i chciał wygrać te igrzyska. Nie chciał stracić magii na pełen tydzień. Jednak ty również brałaś udział w tych zawodach i podobnie jak jemu nie podobała ci sie wizja przegranej. Postanowiliście nie wchodzić sobie w drogę chyba ze jakimś niefartem spotkacie się gdzieś.
Vil i jego załoga wypatrzyła wyspę oraz rzekę która przecinała ją wzdłuż. Wpłynęli na nią myśląc, że ten niecodzienny element ukształtowania terenu niż kryć skarb. I sie nie mylił. Skrzynka z monetami znajdowała się na obalonym drzewie na środku wody. Opuścili statek na łódkach i uważnie podpływały bliżej.
Wtedy wypatrzył ciebie po drugiej stronie drzewa. Twoja łódka i kilka innych wypływały wolno zza zakrętu koryta. Zaczęłaś machać do niego i krzyczeć aby zwolnił. Dlaczego miałby to robić? Bo chcesz mieć szanse na wygraną? O nie, nie kupi tego.
- Tutaj są kro--! - nie dokończyłaś bo coś uderzyło jego łódkę i mocno kłapnęło pyskiem przed jego oczami. Krokodyle! Rój krokodyli! Dlatego kazałaś im zwolnić, aby nie zbudzili gadów z popołudniowej drzemki. Szlag! Zaczęłaś podpływać bliżej nich odganiając kilka osobników od ich łódki. Podczas gdy reszta twojej załogi zgarnęła skarb i rozpoczęła powrót na statek.
- Przeklęte gady... Rook! - zawołał przyjaciela zajętego innym drapieżnikiem. Ogłuszyłaś bestię atakującą Vila i natychmiast poleciałaś mu ucieczkę.
Tym razem musiał pogodzić się z przegraną. Od tej pory musi być bardziej uważny.
Rook Hunt
Rook uważał że wszelka przygoda jest cudowna! Od samego początku gdy usłyszał o tych igrzyskach był bardzo podekscytowany różnymi scenariuszami jakie mogą się tutaj ziścić. Jako łowca uważał potwory za coś interesującego dodającego smaku całej zabawie.
Jego statek z kapitanem dotarł na wyspę przed tobą. Byli tutaj sami. Uważnie obserwował swoje otoczenie aby ani jemu ani załodze nic się nie stało. W pogotowiu miał broń. Nie widział gdy przybyłaś na wyspę, bo był już w głębi lasu. Szukając skarbu natknęli się na dziwne rośliny, których łodygi były tak grube jak niektóre drzewa. Właśnie między nimi znajdowała się skrzynia z monetami. Rook ruszył przodem uważając na korzenie wystające z ziemi. Nie dotykał łodyg dopóki nie stanął krzywo na kamieniu i musiał oprzeć się o tajemniczą łodygę.
- Rook! - zawołał z tyłu Vil. Był jednak zbyt daleko aby zareagować. Łodygi zaczęły ożywać a na ich końcach pojawiły się zza koron drzew... Paszcze muchołówek! Ogromne, gotowe zakleszczyć między zębami dwójkę a nawet trójkę ludzi. Rook odskoczył ale znalazł się między trzema drapieżnymi roślinami na raz. Inne zajęły się jego załogą nie dopuszczając ich do pomocy. Łowca bacznie walczył, ale to ty zdołałaś wyciągnąć go z opałów.
Rzuciłaś siekierą w łodygę rozkojarzając roślinę bólem. Pociągnęłaś Rooka z dala od okręgu bliżej skrzyni, ale ponownie rozwinęła się walka, która trwała już zbyt długo, aby dalej walczyć z silniejszymi i liczniejszymi roślinami. Obie drużyny niechętnie wycofały się.
Malleus Draconia
Był raczej pewien ze jedynym, większym przeciwnikiem w tych igrzyskach możesz być ty. Z innymi uczestnikami albo nie ma styczności albo udaje mu się ich pokonać. Niestety, moja droga (Imię) książę nie zamierza ustępować ci miejsca. Nie licz na fory bo jesteś przeciwnej płci.
Malleus wyznaczył sobie za cel jedną wyspę. Gdy do niej dopłynął okazało się, że była to wyspa inna niż myślał. Zero lasu, zwierząt, czegokolwiek. Jedynie piasek, pojedyncze palmy w pobliżu plaży i widoczne w oddali zrujnowana świątynia. Ciekawe. Zszedł na ląd i udał się z załogą Diasomni do widocznej świątyni. Nieomylnie znajdowała się tam skrzynia. Oprócz niej wypatrzył coś jeszcze z czasem zbliżania się do ruin. Ktos już walczył z czymś po drugiej stronie świątyni. To ty i twój załoga! Walczycie z dwoma, gigantycznymi skorpionami.
Rozkazał kilku swoim ludziom iść po skrzynie a on sam postanowił ci pomóc z Lilią. Wypatrzyłaś go trzymając kleszcze i ogon skorupiaka między swoim a przyjaciółki ostrzem.
- Uważaj! - krzyknęłaś widząc, że idzie obok wystającego ostrza z pisaku. Jednak było za późno trzeci skorpion odkopał się z piachu i przypuścił atak na Malleusa. Zmotywowana przystąpiłaś do ataku swojego przeciwnika i wreszcie po odcięciu jadowitego ogona bestia skonała. Ruszyłaś na pomoc Draconii i Lilii. Twoja przyjaciółka zabrała skrzynię. Nie była głupia i sprawdziła zawartość. Była pusta a w oddali grupka z Diasomnii już czmychała na swój statek z monetami. Odpłynęłaś nie tracąc czasu na walkę. Malleus jeszcze ci za to zapłaci.
Sebek Zigvolt
Dla niego waszą przyjaźń jest wasza tak samo jak służba Malleusowi, dlatego za wszelką cenę starał się unikać konfrontacji z tobą. Nie mógł dać ci odebrać skarbu upatrzonego przez jego pana wcześniej, ale wasze przywiązanie było tutaj niejako przeszkodą.
Znaleźli się na wyspie na której był już zostawiony twój statek. Tutaj zaczęły się jego obawy. Oby na ciebie nie trafił, oby na ciebie nie trafił. Co jeśli masz kłopoty? Nie pomoże ci? Ale twoje bezpieczeństwo...! Argh, ma dylemat! Zanim go jednak rozwiązał byli już w głębi wyspy nieopodal skarpy która wyróżniała się tutaj. Tam znaleźli skrzynie, ale również watahę wilków z których ciał emitowały pioruny elektryczności. Rzuciły się na nich w obronie skrzyni. Udało im się rozdzielić załogę na kilka odrębnych grup. Sebek został sam nad przepaścią. Bacznie opierał się atakom elektrycznych bestii, ale na miejsce jednego pojawiało się trzy następne osobniki.
- Uważaj! - znikąd pojawiłaś się ty z wiadrem wody. Oblałaś nim wilki które z przeładowania zawyły boleśnie i padły na ziemię martwe. Sebek stanął na krawędzi przepaści niemal nie spadając. Złapałaś go w samą porę. Twoja załogą w ten czas pomogła innym w walce. Ktoś chwycił skrzynie i otworzył ją.
- Co? Jest pusta! - zawołał. Obie załogi spojrzały na siebie zdziwione. Ani jedna z nich nie ukradła już monet stąd. Twoja załogą i załoga Malleusa spóźniły się i straciły czas. W takim wypadku wróciliście do statków i życząc sobie owocnych łowów odpłynęliście dalej. Sebek będzie ci wdzięczny za ratunek.
Zamówienie "Kiedy Reader ratuje jemu i jego załodze skórę na jednej z wysp"
Witam! Zaczynamy przygodę piracką tym samym zamykając zamówienia! Chciałam z wszystkich kolorowych i oryginalnych zamówień stworzyć jeden ciąg fabularny, aby wszystko miało sens (minimalny). Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić podczas czytania tych scenariuszy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top