Rozdział 2

- Poproszę zwykłą cappuccino - odezwał się Jaś.
Podał dziewczynie za ladą pieniądze i po chwili otrzymał swoje zamówienie. Odwrócił się i usiadł przy jednym ze stolików z zamiarem napicia się z kubka, kiedy nagle ją zobaczył. Była to ta sama dziewczyna co ostatnio. Rudowłosa, z bladą cerą i lekkimi piegami na policzkach, które można było zobaczyć tylko z bliska, zmierzała w kierunku stolika naprzeciwko. Usiadła i wyjęła z torby książkę. Sekundę później podeszła do niej dziewczyna przyjmująca od niego wcześniej zamówienie.

- To samo co zawsze, tak?

Ta tylko kiwnęła głową i zagłębiła się na powrót w lekturze. Janek zdziwiony podrapał się po głowie. Tutaj samemu się zamawia jedzenie, dlaczego do niej podeszła ta dziewczyna? Roztargniony przypatrywał się długowłosej. Ciekawe czy go pamięta... wtedy chyba się przestraszyła.
Nagle rudowłosa uniosła głowę patrząc wprost na niego. Jej mina nie wyrażała żadnych uczuć i Janek nie wiedział jak się ma zachować. Spuścił wzrok na swoje ręce.

W tej chwili do dziewczyny podszedł kolejny pracownik kawiarni i postawił przed nią gorącą czekoladę.

- Przecież jest wiosna - powiedział Jaś nie zdając sobie sprawy, że mówi na głos.

Dziewczyna znów na niego spojrzała, tym razem zauważył, jakby lewy kącik jej ust lekko drgnął próbując ukryć uśmiech.
Janek otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przeszły mu przez gardło. Rudowłosa wstała z krzesła, wzięła czekoladę i dosiadła się do jego stolika.

- Lubię czekoladę - powiedziała po chwili. - I ciągle mi zimno, więc czemu nie? Gorąca czekolada to chyba najlepsze rozwiązanie.

- Y...t-tak? - Janek zająkał się, na co dziewczyna się zaśmiała.

- Jak się nazywasz? - zapytała.

- Jan Dąbrowski.

- Ja jestem Ula Wiśniewska i myślę, że już się widzieliśmy prawda?

- Pamiętasz? - brunet uniósł brwi w wyrazie zdziwienia.

- No nie, tak tylko zgadywałam - odparła poważnie.

- A...

- Pamiętam. Ty też, jak widzę.

Janek kiwnął głową zmieszany. Kim była ta dziewczyna?

- Kim ty jesteś? - zadał pytanie.

- Hm... Sama nie wiem, nikt tego nie wie.

- Jak to?

- A ty kim jesteś? - zmierzyła go wzrokiem.

- No... Jestem sobą - odrzekł prawie się nie zastanawiając.

- Zawsze?

- Oczywiście.

- To raczej błędne stwierdzenie, bo ty, jako ty zachowujesz się jak chcesz, tak? No właśnie, więc czy kiedykolwiek, jak ktoś kazał ci coś zrobić, a ty tego nie chciałeś, zrobiłeś to? - zadała pytanie, a potem upiła łyk czekolady.

- Tak, robiłem niektóre rzeczy na jakie nie miałem ochoty, ale...

- Tu nie ma żadnego ale - przerwała mu. - To nie był twój wybór. Ktoś ci tak kazał, a ty MUSIAŁEŚ to zrobić. Gdybyś był sobą to zrobiłbyś to co uważałbyś za słuszne i na co miałbyś ochotę - Spojrzała na niego wyczekująco. Po chwili dodała. - Za trudne?

- Nie - odpowiedział, chociaż nie wiedział o co jej dokładnie chodziło, jednak miał wrażenie, że mówi z sensem.

- Ile masz lat?

- Siedemnaście.

- I mieszkałeś wcześniej w...?

- Skąd wiesz, że gdzieś wcześniej mieszkałem?

- Zgadując możemy dowiedzieć się wielu rzeczy.

- Mieszkałem w Legnicy.

- A tak. Więc po co przyjechałeś do Warszawy?

- Przeprowadziłem się z mamą i tatą, bo znaleźli tu lepiej płatną pracę, a ja mogłem iść do szkoły na wyższym poziomie.

- Chciałeś tego? - Ula poprawiła włosy i spojrzała na Janka zielonymi oczyma.

Zapadła chwila ciszy. Janek odwrócił wzrok i odparł.

- Nie miałem wyboru - wzruszył ramionami. - Ale przyzwyczaiłem się do Warszawy.

- Nie miałeś wyboru - rudowłosa parsknęła śmiechem.

- Nie miałem.

- Zawsze jest jakiś wybór. Trzeba tylko wybrać dobrze, a to już jest trudne.

Jaś dopił kawę i popatrzył z ciekawością na dziewczynę.

- Muszę już iść - powiedziała. - Dzięki za rozmowę.

Zanim chłopak odpowiedział, ona wzięła torbę, schowała do niej swoją książkę i wyszła na dwór. Janek odprowadził ją wzrokiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top