15

Harry P.O.V

Kiedy wyszedłem z pokoju byłem bardzo przygnębiony.

Muszę zostawić moją myszunie z Max'em,  mam nadzieję że tym razem będzie miał chodź trochę oleju w muzgu i upilnuje mojej dziewczynki.

Udaję się do domu głównego.

Jest on biały z dużymi oknami i ma trzy piętra,  parter i piwnice.

Jeśli chodzi o pomieszczenia to na trzecim piętrze jest,,dom Hayden i Seth'a,,  na drugim moje biuro,  biuro Zayn'a,  biuro Hayden i kilku innych osób,  na pierwszym piętrze są pokoje gościnne dla ważnych osób które nas odwiedzają a zdarza się to często, jest tam też biblioteka i dwa inne pomieszczenia zamknięte na klucz od kąd tata znalazł mate,  za to na parterze jest jadalnia,  kuchnia , pokoje kilku gamm i delt, w piwnicy jest siłownia jakby nie było warunków do ćwiczeń na dworze,  pomieszczenie do tańca i jogi i śpiewu ponieważ chce aby moja watacha kształtowała swoje umiejętności i kilka innych sal do rozwijania umiejętności i tak jak powinno być minimum pięć łazienek na każdym piętrze.

W mojej watasze jest dom główny,  dom delt,  dom gamma i dom Zayn'a,  tylko Hayden mieszka w domu głównym,  ale jej dom jest już w budowie ze  względu na to że jej rodzina się powiększyła o małą Kayli.

Wchodzę do budynku i kieruje się na trzecie piętro,  każdy schyla głowę widząc mnie i mówi,, Witaj alfo,,  szybko rzucam,, cześć,,  i wbiegam po schodach.

Pukam do pokoju Hayden,  z resztą tak jak zawsze  .  Otwiera mi tym razem Seth z trochę smutną miną.

-Hej -mówię - Stary co jest?

-Spoko - odpowiada i widzę że kłamie.

-Stary gadaj co się dzieje! 

-Hayden ma okropną gorączke - zaczął - Ashly pobiegła po leki do Mindy,  Sara próbuje wymyślić co się stało Hayden,   Chris,  Andrew, Ian pomagają jej,  bez nich jest mega przygnębiona .

-Czemu mi o tym od razu nie powiedziałeś?  - pytam trochę zły,  powinienem wiedzieć o takich rzeczach jako jeden z pierwszych!

-Idziesz do walki  ,  musisz się szykować,  znalazłeś mate...

-Stary,  wy jesteście moją rodziną i chcę jako pierwszy o tym wiedzieć!

-Dobrze - mówi -Ale nie wchodź do Hayden,  Mindy zaraz będzie i prosiła aby nikogo nie wpuszczać.

-No ok.

Mindy jest u nas jedną z bardzo dobrych lekarek,  przychodzi wtedy kiedy nie ma doktora Andrzeja.

Biegnę aby wyjść z budynku,  kiedy jestem u wyjścia zauważam Zayn'a z Amandą.

-Zayn - podchodzę - Wilki za godzinę mają być gotowe,  ma być wszystko perfekt !

-Czemu ty nie możesz tego zrobić -jęczy.

-Zwyn - mówię chłodnym tonem - Czemu nie możesz wykonać mojego rozkazu?

-Zapytaj grzeczniej - serio muszę się uspokoić - Jesteś moim kuzynem ,  a traktujesz mnie jak popychadło!

-Chodź za mną na chwilę.

-Poczekaj skarbie - zwraca się do Amandy.

Odchodzimy trochę dalej aby nikt nie słyszał naszej rozmowy... Trudnej rozmowy.

-Aż tak źle cię traktuje?  - pytam z żalem w głosie.

-No trochę.

Nie powiem,  miałem dużo obowiązków,  ale Zayn mi zawsze pomagał,  nie było dnia abym sam borykał się z problemem .

-Przepraszam - opieram głowę o ścianę- Zayn naprawdę przepraszam,  wiem jestem najgorszym kuzynem świata,  ale mam nadzieję że wybaczysz mi moje zachowanie... Przepraszam.

-Harry - wzdycha Zayn - Czemu to ja jestem ten drugi,  gorszy?

-Nie jesteś drugi,  nie jesteś gorszy,  obiecuje poprawie sie-przytulam chłopaka.

-Stary... Amanda jest w ciąży

Uśmiecham się szeroko,  kolejna partia wilków do rodziny.

-Rodzice Amandy do nas napisali,  chcą połączyć ich watahę z naszą watacha.

-Hmm - myślę - Przemyśle to,  ale narazie szykuje ,  a ty i Amanda idziecie świętować.

Kieruje się na podwórko do sali ćwiczeń,  czyli sam muszę wszystko ogłosić,  mamy nie całą godzinę aby być na miejscu...

Jestem już w Wyznaczonym miejscu ,  wilki już na mnie czekają.

-Musicie się już szykować -mówię -Tempo ekspresowe dziesięć minut,  wóz będzie czekał przed Bramą główną.

-Tak jest Alfo!  -przychodzi dowódca - Słyszeliście dziesięć minut i pod Bramę główną!

-Tak jest kapitanie! - odkrzykuje załoga .

Idę już w stronę wozu,  przystaję przy nim na chwilę aby spojrzeć na otoczenie. Na walki między zbuntowane watachy jeżdżę często,  przyzwyczaiłem się już.

Wsiadam do Wozu i wszystkie wilki tak samo i ruszamy...

Godzina później

Jesteśmy na miejscu,  mamy już plan i szykujemy się do ataku.

Zaczynamy atakować i naprzeciwko nas wychodzi dość spora watacha,  ale nas jest więcej o wiele więcej.

Wilki między sobą się gryzą,  biegnę do wilka który atakuje jednego z wilków należących do mojej watahy,  przeskakuję nad nim i chwytam za jego gardło rozszarpując je.

Po kilku godzinach  .

Jesteśmy wykończeni walką,  ostatecznie wataha poddała się i mamy spokuj.

Gamma zaprowadziła mnie do mojego pokoju a ja zakazałem wszystki tu wchodzić mówiąc że chcę mieć spokój.

Położyłem się na łóżku i zasypiam

Dobranoc myszko

Usłyszałem jej głosik.

Dobranoc Harry.

Hejo buraczki!
Rozdział wiem że krótszy,  ale nie miałam zbytnio czasu ,  a rodział chciałam wstawić.

Papatki❤📖

~_Animusia_~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top