Rozdział 15
Tak jak się Stella spodziewała, następnego dnia śniegu było aż po kostki i wciąż sypało! Wstała niemal wraz ze wschodem słońca i obudziła Leę.
— Czego chcesz? — bąknęła przez sen. — Co... Na brodę Merlina! Przecież dopiero słońce wschodzi! — zawołała, wyglądając przez okno i łapiąc się za głowę. — Czym ci tak podpadłam, że mnie budzisz tak wcześnie?!
— Śnieg jest!
— No odkrycie roku, wiesz? Wybacz, ale ja śnieg widzę od siedemnastu lat. Dobranoc.
— Lea! — jęknęła Stella, odciągając od dziewczyny kołdrę. — Wyjdź ze mną na błonia!
— Jest sobota, jest ranek! Idź sobie! Akysz! Akysz! Akysz!
W pierwszej chwili miała ochotę od razu zaprzeczyć i ponowić swoje próby, ale wtedy rozległ się krzyk Paisley:
— Obie się zamknijcie, do jasnej cholery! Jak ja was nienawidzę!
— My ciebie też — mruknęła Syeda.
To był właściwy znak, aby opuścić dormitorium. Gwałtownie obudzona i niewyspana Paisley to potwór w ludzkiej skórze.
Listopadowy poranek był bardzo mroźny, mimo że Stella naciągnęła na siebie dwie warstwy swetrów, płaszcz, czapkę, szalik i rękawiczki, wciąż dygotała jak sardynka. Wpadła po kostki do śniegu, który trzeszczał pod naporem stóp.
Wszędzie było tak biało, tak pięknie! Promienie słońca nieśmiało wychylały się zza koron drzew Zakazanego Lasu oraz chatki Hagrida. Cisza, jaka wokół panowała, była niesamowita.
Stanęła na środku błoni i rozłożyła ręce. Wiatr omiótł jej szyję, unosząc szal z godłem Ravenclaw. Westchnęła głośno. Przez chwilę zastanawiała się nawet nad tym, czy nie rzucić się na ziemię i tak po prostu sobie poleżeć, gdy płatki opadałyby i rozpływałyby się na jej twarzy...
Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Założyłaby się o dziesięć galeonów, że następnego dnia dobijałaby się do niej drzwiami i oknami choroba. Otuliła się więc jedynie płaszczem, przeszła obok zamarzniętego jeziora, a potem powróciła do ciepłych ścian Hogwartu.
Zawędrowała do podziemi, gdzie znajdowała się kuchnia, a skrzaty domowe z radością powitały swojego gościa i zrobiły na jego prośbę kawę oraz ciasteczka.
Zadowolona ze swojej wędrówki Stella wspięła się po schodach i opadła na kanapę w wspólnym pokoju, ogrzewając zmarznięte ręce i stopy przy kominku oraz czytając książkę, którą uprzednio przyniosła z dormitorium.
Po jakieś godzinie zaczęły schodzić pierwsze osoby, a z biegiem czasu pokój coraz bardziej się wypełniał, aż w końcu zeszła Lea w swoim normalnym wysokim kucyku i luźnych ubraniach. Razem ruszyły chwilę potem na śniadanie.
Cały dzień Stella myślała jedynie o zbliżającej się imprezie urodzinowej Syriusza, przez którą była tak podekscytowana, i to do tego stopnia, że już dwie godziny przed zaczęła sobie wszystko przygotowywać, aby o niczym nie zapomnieć i się czymś zająć.
Na wakacjach zakupiła specjalnie na tę okazję długą do ziemi, luźną i prostą błękitną sukienkę, która, jak mówiła cały czas z zachwytem Lea „idealnie podkreślała jej oczy". Wyjątkowo pokręciła swoje długie, blond włosy i spięła je wsuwkami.
Odszukała w kufrze prezentu, który przygotowała dla solenizanta i nie wiedząc, co ze sobą zrobić, usiadła na łóżku, oczekując na Leę.
Gdy dziewczyna wyszła, Stella zaniemówiła z wrażenia.
— Wyglądasz prześlicznie — przyznała z wrażeniem.
Lea wyglądała tak, jak chyba jeszcze nigdy. Czarne włosy, które absolutnie zawsze miała uplecione w wysokiego kucyka, teraz opadały kaskadami na plecy i lśniły. Na sobie miała czerwoną suknię, długą aż po ziemię, oraz czerwoną szminkę na ustach.
— Uważaj, bo się zarumienię — odparła lekko.
— James na pewno się zarumieni! — zawołała Stella, wstając.
— Taa — mruknęła Lea bardzo nieśmiało, drapiąc się po ręce. Wyciągnęła ze swojego kufra zawiniątko i z wyczekiwaniem spojrzała na swoją przyjaciółkę. — Idziemy?
Pośpieszyły w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru. Remus wcześniej podał Stelli hasło, więc nie miały problemu z wejściem do środka, gdzie tłoczyły się już pojedyncze osoby i przygotowywały wnętrze. James najwyraźniej pilnował, aby Syriusz przypadkiem nie wtargnął do środka, gdyż nie było go widać.
Wszędzie walały się balony, niektóre uniesione za pomocą czaru tak, aby nie opadały na podłogę, z napisami pokroju: „18 lat Syriusza" czy „Wszystkiego najlepszego Syriusz!" bądź... Stella nie potrafiła powstrzymać śmiechu, gdy dostrzegła balon z napisem: „Jesteś starszy o rok, więc szybciej ode mnie umrzesz, Rogacz". Poczucie humoru Jamesa czasami ją przerażało.
— Stella!
Odwróciła się na dźwięk swojego imienia. Dostrzegła znaną twarz Remusa, który wyglądał zaskakująco elegancko. Poczuła, jak taksuje ją wzrokiem. Przez dłuższą chwilę milczał, po prostu się w nią wpatrując.
— Wyglądasz... bardzo... bardzo ładnie — wydusił, rumieniąc się i natychmiast odwracając wzrok, aż zauważył Leę. — Widzę, że się pogodziłyście! Bardzo się cieszę.
Spojrzał jeszcze raz na Stellę, zatrzymując się na jej oczach. Wyglądało na to, że chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz wtedy przerwał mu głośny huk. Natychmiast się odwrócił.
— Zbliżają się! — zawołał, a wszyscy krzyknęli z entuzjazmem. — Nie stójcie przy wejściu, zaraz tu przyjdą — powiedział i złapał Stellę za nadgarstek, ciągnąc w stronę tłumu. Lea podreptała za nimi.
Wyczekiwali w ciszy i z wyczuwalnym podekscytowaniem, aż przez dziurę przeszły dwie sylwetki.
— NIESPODZIANKA!!! — krzyknął zgodnie tłum.
Syriusz znieruchomiał. Przeskakiwał wzrokiem od jednej osoby po drugą w wyraźnym odrętwieniu. Spojrzał z nie dowierzaniem na Jamesa i oznajmił wyzywającym tonem, ale wyraźnie ucieszonym:
— Miałem już przecież urodziny!
James objął go ramieniem.
— Owszem, ale z pewnych nieprzyjemnych okoliczności nie było szansy na przyjęcie — oznajmił. — A przecież musieliśmy je zrobić! Osiemnaście lat kończy się raz w życiu! A to nasz ostatni rok w Hogwarcie, Łapo. Coś ty sobie myślał, że niczego nie zorganizujemy? Debil z ciebie.
Solenizant pokręcił głową z wielkim uśmiechem na twarzy. Zrobiła się kolejka osób, które chciały wręczyć mu prezent i poskładać życzenia. Stella nie chciała się wpychać w ten tłum, więc stanęła na boku z myślą, że gdy się rozrzedzi, to wtedy podejdzie do Syriusza.
W momencie gdy wszyscy złożyli życzenia i podarowali swoje prezenty, rozpoczęła się prawdziwa impreza, przez co Stella miała poważny problem z odnalezieniem w tłumie Syriusza. Przechadzała się początkowo z Leą, a potem dołączyły do nich Lily, Dorcas i Maria, która również była przyjaciółką Lily. Zajadały się słodyczami z Miodowego Królestwa i wspólnie tańczyły, aż Stella dostrzegła Syriusza w towarzystwie reszty Huncwotów.
Miał w ręku Kremowe Piwo, które popijał, rozmawiając z przyjaciółmi. Pośpieszyła w jego stronę, przedzierając się przez tłum.
— Witaj, Stella — wyszczerzył się Syriusz. — Jak ci się podoba moja impreza?
— Moja impreza zorganizowana przez nas — odparł z sarkazmem James. — Nie przypisuj sobie czyichś zasług!
— Jest wspaniale — przyznała.
— Nasze prezenty czekają w dormitorium — powiedział z uśmiechem Remus w stronę Syriusza. —Możemy na chwilę tam wskoczyć, a potem wrócić.
Na słowo prezenty, Stella przypomniała sobie, po co do nich podeszła. Wcisnęła w ręce Syriusza swój pakunek i powiedziała:
— Wszystkiego najlepszego, Syriuszu! Nieco się z tym spóźniłam... Więc proszę bardzo, prezent!
— Dzięki! — powiedział, przyjmując prezent. — W końcu zaprosił cię na randkę, po tak długim czasie! Bez przerwy o tobie gada, już miałem go dość!
Stella zmrużyła oczy, zastanawiając się, o czym Syriusz mówi. Zrobiło jej się dziwnie ciepło. Zerknęła na Remusa, który nagle zbladł.
— To nie jest randka! A ja... Ja nie mówię ciągle o... ja... zresztą nieważne. — Remus poczerwieniał na twarzy, obrzucając przyjaciela wściekłym spojrzeniem.
Krukonka roześmiała się na widok spojrzenia Syriusza, który zaraz potem rzekł:
— Możemy pójść potem po prezenty, musisz zająć się przecież swoją panią!
— Nie będę wam absolutnie przeszkadzała — odpowiedziała od razu, gdy Remus wyglądał tak, jakby miał ochotę uderzyć Syriusza. — Poczekam, spokojnie. Nigdzie się nie wybieram bez wypicia Kremowego Piwa z solenizantem! — zagroziła palcem, okręciła się a wraz z jej ruchami zawirowała niebieska suknia. Złapała kremowe piwo i uniosła je delikatnie. — Twoje zdrowie, Syriusz!
Żwawym krokiem ruszyła przez tłum tańczących i roześmianych Gryfonów, popijając Kremowe Piwo i poszukując wzrokiem kogoś znanego. Ostatecznie, nie mogąc nikogo znaleźć. Przystanęła przy stoliku z jedzeniem. Oparła się o niego biodrami i wzięła na ząb gały czekoladowe. Truskawkowy mus rozpływał jej się w ustach.
Popijała przy tym Kremowe Piwo i wpatrywała się w tańczących. Nawet zorganizowali skądś muzykę! Pokręciła z małym uśmiech na twarzy głową. Huncwoci zawsze potrafili wszystko skądś wytrząsnąć.
Nim się zorientowała, podszedł do niej Remus.
— To, co mówił Syriusz... — zaczął z wielką niezręcznością. — On po prostu się ze mną drażnił.
— Nie musisz tłumaczyć, oboje dobrze znamy Syriusza, prawda? — zaśmiała się, wypijając ostatni łyk słodkiego piwa.
Odnalazła wzrokiem w tłumie Leę, która stała obok Jamesa i oboje się właśnie z czegoś śmiali. Kawałek dalej dostrzegła Lily, która nawet z takiej odległości wydawała się bardzo przybita. Stella poczuła, jak w jej gardle powstaje nieprzyjemna gula.
— Chcesz może... zatańczyć? — zapytał cicho Remus. Tak cicho, że ledwo go usłyszała.
— Chętnie — powiedziała, odwracając spojrzenie od trójki przyjaciół i podając dłoń Remusowi.
Przez długi czas jedynie osobno obok siebie tańczyli, ze względu na bardzo skoczną muzykę. Śmiali się do siebie, okręcając wokoło i machając jak szaleni rękami, nie zwracając w ogóle uwagi na otoczenie.
Po kilku tańcach muzyka się nagle zmieniła. Teraz grała powolna nuta, a wszystkie pary się do siebie przybliżyły. Nie wiedzieć czemu, Stella poczuła się niezręcznie, gdy kątem oka spojrzała na Remusa. Dostrzegła, jak James i Lea się do siebie przytulają i się uśmiechnęła. Lea wyglądała na szczęśliwą, więc Stella też była, mimo że wciąż nie czuła się wyśmienicie na myśl o Lily.
Poczuła na swojej talii ciepłe dłonie Remusa. Sama objęła go wokół szyi i wspólnie, w ciszy, kołysali się w rytm muzyki, patrząc sobie w oczy, od których Stella nie mogła oderwać wzroku. Czuła się naprawdę przyjemnie, gdy potem wtuliła się w jego klatę, przymykając oczy.
Nie chciała, aby ten taniec dobiegł końca. Nie chciała, aby to uczucie wyprysło. Uczucie ciepła, bezpieczeństwa i ogromnego spokoju, które zawsze jej towarzyszyły, gdy Remus był w pobliżu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top