12

Sopie P.O.V

Stoję i patrzę w oczy Harry'ego , są bardzo hipnotyzujące i czasami wydaję mi się że zmieniają kolor .

Nie nie , to tylko wyobraźnia .

Im bardziej mu się przyglądałam, tym bardziej myślałam nad tym czy jego oczy mogą zmieniać kolor .

Tak wydaje się to dziwne, ale tak jest .

Wydaje mi się że się w nim się zakochuje,  ale tak nie można,  nam go zaledwie kilka dni  .

Czekam na to co mi powie,  mam nadzieję że to będzie dobra wiadomość .

Wkładam ręce w jego włosy,  a on łapię mnie w talii,  tak już sprawił że się zakochałam  .

~Czy on nie jest piękny ~ zawyła moja wilczyca,  no sory jestem popaprana ,  ale coraz bardziej wierze że to coś serio jest tym czymś za co się podało .

~Ciszej ~zganiłam ją ~ psujesz tą chwilę  .

W odpowiedzi tylko warknęła  .

-Chciałem Ci zadać pytanie  Sophie - wreszcie - Pójdziesz że mną na spacer?

Trafił w sedno,  uwielbiam las,  a po tych kilku dniach bez przebywania na zewnątrz będzie to rajem .

-Tak -ledwie z siebie to wy dusiłam -Pod warunkiem że mnie nie udusisz -zaśmiałam się.

-Nie udusze,  a teraz idź się ubierać  - zaśmiał się i dodał ciszej tak abym nie słyszała - Skarbie,  Ciebie nigdy.

Podchodzę do szafy którą wskazał mi Harry,  tam podobno ma być moja nowa kurtka w której mam dzisiaj iść.

Otwieram szafe i zamieram,  jest tam pełno damskich ubrań!

Czy on to dla mnie zrobił?

Biorę kurtkę podobną do mojej ulubionej .

-A buciki?  - chłopak automatycznie odwraca się do mnie i patrzy z uśmiechem na mnie  .

-Za tobą mała - zaczyna się śmiać.

-Mała twoja pała - odpowiadam i śmieje się pod nosem .

-Chcesz sprawdzić?  - pyta i tuli mnie od tyłu.

-W życiu - prycham.

Czasem opłaca się kłamać.

Ubierałam na siebie buty i jetem już gotowa.

Spoglądam na Harry'ego a on na mnie,  po chwili łączy nasze usta w namiętnym pocałunku,  z którego nie da się wyrwać.

-Idziemy?  - pytam z uśmiechem kiedy udaje mi się uwolnić moje usta od jego.

-Poczekaj - uśmiecha się głupkowato - Musisz mi pokazać jak to się ładnie całuje,  ja ci pokazałem.

-A jak nie pokaże?  -  susze zęby.

-To nie pójdziemy - pstryka mnie w nos jak pieska.

Właśnie Bobik!

-Gdzie Bobik ?  - rozglądam się nerwowo po pomieszczeniu.

-Spokojnie,  bawi się z dziećmi mojej  siostry Hayden - wzrusza ramiona -Nie bój się o niego.

W odpowiedzi uśmiecham się lekko,  mam nadzieje że Bobik na prawdę jest bezpieczny .

-Harry?  - odwraca się do mnie - Mam pytanie.

-Pytaj Myszko - podchodzi do mnie i ledwo jest po między nami miejsce .

-Mogę zadzwonić do mojej przyjaciółki Emmy - patrzę na niego pytająco.

-Ale przy mnie - stawia warunek.

Kiwam głową i sięgam po telefon a Harry patrzy na mnie pytająco,  ah nie powiedziałam  mu że jest kiepski w chowaniu rzeczy i że znalazłam telefon,  ale trudno  .

Emma odbiera po kilku sygnałach  .

-Hej Soph - Mówi spokojnie,  jakbym nie zniknęła kilka dni temu  .

-Cześć - odpowiadam mniej spokojnie.

-I jak ci się układa z twoim mate?  - Pyta z zaciekawieniem  .

-Mate?  - Co to do cholery mate?

W tej chwili Harry wyrywa mi telefon i rozłańcza się,  następnie pisze SMS,  ale nie mogę dostrzec co napisał .

Telefon natomiast chowa w kieszeni w spodniach,  to nici z rozmów .

-Odzyskasz go potem - całuje mnie w policzek i łapie za rękę - A teraz idziemy jeść!

Tak,  kompletnie zapomniałam że chce mi się jeść ,  ratujesz życie człowiek  !

Wchodzimy do kuchni,  jest ona w odcieniach Białego,  tylko lodówka blat i kuchenka jest czarna  .

Harry zaczyna przygotowywać posiłek,  ja natomiast przyglądam mu się z zaciekawieniem,  nigdy nie umiałam gotować...

-Harry?  - wzdycham a on podnosi głowę-Jest tu łazienka?

-Yhy - odpowiada -Prosto,  skręcasz i pierwsze drzwi po prawej.

Już wiem że się zgubie...

Wychodzę z kuchni i kieruje się instrukcją Harry'ego .

To było prosto i na lewo?

Chyba tak.

Krążek już po tym domu kilkanaście dobrych minut i docieram od jakiś drzwi,  otwieram je i wchodzę a one się same zamykają,  Zapalam światło i to co widzę wstrząsa mną...

Harry P.O.V

Sophie nie ma już od kilkunastu minut,  wiem wszystkie te babskie sprawy,  ale boję się że się zgubiła.

Idę do łazienki,  otwieram drzwi a Croff nie ma,  nic nie jest naruszone ,  nowa rolka papieru toaletowego nawet nie dotknięta.

Szukam jej po domu kilka dobrych minut,  najpierw poszedłem na górę,  bo najlepiej jest tak szukać,  kiedy jednak jej nie znalazłem zadzwoniłem do Max'a

-Macie pilnować domu - mówię szybko.

-Czmu?  - pyta zaciekawiony chłopak .

-Do kurchy jasnej nie czas na wyjaśnienia - krzyczę -Do roboty,  potem ci powiem!

-Dobrze alfo - odpowiada,  a ja się rozłączam.

Szukam dalej Sophie,  schodzę znowu  na parter i szukam Croff .

Po chwili dochodzę do drzwi od pokoju do zabaw dla dorosłych .

Nie,  oby tam nie weszła nieee.

Wchodzę do środka a Croff odwraca się do mnie nerwowo 

-Co t-to jest ?  -  pyta

-Jak widać -odpowiadam - Później ci to wytłumaczę,  a teraz chodźmy.

Nie powinna tu teraz być,  no eh .

Wychodzi za mną a ja łapię ją za rękę i kieruje się do kuchni 

Kilka minut później

Zjedliśmy obiad, no znaczy ja zjadłem a Croff je drugą dokładkę,  była głodna serio.

Wpatruje się w nią w jak Bogini,  bo ona jest moją Boginią   królową świata,  moją myszką.

Wyobrażam sobie gorące scenki w roli głównej oczywiście Sophie,  wiem nie przy jedzeniu ,  ale już nie wytrzymam!

Wszystko w moich myślach jest tak dokładnie zaplanowane,  tylko aby to było w realnym zyciu ... Jakby tak było ohh .

Dziewczyna zjadła już swój posiłek i spojrzała na mnie.

-Chodź -złapałem jej rękę i wziąłem w drugą przedtem zostawioną na krześle torbę z ubraniami.

Jak będę chciał z wilka zmienić się w człowieka no nie będę miał na sobie ciuchów bo będą w strzempkach...

Wychodzimy z Myszką na podwórko ,  jej mina jest bezcenna ...

Sophie P.O.V

Wychodzimy i zamieram,  przed mną jest malutki park,  ludzie wokół domu.

Wcześniej tego nie zauważyłam,  nie chciałam,  chciałam wtedy uciec i być daleko od Harry'ego,  teraz nie chce.

-To dopiero początek - mówi przytulając mnie od tyłu .

Stałam jak wryta,  znowu poczuć ten wiatr we włosach,  znowu usłyszec ten szelest liści  ...

Zaciskam wargi aby nie pokazać łez zwdowolenia w oczach .

Jestem zachwycona.

Domek jest w lesie,  a brama jest trochę dalej tak aby nie było jej widać,  ale ścieżka zdradza jej istnienie .

Harry bierze mnie na ręce,  teraz mi to nie przeszkadza, jest idealnie.

Tak jak zakochana para,  chłopak niesie dziewczynę na rękach na randkę ...

-Tak jest -szepcze,  ale ja to słyszę,  on chciał abym to usłyszała

Patrzę mu w oczy,  on tego nie widzi bo patrzy przed siebie ,  nagle odwraca wzrok i patrzy na mnie z uśmiechem .

Idziemy kilka minut ,  no Harry idzie,  bo ja jestem na jego rękach.

Nagle Harry zatrzymuje sie i zakrywa mi oczy swoją ręką,  czuje jak moje nogi lądują na ziemi  ,  nagle Harry odkrywa mi oczy.

Jesteśmy nad rzeką ,  na drugi brzeg prowadzi drewniany lekko zepsuty mostek,  widać że jest dość stary bo mech oblazł go po niektórych częściach poręczy.

Ptaki siedzą na drzewach cicho ćwierkając,  w krzakach słychać szelest,  a liście falują na wietrze który cicho pogwizduje.

Harry przytula się do mnie od tyłu i wzdycha mój zapach.

-Podoba się - przerywa ciszę.

-Tak - szepcze i nadal przyglądam się rzeczą które mnie otaczają.

Chwilę później znowu mam przepaską  związane oczy ,  nie zamierzam podglądać,  chcę zobaczyć co dla mnie szykuje.

Słyszę szelesty pośród drzew i trzask łamanych gałęzi  .

Moje oczy znowu są wolne,  ale trudno przyzwyczaić się do światła po tym jak przed chwilą była ciemność. 

Widzę że most jest przystrojony różami ,  a po drugiej stronie jest kocyk ,  a na nim koszyczek z jedzeniem.

Jak on to szybko zrobił?!

- Idziemy? - Harry odwraca wzrok w moją stronę.

-Tak - odpowiadam i łapię jego rękę,  na początku jest zaskoczony,  ale potem uśmiechną się zwycięsko.

Niech będzie jeden zero dla Harry'ego.

Idziemy w stronę kocyka,  teraz widzę że jest w kratkę pastelowy niebieski  idealnie komponuje się z pastelowym różowym .

Siadamy na kocyku,  a Harry wyjmuje z koszyka kilka przekąsek i nalewa soku pomarańczowego.

Na moim talerzu położył sałatkę i postawił przede mną kubek z sokiem pomarańczowym.

Zaczynamy zjadać jedzenie i wypijać sok.

Powiem tyle,  on umie gotować!

-Smaczne -chwale.

-Dziękuje - odpowiada z pełną buzią.

Siedzimy chwilę w niezręcznej ciszy,  wiem że zaraz się coś stanie .

-Chce Ci coś powiedzieć - patrzy mi w oczy -Ale obiecaj że nie będziesz mi przerywać i uciekać .

-Obiecuje - odpowiadam i patrzę co się dzieje.

Harry w momencie zamienia się w Wielkiego Czarnego wilka i podbiega do mnie  ,  chce sie wycofać ale nie mogę ,  obiecałam.

Przewraca mnie na część kocyka na którym nie ma jedzenia  i zaczyna mnie lizać a ja powoli głaszczę jego sierść.

Teraz wiem kiedy mnie widział nago,  przecież to ten ,, pies ,, .

~To nasz mate ~ powtarza wilczyca.

Po chwili Harry odchodzi na bok i zmienia się w człowieka.

On jest nagi, a mnie oblał rumieniec nie wiem czemu  ...

Chowa się za drzewem widząc że się zawstydziłam.

Po niedługim czasie wychodzi zza drzewa ,  już w ubraniach.

Siada obok mnie na kocyku i spycha resztę rzeczy będących na nim na ziemię.

Patrzymy na siebie i w końcu Harry zaczyna rozmowę.

-Jesteś moją mate - mówi - Czyli przeznaczoną na zawsze,  nie możemy bez siebie żyć,  los wybiera Mate, mi dał najpiękniejszą i najmądrzejszą jaką można mieć - opowiada -Jestem wilkołakiem ,  nie wiem czy ty też,  ale ja jestem,  tylko w przypadku wilków można mieć mate.

...

-Mam swoje stado które musi mi służyć i wypełniać swoje obowiązki ,  ja jestem alfą,  są też gammy ,  delty i bety...

-Ee - nie wiem co powiedzieć.

-Jesteś bardzo ważna dla mnie i stada,  bez ciebie ja i stado umrze.

-Ta żona Wilczka ma swoją nazwę?  - pytam bez zastanowienia .

-Ma,  nazywa się ją Luną - kończy swoją wypowiedź.

-A jak dziewczyna nazywa się Luna,  to to nie jest dziwne?

-Trochę - odpowiada i zaczynamy się śmiać.

-Czyli nie możemy bez siebie żyć?

-Tak.

-Stado też ?

-Yhy.

-Nie mogę być z innym?

Zrobił obrażoną minę a ja się zaśmiałam.

-To dlatego mnie porwałeś?

-Nie mogłem bez ciebie wytrzymać -uśmiecha się lekko.

-Wiesz co jest najlepsze?

-Nie ?

-Mogę ci czytać w myślach i możemy tak ze sobą rozmawiać -szczerzy się jak głupi do sera.

-Nieeee

-Taaa

-Nope

-Masz też swoją wilczyce z którą rozmawiasz,  jeśli się zmienisz ona jest widoczna a ty nie ,  ja też mam wilka i działa to tak samo... Ale nie wiem czy jesteś wilczycą.

-Jak to coś gada to jestem wilczycą?

-Tak .

-To najprawdopodobniej jestem.

-To jest... Niesamowite!

-Wiem. - odpowiada z wielkim uśmiechem.

Bez zastanowienia łącze nasze usta...

Hejo buraczki!

Dzisiaj taki dłuższy,  przez to że 11 był krótki.
Piszcie co sądzicie o rozdziale.

Papatki ❤📖








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top