Rozdział 4 Nowe plany

Czytelników "Kronik", zapraszam także, do śledzenia moich wyznań: "Zdejmuję maskę", w których stopniowo, będę wyjawiał wiele sekretów m.in dotyczących tego opowiadania.
- Cześć chłopaku, wszystkiego najlepszego!
Usłyszałem dziadka, gdy tylko wszedłem do jego domu, by go odwiedzić.Krzyknął tak głośno i niespodziewanie, że o mało nie przyprawił mnie o zawał serca.Tak zafundowałby mi zgon w moje własne urodziny,które dziś obchodziłem (stąd jego gromkie życzenia)
Dziadku, dzięki, ale teraz bardziej, niż z urodzin, cieszę się, że mam mocne serce, bo inaczej po tym, jak krzyknąłeś, zawiodłoby mnie po raz ostatni.
-Ale nie zawiodło.Nie przesadzaj mi tu i nie grymaś, bo tego nie wolno nawet w urodziny, poza tym, niesprawiedliwie jest na mnie narzekać, bo mam dla ciebie prezent- mówiąc to, wręczył mi książkę: "Tolerancja- cnota najważniejsza: o tym, co istotne we wszelkich relacjach".Domyśliłem się, że dobrał akurat taką książkę, bo słyszał o ostatnim zajściu z tymi, którzy dręczyli misjonarza domokrążnego i o tym, że mu pomogliśmy.Jak zrozumiałem dawał w ten sposób subtelny wyraz swojej dumie z tego, że postąpiliśmy właściwie.Jestem bardzo zżyty z moim dziadkiem, ale do tej pory nie przypuszczałem, że umiemy czytać w swoich myślach; nie dość bowiem, że dobrze odczytałem jego intencje, to jeszcze on odgadł to, co miałem w głowie.
Coś taki zamyślony?Ciekawy tytuł?Tak,słyszałem, co tam się stało i jak się zachowałeś ze swoimi kolegami, tak jak trzeba.Jest niestety coś gorszego.Oni to znaczy wiesz; Frank Marczak i ta jego banda powołują specjalną, oficjalną grupę, to się będzie nazywało Zespół do spraw utrzymania ładu i społeczeństwa.Wystarali się o wszelkie pełnomocnictwa u władz, mają szerokie plecy i mają takie uprawnienia, że nikt im nie podskoczy i teraz będą mogli juź na większą skalę, zwalczać każdy element niepożądany.
Czułem, jakby te zapędy Marczaka i reszty, były skierowane przeciwko mnie.I wiedziałem, że choć będzie bardzo ciężko, trzeba będzie zająć odpowiednią pozycję, do tego by dać odpór tej ciemnej zarazie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top