24
Sophie P. O. V
Myśli że ja nie widziałam tego SMS'a? Jeśli tak to jest bardzo bardzo głupi. ,
Po chwili bierze mnie na ręce i wchodzimy do domu głównego, a sory on wchodzi bo jestem na jego rękach.
-Obrażona? - pyta po chwili zastanowienia
-Tak - odpowiadam, niech wie.
-O co ? - patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Domyśli się - uśmiecham się szeroko aby go wkurzyć.
-Hm - zastanawia się - Co zrobiłem? - robi minę smutnego psiaka
- Czy przypadkiem wielki zły alfa nie ukrywa nic przedemną?
-Um... A co miałbym ukrywać moja mała słodka wilczyco?
-Czy przypadkiem wielki zły wilczek mnie nie zdradza? - robię smutną minę przez co Harry próbuje mnie przytulić lecz odpycham go.
-Z kim i niby po co!? - ton jego głosu wskazuje na to że jest zły a jego oczy pociemniały.
-No kto ci pisze SMS'y? - pytam z ironią.
-Jejciu - wzdycha, a jego oczy przybierają znowu normalny kolor - Jeśli o to chodzi to nie wiem, ale ty jesteś jedna na całe życie , jesteś moja i z nikim Cię nie zdradzę .
-Powiecmy że ci wierzę - uśmiecham się lekko .
-Chodź coś zjemy - mówi Harry - przy okazji przedstawię cię reszcie której nie było na obiedzie.
-Okej - śmieje się.
Wchodzimy na stołówkę, jest bardzo głośno, ale w jednej chwili cały gwar ucisza się .
Wilki odwracają się w naszą stronę .
-Oto moja mate - przedstawia Harry - A wasza przyszła Luna!
Wilki skiniają głowami i uśmiechają się, najuroczej wygląda to u dzieciaków .
Zaczynamy jeść, najpierw spaghetti , swoją drogą smacznie gotują. Jemy dość długo a potem wychodzimy i idziemy do naszego domu, kiedy jesteśmy Harry zaparza sobie kawę, bo tam była tylko herbata , woda i sok .
-Jak się czujesz? - Harry odstawia wypity już kubek na ladę.
-Dobrze - ziewam - A ty?
-Też - odpowiada obojętnie - Ale czy napewno nic ci nie zrobił? - teraz stoi już obok mnie i chwyta mnie w pasie.
-Nic - odpowiadam niechętnie.
-Chcesz abym sam to sprawdził?
-No dobra - przerzucam oczami - To tylko drapnięcie.
-Pokaż - rząda.
Odsłaniam moje ramię, widnieje tam małe zadrapanie.
-Zab.... - niekączy - Muszę jeszcze coś załatwić, zostań tu - kiwam głową i daje mu całusa.
Harry wychodzi a kilka minut później ja też, muszę zobaczyć czy nic głupiego nie zrobi... Oby. Idę i już znikną mi z oczu , ale nie mogę pobiec bo bym się zdradziła. Wchodzę do budynku głównego i zauważam Delte po mojej prawej.
-Wiesz gdzie pobiegł Harry? - pytam szybko.
-Tak Luno- odpowiada Delta - Pobiegł do piwnicy.
-Dziękuję , a zaprowadzisz mnie?
Delta kieruje się przed siebie i dochodzi do ciemnych masywnych i dębowych drzwi przez które wchodzimy i niżej jest zejście na dół.
-Dalej Luna musi sama - mówi Delta.
Schodzę na dół i słyszę kapanie wody i ciche jęki, jest tu dość niemiło, obdrapane ściany, skrzypiąca podłoga i smród.
Idę i zauważam kolejnego wilka.
-Witaj, wiesz gdzie jest Harry? - szepcze
-Nie wiem czy mogę Lunie udzielić tej informacji.
-Proszę.
-Prosto i czwarte drzwi po lewej - kieruje - Ale nie mogę Luny zaprowadzić.
Idę i napotykam drzwi po kilku próbach otwieram je, widzę tam tego chłopaka który jest przywiązany do krzesła, z nosa i warg cieknie mu krew a Harry... Celuje w niego pięścią!
-Harry! - krzycze - Zostaw go!
-Wyjdź z tąd - rozkazuje.
-Zabrałeś mu brata teraz go wypuść!
-Wyjdź z tąd! - podchodzi do mnie - Teraz!
-Wypuść go teraz! -powtarzam - Przez ciebie ni żyje jego brat i Emma, jeszcze ci mało co - nagle czuję mocny ból i swędzenie na szyji , przez chwile nie mogę się ruszyć, dotykam bolącego miejsca i czuje na palcach krew.
Wybiegam z pomieszczenia i uciekam jak najdalej od niego.
Kilka godzin później.
Zorientowałam się trochę i po dłuższych poszukiwaniach odnalazłam chatkę w której byłam od początku, wchodzę i widzę że panuje tu całkowita cisza , czyli nikt nie zorientował sie że mnie tu nie było. Podchodzę do ściany przy ktorej powinien znajdować się telefon i wkręcam numer do Tess'y.
-Halo? - słyszę jej głos - Kto tam?
-To ja Sophie - dyszę - przyjedź po mnie do mojego domku w lesie, szybko proszę.
-Co się dzieje?! - prawie krzyczy.
- Mogę umrzeć - kłamie - Teraz!
-Już jade - mówi dziewczyna.
Kilka minut później słyszę dźwięk samochodu i widzę białą Skodę, szybko do niej wbiegam i jedziemy .
-Co się stało? - pyta roztrzęsiona.
- Powiem ci później , macie tu koc ? - dziewczyna podaje mi mały kocyk - Zdrzemnę się tu przez Chwilę - uprzedzam i odchodzę do Krainy Morfeusza...
Hejo buraczki!
Ktoś się spodziewał?
Zgaduję że nie.
Papatki ❤📖
~_Animusia_~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top