45
Sophie P.O.V
Wstałam rano czujac czyjąś obecność, ktoś trzymał mnie w objęciach! Odruchowo od skoczyłam i spojrzałam na moje łóżko. Leżał tam niczego nie świadomy Harry, tylko skąd on tu? Miało być trzy dni, minęło możne dwa, straciłam rachubę czasu. Harry spał jak zabity. Szturchnęłam go lekko w ramię, a ten przewrócił się na drugi bok. Poszłam do łazienki, nalałam do kubeczka zimnej wody, przyszłam do pokoju i wylałam ją na nieświadomego Harry'ego.
-Co jest - wstał z grymasy na twarzy - Co się dzieje?!
-Nic - wzruszyłam ramionami - Tylko cię budziłam, a co?
-Ehh - warknął - Ja ciebie też tak będę budził, mamy jeszcze tyle lat wspólnego życia.
-Ojj - uśmiechnęłam się - Ile razy ty będziesz tak budzony.
-Tsa - uśmiechnął się złośliwie i rzucił we mnie poduszką - To za zimną wodę.
Uśmiechnęłam się złośliwie i oddałam mu tym samym gestem.
-Stój - wykrzyczał, aż się wystraszyłam.
-Co? - zapytałam zdziwiona.
-Idź do Hayden i bądź tam do puki nie przyjdzie po ciebie twój tata.
Zdziwiłam się bardzo. Co miałby tu teraz robić mój tata?! Co gorsza, nie wiem o co chodzi. Mniejsza z tym, zastanowię się na tym jak będę u Hayd, albo ona mi odpowie na te pytania.
Harry odprowadził mnie aż pod watachę, aby mieć pewność, że narazie nie wrócę do domku.
Weszłam do domu Hayden.
Zobaczyłam jak dziewczyna bawi się z małą Kayli, a Amanda ogląda telewizje.
-O hej - zawołała dziewczyna - Wchodź do środka.
Mimo woli weszłam do środka, obawiałam się tego co planuje Harry.
Trzy godziny później
Hayden mało mi wyjaśniła, powiedziała, że do jutra muszę być u niej i że będę miała bardzo dużą niespodziankę, ale więcej mi już nie powie.
-Możemy iść do kina - zaproponowała Amanda.
-Ale przecież jest daleko - powiedziałam, a dziewczyny zaczęły się głośno śmiać - O co chodzi? - zapytałam lekko zdziwiona ich reakcją.
-Kino jest w piwnicy - wydukała Amanda - Idę po popcorn i Pepsi.
-Ja zaprowadzę naszą sierotkę - Hayd złapała mnie za ręke i wyszłyśmy z pomieszczenia.
Do pokoju wróciłyśmy dopiero wieczorem. Oglądałyśmy najlepszy film na świecie! Ale niestety teraz trzeba wracać. Położyłam się na rozkradanej kanapkę, natomiast dziewczyny spały na łóżku Hayden.
Rano
Dziewczyny obudziły mnie o świcie, mówiąc że mamy dużo do zrobienia.
-Ja zrobię włosy - powiedziała Am z uśmiechem.
- A ja wybiorę suknie - Hayden dała jej sztuchrańca.
-Dobra, idź pod prysznic i załatw wszystko, potem wróć do nas - popędziły mnie - No szybko, szybko.
Wykąpałam się, ale niestety nie dały mi spokoju, bo cały czas krzyczały, abym już wychodziła, bo nie zdążą mnie przygotować. Ostatecznie wszystko załatwiam i wyszłam z łazienki, a Hayden ubrała mnie w długą ,białą, piękną sukienkę. Wystroiły mnie strasznie! Biała piękna sukienka, włosy rozpuszczone j taką jakby opaską z warkocza, która wyglądała uroczo, ale absolutnie zabroniłam się malować! Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a Hayden poszła otworzyć.
-Dzień dobry - powiedziała - Kim pan jest?
-Jestem Christian Croff - usłyszałam zadowolony głos taty - Przyszłem po Sophie.
- A tak tak - przytaknęła - Proszę, jest już gotowa.
Tata wszedł do pomieszczenia w którym aktualnie siedziałam.
-Córcia - powiedział z wielkim uśmiechem - Wyglądasz pięknie.
Moje policzki stały się różowiutkie.
-Gdzie mama? - zapytałam.
-Mama - podniusł brew - Siedzi już w sali śl..
-Nie może wiedzieć - Amanda zakryła ręką usta taty.
-Sali ślubnej! - podniosłam się z krzesła, jak ja mogłam się nie domyślić! - Ja biorę ślub!?
-Cii - uciszyła mnie Hayden - Tak kochana, a teraz bądź cicho!
Myślałam że idziemy na jakąś ważna uroczystość, ale przecież mogłam zrozumieć kiedy Harry mówił ,, Idź do Hayden i bądź tam do puki nie przyjdzie po ciebie twój tata,, ,ale ja jestem głupia!
-Idźmy - powiedziała Hayden.
-A co z waszymi strojami? - zapytałam.
Kurcze! Cały czas zajmowały się mną, a nie sobą i zapomniały o swoich sukienkach.
-My idziemy się ubrać - powiedziała szybko Am - Chodź Hayden!
Dziewczyny pobiegla do garderoby, słyszałam jak wybierały na szybko najładniejsze suknie, ale po jakimś krótkim czasie wyszły.
Rude włoski Hayden idealnie współpracowały z jej fryzurą, ani jeden wlosek nie wystawał z pięknego koczka, czerwona sukienka do kolan, z pięknie wyszczuploną talią, czarne szpilki, leciutki makijaż.
Amanda miała natomiast czarną dłużą sukienkę, czerwone szpilki, a jej włosy były związane w koronę, oraz trochę mocniejszy makijaż niż Hayd.
-Idziemy - powiedział tata z uśmiechem, wziął mnie za rękę, dał bukiet róż i wyszliśmy z pomieszczenia.
Weszliśmy do sali balowej. Była biała, drewniana podłoga, baloniki w rogach, a na końcu, biały łuk ślubny owinięte pięknymi czerwonymi różami, oczywiście każdy siedział już w ławce, a przy lokum po lewej stał Harry, a obok ksiądz.
-Tato - zacisnęłam ręke w piąstkę - Mam stresa... Wielkiego.
-Cii - uspokoił mnie - Nie bój się, pokaż że jesteś silna i mądra, pamiętaj robisz do dla siebie, nie dla nikogo, ja z Luce ci kibicujemy.
-Dzięki tato - powiedziałam i uśmiechnełam się.
Powolnymi krokami szliśmy do ołtarza , a kiedy byliśmy już przy tata zatrzymał się i szepnął mi do ucha.
-Jestem z ciebie dumny skarbie - poszedł siąść na ławkę.
Po długich przemówieniach księdza, nastał właśnie ten moment, który miał zadecydować, czy wyjdę za mojego mate, czy nie.
-Czy ty - zaczął ksiądz - Harry Moon'ie, chcesz za żonę tą oto Sophie Croff?
-Oczywiście - powiedział z dumą i uśmiechnął się w moją stronę.
-A ty - zwrócił się do mnie - Sophie Croff, bierzesz sobię za męża tego oto Harry'ego Moon'a?
-Tak - powiedziałam po chwili, a w moim głosie było słychać że się trochę boje.
-Zostajecie mężem i żoną! - ogłosił ksiądz - Możecie się pocałować!
Harry objął mnie w talii i namiętnie pocałował.
Hejo Buraczki!
Muszę wam coś powiedzieć... Jeszcze dzisiaj dodam Epilog. Widząc że kończymy tą książkę zrobiło mi się smutno... Ale już na to pora ❤
Papatki 📖❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top