35

Sophie P.O.V

Wstałam leniwie z łóżka,  Harry'ego nigdzie nie było,  w sumie trochę się przestraszyłam,  ale pewnie siedzi w łazience , bo wie że potem nie dostanie się do niej przez dłuższy czas .
W jednej chwili przypomniałam sobie,  że nie mam na sobie ubrań... Szlag!  Szybko zajrzałam pod łóżko,  bo może tam skitrał moją walizkę,  no jest tak jak myślałam! 

Szybko wyjmuje z niej czarną  bieliznę ,  szarą koszulkę i granatowe leginsy.  Ubrałam się w mój zestaw bardzo szybko i słysząc że Harry zaraz wyjdzie narzuciłam na siebie kołdrę,  aby myślał że śpię.

-Jeszcze śpisz?  - zaśmiał się - Przynajmniej będę miał ładne widoki - w jednej chwili zerwał ze mnie kołdrę śmiejąc się i w jednej chwili wskoczyłam na niego jak małpka na drzewo - Cześć małpo.

-Cześć psiaku - dałam mu całusa w policzek - Już nie myszka,  a małpka.

-No jak wolisz myszkę - zaśmiał się kolejny raz.

-Ty - wskazałam na niego - Brałeś marichuaen .

-Może - postawił mnie na ziemi i przytulił do siebie.

-O nie - zaczęłam lametować - Mój piesełeł ćpa!

-Dobra dobra - położył mi palca na ustach - Nie ćpał,  wspominał.

-A co wspominałeś?  - zapytałam zaciekawiona

-Nic ważnego - zaśmiał się - Teraz kierunek jadalnia.

-A kiedy jedziemy dalej? 

-Em - zmyślił się - Możemy dzisiaj po śniadaniu.

-Okey - uśmiechnęłam się promiennie.

Zeszliśmy na dół,  aby wejść do jadalni,  Harry poszedł jeszcze z kimś porozmawiać,  a ja miałam zająć stolik.

Siedziałam już przy stoliku i czekałam na Harry'ego,  gdy dosiadł się do mnie pewien mężczyzna.

-Przepraszam - zagadałam - Ale tutaj jest zajęte...

-Dla kogo śliczna pani - spojrzał na mnie.

-Dla mojego... Męża - odpowiedziałam - Więc niestety musi pan odpuścić to miejsce.

-Szkoda ,  zobaczymy się później - puścił do mnie oczko.

-Wątpie - powiedziałam przez zęby - Żegnam.

-Jak wolisz - wciągnał powietrze - Ale myślę że się jeszcze zobaczymy.

Pokręciłam przecząco głową i już na niego nie patrzyłam.

Był to blondyn,  ciemniejsza karnacja,  wąskie usta,  szare oczy.

Harry chwile potem dołączył do mnie,  postanowiłam mu nie wspominać o tym co się stało,  mam nadzieję że nie wyczuje że coś przed nim zatajam .

-I jak?  - zagadał - Coś się działo kiedy mnie nie było? 

-Nie - odwróciłam wzrok

Pewnie już wyczuł że kłamie.

-Widzę że kłamiesz - uśmiechnął się szatańsko - Pozatym twoje myśli mówią same za siebie...  Więc co przedemną ukrywasz? - szatan czyta mi w myślach!

-Był tu taki gościu - zacząłam opowiadać - No i go wyprosiłam i mówił że się jeszcze spotkamy mimo że mu powiedziałam że to nie realne .  - opowiedziałam mu wszysciutko ,  a on słuchał z zaciekawieniem.

- Niech tylko tutaj przyjdzie - zaśmiał się - To go z podłogi nie dadzą rady pozbierać.

-Ejj - zmiażdżyłam go wzrokiem - Chce am-am

-Kelner - zawołał Harry i na jego zawołanie pojawił się ten ... Gościu?!

Od razu się spięłam i odwróciłam wzrok.

-Co podać?  - zapytał.

-Dla mnie spaghetti i czerwone wino - powiedział Harry,  a ten facio to zanotował.

-A dla ślicznej pani?  - poruszył znacząco brwiami.

-To samo - powiedziałam zimno . Kelner jeszcze podziękował za złożenie zamówienia i poszedł sobie... Na szczęście.

-Coś się stało?  - zapytał z troską.

-To on - odparłam - Ten gościu.

-Nie martw się - zaśmiał się lekko - Ja zawsze będę przy tobie i zawsze cię obronie.

-Wierzę ci - odparłam i uśmiechnęłam się lekko.

Po kilku minutach nasze spaghetti i czerwone wino zostało nam przeniesione.  Nie powiem,  mają tu dobre jedzenie.

-Smacznego - powiedział Harry nawijając na widelec spaghetti.

-Wzajemnie - powiedziałam upijając łyka wina.

Po zjedzonym posiłku Harry wyszedł jeszcze gdzieś na chwile ,  a ja wróciłam do pokoju i zamknęłam się na klucz.  nie powiem ale lekko się bałam tego gościa

Harry P.O.V

Strasznie mnie zdenerwował ten koleś, miałem ochotę mu w jednej chwili przywalić i rozerwać na kawałki.  No ale nie przy Soph i innych ludziach.

Kazalam jej iść do pokoju,  a ja sam musiałem odebrać telefon.  Sophie pewnie tego nie słyszała,  bo wyłączyłem dźwięki,  ale ja sam czułem jak setny raz mój telefon wibruje w mojej kieszeni.

Poszłem do holu ,  teraz wszyscy jedli więc nie było tu żywej duszy. 

Spójrzałem na wyświetlacz,  dzwoni Hayd.

-Halo - usłyszałem jej głos w słuchawce.

-Hm? 

- Jest sprawa .

-Mów.

-Mark'owi urodził się syn - mówiła powoli - I Mark chciał abyś był jego ojcem chrzestnym.

-Kiedy jest chrzest ?  - zapytałezapytałem.

-Za dwa dni - i co teraz zobić?  - Odezwij się jak się zastanowisz.

-Jasne- odpowiedziałem - Pozdrów Mark'a i jego żonę.

- Okey - powiedziała i się rozłączyła.

Co teraz zrobić,  iść na chrzest ,  czy zostać z Sophie? 

Sophie P.O.V

Mimo woli wyszłam z pokoju zamykając go na klucz i powędrowałam w miejsce w którym ukrył się Harry.

Rozmawiał z kimś przez telefon,  musiałam podsłuchać chociaż troszeczkę, bo on pewnie mi nie powie o co chodzi.

Jaki chrzest?  Jaki Mark?  Czy ja kojarzę człeka? 

Nagle Harry wyłonił się zza ściany i gdy mnie zauważył jego oczy zrobiły się większe.

-Sama pewnie słyszałaś - powiedział spokojnie - Nie wiem co mam robić.

-To co uważasz za słuszne - spojrzałam na niego.

-Ale ja nie wiem...

-Na wyjazd możemy pojechać kiedy indziej - mówiłam - A chrzest nie zdarzy się ot tak.

-Na prawdę chcesz abyśmy wrócili? 

-Naprawę

Przytulił mnie i wróciliśmy do pokoju aby się spakować.  Kiedy byliśmy spakowanie ruszyliśmy do auta i odjechaliśmy.

~_Animusia_~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top