(Nie) Najgorsze święta
3 os. POV
-Aliss to nie tak jak myślisz.-odparła Star
-Wiesz co myśle? Że moja przyjaciółka trzyma się za ręce z wężonem, pije z nim piwo kremowe i pyta się czy może uznać to za randkę. To myśle.-odparła brunetka
-Daj spokój Aliss prosze Cię.
-Okeeeeeeej, ale nie proś mnie żebym polubiła Zabiniego. Uwierz mam zły kontakt ze Slytherinem.
-Jestem aż taki zły?- zapytał Blaise
-Nie, nie jesteś. Aliss ma pewne nierozwiązane sprawy z twoim kolegą.-wyjaśniała białowłosa.
-Z Malfoyem? Uuu współczuje.- odparł
-Ta dzięki. Miłej randki.- odparła oschle Aliss. Dziewczyna odeszła zostawiając przyjaciółkę i Blaise'a w spokoju.
-Ona tak zawsze?-zapytał się Blaise
-Tylko jeśli chodzi o Slytherin.-odpowiedziała zasmucona Star.
Ron Pov.
Czekaliśmy właśnie z Harrym na Hermionę. Ostatnio często znikała. Mówiła, że idzie się pouczyć do biblioteki, ale raz gdy się tam wybraliśmy z Harrym jej tam nie było. Zaczynam podejrzewać, że Hermiona kłamie.
-Hej!- przywiatała się z nimi Hermiona.
-Hermiona! Wystraszyłaś mnie!-odkrzyknął Ron
-Spokojnie. To co idziemy się pakować?-spytała dziewczyna
-Pakować?- zapytał Harry
-No tak. Przecież jutro wyjeżdżamy na przerwę świąteczną.- wytłumaczyła
-Ale ja nie jade do Dursley'ów.-odparł Harry
-Ron jeszcze mu nie powiedziałeś?-zapytała Rona Hermiona
-Co o czym?- spytał Harry
-No moja mama się dowiedziała o tym, że ty tu zostaniesz sam. Więc załatwiła i jedziesz ze mną do mojego domu!-odparł Ron
-Wow Ron dziękuje.- powiedział Harry uśmiechając się.
-Hermiona!-usłyszeli krzyk
-Aliss!-odparła zaskoczona dziewczyna
-Słuchaj nie uwierzysz co się stało.- wysapała dziewczyna
-Wow ale się zmęczyłaś. Jak długo biegłaś tutaj?- zapytał Ron
-No ten, byłam w Hogsmade.-odparła Krukonka
-Jezu! Przecież to jest bardzo daleko!-odparł Harry
-E tam. A teraz Hermiona chodź szybko!- zaczęła ciągnąć dziewczynę Aliss
-Okej, okej. Pa widzimy się w dormitorium!- pożegnała się Hermiona
-Pa!
-Pa!
-Nie sądzisz, że one coś przed nami ukrywają?-zapytał Ron
-Tak, ale nie mam pojęcia co. Zręsztą choć Ron musimy się powoli pakować.
Hermiona Pov.
Biegłam właśnie za Aliss. Nie wiem o co chodzi, ale to coś ważnego. Pobiegłyśmy do pokoju życzeń.
-No o co chodzi Aliss?- zapytałam.
-Patrz!-odparła. Krukonka podniosła rękę w kierunku żyrandolu.
-Nox!-wykrzyknęła. Jej ręka zaświeciła się na niebiesko i nagle światło zgasło. Stanęłam jak wryta. Dzięki rękom może także zaklinać czary?!
-Co, ale jak?!-zapytałam.
-Nie mam pojęcia!-odkrzyknęła.
-Okej, okej. Wyjaśnimy to po przerwie, a teraz muszę się pakować!- powiedziałam. Wybiegłam z pokoju, zastanawiając się co się właśnie stało. Pobiegłam do dormitorium Grryfindoru, przy wejściu spotkałam chłopaków.
Aliss Pov.
Wyszłam z pokoju i szłam wzdłuż korytarza do mojego dormitorium, gdy profesor Flitwick mnie zatrzymał.
-Profesorze? O co chodzi?- zapytałam zdziwiona.
-Twoja mama dzwoniła. Twój tata miał wypadek... Przykro mi ale twoja mama powiedziała, że nie możesz wrócić na święta do domu. Musisz zostać tu.- wytłumaczył. Osłupiałam.
Tata miał wypadek?!
-Co jak to?! Co z tatą?!
-Spokojnie, jest teraz w szpitalu. Lekarze się nim zajmują.
-A co z Iris?!
-Twoja siostra ma się dobrze. Jest teraz u twojej cioci.-odparł. Niby tata ma się dobrze, ale nie chce tu zostawać na święta. Wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale wole spędzać święta w gronie rodziny. A teraz będę tu bez rodziny ani przyjaciół. Profesor Flitwick odszedł zostawiając mnie samej sobie. To chyba są najgorsze święta jakie miałam. Czemu to akurat mnie musi się zdarzyć?!
Pobiegłam do dormitorium i rzuciłam się na moje łóżko. Czułam jak zbiera mi się na płacz. Moje oczy stały się mokre a ręce mi się trzęsły.
*Time Skip Następny dzień*
Wszyscy już wyjechali. Zostałam całkiem sama. Powoli wyszłam z dormitorium. Poszłam do wielkiej sali. Usiadłam przy moim stoliku. Miałam ochotę na coś słodkiego.
Zauważyłam pyszny kawałek tortu czekoladowego przy stole Grryfindoru. Rozejrzałam się. Na moim stole takiego nie było. Wstałam z talerzem i podeszłam do stolika Gryfonów. Chwyciłam za kawałek... i zawuważyłam inną dłoń trzymającą za tort?! Podniosłam głowę i dostałam zawału.
-Ty?!- krzyknęłam razem z Malfoyem.
-Na wszystkie osoby w Hogwarcie to musisz być ty?!- zapytałam.
-Wow. Widać, że ktoś tu nie jest w humorze co?- odparł wrednie.
-A żebyś wiedział!- powiedziałam. Popatrzyłam się na kawałek tortu. Żadne z nas nie puściło.
-Dobra, nie chce się z tobą użerać więc, podzielimy się?-zapytał blondyn.
-Co?-zapytałam zaskoczona. Malfoy chce się ze mną podzielić?
-Zapytałem się czy chcesz się podzielić tym kawałkiem tortu, ktory tak zawzięcie trzymasz.-odparł.
-Taaa jasne.-powiedziałam. Przekroiliśmy kawałek wzdłuż i wróciliśmy każdy do swojego stolika.
Popatrzyłam się w stronę Malfoya. Siedział sam przy swoim stoliku. Widać on też został sam ze sobą. Powoli wstałam z siedzenia i podeszłam do blondyna. Podniósł swoją głowę i popatrzył się na mnie zdziwiony.
-Słuchaj tak sobie pomyślalam, że no cóż, ty jesteś sam i ja jestem sama więc może byśmy coś razem porobili przez tą przerwę.-wytłumaczyłam.
Sama nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam, ale nie mam zamiaru przez ten cały czas być sama. Malfoy na mnie popatrzył, ale zamiast szyderczego śmiechu, który by mi powiedział, że jestem głupia jeśli sądze, że sie zgodzi dostałam mały uśmiech i zgodę na spędzanie razem czasu. Może jednak to nie będą najgorsze święta w moim życiu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top