PROLOG

𝐏𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐲 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐧́

— Możesz przestać? Zaraz wylejesz moją kawę — zwróciła uwagę Suzuna, która kolejny raz została uderzona nogą siostry, zbyt podekscytowanej, aby usiedzieć w miejscu.

Ojciec nastolatek poprawił lusterko w samochodzie, i uśmiechnął się pod nosem.

— Wybacz, ale jestem taka podekscytowana! — zaszczebiotała Yuuna, ponownie podskakując na siedzeniu. — Nie mogę uwierzyć, że znowu będziemy chodzić razem z Kaori i Lisą do tej samej szkoły.

Starsza Yamada tylko przewróciła na to oczami. Nie chciała znowu zaczynać kłótni, ale miała na końcu języka słowa, które ciążą jej od wakacji.

— Cieszę się, że chociaż ty możesz uczyć się tam gdzie chcesz — fuknęła pod nosem, patrząc się prosto w oczy ojcu, który odchrząknął, ze zdenerwowaniem przyglądając im się w lusterku, i dodała: — ze swoimi przyjaciółmi, których nie musiałaś zostawiać.

Atmosfera od razu zgęstniała. Yuuna uspokoiła się i przestała wiercić po całym samochodzie. Zżerało ją poczucie winy, przez co bała się spojrzeć Suzunie w oczy. Wiedziała jak ciężko było jej rozstać się z przyjaciółmi z poprzedniej szkoły. Chciała spędzić z nimi ten ostatni rok, bo wiedziała, że może to być ostatni czas, w którym wszyscy widzą się w pełnym składzie. A gdyby nie Yuuna, uparcie pragnąca uczęszczać do Karasuno razem z przyjaciółkami, Suzuna nie musiałaby przenosić się razem z nią.
— No dobra dziewczęta — klasnął w dłonie pan Yamada. Zatrzymał się przed bramą liceum, i odwrócił do córek, z pouczającym wzrokiem — Suzuna proszę cię, abyś nie skreślała od razu tego liceum, napewno poznasz tutaj mnóstwo wspaniałych osób! A ty Yuuna — przeniósł na młodszą swój wzrok, westchnął i przetarł twarz dłonią. — Postaraj się zachowywać chociaż dzisiaj, dobrze? Nie krzycz, nie skacz i najważniejsze nie pakuj się w kłopoty. Nie narób siostrze problemów. Rozumiemy się?

Nastolatki pokiwały głową i wychodząc z samochodu, zbiły żółwika z tatą.

— Na razie staruszku! — krzyknęła do niego jeszcze Suzuna, w lepszym humorze przekraczając bramę nowego liceum.

— Nie jestem taki stary! — oburzył się pan Yamada, ale dziewczyny już go nie słyszały.
Zapomniały o bezsensownej kłótni z przed chwili, i z zarzuconymi rękami na ramionach, weszły do budynku, rozpoczynają nowy rok szkolny.

◇────◇────◇────◇────◇

Yuuna rozstała się z siostrą zaraz po akademii, na której siedziały razem. Młodsza niemal przez cały czas wierciła się i rozglądała, szukając Kaori lub Lisy, przez co została już kilka razy upomniana przez nauczyciela. Miała nadzieje, że będą razem w klasie, jednak mało prawdopodobne było to, że Takizawa została przydzielona z nią do tej samej klasy.

Spojrzała na kartkę ze swoim planem lekcji, musiała znaleść klasę 1-3, za co od razu się zabrała. Nie musiała długo szukać, bo po przejściu kilku metrów, już stała przed salą. Schowała kartkę do kieszeni marynarki, i z szerokim uśmiechem, rozsunęła drzwi.
Rozejrzała się po osobach, które siedziały w wybranych przez siebie ławkach, aż natknęła się na burze brązowy włosów, których właścicielka zwrócona była w stronę okna.

— Lisa! — krzyknęła Yamada, biegnąc w stronę dziewczyny.

Rzuciła się na nią, niemal zrzucając z krzesła. Nie widziały się przez całe wakacje, które spędziła w Tokio u siostry i strasznie się za nią stęskniła.

— Też się cieszę, że cię widzę, ale mogłabyś mnie już puścić — Shinohara odsunęła dziewczynę i dodała: — zajęłam ci miejsce, siadaj!

Brunetka od razu zajęła wskazane miejsce, ignorując ciekawskie spojrzenia innych uczniów.

— Skąd wiedziałaś, że będziemy w tej samej klasie?

— Nie wiedziałam — wzruszyła ramionami, chwile później psotnie się uśmiechając. — po prostu wyrzucałam każdego, kto chciał tutaj usiąść, aż nie weszłaby któraś z was.
Zielonooka zrobiła wielkiego balona z gumy do żucia i strzeliła nim.

— Widziałaś gdzieś może Kaori?

Lisa pokręciła głową.

— Nie, ale pewnie wylądowała w czwartej albo piątej klasie.

— To chodźmy jej poszukać! — zarządziła Yuuna, wstając z krzesła. Zostawiła torbę na siedzeniu, aby nikt jej nie podsiadł. Shinohara jęknęła i wywróciła oczami. Nie chciało jej się ruszać.

— Ja zostaje, możesz ją przyprowadzić tutaj jak chcesz.

— No weź! Pięć minut, nie więcej i wrócimy! —Szatynka jednak niewzruszona, wyjęła telefon i zaczęła przeglądać portale społecznościowe. Yuuna jęknęła i skierowała się do wyjścia. Odwróciła się i zrobiła parę kroków tyłem — Pójdę sama jędzo, łaski mi nie —

Przerwała, odbijając się od czyjegoś torsu. Odwróciła się z przerażeniem, natrafiając na lodowate, szare oczy. Zjechała niżej, zauważając ogromną, białą plamę, na mundurku chłopaka. Przełknęła głośno ślinę i zaśmiała się niezręcznie.

A obiecała rodzicom, że nie wpakuje się w kłopoty już pierwszego dnia.

◇────◇────◇────◇────◇

Prolog mamy za sobą! Napiszcie co myślicie i mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top