Co by było, gdyby...? - 1.2

- Strażniku Belikow. - odezwała się dyrektorka, próbując przybrać naturalny ton głosu. - Za pięć minut w moim gabinecie.

Dymitr nie miał z tym większego problemu.

- Oczywiście. - odpowiedział zwyczajnie, służbowym tonem.

Oprócz lekko przyśpieszonego oddechu, nic w jego wyglądzie nie odbiegało od postawy wzorowego strażnika. Kirowa wyszła, nie oglądając się za siebie i nieświadomie spowodowała kolejny problem.

- To dlatego... - zaczęła Tasza łamiącym się głosem. - Dlatego się wahałeś. Dlatego powiedziałeś, że się zastanowisz. Od razu mogłam się domyślić, że chodzi o coś więcej, niż o kolejną zmianę przydziału w tak krótkim czasie. Oferowałam Ci tak wiele... Prace w terenie, stały związek, dzieci...

Kobieta przeniosła wzrok na mnie.

- Jednak jak widzę, użeranie się z małolatami wcale ci nie przeszkadza.

Że jak?! Tasza zaproponowała Dymitrowi, żeby został jej strażnikiem?! I ona - przełknęłam ślinę - chciała czegoś więcej? Od swojego przyjaciela? Że, co proszę?! Już miałam otworzyć buzię i powiedzieć jej co nieco na ten temat, ale zdałam sobie sprawę, że to mogłoby to tylko pogorszyć sytuację. Raz w życiu postąpiłam tak, jak powinnam. Wow.

Morojka starła łzy z policzków, próbując się całkowicie nie rozkleić.

- Dmika... Zmieniłeś się, od naszego ostatniego spotkania.

Dymitr stał jeszcze chwile nieruchomo, lecz niestety cały czas tyłem do mnie, więc nie widziałam jego twarzy. Podejrzewałam jednak, że jak zwykle nie wyrażała zupełnie nic, co potwierdziły następne słowa Taszy.

- I ta twoja cholerna obojętność!

Belikow bez słowa skierował się do wyjścia, zabierając po drodze z ławki swój prochowiec.

- A teraz tak po prostu stąd wyjdziesz?! - w głosie kobiety ledwo dało się wychwycić wcześniejszy smutek. - Porozmawiaj ze mną ty cholerny tchórzu!

Dymitr zatrzymał się z ręką na klamce.

- Przepraszam. - powiedział cicho, po czym opuścił salę.

Mimo iż mogłoby się wydawać, że była to wypowiedź skierowana do Taszy w geście skruchy, wcale tak nie było. Mówił do mnie i obie zdawałyśmy sobie z tego sprawę.

Wziął na siebie całą odpowiedzialność za tą sytuację. Przepraszał za to, co się wydarzyło. Za to, że pozwolił sobie na chwile nieuwagi i w co nas przez to wpakował. Och, miałam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze z nim porozmawiać.

- To przez ciebie, głupia zdziro! - krzyknęła morojka już pewnym głosem, choć błyszczące smugi dalej znaczyły jej policzki.

Nawet w takiej sytuacji, z zaczerwienionymi oczami i twarzą wypełnioną bólem dalej była piękna. Łzy i smutek dopełniały ją, tak samo, jak blizny.

- To ty mi go odebrałaś!

Tasza zrobiła krok do przodu i gdyby wzrok mógł zabijać, to nie musiałaby próbować zrobić tego własnoręcznie. Nie spodziewałam się, że tak szybko znajdzie się przy mnie i ledwo zdołałam zablokować jej cios. Skupiła się tylko na zemście i na zadaniu jak największej liczby ciosów zapominając, że w walce technika jest równie ważna. Znowu ja musiałam pamiętać, że mimo wszystko jest morojką i nie mogę jej skrzywdzić, więc pozostała mi jedynie obrona i szukanie jakiegoś jej słabego punktu. Po chwili okazało się, że mamy jeden wspólny. Obie miałyśmy długie, rozpuszczone włosy. Gdy blokowałam jej kolejny cios, dłonią zdążyłam chwycić trochej jej włosów i za nie pociągnąć. Tasza krzyknęła i próbowała mnie odepchnąć, ale ja nie puściłam jej i gdy cofałam się, by złapać równowagę, pociągnęłam ją za sobą. Upadła na podłogę i to był mój moment. Puściłam jej włosy i sprawnie unieruchomiłam ręce, wyginając je do tyłu. Przygniotłam ją kolanem do ziemi, cały czas uważając, by za bardzo jej nie skrzywdzić, czego ona mi nie ułatwiała, cały czas się szarpiąc.

- Puszczaj mnie, gówniaro!

- Musisz się uspokoić. - odparłam spokojnie.

Z satysfakcją pomyślałam, że Dymitr byłby ze mnie dumny za opanowanie w takiej sytuacji.

- Nie będziesz mi rozkazywać!

- Naprawdę chcesz się ze mną kłócić?

- Pójdę z tym do dyrektorki! - sapnęła ciężko przed następnym zdaniem. - Możesz już sobie szukać miejsca pod latarnią!

- Co się tu... Rose?! - usłyszałam głos Christiana. Obróciłam się przez ramie i zobaczyłam go stojącego w drzwiach z przerażeniem na twarzy. - Co ty robisz? Puść ją natychmiast!

W tym momencie nieświadomie poluźniłam uścisk i to wystarczyło Taszy. Szarpnęła się jeszcze raz i zdołała uwolnić jedną rękę, z mojego uścisku. Odepchnęła się nią od podłogi i zrzuciła mnie z siebie.

Będąc na czworaka, miała przewagę i próbowała mnie zaatakować. Przeturlałam się w bok i stanęłam na nogach, Tasza podniosła się zaraz po mnie i kontynuowała atak. Christian krzyczał cały czas, żebyśmy przestały, ale jego ciotka wyraźnie nie miała takiego zamiaru, a ja tylko się broniłam. Chłopak zniknął wkrótce potem.

Morojka z czasem coraz bardziej się męczyła. Walka trochę ją ostudziła, ale zawziętość w oczach nie zniknęła. Gdy do sali wpadł Alto z Ozerą i Masonem, kobieta w końcu dała się odciągnąć. Bratanek posadził ją na ławce, a Ashford przyniósł wody, podczas gdy Stan zabrał się do wyjaśniania sprawy.

Posłał mi wściekłe spojrzenie.

- Co się tu do cholery działo?!

- To nie moja wina! - broniłam się. - To ta wariatka rzuciła się na mnie.

- Nie pogrywaj sobie ze mną, Hathaway.

- Mówię prawdę!

- Głupia suka. - warknęła Tasza.

- Ciociu! - krzyknął oburzony moroj.

- Co!? - zawtórował mu wkurzony Mason.

- Wyjdź, Christian. - nakazała kobieta tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ten zignorował ją i dążył do wyjaśnienia sytuacji.

- Co powiedziałaś?

- O tej małej wywłoce?

Wstała, zgniatając już pusty kubek po wodzie i zaczęła do mnie podchodzić.

- Pani Ozera... - zaczął Mason.

- Nie wysilaj się - rzuciała Tasza przez ramie. - i tak nic z tego nie będzie. Ona złamie ci serce.

- Co? - zapytałam zdezorientowana.

- Jest w tobie zakochany. Naprawdę tego nie zauważyłaś?

Przerzuciłam wzrok z kobiety na Masona. Ten próbował coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnował. Przeczesał ręką rude włosy i przyglądał mi się z zażenowaniem.

- Rose... - zaczął drżącym głosem.

Kątem oka zobaczyłam jakich ruch. Obróciłam się w samą porę, by uchronić się od ciosu, a niefortunny los sprawił, że odpychając Tasze, trafiłam w jej nos, z którego puściła się krew. Kobieta krzyknęła i na krótko w jej oczach pojawił się strach, jednak szybko został zastąpiony spojrzeniem "a tu cię mam".

- Widzieliście na własne oczy! To ona mnie zaatakowała! Ja chciałam tylko przejść! Strażniku, Alto?

- Nie może pan! - krzyknął Mason. - To będzie zwykłe oszczerstwo!

- Ashford... - warknął strażnik niskim głosem.

- Christian również może poświadczyć. - dampir nie dawał za wygraną - Prawda Ozera?

Moroj patrzył to na jednego to na drugiego trochę zdezorientowany, po czym zatrzymał przerażony wzrok na swojej ciotce. Pewnie nigdy nie przypuszczał, że mogła być zdolna do czegoś takiego. Po chwili jednak kiwnął głową.

- Christian? - zapytała Tasza spiętym głosem.

Chłopak przełknął ślinę.

- Nie mogę postąpić inaczej. Nie wiem, co zaszło pomiędzy tobą, a Rose, ale większość dowodów świadczy przeciwko tobie. Nie przyczynie się do wywalenia jej ze szkoły, bez względu na to, jakie mamy relacje.

- Strażniku Alto? - zwróciła się tym razem do dampira, już bardziej opanowanym głosem.

- Przepraszam, ale nie. Nie mogę skłamać. Nie w tej sprawie. To prawda, mam na pieńku z Hathaway, ale to nie znaczy, że oczernię ją przed dyrekcją. Kiedy ją wywalą, nie będzie miała żadnych oporów, żeby skopać mi tyłek. Dbam również o swoje interesy.

To sprawiło, że się uśmiechnęłam. Czyżby Stan żartował? W takiej sytuacji?

- No do cholery jasnej! - krzyknęła Tasza. - Od kiedy to dampiry stoją wyżej od nas w hierarchii! Christian. - złożyła ręce w proszącym geście i wlepiła wzrok w bratanka. - To odbije się także na tobie. Kolejne oskarżenie skierowane na naszą rodzinę.

- Bo najwyraźniej jest z nami coś nie tak! - odparował chłopak. - I jeśli to objawia się z wiekiem, to chyba zacznę się modlić, żeby tego nie dożyć!

Zaczął nerwowo chodzić po sali, a jego ciotka wyglądała, jakby jej porządnie przyłożył.

- Christian... ale tu nie o to chodzi.

- Tak? - zapytał ze zbolałą, lekko drwiącą miną. - To niby o co?

Tasza przetarła twarz dłonią, ale to ja odpowiedziałam.

- O złamane serce.

------------------

7 i kawałek ekranu! Jej! Wszystko, co wrzucam, przeważnie ma cztery :P


***


"Pamiętam lata temu 

Ktoś powiedział mi, że powinienem być

Ostrożny kiedy chodzi o miłość

Byłem..."



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top