16

Budzę się rano cały obolały, mam tylko parę siniaków i zadrapań.

Doszły mnie też słuchy że alfa atakującej watachy zdołał uciec razem ze swoimi betami i kilkoma wilkami

Nie wiem czemu te wilki są takie żałosne, zamiast zjednoczyć się toczą ciągłe walki z innymi watachami.

Wstaję ale nie mogę, moja głowa jest rozsadzona po wczorajszej walce.

Spędziliśmy tam kilka dobrych godzin wzajemnie się zabijając. Kilka osób z mojej watachy poległo podczas walki, ale tak samo umarło kilkaset osób z innych watach pomagających Mark'owi.

Leże i postanawiam ,,porozmawiać,, z Sophie.

Hej malutka.

Ile razy mam ci powtarzać że nie jestem malutka maluszku.

Wiesz, lubię kiedy się na mnie złościsz skarbie.

Jak wrócisz do domu to będziesz miał istne piekło Harry!

Tsa, mała już się boję, ratunku moja Mate jest dla mnie zła....

Boszzz jesteś żałosny Harry, rozumiesz? Żałosny!

A ty malutka i słodziutka !

Tsa, a ty za to... Em... Hm...

Taaa nie wiesz jakie słowo wymyślić co nie?

Nie wymyślić tylko wybrać idealnie pasujące słowo do takiego idioty jak ty!

Serio?

Nie na niby.

Aha, czyli to że jestem idiotą jest na niby... Fajnie.

Spadaj na drzewo!

Zobaczymy w domu mrau

Tsa zobaczysz sobie nie wiem co!

Zobaczysz zobaczysz.

Wstaję z łóżka tuż po,, rozmowie,, z Sophie.

Szczerze mówiąc lubię ją wkurzać , wygląda wtedy mega słodko.

Słyszę że ktoś puka do moich drzwi, nie wiem kto to ale jak śmie mnie budzić tak wcześnie?!

-Wejść - ktoś wchodzi do pokoju i widzę zadowolonego Mark'a.

-Hej - odzywam się szybko .

-Cześć - odpowiada i siada na fotelu - Masz chwilkę czasu ?

-Jasne - przeciagam się .

-Dzwonili w sprawie twojej siostry , niestety nie udzielono mi informacji na jej temat ...

-O kurwa - wypaliłem i podbiegłem do szafy wybierając jakieś przypadkowe ciuchy , potem pobiegłem do łazienki.

Moja siostrzyczka , wiadomo co z nią jest ...Wreszcie!

Wyskakuje z łazienki jak poparzony , pierwsze co robie to kieruję wzrok na Mark'a.

Jest to blondyn , troszkę ciemniejsza karnacja , pełne usta , szpiczasty nosek i niebieskie oczy.

-Wracamy już teraz - zawiadamiam - Musisz to ogłosić moim wilką !

-No okej- wypala z nie zadowoloną miną , ci niestety da się zauważyć .

Wychodzę z pomieszczenia i słyszę głos który przemawia przez mikrofon .

,,Wilki watachy Pełni Księżyca mają tylko piętnaście minut do wyjazdu , powtarzam piętnaście minut!,,

Za dużo za dużo.

Wbiegam do kuchni chwytając pierwsze lepsze jabłko i jedząc je po drodze do auta .

Kilkanaście minut później wilki są już w wozie i ruszamy przed siebie .

Spoglądam na krajobraz pezed sobą , drzewa , krzewy , łąki , domki i ogólnie przyroda.

Kiedyś mój tata zabierał mnie na łąke i bawiliśmy się wspólnie , czasami dołączała do nas mama ...

Mój telefon dzwoni , spodziewam się Zayn'a, Hayden , Seth'a albo Sophie , czemu ? Bo to mój prywatny numer.

-Halo - odbieram i z lekką chrypką mówię .

-Kochamy cię - przemawia kobiecy głos i polączenie zostało przerwane .

Kto sobie takie żarty stori ?

No jasne że jakiś pacan .

Jedziemy i jedziemy , droga przedłuża się a końca nie widać więc postanawiam porozmawiać z kierowcą Greg'iem.

-Jak tam u ciebie Greg?- pytam śmiało.

-Dobrze alfo , a u alfy?- pyta szybko .

-Też - odpowiadam - Masz swoja mate?

-Tak....

-Jak ma na imię ?

-Stella -odpowiada , widzę że jest bardzo skupiony na prowadzeniu pojazdu .

Odwracam gowę w strone okna , zobaczę w końcu Hayden i Sophie oraz Zayn'a .

Może Am już urodziła?

Nie wiem , w tej chwili obie są dla mnie tak samo ważne ale najważniejsza jest Sophie moja Sophie.

Jedziemy już kilkanaście dobrych minut a wydaje mi się że jedziemy kilka dobrych dni .

W końcu jesteśmy pod watachą , wysiadam z wozu i przemierzam ścieżkę aby dojść do domu głównego , jestem obok drzwi i otwieram je szybko wybierając na górę . Staje przed ,,domem,, Hayden i otwieram drzwi .

Obok mojej siostry stoi lekaż i bacznie na nią spogląda , odłącza kilka sprzętów od niej i
odchodzi na bok abym mógł podejść do Hayd . Podchodzę po woli nie robiąc żadnego hałasu aby nie zrobić nic złego .

Patrzę na rudzielca , ma bardzo czerwone policzki i zamknięte oczy , na szczęście jej klatka piersiowa podnosi się co jakiś czas dając nam znak że Hayden żyje .

-Co z nią ? -pytam i odwracam się w strone doktora .

-Jest wykończona kolejną ciążą - odpowiada spokojnie doktor.

-Hayd jest w ciąży ?! - moje oczy powiększają się .

-Tak - przerywa Seth - Musimy dość jej spokój .

Wychodzę z pokoju , to moja wina że Hayden jest chora .

Idę do domu i słyszę donośny śmiech Sophie .

Hejo buraczki!
Nwm czy rodział jest później i tak wiem że jest nudny ale...

WYNAGRODZE WAM TO.

Papatki❤📖

~_Animusia_~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top