Bezradność

Stałem na jednym z pagórków znajdujących się na obrzeżach miasta. Latarnie uliczne, witryny sklepów oraz światła samochodów oświetlały ulice. Gdzieniegdzie było widać w oknach bloków zapalone lampy oraz ludzi. Śmiejących się, kłócących, żartujących. A pod nimi, w blasku miejskich świateł, śpieszących się do domów, idących na imprezy, wyprowadzających na spacer zwierzęta. Obok nich mknęły samochody i wypchane ludźmi autobusy. Mimo cichego szumu drzew oraz odległości, towarzyszące temu wszystkiemu odgłosy nadal docierały do moich uszu.

Wziąłem głęboki wdech. Powietrze było tutaj zupełnie inne niż w mieście; świeższe, pachnące lasem. Całkowicie różne od smogu nieustannie unoszącego się nad ulicami.

Odwróciłem głowę od tego widoku. Spojrzałem na dziewczynę stojącą obok mnie. Była niskiego wzrostu, sięgała mi zaledwie do szyi. Mimo ciepłej, letniej pogody miała na sobie rozpinany wełniany sweter, a pod nim białą bluzkę oraz jasne jeansy. Jej biało-czerwone włosy opadały na twarz, a długa grzywka zasłaniała oczy. Bardzo dobrze było widać jej chorobliwą chudość. Jej palce zaczęły już przypominać kości, a policzki były mocno zarysowane. Czasem, gdy nosiła krótki rękaw, wyglądała jak szkielet z naciągniętą skórą.

Bałem się o nią. Starałem się ją wspierać, jednak zdarzały się takie momenty, w których traciłem nadzieję.

- Nie wiedziałam, że miasto może być takie piękne... - szepnęła Japan.

Odwróciła się w moją stronę. Lekki wiatr delikatnie rozwiał jej włosy, podnosząc grzywkę i pokazując na chwilę jasnoczerwone, patrzące na wszystko z zaciekawieniem, ale też osobliwym smutkiem, oczy.

Uśmiechnąłem się do niej. Wiedziałem, co czuje. Stąd miasto wydawało się takie... niezwykłe, niemal magiczne. Choć idący ulicami ludzie mogli sobie nie zdawać z tego sprawy, to miasto najpiękniejsze było właśnie nocą. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem je z tej perspektywy, wiedziałem, że muszę ją tu zaprowadzić i pokazać ten widok.

***

Ciepłe promienie słońca leniwie zaglądały przez okno i oświetlały jadalnie. Co jakiś czas znikały zasłonięte przez powoli płynące po niebie chmury. Wcześniej było słychać radio, jednak wyłączyłem je nie mogąc znieść już tych samych, puszczanych w kółko piosenek. Teraz ciszę zakłócało jedynie ciche tykanie zegara, odliczające płynący powoli czas. 

Patrzyłem na zgarbioną dziewczynę siedzącą przede mną. Białe, wypadające włosy związała w luźny kucyk opadający na plecy. Jej piękne oczy, wpatrzone w talerz, były pełne łez. 

A to była tylko jajecznica.

Wstałem wcześnie rano, aby przygotować dla nas śniadanie. Dwa jajka, specjalnie dla niej nie dodałem boczku. Do tego kromka chleba oraz kawa.

Nie zjadła nic.

Oczywiście wiedziałem o jej chorobie. Ale raczej jest w stanie zjeść choć trochę. Przecież to nic trudnego! Jeżeli wie już, że nie chce się odchudzać, chce wyglądać zdrowo, normalnie, to dlaczego nic nie je? Nic z tego nie rozumiałem.

- Musisz coś zjeść - powiedziałem po raz kolejny tego ranka. Nawet nie siliłem się już na stanowczy ton. Wiedziałem, że nic to nie da. Ale nie chciałem odpuścić. Zależało mi na niej.

Dziewczyna podniosła na mnie wzrok. 

- Nie mogę - szepnęła.

Zacisnąłem pod stołem pięści wbijając sobie paznokcie w skórę. Czułem sie taki bezsilny. Nie rozumiałem jej. Dlaczego nie może nic zjeść!? Dlaczego to dla niej takie trudne!?

Przecież mówiła mi, że chce żyć normalnie, bez tej przeklętej choroby. Chodzi do psychologa, mówiła, że jej się poprawia. Ostatnio nawet znalazłem w zlewie brudne naczynia! Kiedy pytałem ją o wagę, powiedziała, że jej się poprawiło! Dlaczego ja tego nie widzę? Dlaczego nie widzę tego, że jej się poprawia!?

Nie wytrzymałem i wstałem. Nie byłem w stanie patrzeć na nią; siedzącą przy stole, płaczącą, że nie jest w stanie przełknąć nawet kęsa.

Wydawało się to dla mnie irracjonalne. Nie potrafić nic zjeść bez wyrzutów sumienia. Bez głosów szepczących, że robię źle. Bez tych cholernych ćwiczeń.

Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. 


⌁⌁⌁

581 słów

Jednak to dokończyłam! Nie siedziałam nad tym one shotem od 2 tygodni i pozmieniałam trochę jego wygląd. Na początku nie miało być żadnego wspomnienia, a to wszystko miało się dziać przy zachodzie słońca, ale wydaje mi się, że tak to lepiej to wygląda.

Chciałabym też przeprosić, jeżeli nie opisałam choroby Japonii zbyt dobrze, ale nigdy nie miałam anoreksji i mam nadzieję, że nigdy nie będę mieć.

Na razie to jest chyba ostatni one shot, który pojawia się w tym miesiącu. Są święta, później mam zieloną szkołę, a po niej zapowiedziane sporo sprawdzianów. Przy okazji będę mieć też wyniki próbnych, więc zobaczę, czego jeszcze powinnam się douczyć.

W maju bądź czerwcu postaram się zabrać za pisanie one shotów o Nocy Kupały i Lustrzannie oraz dodać kolejne do Czechpola, bo zostawiłam to i nie myślałam nawet, co mogłabym tam napisać.


Miłego dzionka/wieczorka/nocki moje pierożki 🥟🧋✨💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top