3
Obiecałam na słowo wilka, niech mnie szlag! Jeśli coś pójdzie nie tak, moja rodzina będzie kompletnie na dnie...
Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do domu. Ominęłam moje rodzeństwo beztrosko bawiące się na podwórku, kiedyś i ja się tak bawiłam. Wymyślałam im zabawy, które teraz są zabawa mi całej watachy.
Weszłam do domu i poszłam do kuchni. Przy blacie stała moja rodzicielka, która prawdopodobnie szykowała posiłek dla maluchów.
-Cześć mamo - mówię do kobiety i ja przytulam, a ona odwzajemnia przytulas - Idę spać.
-Z tobą jest źle - zaśmiała się - Tylko byś spała i spała.
-E tam - śmieje się - Muszę się szykować na jutro, ma przyjechać ta watacha... Ehh
-A nie chcesz jej ?- przymruża oko - Skarbie, to ważne abyśmy mieli sojusz, nie ważne jak znienawidzisz Acze i Joy'a, musisz ich traktować z szacunkiem.
-Kto to Acze i Joy? - czemu ja nigdy nic nie wiem??
-Joy to alfa tej watachy, natomiast Acze to jego syn.
-A Luna jak się nazywa - chciałabym poznać Lune, prawdopodobnie bym się z nią dogadała.
-Nie wiadomo gdzie jest - opuszcza głowę - Zniknęła kilka lat po urodzeniu Acze.
- Szkoda - szepcze i wychodzę z pomieszczenia kierując się na górę.
Joy przeżył dzięki synowi, bez niego pewnie by umarł i ona też. Wiedziała co robi durna suczka. Nie chciała zabić go, więc urodziła dziecko i zwiała. Ehh jak ja nienawidzę takich mate, trochę żal mi tego Joy'a i Acze, ja bym bez mamy nie wytrzymała, to jedna z osób z którą lubię gadać oprócz dziadziusia. Tak sobie myślę, czy on ma siostrę ,było by fajnie. Ale pewnie nie ma, Acze musiał być pierwszy...
Nim się orientuje jestem przy drzwiach od mojego pokoju. Smutne, nudne dębowe drzwi, które witają i żegnają mnie codziennie.
-Witaj - masuję drewno - Znowu się widzimy.
Wchodze do pokoju, wita mnie porządek, wręcz idealny, taki jak cały dom, oprócz pomieszczeń wiecznie zamkniętych, a klucze mają tylko rodzice.
Przebieram się w piżamę i kładę w moim łóżeczku. Do reki biorę mój telefon, aby porozmawiać z Maya'm, moją przyjaciółką ze szkoły.
-Hej Maya! - piszczę do telefonu - Jak tam u ciebie?
-Hey Cass! - odwzajemnia piskiem - U mnie spoczi, a u ciebie?
-Może być - mruczę - Mam iść jutro na jakieś spotkanie z tatą, bo przyjeżdża inna watacha...
-To super - ekscytuje się - Jak ci zazdroszczę!
-Tsa - wypuszczam powietrze - To chodź, idź tam za mnie.
-Ależ z chęcią - kpi - Tylko że to nie ja jestem córką alfy!
-Nie przesadzaj - zganiam ją - Dobra misia idę spać, trzymaj się, buziaczki.
-Buziaczkiiii! - specjalnie przedłuża ostatnie literki słowa.
Rozłączam się i chwile przeglądam moje social media, by chwile później telefon wylądował na stoliku nocnym.
Jak ja nie chce iść na to spotkanie z tą watachą! Ciekawe jak mam tam wytrzymać, oni będą sobie rozmawiać o sprawach watachy, a ja mam się uśmiechać i przytakiwać. O nie, nie Cassie pokaże swój charakter, nie psując niczego. Tylko zastanawia mnie, czy mama też tam będzie, jeśli tak, to z planu nici, ale jeśli nie, to idealna okazja. Muszę zabrać tego całego Acze do domu i przedstawić go dziewczyną, może to będzie mate którejś z nich. Może będzie tam jakaś dziewczyna? To by była okazja dla chłopaków! Ale tak się zastanawiam, czemu tylko ja idę, a nie całe rodzeństwo? Jeśli ktoś z gości będzie miał mate na przykład moja siostrę to minie kilka lat, zanim się o sobie dowiedzą. Ale ja jestem głupia! Mate czuć z kilku metrów, więc on to by poczuł! A ja idę sama, pewnie dlatego, aby nie było tłoku w sali.
Z takimi myślami zasnęłam...
Hejo buraczki!
Jak widzicie jest nowy rozdział :D.
Planuje w wolne dni dawać wam a przykład dwa razy w tygodniu rodział, a nie tylko raz. Piszcie co sądzicie o tym rodziale, choć wiem ze był nudny... Ale może za tydzień, co a fajnego się stanie <3
Papatki 📖❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top