Rozdział 54

James i Syriusz wielokrotnie potajemnie rozprawiali o relacji Stelli i Remusa. Nie było tak jednak od zawsze. Początkowo, choć właściwie w myślach wyobrażali sobie o spiknięciu tę dwójkę mózgów ze sobą, to przyjmowali do siebie, że mogli oni być po prostu dla siebie tylko przyjaciółmi. W końcu dla Jamesa i Syriusza Stella też była tylko przyjaciółką.

Wszystko zmieniło się pod koniec szóstego roku. James i Syriusz, jako najlepsi przyjaciele Remusa, od razu zaczęli zauważać, że Stella Grimes najzwyczajniej w świecie zaczęła mu się podobać. I to nie w kontekście — „O, jest w sumie ładna i dobra z niej w ogóle przyjaciółka". Remus kompletnie oszalał na jej punkcie, choć sam tego nie zauważał.

Fachowi agenci od zadań specjalnych: James i Syriusz uważnie obserwowali, jak uczucie do Stelli coraz bardziej rozwija się u Remusa. Starali się tak na poważnie nie napomykać o tym, przynajmniej nazbyt często (tylko w formie żartów czy droczeń), aby nie przestraszyć przyjaciela, który najpewniej na wieść o tym zacząłby się odsuwać. Typowy Remus. Gryfon uważał siebie za największe i najniebezpieczniejsze monstrum, choć to zdecydowanie była nieprawda. Tyle razy próbowali przemówić mu do rozsądku i nic!

Cierpliwie czekali ze swoją niecierpliwością. Choć to właściwie paradoks — taka była najszczersza prawda. Nieraz mieli ochotę trzepnąć przyjaciela po głowie i wykrzyczeć prosto do jego ucha te dźwięczne słowa: „KOCHASZ JĄ, PACANIE! OTWÓRZ NARESZCIE OCZY!".

Teraz jednakowoż sprawy zaszły za daleko. Remus spalił na panewce pocałunek i związek ze Stellą. James i Syriusz byli tym strasznie podminowani. Zwłaszcza, gdy widzieli cierpienie Stelli, która o niczym nie miała pojęcia. A gdyby tylko wiedziała! Och, przecież wszystko wtedy wyglądałoby inaczej! Na pewno wybiłaby te bzdury z głowy upartego jak osioł Lupina!

Niemniej przyjaciele Remusa zaprzysięgli mu uroczyście, że nikomu nie pisną ani słówkiem bez jego zgody o tym futerkowym problemie. Dotyczyło to zwłaszcza Stelli i Lily, które były bliskie Remusowi. Wielokrotnie rozprawiali o tym, czy by nie powiedzieć o wszystkim obu dziewczynom, ale Remus nie chciał nawet o tym słyszeć. Sądził, że z tej nowiny nie wyniknie nic dobrego, a zarówno Gryfonka, jak i Krukonka, stracą do niego resztki szacunku i zaufania.

Była to oczywiście kompletna bzdura, cały stek tych bzdur — Lily i Stella bynajmniej nie były osobami, które odtrąciłyby go i się przestraszyły tej nieprzyjemnej przypadłości. Wręcz przeciwnie. Na pewno okazałyby wiele odpowiedniego wsparcia. James i Syriusz postanowili więc uświadomić o tym Remusa, bez względu jak. Byli nawet gotowi, aby wykrzyczeć mu o tym w twarz i nękać go tyle, aby wreszcie zrozumiał. Stella i Remus musieli być razem! Koniec i kropka.

— Hej, Lunatyku, czekaj! — zawołał Syriusz, kiedy po lekcji Remus szybko wyszedł z klasy, aby najpewniej nie spotkać się twarzą w twarz ze Stellą.

Remus więc zwolnił nieco chodu i spojrzał na niego przez ramię.

— O co chodzi?

— Jak to o co? — zapytał gniewnie Syriusz i zmarszczył brwi. — O ten zegar, co nie chodzi! Jasne, że o Stellę!

— Przestań, proszę — wyszeptał ciężko Remus, kiedy razem wolniejszym krokiem szli przez korytarz. — Rozmawialiśmy już o tym. Muszę się od niej odsunąć...

— Czy ty naprawdę nie widzisz, jak bardzo ranisz nie tylko Stellę, ale także samego siebie? Kochasz ją, no, Lupin! Psia mać! — Ręce Syriusza wystrzeliły w akcie desperacji w górę. — Musisz jej to powiedzieć! Musisz!

— Nie mogę... — Remus gwałtownie pokręcił głową i odgonił ze swoich oczu napływające łzy.

— No świetnie! — bąknął z sarkazmem. — Ale przynajmniej się w końcu się do tego przyznajesz! Kochasz ją!

— Do niczego się nie przyznaję! — wypalił Remus. — Powinieneś moją decyzję zaakceptować, jesteś moim przyjacielem, Syriusz.

— Dokładnie — skwitował z szaloną gestykulacją. — Jestem twoim przyjacielem, więc nie mogę pozwolić na to, abyś cierpiał i pluł w sobie w brodę przez następne lata.

Zatrzymali się przy jednym z okien, które wychodziło na wzniesione w oddali boisko quidditcha. Śniegu już całkowicie ubyło, a słońce oświetlało bezchmurne, jaśniutkie, typowo wiosenne niebo. Syriusz położył swoją dłoń na ramieniu Remusa z zatroskaną miną.

— Nie chcę, abyś robił cokolwiek wbrew sobie — wyznał ze spokojem. — Wiem, że ja nic nie wiem o miłości i w ogóle o niczym...

Remus zaśmiał się smutno i spuścił wzrok.

— A Brielle Carson?

— To tylko zakład, pamiętaj — parsknął Syriusz. — W przeciwieństwie do ciebie i Stelli. Oboje siebie kochacie, to widać z daleka. Nie musisz nawet mi tego przyznawać. Nie potrzebuję tego. Wystarczy, że zrobisz to sam przed sobą.

— Nie mogę...

— Ale dlaczego? Dlaczego? — drążył ze zmęczeniem Syriusz.

— Chcesz chronologiczną, alfabetyczną czy liczbową listę powodów? — Remus westchnął ciężko i oparł się o zimną ścianę. Przymknął oczy i odchylił do tyłu głowę, napawając się chłodem.

— Chcę logiczną listę powodów — odparował jego rozmówca i skrzyżował ręce na piersi z miną zdenerwowanej matki.

— Jestem wil-...

— Powiedziałem logiczną — przerwał mu Syriusz.

— To jest najlogiczniejszy argument! Czy ty tego nie rozumiesz?! — Remus już kompletnie stracił resztki cierpliwości.

Otworzył oczy i gwałtownie odwrócił głowę w stronę Syriusza.

— Nie znasz Stelli czy jak? Nie wiesz o tym, że marzy jej się rodzina? Że chce mieć całą gromadę dzieci? Spokojne życie w małym i równie spokojnym, przytulnym domku? A myślisz, że ktoś taki jak ja może jej to wszystko dać? Wyobrażasz to sobie w ogóle? Jestem wilkołakiem. Nasze dzieci byłyby narażone! Kiedy się przemieniam kompletnie tracę nad sobą kontrolę. MÓGŁBYM JE ZABIĆ! — wrzasnął z bólem Remus. Przechodzące w pobliżu osoby na niego spojrzały i go szybko wyminęły, najpewniej stwierdziwszy, że przyjaciele się kłócą. — Zabić nasze dzieci... — Głos Remusa się załamał, kiedy łzy ściekły mu istnym potokiem po rozgrzanych od emocji policzkach.

Syriusz był w takim szoku, że nic nie potrafił wykrztusić. To, co powiedział Remus, po prostu wytrąciło go z równowagi.

— Masz rację. — Pokręcił ze sfrustrowaniem głową Remus. — Kocham Stellę. Dużo bardziej niż siebie czy zresztą kogokolwiek. Kocham ją od końca szóstego roku, a z każdym dniem coraz bardziej. To dlatego nie mogę pozwolić, abyśmy byli razem, czy ty tego nie rozumiesz? Przez ostatnie dni odchodzę od zmysłów. Mam wrażenie, że usycham, kiedy nie mogę słyszeć jej cudownego śmiechu, który uwielbiam jak nic w całym swoim życiu, wpatrywać się w ruch malinowych, pełnych ust, które tak chciałbym całować, czy w jej piękne oczy, które z kolei śnią mi się po nocach, jak najpiękniejsze sny. Czuję, jakbym umierał od środka. UMIERAŁ! Z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej... i bardziej...  — Łzy coraz gwałtowniej spływały chłopakowi po policzkach, a Syriusz kurczył się w sobie pod ciężarem jego wzroku, w którym było tyle bólu, ile jeszcze w życiu na oczy nie widział.

— Mam jednak gdzieś siebie i wszystkie swoje potrzeby — kontynuował z rozpaczą. Jego głos coraz bardziej drżał, tak samo jak ręce, które trzęsły się w konwulsjach. — Bo ona jest najważniejsza. Nie myślisz o sobie, kiedy tak bardzo kogoś kochasz. Myślisz o niej. Jej marzeniach. Jej planach na przyszłość. O niej samej całej. A kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie możesz tego wszystkiego, czego pragnie od dziecka, ofiarować swojej miłości, to musisz być na tyle silny, aby odmówić szczęścia sobie, by miała go ona. Musisz.

Syriusza autentycznie zatkało, kiedy Remus skończył swój wywód. Porzucił natychmiast plan swój i Jamesa. Już miał go gdzieś. Naprawdę miał go gdzieś po tym wszystkim, co Remus mu powiedział.

— Remus... — Nie był w stanie nawet nic wykrztusić.

Chłopak tylko pokręcił głową i zacisnął drżące dłonie w pięści. Odwrócił się, aby odejść, kiedy stanął jak wryty. Syriusz szybko się zorientował, co było tego przyczyną.

Dosłownie kilka stóp dalej stała Stella i wyglądała tak, jakby usłyszała słowo w słowo, co przed chwilą, zresztą głośno, wywrzeszczał na środku korytarza Remus.

Jesteśmy... TUTAJ... 🥺

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top