•rozdział ósmy•
𝐓𝐜𝐡𝗼́𝐫𝐳
Mina zjawiła się jako jedna z pierwszych osób w szatni. Dawno nie brała udziału w klubowych aktywnościach, dlatego czuła zalążki ekscytacji przed grą, a jako, że zdążyła dorobić sobie klucz — nie koniecznie zgodnie z regulaminem szkoły — nie czekała na panią kapitan, łaskawie zjawiającą się na czas, aby wpuścić pozostałe siatkarki do środka. Michimiya posiadała niezdrowy nawyk przychodzenia jako ostatnia, zawsze przy tym piszcząc jak to nie jest jej przykro z tego powodu.
Akurat rozpinała koszulę, kiedy drzwi do niewielkiego pomieszczenia zaskrzypiały, a do środka zajrzała blada twarz okalana długimi, gęstymi fioletowymi włosami. Libero od razu rozpoznała pierwszoroczną. Uśmiechnęła się uspokajająco, widząc jak młodsza z nich spina się, nie rozpoznając jej.
— Wchodź, nie gryzę. — czarnowłosa zarzuciła czarną koszulkę przez głowę i ponagliła nastolatkę ręką. — Nie musisz się stresować. Jestem Mina, drugoroczna i libero.
Dopiero teraz Hirai stojąc twarzą w twarz z atakującą, dostrzegła kolosalną różnice w ich wzroście. Skrzywiła się na myśl, że przy wysokiej pierwszorocznej musi wyglądać jak dziecko z gimnazjum.
Kaori nie nawiązując kontaktu wzrokowego, skłoniła się sztywno i stając w jak najdalszym zakątku szatni, zsunęła torbę na ziemię. Czuła się niekomfortowo rozbierając przed nowo poznaną dziewczyną, ale bała się poprosić ją, aby odwróciła wzrok. Niska libero wyłapując jej spojrzenie, od razu zrozumiała o co chodzi. Mamrocząc pod nosem o nakolannikach odwróciła się plecami do Takizawy, grzebiąc w swojej torbie.
Ten drobny gest nie umknął uwadze wysokiej fiołkowookiej. Rozluźniła ramiona i zaczęła się przebierać.
— Widziałam wasz ostatni mecz, myślałam, że Aihara wyjdzie z siebie! — niebieskooka usiadła na ziemi, wsuwając na nogi nakolanniki i skarpetki. — Długo trenujesz Takizawa?
Fioletowowłosa zastanowiła się chwile. Razem z Yuuną spędzały godziny na dworze, z uporem ćwicząc zobaczone w internecie akcje z oficjalnych meczy. Były to ich początku w szkole podstawowej.
— Chyba już z siedem lat — odpowiedziała cichutko, kończąc się przebierać. — Może trochę dłużej, nie pamiętam.
Mina z westchnieniem skończyła wiązać sznurówki butów. Spojrzała na Kaori, czy ta również jest już gotowa i kiedy rzeczywiście tak było, zaczęła delikatne rozciąganie.
— A co z resztą?
— Yuuna zaczynała razem ze mną, a Lisa chyba dopiero w gimnazjum — Kaori zmarszczyła gniewnie brwi, gdy znowu nie udało jej się zrobić wygodnego kucyka na głowie. Ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu i zrobiła luźnego koczka.
Początkowa niezręczna atmosfera stopniowo rozluźniała się, a siatkarki poznawały się coraz lepiej. Kaori przestała obawiać się starszej uczennicy i komfortowo usiadła obok niej, słuchając jej historii o ukochanym sporcie. Niemal oczy wyszły jej z orbit, gdy Mina powiedziała, że uczęszczała do prestiżowego gimnazjum, Kitagawy.
Ich spokojna rozmowa nie trwała długo, gdy do szatni zaczęły napływać kolejne siatkarki. W jednej chwili cisza przerodziła się w chaos. Kaori czując, że robi jej się duszno, postanowiła pójść już na hale, aby przyszykować potrzebne rzeczy. Mina zabrała się razem z nią, a zaraz po nich wyszła Suzuna w towarzystwie Aikary i Watabe. Prawie zderzyły się z biegnącymi na złamanie karku młodszą Yamadą i Shinoharą.
Trening zaczął się niedługo potem. Tym razem wszystkie nastolatki rozgrzewały się wspólnie, rozmawiając na przeróżne tematy. Michimiya z ulgą odetchnęła, nie musząc przejmować się kłótniami między dziewczynami.
Shinohara wraz z czerwonowłosą i fiołkowooką szeptały konspiracyjnie, co chwila zerkając na starsze koleżanki. Miały zamiar je zignorować, lecz parsknięcia i chichoty skutecznie rozpraszały trzecioroczne. W końcu Suzuna, chcąc dowiedzieć się co jest powodem ich wesołości, podeszła do nich, stając za ich plecami. Kaori, która dostrzegła Yamade jako pierwsza, z obojętnym wyrazem twarzy skupiła się na rozgrzewaniu dłoni. Nie brała udziału w spiskach przyjaciółek, dlatego nie zamierzała ich uprzedzać.
— Nie wiem, czy to napewno dobry pomysł. Jak nas złapie to będzie po nas. — mruknęła Lisa.
— Weź przestań, nie bądź cykor! Suzuna nawet nie zauwa—
— Czego nie zauważę?
Fioletowowłosa musiała się powstrzymać, aby nie roześmiać się, widząc jak dwie przyjaciółki w przerażeniu patrzą sobie w oczy i odwracają się do starszej Yamady, która z fałszywym uśmieszkiem czekała na wyjaśnienia.
— Hahaa, to nic takiego — Yuuna machnęła ręką i wstała. — Oh, chyba zaczynamy trening!
Szarooka pociągnęła brązowowłosą przyjaciółkę za rękę, chcąc oddalić się od starszej siostry jak najszybciej. Suzuna potrafiła być przerażająca, mogła przewidzieć, że spiskowanie za jej plecami nie skończy się dobrze. Nie uszły kilku kroków, gdy dwie silne dłonie zacisnęły się na ich kołnierzach i pociągnęły w stronę kantorka.
— Nie powinniśmy jakoś zareagować? — Michimiya ze zmartwieniem oglądała jak zrozpaczone pierwszoroczne wyrywają się z uścisku starszej siatkarki, aż drzwi zatrzasnęły się za nimi.
— Spokojnie, po prostu je zignorujecie. — odpowiedziała Kaori, stając już w gotowości obok Miny, która przywołała ją do siebie ruchem ręki.
— Może już zaczniemy? Dziewczyny pewnie zaraz do nas dołączą — zaproponowała libero.
Siatkarki zaczęły dobierać się w pary, a Kaori czując jak serce trzepocze jej w klatce piersiowej, bo Suzuna wciąż nie wróciła, rozglądała się rozbieganym wzrokiem po innych. Zawsze ćwiczyła ze starszą Yamadą, dlatego wstydziła się sama wyjść z inicjatywą.
— Hej Takizawa, będziesz moją parą? — nizutka czarnowłosa położyła dłoń na plecach pierwszorocznej. Fiołkowookiej kamień spadł z serca, słysząc głos siatkarki. Z drobnym uśmiechem skinęła głową i chwyciła piłkę do rąk.
Kiedy wszystkie były już zwarte i gotowe do rozegrania meczu, z zadowolonym uśmiechem wróciła do nich Suzuna, a niedługo po niej z kantorka wyszły dwie pierwszoroczne. Szły blisko siebie, unikając zimnych oczu środkowej.
— Już wszystko załatwione! To co, gramy?
Blondynka do ostatniej chwili nie mogła zdecydować czy pójść na trening czy jednak nie. Słysząc piski sportowych butów i uderzenia piłek o parkiet nabierała coraz większej chęci zerknięcia na to co dzieje się w hali, pod którą siedziała od kilku minut. Gdyby przyszła wcześniej, na spokojnie mogłaby zająć miejsce na trybunach. Przez swoje niezdecydowanie zagapiła się i dziewczyny już dawno rozpoczęły grę, a nie chciała, żeby starsze dziewczyny ją zobaczyły. Nie miały zbyt dobrych kontaktów.
— Lisa, twoja!
— Aihara obserwuj piłkę!
Haruka nie mogła się już powstrzymać. Poprawiła ramiączko od torby i z hukiem rozsunęła drzwi. Rozejrzała się, nie zaszczycając żadnej ze znajdujących się w środku siatkarek czymś więcej niż pełnym pogardy spojrzeniem. Usiadła na jednej z ławek zaraz przy wejściu, rzucając plecak pod nogi. Mina z pełną satysfakcji twarzą podparła się pod boki. A tak zapierała się, że nie przyjdzie.
— Kto to senpai? — wyrwało się Yuunie, która stała najbliżej libero. Czerwonowłosa miała nieodparte wrażenie, że skądś kojarzy tę blondynkę.
— Yamagawa Haruka, nasza niedoszła rozgrywająca.
— Ta, Yamagawa Haruka? — z podekscytowaniem Yamada wbiła swoje szare tęczówki w dziewczynę. Dużo o niej słyszała, jednak nie spodziewała się spotkać wschodzącej gwiazdy siatkówki, która prawdopodobnie ma już zapewnione miejsce w jednym z lepszych klubów, w zwykłym liceum, do tego w Miyagi. Cała jej rodzina mieszkała w Tokio, w końcu jej ojciec trenuje reprezentacje Japonii! Mina kiwnęła głową. — Dlaczego nie zapisała się do klubu? Z nią napewno zaszłybyście dalej w zeszłym roku.
— To jest dość delikatny temat, w który wolałabym się nie zagłębiać. Jeśli Haru będzie chciała, to sama się z wami tym podzieli. Teraz radziłabym wam się skupić. Powiedziałam jej, że zapisały się do klubu nowe, zdolne zawodniczki, dlatego skopmy senpaią jeszcze raz tyłki. Jeśli zrobicie na niej wrażenie, może uda się namówić ją do powrotu.
Haruka ze skupieniem przyjrzała się nowym twarzą. Gra rozpoczęła się spokojnie, lecz rozgrywająca od początku zauważyła miażdżącą przewagę po stronie młodszych. Równo z gwizdkiem te energiczne i rozwrzeszczane nastolatki zebrały w sobie pełną koncentracje. Ich oczy były straszne. Na rękach Yamagawy pojawiła się gęsia skórka. Nie mogła powstrzymać ust przed uniesieniem się ku górze. Dawno nie czuła czegoś takiego podczas oglądania czyjejś gry.
Poprawiła się, opierając głowę na rękach. Jak dobrze pamiętała, fioletowowłosa, ruda i zielonooka chodziły do giamnazjum Seikōdai. Jedna z lepszych szkół. W zeszłym roku żeńska drużyna dostała się aż do finałów, ostatecznie przegrywając z Kitagawą. Kapitanem była wtedy Yamada. Przed przyjściem tutaj, Yamagawa z ciekawości wyszukała kilka filmików z rozgrywek dziewczyn i nie mogła powiedzieć, że były złe. Były dobre, bardzo dobre. A patrząc na nie na żywo, doświadczyła na sobie presji jaką wytwarzały wokół siebie i na przeciwnej drużynie. Mina nie kłamała, mówiąc, że pierwszaki porozumiewają się bez słów. Każdy ich ruch był płynny i zgrany ze sobą. Fascynowało ją to.
Za to o czwartej z nich, nie wiedziała nic. Była enigmą, do której nie znalazła jeszcze rozwiązania. Jej kocie spojrzenie przewiercało na wylot, tajemniczy uśmieszek nie znikający z ust sprawiał, że nie wiedziałeś o czym w tamtej chwili myśli, wyluzowana postawa górująca nad siatką odbierała odwagę. Czuła niepokój kiedy na nią patrzyła. Wolała nie wiedzieć co czuje stojąca naprzeciw niej niziutka Chizuru. Wyglądała jak drapieżnik gotowy w każdej chwili zaatakować swoją ofiarę.
Tak jak się spodziewała, młodsze siatkarki nie dawały żadnej taryfy ulgowej. Broniły, atakowały, blokowały. Drużyna wielofunkcyjna. Mając w każdej dziedzinie choć jednego dobrze wyćwiczonego zawodnika, zespół stawał się ogromnym utrapieniem dla przeciwników.
Dwa wygrane sety zaliczone zostały drużynie Suzuny, która z zadowoleniem tarmosiła włosy młodszym dziewczyną. Nawet Mina nie zdołała uciec od długich rąk środowej.
Yamagawa postanowiła wracać do domu. Widziała wystarczająco dużo. Z nikim się nie żegnając, odgarnęła włosy z ramion i otworzyła drzwi. Zanim zdążyła wyjść, do jej uszy dotarł glos przyjaciółkiz
— I co myślisz, Haru?!
— Nie jest tak źle... — różowe wargi dziewczyny uniosły się, ukazując szereg białych zębów. Nie czuła potrzeby ukrywania go. Mina doskonale wiedziała co on oznacza.
◇────◇────◇────◇────◇
Minął tydzień od początku roku szkolnego. Nauczyciele rozkręcili się z materiałem i tonami zadań domowych, kluby wzięły się do roboty w przygotowaniach do turniejów i konkursów, a uczniowie zaczynali narzekać na swój los jakby minęły miesiące. Upały jakie trwały przez ostatnie dni tylko pogarszały samopoczucie. Duszenie się w klasie przy ponad trzydziesto stopniowej temperaturze męczyło Lisę. Nie miała na nic chęci, a przynudzający nauczyciel angielskiego tylko potęgował jej senność. Zapewne poszłaby spać, gdyby nie dzwonek oznajmiający przerwę między lekcjami. Część przekrzykujących się uczniów pobiegła na stołówkę, aby zdążyć kupić swoje ulubione smakołyki, a inni, tak jak trójka sportowców z samego końca klasy, z przygotowanym śniadaniem, spokojnie wdrażała się w swoje sprawy.
Kageyama z góry uprzedził, że jeśli któraś z dziewczyn spróbuje ukraść mu jego jedzenie jak ostatnim razem, nie zawaha się użyć siły. Yamada z naburmuszoną miną usiadła z powrotem na swoim miejscu, układając twarz na blacie ławki. Nie podobało jej się, że rozgrywający przestał być tak wstydliwy jak na początku ich znajomości.
— Kageyamaaa-kuuun — wychrypiała szarooka, wyciągając rękę w stronę czarnowłosowego. Trzepnął ją pałeczkami w dłoń i wrócił do jedzenia. — wiesz ty co, dziewczynę bić.
— Ostrzegałem.
— Jakoś Lisie nic nie mówisz! — wskazała na brązowowłosą, która wykradła ukochane onigiri z pudełeczka Tobio zanim ten zdążył ją powstrzymać. Westchnął zrezygnowany. Te dwie doprowadzały go do szału, ale nie miał ochoty znowu się z nimi wykłócać. Wystarczał mu Hinata, który potrafił wyprowadzić go z równowagi samą swoją obecnością.
Shinohara przeciągnęła się i rozłożyła na całej długości krzesła, zapierając stopy o odpowiedniczki Kageyamy. Miał tak długie nogi, że gdy je zginał, wchodziły pod ławkę zielonookiej. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie te irytujące promienie słońca, przebijające się przez okno prosto na ciało pierwszorocznej.
— Dzisiaj gracie ten mecz, prawda Yama-kun? — zagadnęła Lisa, zamykając oczy.
— Yhym — mruknął z buzią pełną ryżu, niemal krztusząc się nim.
— Polepszyło się między tobą a Shoyo? On jest taki uroczy, naprawdę nie rozum jak możesz go nie lubić! — uśmiechnęła się szeroko Yuuna, przypominając sobie z jaką miłością rudowłosy opowiadał jej o siatkówce. Wraz z wypowiedzeniem jego imienia, Kageyama spochmurniał, a oczy pociemniały.
— Ten głupek jest jeszcze gorszy niż myślałem! Nie potrafi odebrać prostej piłki! Poza tym, od kiedy mówisz do niego po imieniu?
— A co, zazdrosny? Też chcesz? Nie powiem ci — czerwonowłosa z zaciekawieniem obserwowała jak Kageyama czerwienie na twarzy ze złości. A może zażenowania? Brew mu zadrżała.
— Powiedz!
— A jesteś zazdrosny?
Tym razem czarnowłosy nie odpowiedział. Nie wiedział co powiedzieć, a Lisa czując skrępowanie chłopaka, postanowiła zmienić temat.
— Yuuna nie masz szans u Yamy, więc przestań zawstydzać biedaka. Lepiej niech nam powie jak było na tajnych treningach — Shinohara nachyliła się w ich stronę, przykładając dłoń do ust.
— Mówiłem wam już. Hinata jest tak samo beznadziejny jak na początku. Tanaka-san jest całkiem dobry, choć jest trochę zbyt głośny. Dołączył do nas też Suga-san. Też jest rozgrywającym. — zamyślił się na moment. — Chociaż widziałem wczoraj jak Hinata i Suga-san ćwiczyli na przerwie śniadaniowej.
— No widzisz? Ważne, że się stara.
— To, że się stara w żadnym stopniu nie przyczyni się do mojego zwycięstwa.
— Gówniana sytuacja, tyle powiem. — zarechotała szatynka. Nie rozumiała dlaczego Tobio bierze to wszystko na poważnie. On naprawdę myśli, że nie pozwolą im dołączyć jeśli przegrają? Nikt przy zdrowych zmysłach nie odrzuciłby z własnej woli tak zdolnego rozgrywającego. Kageyama jest perełką jedną na milion.
— Dzięki Hara-san, na ciebie zawsze można liczyć. — czarnowłosy uśmiechnął się, odwracając się do dziewczyny.
Przyjmująca zrobiła skwaszoną minę.
— Boże, Yama-kun wyglądasz przerażająco kiedy się uśmiechasz — nachyliła się w stronę chłopaka i ściągnęła jego kąciki ust w dół. Ten warknął coś zawstydzony, krzyżując ramiona i mamrocząc coś pod nosem.
— Oi Kageyama-kun — Yuuna pomachała ręką przed twarzą szarookiego. — możemy przyjść zobaczyć jak gracie?
— Jeśli bardzo chcecie to tak, ale macie nie przeszkadzać.
Młodsza Yamada zbiła piątkę z przyjaciółką. Zostawiły już biednego Tobio w spokoju, dostrzegając, że ma już ich powoli dość, pogrążając się w rozmowie na temat zemsty na Suzunie. Starsza siostra Yuuny sprała je w kantorku na kwaśne jabłko, po tym jak udało jej się wycisnąć ich spisek. Następnym razem na pewno im się uda.
◇────◇────◇────◇────◇
Suzuna dziwiła się tym, jak mało uczniów przebywa w szkolnej bibliotece. Przyjemna cisza i spokój pomagała wyciszyć się po długich godzinach lekcji oraz hałasów szkolnych korytarzy. Zapach starych książek i drewnianych półek przypominał czarnowłosej dom dziadków, u których spędzała za dziecka wakacje. Dlatego bez wahania zgodziła się na zaproszenie przez Asahiego do biblioteki. Potrzebował wypożyczyć pare książek japońskich pisarzy, a miłe towarzystwo zawsze było przyjemnym dodatkiem.
Od pierwszego spotkania brązowowłosy bardzo się zmienił. Nadal był nieśmiały i spokojny, jednak przestał rumienić się jak szalony przy każdym zerknięciu na Yamadę, co ta przyjęła z ulgą. Szczerze polubiła chłopaka, a jego strachliwy charakter po prostu ją urzekł. Był przeciwieństwem szarookiej w niemal każdym calu, i sama obecność Azumane była w stanie ją wyluzować. Był odskocznią od hałaśliwej siostry i jej przyjaciółki, którym baterie nigdy się nie kończyły.
— Myślę, że Akutagawa byłby dobry — napomknęła, sięgając po nieco podniszczony tom Rashōmona. — Ma ciekawe książki oraz jest znanym pisarzem. Powinieneś go wykorzystać.
Rzuciła książkę na trzymany przez trzecioklasiste stos.
— Dziękuje, że mi pomagasz Suzuna-san, ale chyba mam trochę za dużo materiałów jak na jeden referat. — uśmiechnął się delikatnie, odkładając książki na stolik. Odsunął krzesło, na którym usiadł i przyglądał się jak nastolatka ze skupieniem wciąż penetruje regał po regale.
— Materiałów nigdy nie masz za mało — skarciła go czarnowłosa, wygrzebując grube tomisko nie wiadomo skąd. — jeśli chcesz dobrą ocenę to musisz się postarać. Ile bym dała, żebym to ja dostała ten temat — uderzyła grubą okładką o stół, siadając obok nastolatka. — dlaczego to mój rząd musi robić prezentacje multimedialną? Nie mam ochoty bawić się w tych głupich programach.
Asahi zaśmiał się, widząc sfrustrowaną dziewczynę. Z grymasem na twarzy kartkowała przypadkową książkę, wyzywając przy tym starą wiedźmę od japońskiego, która nie potrafi sama włączyć komputera.
— I co się ze mnie nabijasz draniu?
— Przecież nic nie mówię — uniósł ręce w poddańczym geście. — jakoś sobie poradzisz, przecież jesteś dobra z japońskiego.
— Wiem, że sobie poradzę, ale sama świadomość, że będę musiała ślęczeć kilka godzin przy komputerze odbiera mi chęci do życia. — Suzuna oparła policzek na dłoni. Po chwili znowu wstała, tym razem skręcając do sekcji z biografiami.
Od jakiegoś czasu miała ochotę podpytać się Asahiego o dokładny powód odejścia z klubu, jednak do teraz nie nadarzyła się żadna dobra okazja. Brązowooki napomknął jej raz, że po prostu przestał już kochać siatkówkę, ale Yamada czuła, że kryje się za tym coś więcej. Była tego pewna.
— Mogę cię o coś zapytać Azumane-kun?
— Pewnie, że możesz.
— Dlaczego porzuciłeś siatkówkę i przyjaciół? — Suzuna spokojnym, wyczekujący spojrzeniem przeszywała nagle zesztywniałego chłopaka, w paru krokach stając obok niego. Oparła się tyłem o stół zaraz obok Asahiego. — Azumane-kun, ja nie jestem ślepa.
— Mówiłem ci już, Suzuna-san — chłopak pomasował się po karku, unikał kontaktu wzrokowego z czarnowłosą. — Przestałem lubić siatkówkę i tyle.
— A ja ci nie wierzę. — odparła. — Myślisz, że nie zauważyłam jak odżywasz na najmniejsze wspomnienie o siatkówce? Kiedy opowiadam ci co działo się na moich treningach? Asahi.
Szatyn zapatrzył się w swoje splątane dłonie. Nie chciał o tym mówić, wstydził się, ale wiedział, że Yamada nie odpuści, dopóki nie dowie się prawdy.
— Jestem słaby.
— Jak to „słaby"? — Suzuna nie rozumiała. Ze skupieniem przyglądała się zasmuconej twarzy Asahiego.
— Zawiodłem drużynę i chłopaków. Boje się wrócić i spojrzeć im w oczy. Zwłaszcza Noyi.
— Ale dlaczego się boich?
— Przeze mnie przegraliśmy w turnieju. Psułem wszystkie piłki, nie mogłem przebić się przez blok. Ja już nie potrafię zobaczyć widoku pod drugiej stronie boiska, nad siatką...
A więc to tak, pomyślała Suzuna. Trauma z przeszłości cały czas trzyma go w swoich szponach, a strach przed zawiedzeniem swoich przyjaciół odciąga go od swojej pasji coraz bardziej. Zamyśliła się. Przez kilka minut w bibliotece panowała całkowita cisza, aż w końcu szarooka wstała.
— Wiesz Asahi-san, siatkówka jest jak dom, a drużyna to twoja rodzina i nikt nigdy nie ponosi winy samemu. — Suzuna położyła dłoń na głowie chłopaka, uśmiechając się miło. — Myślisz, że dlaczego na boisku jest sześciu zawodników? Nie musisz dźwigać bólu po przegranej w samotności.
◇────◇────◇────◇────◇
Good morning
Nowy rozdział, komentarze i gwizdki miłe widziane! Naprawdę mnie motywują♥︎♥︎
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top