Rozdział 1
— Przepraszam, przepraszam! Proszę o przejście... Przepraszam! Och, dziękuję. — Stella z westchnieniem otworzyła drzwi przedziału przeznaczonego specjalnie dla prefektów. Nim weszła do środka, zdążyła się jeszcze odwrócić i powłóczyć spojrzeniem za gronem pierwszo-drugoroczaniaków, którzy, wesoło gawędząc, brnęli, poszukując najpewniej wolnego miejsca.
Z wielkim uśmiechem i iskierkami w oczach otworzyła drzwiczki.
Nie pamiętała, kiedy tak bardzo nie mogła się doczekać powrotu do Hogwartu. Czuła w głębi sobie, że tym razem było coś wyjątkowo inaczej. W końcu miał to być ostatni rok. Ostatni czas na naukę.
Musiała przyznać, że bardzo ekscytowała się perspektywą dorosłego życia. Nawet pomimo tego, że w tym burzliwym okresie pierwszej wojny czarodziejów, wszędzie czyhało niebezpieczeństwo. Zwłaszcza na kogoś takiego jak ona.
Na mugolaczkę.
Powstrzymała natłok ponurych myśli, oczyściła całkowicie umysł i zaczęła przysłuchiwać się zaleceniom nowych prefektów naczelnych, którymi zostali James Potter i Lily Evans. Jeszcze nigdy nie była jednocześnie tak zaskoczona i rozbawiona, gdy dostrzegła Jamesa w roli prefekta naczelnego, ale Gryfon zdawał się promieniować dumą ze swojego nowego stanowiska.
Po zakończonym spotkaniu wyszła i ruszyła przed siebie, manewrowała pomiędzy przedziałami.
W między czasie pociąg zdążył wyjechać poza przedmieścia Londynu. Teraz za oknami malowały się łąki i pola pełne krów oraz owiec, które podjadały zieloną trawę.
Zapowiadał się piękny i słoneczny dzień.
— O, Stella!
Stella odwróciła się. Za sobą dostrzegła dziewczynę o kruczoczarnych włosach, związanych w wysokiego kucyka oraz wielkich przednich zębach, które szczerzyły się w jej kierunku.
— Lea! — Stella z radością objęła przyjaciółkę.
— Szukałam cię przez cały pociąg! Gdzie ty się podziewałaś?
— Prefekt. — Wskazała na swoją odznakę.
— No przecież! Zapomniałam! — Lea walnęła się z westchnieniem ręką w czoło. — Przepraszam!
— Nie przepraszaj. Przyzwyczaiłam się.
— Chodź, zajęłam ci miejsce honorowe! — rzekła z dumą, ciągnąc przyjaciółkę przez pociąg.
— Miejsce honorowe?
— No te obok mnie, rzecz jasna!
Stella zaśmiała się, lekko pokręciła głową. Posłusznie dotrzymywała kroku swojej przyjaciółce. Przedział był niemalże pełny, gdy obie w nim zasiadły. Naprzeciw niej siedziała Paisley, którą obejmował jej chłopak — Moose.
— Gdzie Gina? — zapytała Stella, rozsiadając się wygodnie.
— A ja wiem? — wzruszył ramionami Moose, przejechał dłonią po swoich puszystych i długich do ramion o kolorze ciemnego blondu włosach. — Pewnie gdzieś w kącie siedzi i czyta książkę, jak zwykle.
Paisley parsknęła perlistym śmiechem, jak zawsze, gdy Moose powiedział coś zabawnego. Choć nawet wówczas, gdy był to zdecydowanie suchy dowcip, dziewczyna się śmiała, z lubością wpatrując się w oczy swojego chłopaka.
Lea na ten widok wystawiła z obrzydzeniem język.
— Widziałam ją przy babeczce z wózkiem — powiedziała Syeda, siostra bliźniaczka Paisley, która wyraźnie także miała mdłości na ten widok.
Godziny mijały, a za oknem zaczął się pojawiać dziki krajobraz — lasy, ciemnozielone wzgórza oraz kręte rzeki, które wartkim strumieniem przecinały teren. Wówczas drzwi przedziału ponownie się otworzyły.
Stella oderwała wzrok od okna.
— Gina! Gdzieś ty była przez tyle czasu?
— Och, ja... Tak sobie chodziłam — wypaliła dziewczyna, poprawiła kwadratowe okulary o grubych oprawkach i zaczerwieniła się jak dorodny pomidor.
Usiadła obok Lei, zaciskając palce na książce.
Moose rzucił Stelli spojrzenie mówiące: „A nie mówiłem?".
— Co to za książka? — zaciekawiła się Stella.
— Tylko podręcznik do transmutacji... — powiedziała nieśmiało Gina i skuliła się w sobie, jakby oczekując salwy śmiechu.
Moose faktycznie się roześmiał, a Paisley, oczywiście, mu zawtórowała.
— Nie dojechaliśmy jeszcze do Hogwartu! — orzekł zbolałym tonem. — Cieszmy się ostatnimi chwilami wytchnienia!
— Polać mu! — zawtórowała Lea, obnażając bez krzty zawstydzenia wielkie zęby. — Stella pewnie zdążyła nauczyć się na pamięć już wszystkich podręczników, co, Stell? — Lea rzuciła jej wyzywające spojrzenie.
— Oczywiście, że nie — odparowała niby oburzona. — No dobra, częściowo.
— Stella — jęknęła Paisley. — Czy ty naprawdę nie masz co robić na wakacjach?
— Samotne życie samotnej Stelli Grimes. Niedługo w kinach — przewróciła oczami Stella.
— W kinach? Co to są kiny? — zapytała zaskoczona Syeda.
— Kina — poprawiła nieco rozbawiona Stella. — To takie... Miejsca dla mugoli, gdzie można oglądać filmy. Zresztą nieważne.
Wciąż zdarzało jej się zapominać, że dla niej oczywiste sprawy nie zawsze są oczywiste dla otoczenia, w którym się obracała. Wszystko wynikało z tego, że przez całe życie wychowywała się u boku mugoli i nawet nie miała bladego pojęcia o istnieniu magii, aż do swoich jedenastych urodzin.
Pamiętała to dokładnie tak, jakby całość odbyła się wczoraj. Świętowała z rodzicami swe urodziny, gdy do drzwi domu ktoś zapukał. Gdy je otworzyła, zauważyła jakiegoś nieznajomego mężczyznę. Dopiero później dowiedziała się, że był przedstawicielem Ministerstwa Magii, który wytłumaczył jej rodzicom, że ich córka była czarownicą. To właśnie wtedy życie Stelli zmieniło się zupełnie.
— Wiecie co? — zagadnęła Lea z podekscytowaniem w oczach.
— O, nie... — jęknął Moose, chowając twarz w dłoniach.
— Zaczyna się — dodała Paisley.
— Zamknąć się. Muszę coś ważnego powiedzieć!
Stella wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Syedą. Obie wiedziały, co zaraz się rozpocznie. Lea od dziecka, jak sama opowiadała, miała zajawkę na...
— Quidditch — rzekła bardzo poważnym tonem. — W tym roku jak nic Puchar Quidditcha będzie spoczywał w moich rękach. Będę widzieć nadętą twarz Jamesa Pottera, który ze mną przegra. Tym razem nie zawiodę swojej drużyny. Zaprowadzę do zwycięstwa. Pokonam Gryffindor. Ravenclaw w końcu odzyska świetność, godność i honor. Na moich barkach spoczywa wielki ciężar, ale jako kapitanka drużyny dołożę wszelkich starań, aby tym razem kopnąć w zad wszystkie pozostałe domy i...
— Mówisz to co roku, Foley — wtrąciła Paisley i ziewnęła przeciągle. — To tylko quidditch...
Syeda otworzyła szerzej oczy i gwałtownym ruchem nakazała ciszę swojej siostrze, lecz ta chyba tego nie zauważyła, gdyż kontynuowała swój wywód, nieświadomie stąpając po wyjątkowo cienkim lodzie.
— ... tylko głupia gra, podczas której się pocisz, brudzisz, a twoje ręce stają się całe obolałe od ciągłego trzymania kija.
Wszyscy spojrzeli w kierunku Lei. Gina jeszcze bardziej się w sobie skuliła, ponownie poprawiając okulary, Stella nakazywała najlepszej przyjaciółce spokój, Paisley i Moose zdawali się niczym nie przejmować, zaś Syeda walnęła się ręką w czoło.
— TYLKO QUIDDITCH?! — zagrzmiała zraniona do głębokości Lea. — Ja ci dam tylko quidditch! To samo mogę powiedzieć o twojej beznadziejnej fascynacji ubraniami! To są tylko ubrania, Middleton, tylko ubrania! TYLKO UBRANIA!
— Już dobrze, dobrze, Lea. — Stella objęła dziewczynę i pogładziła po plecach. — Przynosisz chlubę Ravenclaw od samego początku w dziedzinie sportu, nawet jeśli nie zdobywasz przy tym pucharu. Jesteś świetną kapitanką i ścigającą.
Lea na te słowa widocznie się uspokoiła i ponownie wróciła do swojego świetnego nastroju. Wypięła dumnie pierś, jednak rzucała oburzone spojrzenia ku Paisley przez resztę podróży.
Ekspres Londyn-Hogwart zatrzymał się ze zgrzytem na stacji w Hogsmeade, a tłum uczniów natychmiast wylał się na zewnątrz. Stella opuściła lokomotywę ramię w ramię z Leą, pozostawiając gdzieś w tyle resztę. Zostali bowiem oddzieleni przez tłok i zamieszanie.
— Pirszoroczni do mnie! No, dalej, pirszoroczni! — słyszeli gdzieś za sobą głos Hagrida, gajowego w Hogwarcie, który zbierał grupkę tegorocznych pierwszorocznych, aby móc przeprawić ich przez jezioro, co stało się tradycją.
Dyliżansy stały gotowe, oczekując na uczniów. Stella pociągnęła za sobą Leę i wraz z jeszcze Giną, która nie wiadomo kiedy do dziewczyn dołączyła, weszły do środka, a niewidzialne konie, ciągnące dyliżans, ruszyły naprzód.
Uczta jak zwykle była wyśmienita. Stella jadła, aż uszy się trzęsły, nabierając co chwilę kolejnych dokładek. Paisley z krzywym uśmiechem się temu przyglądała.
— Etap chudnięcia — mruknęła, wzdychając na widok pysznego jedzenia.
Gdy wszyscy najedli się do syta, Stella wstała i przywołała do siebie pierwszorocznych, którym, jako prefekt, musiała pokazać miejsce znajdowania się pokoju wspólnego Ravenclawu. Jeszcze nim zdążyła wyprowadzić nowych z Wielkiej Sali, spotkała się ze wzrokiem Remusa Lupina, który wraz z Jamesem, Syriuszem i Peterem u boku przeciskał się przez tłum. Uśmiechnęła się doń szeroko i pomachała. Remus uczynił to samo. Żałowała, że przez swoje obowiązki nie może chociaż przez chwilę porozmawiać z Gryfonem.
Zaprowadziła pierwszorocznych Krukonów ku krętym schodom, wiodących do zachodniej wieży Ravenclawu. Obok niej przemknął duch Szarej Damy. Długa peleryna sięgała aż do ziemi, zaś włosy dotykały pasa.
— Witam, pierwszoroczni — powiedziała swoim wyniosłym głosem, uniosła głowę i pomknęła dalej, nim ci zdążyliby odpowiedzieć.
— To Szara Dama, duch Ravenclawu — wyjaśniła Stella i zachęciła, nieco przestraszonych uczniów widokiem ducha, do wznowienia wspinaczki po krętych schodach.
Pokój wspólny był naprawdę spory, przytulny i o kształcie koła. Charakteryzował się pięknymi zdobionymi i łukowatymi oknami, przez które wpadało światło i można było zobaczyć cudowne widoki na krajobraz, który otaczał wzdłuż i wszerz Hogwart. W tym, co Leę fascynowało najbardziej, stadion quidditcha. Stella po prostu uwielbiała przesiadywać obok tych okien z dobrą książką i herbatą w dłoni.
— Tu znajduje się tablica ogłoszeń — wskazała ręką Stella. — Najważniejsze informacje znajdziecie właśnie w tym miejscu, między innymi będą to te o wypadach do Hogsmeade, wiosce zamieszkanej wyłącznie przez czarownice i czarodziejów, lecz na was dopiero przyjdzie czas.
— Ta klepsydra — Stella teraz zwróciła spojrzenie do przedmiotu znajdującego się nieopodal tablicy — wskazuję liczbę punktów zdobytych bądź odjętych przez uczniów naszego domu. Przynieście chlubę i szacunek Ravenclaw, zdobywając punkty za pilną naukę, bo teraz staliście się częścią naszej rodziny. — Uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie. — Dormitorium dziewczyn znajduje się po tej stronie, zaś chłopców po przeciwnej — dodała, wskazując rękoma.
Odprowadziła wzrokiem pierwszorocznych Krukonów, którzy powędrowali w stronę swoich dormitoriów i sama uczyniła to samo.
W środku czekała na nią reszta jej przyjaciółek. Lea leżała rozwalona na łóżku z miotłą, którą przytulała do piersi i wpatrywała się w sufit.
— To będzie wspaniały rok, czuję to ja i moja miotła!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top