41

Sophie P.O.V

Zerwałam się na równe nogi,  przypominając sobie o tym że miałam zrobić Harry'emu kolację. Szybko założyłam moje ulubione nike i zaświeciłam światło w łazience i zamknęłam się w niej.  Przez małe okienko wyszłam na zewnątrz i pobiegłam do domu głównego.  Szybko pobiegłam do Hayden.   Dziewczyna otworzyła drzwi.  Widać było że była niewyspana,  miała burze potarganych włosów na głowie i wory pod oczami.

-Pomóż - wyspałam - Potrzebuję czerwonego wina , kawałka ciasta,  sukienki i szpili.

-Co jest?!  - ziewnęła - Wchodź.

-Powiem ci jak przyjdę tu znowu,  muszę to mieć z każda minuta się liczy.

Dziewczyna dała mi czerwone wino,  ciasto nawet nie wiem jakie,  czerwoną,  pochodzącą pod kolor bordowy sukienkę i czarne szpile,  umalowała mnie,  uczesała i pomalowała paznokcie na czarno.
Szybko się przebrałam i pobiegłam do domu.  Wpadłam do kuchni i rozłożyłam wszystko na stole,  czekając aż Harry się obudzi.  Postanowiłam,  że sama pójdę go obudzić. Weszłam do naszej sypialni.  Harry spał słodko,  aż mi się go budzić nie chciało,  ale musiałam.
Pocałowałam go w policzek i usłyszałam jak się śmieje.

-Wstawaj!- powiedziałam  do niego,  on to pewnie planował.

-Cii - zbył mnie - Daj mi jeszcze spać ty bezlitosna kobieto!

-Okey - szepnęłam - Idę zjeść SUPER ŚNIADANIE z James'em

Harry od razu się obudził i objął mnie w pasie.

-Idziesz tam ze mną - szepnął mi do ucha,  a ja zadrżałam.

-To idźmy - powiedziałam i już miałam otworzyć drzwi gdy Harry je zamknął.

-Muszę się ubrać - zaśmiał się - Nie chcę wyglądać gorzej od mojej myszki.

Rzeczywiście ,  Harry miał na sobię tylko piżamkę,  która mi się bardzo nie podoba.  Muszę go wyciągnąć do sklepu i kupić mu coś lepszego.  Myślałam już nad kigurami z lwełem,  ale lepszy będzie piesełeł. Czekałam aż mój dog wyjdzie z łazienki. 

Stanął przedemną i ucałował mnie w czoło. 

Był ubrany w szarą bluzę,  czarne spodnie,  czarne skarpetki,  a na jego nogach były klapki.

-Chodź - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.

-Gdzie?  - zapytał z zaciekawieniem,  w końcu nie dziwie mu się.

-Zobaczysz - zbyłam go i poszliśmy do jadalni.

To co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.  James siedział na stole i zajadał się ciastem,  jego twarz była nim pokryta,  a jego ubrania oblane winem.  Złapałam się za włosy i jak najgłośniej wydarłam.

-Jak mogłeś James!  - zaczełam odliczać,  aby się uspokoić.

Wstałam tak wcześnie,  aby kurwa wszystko się zmarnowało!?  Nie,  niech to będzie sen,  głupi beznadziejny sen,  z którego się zaraz wybudze!

-Ale co?!  - spojrzał na mnie dziwnie,  co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

-Zamknij się!  - ryknęłam na niego - Wynoś się z tąd!

-Uspokój się - powiedział Harry i owinął mnie w pasie.

-Nie - odsunęłam się - Wstałam specjalnie,  poszłam do Hayden,  przygotowałam wszystko,  a ten wszystko zepsuł.

-Naprawi się to - próbował mnie pocieszyć.

-W tylko jeden sposób - warknęłam.

Podeszłam do stołu i wzięłam resztkę ciasta i rzuciłam w James'a,  a następnie złapałam za butelkę od wina i wylałam ostatki zawartości na chłopaka. 

-Za co to było!?  - powiedział podniesionym głosem.

-Za to co zrobiłeś James!  - wykrzyczałam i zaśmiałam się pod nosem.

-Niech będzie - powiedział i uśmiechnął się blado - Ale smaczne było. 

-A teraz idziesz po takie same ciasto i wino - rozkazuje - I bez ale!

-Skąd ja mam wiedzieć gdzie się je kupuje!?  - zmarszczył brwi.

-Nie mój problem - uśmiechnęłam się szatańsko - Idź zapytaj Hayden.

Chłopak przez chwilę zatopił się we własnych myślach ,  ale po jakimś czasie powiedział że idzie się umyć,  przebrać i zjeść coś ,, zdrowego,, . 

-Chodź się przejdziemy - zaproponował Harry,  a ja tylko przytaknęłam - Idź się ubierz ciepło,  a ja czekam na dole.

-A co ty na to,  aby pobiegać w wilczej postaci?  - zapytałam - Tak dawno się nie przemieniałam...

- Dobra myszko - powiedział Harry i wyszliśmy na dwór

Przmieniliśmy się w wilczki i poszliśmy na polankę niedaleko domu. 

Było dość zimno ,ale dzięki futrze nie było czuć zimna,  a wręcz przeciwnie,  wiatr kołysał futerkiem,  zamarznięte gałęzie i liście chrubotały pod naszymi łapkami.

Ścigamy się?

No jasne.

Czas Start!

Zaczęliśmy biegać,  metą było przewrócone drzewo,  dość daleko od nas.  Biegłam ile mogłam,  lecz mój mate był szybszy i w sekundę był już prawie przy mecie.  Dodawałam sobie otuchy , tym że wygram... Ale tak się nie stało.  Harry był już na miejscu,  podczas gdy ja dopiero tam dobiegałam.

-Jesteś szybka - pochwalił - Ale musimy się trochę poduczyć.

-Tsa - szepnęłam - Nie wytrzymam...

-Wracamy - powiedział Harry,  a ja dopiero zauważyłam że księżyc jest na niebie.

Hejo buraczki!
To narazie ostatni rozdział,  przez jakiś czas nie będę dodawać.... A czemu?  Była informacja,  więc nie zadawać takich pytań ( tylko uprzedzam)

Papatki📖❤

~_Animusia_~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top