Rozdział 4

- Gdzie idziemy? - zapytała Ula.

- Nad jezioro.

- Co?

Janek nie odpowiedział, tylko zaczął iść coraz szybciej. Nagle dotknął Ule w ramię.

- Berek! Gonisz! - zaczął uciekać. Dziewczyna znieruchomiała ze zdziwienia, ale już po chwili zaczęła biec.

- Ej! To było nie fair! To gra dla dzieci! - krzyczała, a chłopak śmiał się głośno.

- A ty co? Dzieckiem jesteś!

- Ty też! - Ula wybuchnęła śmiechem podbiegając do zdyszanego Janka.

- Szybko się męczysz dzieciaku.

- Masz rację. Chodź na molo.

Janek wziął ją za rękę i razem poszli na mostek, który jakby wyłonił się zza drzew. Jezioro mieniło się w blasku zachodzącego słońca, a ich dwójka stała wpatrując się w swoje złączone dłonie. Ula spojrzała na chłopaka i zabrała rękę. Usiadła ściągając buty i zanużyła stopy w letniej wodzie.

- Uważaj na robaki - rzekł Janek.

- Nie strasz - pogroziła mu Ula. - Boję się dużo rzeczy, ale robaki jakoś przeżyję.

- Dobrze, dobrze.

Jaś usiadł obok niej i również zanurzył stopy w wodzie. Rozmawiali przez chwilę o wszystkim i o niczym, aż w końcu brunet przez przypadek zsunął się z molo.

- A! Zimna woda! - zakrzyknął.

Rudowłosa zaśmiewała się w głos próbując zasłonić się przed kroplami wody, którymi Janek próbował ją ochlapać.

- Dobra, już dobra! Pomóż mi wejść - powiedział chłopak.

Wyciągnął rękę. Ula niechętnie złapała ją i chciała go pociągnąć w górę, ale brunet był szybszy i po chwili wylądowała w jego objęciach, w zimnej wodzie.

- Ty draniu!

Zaczęła piszczeć.

- Tu jest zimno! I mokro!

Janek uniósł brwi.

- Jesteś w wodzie. Widziałaś kiedyś suchą wodę?

- Nie, ale wolę suchą od mokrej - roześmiała się jego towarzyszka.

Janek podpłynął jeszcze bliżej, tak, że biust Uli ocierał się o jego klatkę piersiową. Nachylił się w jej stronę i wyszeptał.

- Wiesz ile tu robaków? Ryb, bakterii, może nawet jakiś drapieżników... Pływają pod nami. Kto wie co czai się w głębinach, prawda? Oglądałaś kiedyś Szczęki?

- Nie. I nie zamierzam... - Spojrzała w dół. Woda była już ciemna, słońce schowało się za horyzontem.
Zadrżała z zimna. - Chodźmy okej? Trochę wieje.

- W porządku - chłopak zaczął płynąć w stronę molo, a potem podsadził Ulę i sam podciągnął się w górę.

- Powinniśmy się wysuszyć - powiedziała dziewczyna. - Jak chcesz możemy iść do mnie, jest całkiem blisko.

- No nie wiem. Powiedz tylko, że nie będziemy musieli iść przez centrum.

- No... Prawie, ale, nie marudź tylko chodź.

Zaczęła ociarać swoje ramiona dłońmi, aby było jej cieplej. Janek wzruszył ramionami i kiwnął głową.

- Okej, chodźmy.

*

- Ładne mieszkanie - powiedział chłopak siadając na skórzanej kanapie. - Nie wierzę, że twój tata pozwolił ci mieszkać samej.

- No to uwierz - odparła długowłosa zalewając herbatę gorącą wodą. Kiedy się zaparzyła, Ula postawiła przed Jankiem kubek.

- Ma do ciebie aż takie zaufanie?

- Nie sądzę. Powiedzmy, że nie miał ochoty niańczyć swojej córeczki, a ja nie miałam ochoty nadal z nim mieszkać.

- A... - zapadło milczenie.

- Dzięki za te rzeczy - odezwał się po chwili brunet wskazując na suche ciuchy, które dała mu dziewczyna na przebranie.

- Nie ma problemu, to mojego byłego - odparła Ula.

- Co? - zapytał szybko Jan.

- Żartowałam, mój kuzyn czasem do mnie wpada i zostawia jakieś swoje ciuchy - kąciki ust dziewczyny uniosły się ku górze.

Janek uśmiechnął się na ten widok i napił się z kubka. Postanowił zmienić temat.

- Jak się żyje samemu? No wiesz... Sama gotujesz, pierzesz, sprzątasz i tak dalej.

- Nie lubię tego, ale idzie się przyzwyczaić. Po śmierci mamy i tak wykonywałam prawie wszystkie obowiązki w domu, więc do wszystkiego się już wcześniej przyzwyczaiłam.

Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową i rozejrzał się po salonie.
Na półce stał wielki wazon krwistoczerwonych róż. Uśmiechnął się na ten widok. Te kwiaty tak bardzo pasowały do Uli, przynajmniej tak mu się wydawało, w końcu znali się bardzo krótko.
Spojrzał na dziewczynę, a potem nagle zesztywniał.

- Ula?! - Zrobiła się całkiem blada, a z nosa ciekła jej krew. - Co się stało?

- N - nic - zamknęła oczy kładąc dłonie na oparciach fotela i zaciskając je tak mocno, aż zbielały jej kostki.

Jaś wstał z kanapy i ukucnął przy niej.

- Kręci ci się w głowie?

Przytaknęła.

- Gdzie masz sypialnie?

Wskazała palcem na drzwi po prawo. Chłopak bez wahania wziął ją na ręce.

- Nie, Janek puść mnie - nie posłuchał, tylko otworzył drzwi i położył ją na dwuosobowym łóżku.

- Poczekaj - wrócił się i wyciągnął z kieszeni kurtki chusteczki.
Potem podał jedną dziewczynie, a ta przyłożyła ją sobie do nosa, by zatamować krew. Przyniósł z łazienki ręcznik, namoczył go wodą i położył na karku Uli. Dziewczyna zamknęła oczy i oddychała głęboko.
Oparła głowę o poduszki. Jaś usiadł przy niej i złapał ją za dłoń przyglądając się jej długim, rudym włosom. Przerażająca bladość na twarzy dziewczyny powoli znikała, jednak on nadal był przestraszony.
Leżeli chwilę koło siebie, aż w końcu głowa Uli opadła na klatkę piersiową Janka i dziewczyna zapadła w niespokojny sen.

Chłopak spojrzał na nią z czułością i założył jej za ucho kosmyk włosów.
Zasnął obejmując ją w talii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top