• Rozdział trzydziesty szósty •

CRYSTAL

Nigdy nie lubiła latać na miotle bokiem, jednak teraz tylko taki sposób wydawał jej się odpowiedni. A poza tym wygodniejszy. Może i było to głupie, a Astro mógł poradzić sobie sam, jednak nie mogła usiedzieć w miejscu. Chciała jak najszybciej zobaczyć brata. A oprócz tego naprawdę uważała, że jej pomoc się przyda.

Nox nie był zadowolony, gdy mu powiedziała, że wychodzi. Podobnie jak jej brat najchętniej przykułby ją łańcuchami do łóżka, nakrył kołdrą aż po czubek nosa i nie wypuszczał aż do porodu. Wiedziała, że obaj mają sporo racji, co jednak nie przeszkadzało jej prychać z irytacją i buntować się, jakby miała szesnaście lat, a nie prawie dekadę więcej.

Nikt nie zorientował się, kiedy zabrała miotłę i prawdopodobnie nikt nie zauważył, że zniknęła. Było w końcu zaćmienie, więc wszyscy uważali, że już dawno śpi u boku męża, podczas gdy w rzeczywistości wykradła się tajnym wyjściem, które prowadziło poza pałac. Gdy wyszła z podziemnego tunelu, trafiła do szopki w lesie, która z zewnątrz wyglądała na zniszczoną – jej dach już dawno się zawalił, nie mogła więc posłużyć za zbyt dobre schronienie. W rzeczywistości była w dobrym stanie, a wszystko to stanowiło wyłącznie iluzję. Drzwi do szopy można było otworzyć tylko od środka, a jeśli chciało się zrobić to od zewnątrz, wcześniej należało przez nią przejść – nie mogło jednak minąć więcej niż dwadzieścia cztery godziny, a przynajmniej tak mówiła Stella.

Crystal nie bała się, że nie będzie miała jak wrócić, dlatego ze spokojem przemierzała las. Lot między drzewami był nieco uciążliwy aż do momentu, gdy natrafiła na ścieżkę. Dobrze ją znała, bo wielokrotnie zdarzyło jej się zawędrować tak daleko wraz z Noxem.

Gdy w końcu zobaczyła swój dom, uśmiechnęła się na widok znajomych murów i dachówek. Nawet widok malutkiej fontanny i licznych krzewów cieszył ją jak nigdy. Równie mocno tęskniła za domem tylko wtedy, gdy zmuszona była zamieszkać w Akademii Magii.

Drzwi nagle się otworzyły, a później przesunęły kilka razy w tył i w przód, jakby Gwiezdny Dom machał jej na powitanie. Crystal odpowiedziała podobnym gestem, uśmiechając się radośnie i zeszła z miotły. Stęknęła, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo bolą ją plecy.

Może faktycznie powinnam trochę odpocząć... – pomyślała z niezadowoleniem.

Już zamierzała wejść do środka, gdy usłyszała trzask.

Odwróciła się gwałtownie, mrużąc oczy. W zasięgu jej wzroku była jedynie latarnia, kilka drzew i krzewów. Być może to jakieś zwierzę złamało napotkaną po drodze gałązkę, a może...?

Crystal powoli odwróciła się w stronę budynku i weszła do środka. Dom sam zamknął za sobą drzwi.

– Wszystko w porządku, domku? – zapytała, klepiąc budynek po ścianie.

Usłyszała trzeszczenie podłogi, które zrozumiała jako ,,tak".

– Astro i Luny jeszcze nie ma?

Tym razem odpowiedź była przecząca.

– Zaraz tu do ciebie wrócę, dobrze? Muszę coś jeszcze sprawdzić.

Minęła kilka mebli w salonie, po czym skierowała się prosto ku drzwiom prowadzącym do ogrodu. Z kieszeni wyciągnęła pierścień Siostry Nocy i wsunęła go na palec, by następnie rzucić na siebie czar kamuflujący. Choć bywał zawodny, korzystała z niego bardzo często, gdy chciała się gdzieś zakraść – zwłaszcza podczas misji zlecanych przez Selene.

Wróciła przed dom, unikając wszelkich plam światła, które dawały niektóre z roślin, emanując błękitną czy też fioletową łuną. Zakradła się do miejsca, w którym słyszała szelest. Znajdowało się poza granicami bariery ochronnej, którą wzmocniła kilka miesięcy temu, gdy gazety zaczęły się zanadto interesować nią i Noxem. Teraz była w stanie bronić domu przed smokami, ale też przed niechcianymi gośćmi jeszcze lepiej niż wcześniej. Jednak zawsze istniało ryzyko, że ktoś wystarczająco biegły w magii przerwie barierę.

Skryła się za drzewem, dostrzegając cień sylwetki pomiędzy krzewami. Tam przykucnął człowiek, intensywnie wpatrujący się w Gwiezdny Dom. W środku paliło się światło, choć nikogo tam nie było. Budynek najwyraźniej zrozumiał intencje Crystal.

A może Astro już wrócił? – pomyślała.

Skupiła się na obserwatorze, zastanawiając się, jaką strategię powinna obrać. Zastanawiała się, kim jest ta osoba i jakie ma intencje. Z pewnością złe, skoro obserwowała dom, który od wielu tygodni stał pusty aż do dziś, gdy Crystal wróciła ze względu na swojego brata.

Zamiast ją uśpić, wybrała zwykłe ogłuszenie. Dla ofiary była to opcja bardziej bolesna i krótsza w swoich skutkach, jednak jeśli Crystal znajdzie coś, czym mogłaby ją związać i unieszkodliwić, nie będzie to problemem. Dla niej z kolei było to znacznie prostsze.

Obserwator był tak skupiony na swoim zadaniu, że w swojej ignorancji nawet nie zauważył obecności Crystal. Ta bez dłuższego zastanowienia wyszeptała zaklęcie. To właśnie wtedy człowiek odwrócił się w jej stronę, zaalarmowany nagłym dźwiękiem, ale było już za późno. Zaklęcie go dosięgło, gwałtownie odbierając przytomność.

Crystal szybko podeszła do czającej się w zaroślach osoby. Była to kobieta, a nie mężczyzna, jak jej się w pierwszej chwili wydawało. Wyglądała na bardzo młodą, mogła mieć nie więcej niż osiemnaście lat. Ubrała się w czarny, przylegający do ciała kombinezon i ocieplany płaszcz, a co więcej miała spiczaste uszy.

– Elfka... – mruknęła do siebie alchemiczka.

Przejrzała jej kieszenie, aż w końcu znalazła to, czego szukała: żuka, który usiłował uciec przed czarodziejką. Nie udało mu się to, a Crystal za pomocą magii uniosła go w powietrze i zbliżyła do swojego ucha. Wydawało jej się, że stworzonko coś szepcze.

...zatrzymać się w Gwiezdnym Domu? ... A ty zabieraj swoją dziewczynę...

Były to strzępki jej rozmowy z Astro. Crystal przeklęła pod nosem, zdając sobie sprawę, że najwyraźniej wyraźnie nie zauważyła obecności malutkiego szpiega w swojej komnacie.

– Czego ty chciałaś, co? – zapytała dziewczynę, jednak ta nie mogła odpowiedzieć.

Alchemiczka przystąpiła do przeszukiwania torby, którą miała dziewczyna przy sobie. Zauważyła kilka butelek z miksturami bez żadnych etykiet, które natychmiast odkorkowała. Nie była w stanie ocenić w słabym świetle, co to za eliksiry, ale po ich gęstości i zapachu oceniła jedynie, że mogą to być substancje łatwopalne. Od razu na myśl przyszły jej eliksiry, które po zetknięciu z ogniem powodowały eksplozje – wykorzystywano je między innymi w kopalniach oraz do wyburzania budynków. Prawdziwą pewność mogła jej dać jednak tylko głębsza analiza.

Schowała buteleczkę do kieszeni, zastanawiając się, jaki dziewczyna mogła mieć cel. Z pewnością przysłała ją Aurora, która już raz czyhała na życie czarodziejki, dlatego Crystal miała silne przeczucie, że także i teraz mogła próbować się jej pozbyć. Dziewczyna jednak nie widziała w tym sensu, skoro plotka o potencjalnej zdradzie Arboranki przeciwko koronie szybko rozniosła się po pałacu, gdy tylko małżeństwo Sagittariusów rozpoczęło poszukiwania byłej ambasadorki. Przecież teraz alchemiczka nie była jedyną przeszkodą na jej drodze.

Chyba że ma bardziej osobiste powody – pomyślała. Czy mogło to mieć coś wspólnego z Noxem? Przecież Aurora nigdy nie zamieniła z Crystal słowa. Ale po co miałaby nasyłać kogoś pod jej dom ze materiałami wybuchowymi? To właśnie ta ostatnia myśl zmroziła krew w żyłach czarodziejki. – Chciała wysadzić Gwiezdny Dom, a mnie razem z nim. A może nawet Astro i Lunę... Ale co by jej to dało?

Obiecała sobie, że później się tym zajmie, gdy już upewni się, że szczegóły stworzonego na kolanie planu doprowadzenia Lumeny do porządku są dopięte na ostatni guzik. Tymczasem z pomocą magii przeniosła ogłuszoną dziewczynę do domu, a stamtąd do piwnicy, w której Nox miał swoją pracownię sąsiadującą z ,,graciarnią". Tam Crystal znalazła dobrze ukrytą buteleczkę z kleistą substancją, którą unieruchomiła ręce, nogi, a także zakneblowała usta dziewczyny.

Wiedziała, że dom nie wypuści obserwatorki, a w miejscu jej uwięzienia nie było niczego, czym mogłaby spróbować się uwolnić. Tylko mikstura o odwrotnym działaniu mogła rozpuścić substancję.

Wychodząc obiecała sobie, że gdy tylko załatwi sprawy ze swoim bratem, od razu spróbuje skontaktować się z jedną z Sióstr Nocy. Wtedy uśpi swoją więźniarkę i zabierze do lasu, gdzie przekaże ją tej, która odpowie na wezwanie. Najlepiej było oddać ją Gwiezdnej Straży, jednak Crystal nie miała na to czasu, dlatego pomoc Sióstr była jej niezbędna.

Crystal stęknęła cicho, gdy ponownie odezwały się jej plecy, próbując przemówić dziewczynie do rozsądku. W dodatku za ciasne buty też nie poprawiały jej sytuacji. Miała już serdecznie dość swojego ,,błogosławionego" stanu.

Usiadła na wygodnej sofie w salonie, zamierzając tam czekać na przybycie swojego bliźniaka i jego ukochanej.

Wbrew sobie znów zaczęła się zastanawiać, czego mogła chcieć Aurora i jej pomagierka. Nie mogła zaprzeczyć, że w środku czuła niepokój. Przypominało jej to czasy, gdy dopiero dołączyła do Sióstr Nocy i cały czas bała się, że ktoś pozna jej tożsamość i znajdzie, gdy nie będzie się tego spodziewać. Istniało wiele osób, które mogłyby chcieć się na niej zemścić – dawni wspólnicy kryminalistów, których posłała do Więziennej Twierdzy, ich krewni, a może nawet ci sami ludzie, którym udało się wyjść na wolność. Między innymi dlatego nie mogła powiedzieć Noxowi ani nikomu innemu, kim jest. Gdyby ktoś, komu bezgranicznie ufała, przypadkiem powiedział coś na jej temat, chociażby upojony alkoholem, byłaby w niebezpieczeństwie – a wraz z nią jej najbliżsi. Tym samym chciała chronić nie tylko siebie, ale też osoby, które kochała. A jednocześnie sprowadzała na nich niebezpieczeństwo.

Czasem zastanawiała się, czy gdyby opuściła Siostry i straciła pamięć, sprawiłaby, że zagrożenie zniknie. Podejrzewała, że nie, a co gorsza, mogłaby nie umieć się obronić, skoro nie spodziewała się ataku. Nie miała więc takiego zamiaru – zwłaszcza że lubiła swoją robotę. Choć wykonywała rozkazy innych, jednocześnie robiła to, na czym się zna i miała w tym pewną swobodę. Oczywiście w czasie misji nie było miejsca na samowolkę, jednak nie przeszkadzało jej to. Nie lubiła być tą, która dowodzi innymi, dlatego odpowiadała jej szeregowa rola tej, która zna się na eliksirach i potrafi szybko biegać. Pewnie dlatego nie odpowiadała jej rola królowej...

Westchnęła, zdając sobie sprawę, że znowu odbiegła myślami nie tam, gdzie zamierzała. Wówczas usłyszała jak dom ostrzega ją, że ktoś się zbliża. Już się bała, że to kolejny intruz, jednak tylne drzwi otworzyły się bez oporu ze strony budynku, a w nich stanął Astro.

Crystal natychmiast wstała, wpatrując się intensywnie w brata. Ten odpowiedział podobnym spojrzeniem.

– Wyglądasz okropnie – stwierdziła Crystal, marszcząc brwi.

– Ty też prezentujesz się nadzwyczaj paskudnie, siostrzyczko.

– Ogoliłbyś się trochę.

– Wybacz, że zabawa żyletką nie była ostatnio moim priorytetem – mruknął z przekąsem.

Zza Astro wychyliła się Lunaris, patrząc na rodzeństwo z nutką rozbawienia.

– Możemy wejść? – zapytała królowa, patrząc pytająco na Crystal.

– Jakby nie patrzeć przekroczyliście już próg, więc to pytanie nie w porę. – Czarodziejka uśmiechnęła się do niej. – Ale zapraszam. Czujcie się, jak u siebie. – Tu spojrzała z rozbawieniem na Astro.

– Zachowujesz się, jakby to wcale nie był po części mój dom.

– Zdradziłeś go, wyprowadzając się.

Niespodziewanie Astro podszedł do niej szybkim krokiem i mocno przytulił.

– Też się stęskniłem, gnomie.

– Żebym ja cię zaraz w kostkę nie kopnęła... – pogroziła mu, jednak szybko oddała uścisk.

Bliźniak odsunął się od niej i spojrzał w dół na jej brzuch.

– Trochę ci się urosło.

Luna spoglądała na nich z zainteresowaniem. Gdy zobaczyła wyraźnie zaokrąglony brzuch Crystal, zamarła, po czym spuściła wzrok. Czarodziejka jednak nie przejęła się tym zbyt mocno, zajęta rozmową z bratem. Nie widziała go od bardzo dawna i mimo swoich złośliwości była szczęśliwa, że wrócił cały i zdrowy. No, może prócz tej strasznej opalenizny.

– Jestem w ciąży, jakbyś już zapomniał. To normalne, że dzieci muszą trochę urosnąć, zanim przyjdą na świat. Nie przebywają wtedy w próżni. – Przewróciła teatralnie oczami.

Astro zerknął na Lunę, która zajęła się oglądaniem kominka. Na półce nad nim leżało kilka fotografii w srebrnych ramkach, kryształowa czaszka, dwa naszyjniki zrobione z połówek muszelek i mały wazon z uschłymi już kwiatami. Dziewczyna wyglądała na dość przybitą. Astro też nieco zmarkotniał, jednak szybko zwrócił się w stronę swojej siostry:

– To jak, bierzemy się do pracy?

Crystal postanowiła poczekać z pytaniami na właściwy moment.

– Co to będzie? – zapytała Luna, siadając na przyniesionym z kuchni krześle.

Znajdowali się w pracowni Crystal, gdzie ta stała nad kociołkiem. Na ręce włożyła rękawiczki. Eliksir, który warzyła, nie miał szkodliwych właściwości, jednak dla pewności usta i nos przysłoniła maseczką. Musiała zachować pozory znajomości zasad bezpieczeństwa przy pracy, żeby Astro znów na nią nie narzekał – wystarczyło, że ciągle powtarzał jej, że nie powinna tyle chodzić.

– Eliksir wzmacniający – wyjaśniła krótko. – Trochę poprawi wasze samopoczucie po podróży, ale najlepiej, jeśli po kąpieli się prześpicie. Możecie położyć się u mnie w sypialni, nie przeszkadza mi to. Naszykuję wam tylko jakieś ubrania na zmianę. No i oczywiście musicie coś zjeść, pewnie jesteście głodni.

– To miłe z twojej strony. Dziękuję – powiedziała Luna, posyłając jej delikatny uśmiech.

Crystal zbyła jej podziękowania machnięciem ręki.

– Daj spokój, ktoś się musi wami zająć.

– Przecież zająłbym się Luną! – zaprotestował Astro.

– Ty się najpierw sobą zajmij – zrugała go Crystal, posyłając w jego stronę ostre spojrzenie. – Widziałeś się ostatnio w lustrze? Masz już tak głębokie cienie pod powiekami, że jeszcze trochę i przysłonią ci oczy.

Astro zacisnął usta, ale już nie zripostował jej wypowiedzi. Crystal kątem oka zauważyła, że Luna złapała go za rękę i wyszeptała mu coś cicho do ucha.

Lunaris wyglądała strasznie. Bardzo zmizerniała od nocy, gdy widziała ją ostatni raz, a przecież wówczas wciąż widoczne były na niej skutki walki z chorobą.

Ona zdecydowanie powinna odpocząć, zanim wróci do pałacu – pomyślała.

Crystal nadal nie wiedziała, dlaczego Luna tak dziwnie się zachowała, gdy zaczęła mówić bratu o ciąży. Miała swoje podejrzenia, zwłaszcza że jeszcze przed wyjazdem do Solaris, razem z Astro i Selene spekulowali, że królowa mogła być w ciąży, a tym samym popełnić zbrodnię, ponieważ ojcem dziecka nie był jej narzeczony. Crystal nie zamierzała jednak niczego zakładać z góry, a jeśli jej bliźniak nie powie, o co chodzi, ona nie będzie naciskać. W końcu to tak naprawdę nie była jej sprawa.

– Dlaczego nie robisz tego eliksiru w tym wielkim kotle? – zapytała Luna, wskazując na olbrzymie naczynie za plecami Crystal. – Zawsze myślałam, że tylko w takich alchemicy warzą mikstury.

– A czemu, na litość gwiazd, miałabym robić tyle eliksiru, co na sto osób? – zapytała Crystal zaskoczona, a jednocześnie rozbawiona. – Ten kocioł jest tu tylko dlatego, że zwykle produkuję eliksiry masowo do sprzedaży. Dla was wystarczy to, co przygotowałam tu. – Wskazała na kociołek z parującym eliksirem.

– Nie powinnaś tam jeszcze czegoś dodać? – zapytał Astro, zerkając podejrzliwie na zielonkawą substancję.

– Barwnik, żeby malutki Astro nie wybrzydzał? Może jeszcze miodu, żeby było słodkie? – zapytała złośliwie. – W smaku może być dość kwaśne, ale skuteczne.

Przywołała z kuchni dwie kryształowe szklanki i rozlała do nich eliksir. Następnie podała naczynka bratu i jego ukochanej.

– Smacznego – powiedziała, zdejmując maseczkę i rękawiczki.

Gdy tylko Luna nie patrzyła, bliźniak pokazał czarodziejce język. Nie pozostała mu dłużna.

Wkrótce potem Astro w skrócie opowiedział o wydarzeniach, które razem z Selene pomijali w swoich sprawozdaniach. Opisał, w jaki sposób dostali się do Solaris, a potem do pałacu i samego więzienia oraz jak zdołali uciec z Awii. Niedługo potem Luna udała się na piętro, żeby wziąć kąpiel, podczas gdy czarodziej został ze swoją siostrą, która zaczęła wybierać buteleczki ze swojego magazynu. Znalazła taki, którego używała, żeby skutecznie zakrywać cienie pod oczami, a także pobudzający, by po drzemce Lunaris i Astro byli pełni energii.

– No dobrze, plan jest taki, że jutro rano zabierzesz Lunę do pałacu – zaczęła Crystal, nie odwracając się w stronę brata. Zastanawiała się, co jeszcze może się przydać. Coś na brzydki zapach z ust?

– Właściwie to dzisiaj, bo jest już po północy.

– Szczegóły – zbyła go bliźniaczka. – Weźmiecie miotłę i po prostu się tam pojawicie. Na pewno wywołacie niezłe zamieszanie, ale wszystkim się zajmę. O ile dam radę.

– Z pewnością dasz. Masz taki charakterek, że wszyscy na pewno się ciebie słuchają.

Crystal spiorunowała go wzrokiem.

– Szkoda, że ty tego nie robisz.

– Ty mogłabyś się zastosować do moich poleceń, a brzmią mniej więcej tak: usiądź wreszcie!

Usiądź wreszcie – przedrzeźniała go, jakby miała siedem lat. Tak naprawdę oboje zachowywali się przy sobie jak dzieci.

– Nie przedrzeźniaj mnie – zirytował się. – I nie powtarzaj tego teraz.

Crystal westchnęła i zabrała ze sobą tylko wybrane buteleczki. Zaprowadziła Astro do salonu i usiadła na sofie. Brat zajął miejsce obok niej.

– Naprawdę się cieszę, że wróciłeś. I że masz wszystkie ręce i nogi – przyznała, oparłszy głowę na ramieniu bliźniaka.

– Nie mów, że we mnie wątpiłaś. Jestem mistrzem utrzymania się przy życiu – powiedział Astro nonszalancko, jednak Crystal za dobrze go znała. Starał się zachować swobodny ton. Jego wzrok wyraźnie mówił, że jest wykończony.

– Wiesz, co mam na myśli. Jak się czujesz? Ale tak szczerze.

– Jestem wyczerpany. Fizycznie i przede wszystkim psychicznie. – Astro westchnął, odchylając głowę do tyłu. – Ale najważniejsze, że Luna jest cała.

– A o co z nią chodzi?

– To znaczy? – Spojrzał na nią bez zrozumienia.

– Jest tak szczupła, że jeśli jest w ciąży, to powinnam to od razu zauważyć. A poza tym strasznie zmarkotniała, jak mnie zobaczyła – powiedziała, wróciwszy wspomnieniami do chwili ich spotkania. Teraz miała pewność, że coś nie tak.

Astro odsunął się od niej, a Crystal spojrzała na niego zdziwiona. Czyli to naprawdę był drażliwy temat, ponieważ jej brat natychmiast spoważniał.

– Nie wiem, czy mam prawo ci o tym mówić – powiedział cicho, spuszczając wzrok.

Crystal w mig zrozumiała, czym było owe „to". Nie była głupia, a wszystkie gwiazdy od razu się połączyły, tworząc zrozumiałą całość. I nie sądziła, by mogła się pomylić. To było jasne jak Księżyc w pełni. A przy tym niezwykle bolesne.

Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak ona musi się czuć – pomyślała z bólem. Gdyby straciła dzieci jeszcze przed narodzinami, byłaby zdruzgotana.

Jedną dłonią dotknęła swojego brzucha, delikatnie go głaszcząc, jakby w ten sposób chciała zapewnić swoje nienarodzone dzieci, że nic im nie grozi. Drugą z kolei położyła na kolanie brata.

– Bardzo mi przykro – powiedziała. – Trzymasz się jakoś, braciszku?

– Już ledwo – wyszeptał łamiącym się głosem.

Bez słowa objęła brata i mocno go przytuliła. Tylko tyle była w stanie dla niego zrobić.

Cóż, chyba nikt się nie spodziewał, że Aurora postanowi kolejny raz spróbować pozbyć się Crystal... Ale jaki może mieć cel?

Uwielbiam pisać sceny z Astro i Crystal. Ich duet jest chyba moim ulubionym. To jednocześnie rodzeństwo, które byłoby gotowe zabić dla siebie nawzajem, a potem razem ukryć zwłoki, a jednocześnie kocha się ze sobą drażnić.

Ale poza humorem czuć trochę ciężką atmosferę...  Ale w następnym rozdziale zrobimy mały skok w bok. Chyba wszyscy jesteśmy ciekawi, co się dzieje z Selene i Artemis, które nadal ukrywają się w Awii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top