Rozdział 77

Relacja pomiędzy Stellą a jej biologiczną mamą rozwinęła się szybciej i sprawniej, niż dziewczyna przypuszczała. Obawiała się niezręcznej atmosfery, ciągłego napięcia i wracania do dawnych spraw, ale ku swojemu zaskoczeniu i zadowoleniu jednocześnie, było odwrotnie. Sama się dziwiła, jak dobry kontakt złapała z Adeline. Nie był, ani też nigdy nie miał być porównywalny do tej więzi, którą miała z Ruth z jasnego względu, ale spodziewała się, że dalej będzie się rozwijał.

Każdego dnia i wieczora Stella wypijała skomplikowany do uwarzenia eliksir, z którym zdecydowała się jej pomagać Brielle, narzeczona Syriusza Blacka. Była świetna z eliksirów, którymi zajmowała się zawodowo, warząc je na zamówienie. Sama Stella, choć za czasów Hogwartu również była w tej dziedzinie nawet dobra, podejrzewała jednak, że nie poradziłaby sobie z tym zadaniem w pojedynkę.

Zgorzkniała i pełna bólu atmosfera po śmierci Syedy z czasem zelżała. Oczywistym było, że rana pozostała i miała już pozostać do końca życia. Syeda była przyjaciółką, siostrą, ciotką... zawsze wesołym ogniwem, które przystopowywało nieco rozszalały temperament swojej starszej bliźniaczki. Przynajmniej chęci do walki wzrosły dwukrotnie bardziej, jak nie nawet czterokrotnie. Zemsta nie powinna być sposobem ukajania bólu, lecz na przykładzie wszystkich przyjaciół Syedy to było bez znaczenia. Pragnienie pomszczenia Krukonki było ponad rozmyślania, czy było to zdrowe.

Tygodnie za tygodniami mijały, Stella wiele czasu poświęcała to pracy, to najbliższym, to walce, aby przyszłe pokolenia mogły żyć w lepszych czasach. Bardzo angażowała się w każdą misję zakonu. Nie tylko tropiła śmierciożerców, lecz również werbowała innych członków oraz sprawdzała prawdziwość różnych informacji, nie raz, nie dwa narażając tym swoje życie. Stres był więc nieodłącznym elementem życia zarówno jej, jak i wszystkich pozostałych obcującej w czasie wojny. Z tego powodu przyjaciele postanowili, że na jeden weekend sobie odpuszczą i przeznaczą ten czas na odpoczynek od ponurej codzienności.

Pogoda zapowiadała się sprzyjająco. Lekki chłód miał być jedynie w nocy, ale to w niczym nie przeszkadzało. Stella pożyczyła od ciotki dwa mugolskie namioty i wyciągnęła Remusa, Jamesa, Syriusza, Lily i Brielle na prowizoryczny biwak. Peter odmówił, tłumacząc się, że był zajęty. Stella nie wnikała, czym konkretnie.

Wybrali się na polanę, na której Stella już miała kilka sposobności, by nocować pod gołym niebem wraz z rodzicami, głównie w dzieciństwie. Przyjemnie było wrócić wspomnieniami do tych wszystkich dni zarówno tak odległych, jak i bliskich sercu.

Nie obijali się i od razu przeszli do rozłożenia namiotów, używając do pomocy różdżki. Stelli nie chciało się robić tego „po mugolsku", ponieważ zajęłoby to kopę czasu, a poza tym nie była pewna, czy sama, jedynie z pomocą Lily, zdołałaby to ogarnąć. Dawniej tą czynnością zajmował się zazwyczaj Ricardo, który był istnym biwako-mistrzem. Poza tym z doświadczenia wiedziała, że Jamesowi i Syriuszowi lepiej nie dawać do rąk rzeczy, przez które może stać się im krzywda.

Z zadaniem uporali się w zaledwie kilka minut, więc mieli masę czasu do wykorzystania, zanim rozpalą ognisko, przysmażą kiełbaski, pianki czy warzywa w zależności od preferencji, i położą się do namiotów. Stella wiedziała, jak go spożytkować — niedaleko bowiem znajdowała się rzeka, a był taki skwar, że chwila ochłodzenia zdecydowanie dobrze powinna im zrobić.

Zabrali kilka podręcznych rzeczy (jak na przykład ręczniki czy różne kremy) i ruszyli wspólnie w stronę rzeki, prowadzeni przez Stellę. James i Syriusz jak zwykle się wygłupiali i wyśpiewywali jakąś piosenkę, brzmiąc niemal jak dwa pijaki spod sklepu monopolowego.

Promienie słońca odbijały się w tafli dosyć czystej wody, przenikając przez zgrabne korony drzew, który wydawały się chełpliwie unosić swe gałęzie. Stella podbiegła do wody, zrzucając po drodze buty. Bosy stopy postawiła na zimnym, mokrym piasku, a chwilę później zalała je woda. Aż się wzdrygnęła, tak była chłodna.

Słysząc za swoimi plecami pisk, odwróciła się, a wiatr rozwiał jej blond włosy, zasłaniając nimi twarz. Odgarnęła je niezdarnie i wtedy zauważyła, kto był wykonawcą tego dźwięku. Lily właśnie umykała przed Jamesem, wrzeszcząc, że jeśli wrzuci ją w ubraniach, to będzie spał na wycieraczce pod drzwiami. Ale Potter zdawał się tym nie przejmować, szedł dalej w zaparte, aż postawił na swoim. Złapał Lily w pasie, przeniósł wraz z ubraniami do wody i wrzucił na samym środku.

Stella parsknęła śmiechem, kiedy zauważyła, jak Lily pluje wodą i chwiejnie wstaje, lecz zaraz potem ponownie upada przez silny prąd. Wyglądała jak przemoczony lis z tymi swoimi długimi rudymi włosami. Kątem oka Stella dostrzegła znaczące spojrzenie Syriusza w stronę Brielle.

— Stracisz dwie ręce i nogi — oznajmiła dziewczyna, jakby czytała mu w myślach i spiorunowała Blacka wzrokiem.

Mina Syriusza zrzedła, kiedy naburmuszony odpuścił. Stella poczuła, jak Remus obejmuje ją od tyłu i kładzie podbródek na jej ramieniu, a potem cicho wzdycha.

— Jak Lily go dzisiaj nie utopi, to będzie istny cud — mruknął jej do ucha, na co Stella się zaśmiała. Odchyliła z przyjemnością głowę, kiedy poczuła smagnięcie jego ust na swojej żuchwie, a potem szyi.

— A jak go utopi — oznajmiła — powiem, że nic nie widziałam.

— I bardzo dobrze.

Ponownie się zaśmiała, a Remus odgarnął jej włosy na plecy, delikatnie kładąc ręce na jej ramionach.

— Ja nie będę cię wrzucał — obiecał.

— No myślę. — Spojrzała na niego. — Poza tym wrzuciłabym cię pierwsza.

— Och, tak? — Uniósł brwi.

— Tak. — Stella zadziornie się uśmiechnęła, a potem zaczęła rozpinać guziki swojej białej koszuli.

Przez długie paznokcie miała z tym lekki problem, więc z pomocą przyszedł niezawodny Remus, który zbliżył się i delikatnie odciągnął jej dłonie, a potem sam zaczął rozpinać koszulę Stelli guzik po guziku. Mimochodem zarumieniła się, zwłaszcza wtedy, kiedy jego palce przypadkiem dotknęły jej nagiej skóry.

— Dziękuję — uśmiechnęła się z lekkim zakłopotaniem, kiedy skończył. Potem odwróciła do niego tyłem i zrzuciła koszulę, a zaraz później spodenki.

Odchyliła głowę, napawając się ciepłymi promieniami słonecznymi, które padały na jej twarz. Potem zaczęła zmierzać w stronę wody. Ostrożnie weszła najpierw do laguny, a potem zaczęła zagłębiać się coraz bardziej, aż woda sięgnęła jej powyżej pasa. Dopiero wtedy odwróciła się w stronę Remusa, który także był już rozebrany i wchodził powoli do wody. Zauważyła, że Syriusz i Brielle nieco się z tym ociągają.

— A wy to co?! — zawołała w ich stronę.

— Brielle nie lubi wody! — odkrzyknął z parsknięciem Syriusz, na co Brielle zdzieliła go w ramię.

— Kotem jest?!

— Oby nie, bo mój psi temperament tego nie zniesie!

Stella roześmiała się, kiedy Brielle zrobiła tak zdruzgotaną minę, że wyglądało to aż zabawnie. Widziała, że krzyczy na Syriusza, który, aby umknąć przed potokiem tych śmiercionośnych słów, w oka mgnieniu ściągnął ubrania i skoczył „na szczupaka" do wody, podpływając do wciąż rozeźlonej Lily i Jamesa, który miał minę, jakby nie wiedział, o co jej chodzi. Tymczasem Remus podpłynął do niej.

— Zanim dowiedziałam się, że jestem czarownicą i poszłam do Hogwartu — powiedziała nagle zapatrzona w wodę Stella — często przychodziłam tutaj ze swoimi mugolskimi znajomymi ze szkoły. Pewnego dnia robiliśmy sobie żarty. Z pozoru niewinne, ale w pewnej chwili przekształciły się w coś naprawdę niebezpiecznego.

Remus z ciekawością wpatrywał się w Stellę, nie przerywając jej wypowiedzi. Wzięła głęboki wdech i kontynuowała:

— Kolega wrzucił mnie na głęboką wodę. Ja jako jedynie dziesięciolatka nie potrafiłam pokonać rwącego prądu, który zaczął mnie za sobą ciągnąć. Zaczęłam się topić. W dzieciństwie byłam bardzo niska, drobna i delikatna, więc nie miałam siły, aby sobie z tym poradzić. Zanurzałam się, a potem wynurzałam, usilnie próbując złapać powietrze. Dostrzegłam, jak ten sam chłopak i większość reszty znajomych na sam widok zamiast mi pomóc, zaczynają uciekać. Tylko dwie koleżanki zostały z naszej siódemki, dwie siostry. Starsza z nich potrafiła pływać i popędziła mi na ratunek.

— To straszne — stwierdził z nagłą złością Remus. — Jak mogli cię tak zostawić na pastwę losu?

— Przestraszyli się, byliśmy dziećmi... Poniekąd to rozumiem... Chociaż więcej po tej akcji z nimi nie rozmawiałam, to znaczy z tymi, którzy mnie tam pozostawili. Zapisałam się natomiast na naukę pływania, aby więcej nie doświadczyć takiej sytuacji.

Remus przez chwilę milczał, a potem podpłynął bliżej i objął Stellę w pasie, przyciągając do siebie. Ponownie odgarnął jej rozwiane przez wiatr włosy, a potem ujął twarz Stelli w dłonie i powiedział:

— Ja bym cię tak nie zostawił.

— Wiem — szepnęła.

Zarzuciła Remusowi ręce na szyję, kiedy ten pochylił się, aby ją pocałować. Przesunęła dłonią przez jego włosy, biorąc głęboki wdech nosem. Tę przyjemną chwilę przerwało im nagle ochlapanie wodą. Odsunęli się od siebie i jednocześnie spojrzeli w stronę Jamesa i Lily. Ponad ich głowami Stella zaobserwowała, że Brielle nareszcie również weszła do wody i wraz z Syriuszem zamierzała w ich stronę.

— Rozpętaliście wojnę — powiedziała poważnie Stella i zaczęła nagle ochlapywać Lily, podczas gdy Remus zajął się Jamesem. Kiedy Brielle i Syriusz do nich dołączyli, rozpoczęła się prawdziwa wodna bitwa, która pełna była śmiechów.

Po wodnym odprężeniu, otuleni ręcznikami i kocami, usiedli wokół ogniska, które wcześniej rozpalili — zapadał bowiem powoli zmrok. Niebo pokraśniało, a nocne ochłodzenie zaczęło o sobie dawać znać. Wtulona w Remusa Stella piekła rząd pianek na swoim patyku, podczas gdy James, Syriusz i Lily zajadali się kiełbaskami, zaą Remus upieczonymi warzywami. Atmosfera była bardzo klimatyczna i przyjemna.

— Więc co, czas na straszne historie? — zaproponował z szelmowskim uśmiechem Syriusz, bawiąc się włosami Brielle.

— Straszne historie? — powtórzyła Brielle, unosząc brew. — Masz na myśli swoje zaginione w niepokojących okolicznościach skarpetki?

Wszyscy się roześmiali oprócz oburzonego Syriusza.

— Ale one naprawdę tajemniczo zniknęły!

— Nic nie pobije Jamesa, który pewnego razu z rana mnie obudził i pytał się, gdzie są jego okulary — rzekła Lily — podczas gdy cymbał miał je na nosie.

Ponownie rozeszły się śmiechy.

— A jaka jest wasza „straszna historia"? — zapytał Syriusz Stellę i Remusa.

Stella zamyśliła się, kładąc głowę na kolanach Remusa, a do jego ust wkładając piankę.

— Zasnęliśmy pod biurkiem McGonagall — powiedziała, a Remus zakrztusił się jedzoną pianką przez nagły śmiech na to wspomnienie.

— Filch przerwał nasz niedoszły pocałunek — dodał po chwili, ścierając z kątów oczu łzy, które nagromadziły się przez krztuszenie.

— Remus uciekł, kiedy mnie pocałował — dodała z nagłą złością, która nie wiadomo kiedy nastała, Stella, na co zaległa cisza.

Poczuła, jak Remus się napina i nastaje nieprzyjemna atmosfera. Sama nie wiedziała, dlaczego o tym wspomniała i dlaczego wypowiedziała to z taką złością.

— No to macie trochę tych historii — spróbował ostudzić atmosferę James, ale to nie pomogło.

Remus zmusił Stellę do wstania z jego kolan, a sam się znacząco od niej odsunął.

— Ile jeszcze zamierzasz mi to wypominać? — zapytał z chłodem. — Tłumaczyłem ci już wielokrotnie, że zdaję sobie sprawę, że to było głupie, ale wtedy działałem pod wpływem emocji. Bałem się, że cię skrzywdzę.

Stella także się napięła, ale odwróciła tylko wzrok. Nic nie powiedziała. Żałowała jednak, że poruszyła ten temat i przez nią wszystko, co było miłe, prysło. Remus nagle wstał.

— Idę się przejść.

Zacisnęła usta, wciąż nie będąc w stanie na nikogo spojrzeć, ale go równocześnie nie zatrzymała. Czując się niezręcznie przez spojrzenia przyjaciół, ona także wstała i kawałek odeszła, udając się w przeciwną od Remusa stronę, w głąb lasu.

Z powodu tego nieporozumienia Stellę zapiekły oczy. Skrzyżowała ręce na piersi i wbiła wzrok w gęstwinę lasu. Źle się czuła z tym, że znowu wypominała Remusowi tamtą sytuację. Sama nie wiedziała, co ją tak pokusiło. Sądziła, że już przebolała tamte dni, które był w końcu przeszłością. Zwłaszcza, że Remus faktycznie już wielokrotnie ją przepraszał.

Kiedy już chciała się odwrócić i powrócić do ogniska, nagle usłyszała, jak gdzieś za nią pęka gałąź. Gwałtownie się odwróciła i krzyknęła ze strachu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top