• Rozdział trzydziesty •
NOX
Nox ze stukiem odłożył widelec i spojrzał na przeciwległy koniec stołu. Crystal nawet nie ruszyła jedzenia, obracając w dłoniach kryształową szklankę. Wzrok dziewczyny oderwał się od naczynia, gdy tylko usłyszała dźwięk uderzenia.
– Tak się nie da żyć – powiedział z frustracją w głosie.
– Co się nie da? Nie słyszę – odpowiedziała głośno Crystal.
Nie miał pojęcia, kto był dziś odpowiedzialny za nakrycie do śniadania, jednak chętnie obciąłby tej osobie pensję za nieużywanie mózgu. Stół był prostokątny i choć nie zajmował całej jadalni, to był dość długi, a co najgorsze, talerze dla małżonków ułożono u jego szczytów. Dotąd było inaczej, a teraz siedzieli tak daleko od siebie, że nawet się nawzajem nie słyszeli.
Nox wskazał na swój talerz, potem na nią. Dziewczyna kiwnęła dłonią w kierunku naczyń, by je przestawić, a kolejnymi ruchami sprawiła, że krzesła jej i Noxa przeniosły się na nowe miejsca. Teraz siedzieli naprzeciwko siebie przy dłuższych krańcach stołu.
– Od razu lepiej – stwierdził Nox, uśmiechając się ciepło do żony.
Crystal mruknęła potakująco.
– Nadal się martwisz? – zapytał. Już z samego ranka zauważył, że Crystal najwyraźniej znów coś trapi. – Astro już do nas wraca. Przyprowadzi Lunę, a my wrócimy do domu i w końcu odpoczniesz, jak należy.
Zastanawiał się czasem, czy to nie było trochę egoistyczne z jego strony. Chciał, żeby królowa wróciła przede wszystkim po to, by nie przejąć na stałe jej obowiązków. A przecież dziewczynie groziła śmierć. Czym była w takim razie niedogodność w postaci korony? Zwłaszcza że darzył Lunaris swego rodzaju sympatią. Z drugiej jednak strony była mu niemalże obca – Nox przede wszystkim znał ją jako swoją władczynię i dziewczynę, na której zależało jego szwagrowi. Zastanawiał się, jak Crystal postrzegała tę sytuację... Chyba nigdy jej o to nie zapytał. Nie było czasu. Mieli przecież ważniejsze sprawy na głowie.
– Co? – Crystal wyglądała, jakby wyrwał ją z zamyślenia. – Nie martwię się tym. Astro da sobie radę.
– No jakoś z Gwiezdną Strażą sobie nie dał... – mruknął z przekąsem.
– Wierz mi lub nie, ale nie dostał swojej pozycji za nic. Jak chce, to potrafi się obronić, nawet z ograniczonymi środkami. Ma zdolności i umie je wykorzystywać. Skoro już uciekli, to znaczy, że da sobie dalej radę. Zresztą rozmawiałam dziś jeszcze z Selene.
– O... a na pewno możemy o tym tutaj rozmawiać? – Rozejrzał się wokół. Służba zostawiła ich w spokoju, a wszystkie drzwi były pilnowane od zewnątrz przez ich strażników, by nikt nie przeszkadzał monarchom w spożywaniu posiłku. – Mówiłaś coś wczoraj o podsłuchu...?
Poprzedniej nocy chciał poruszyć kwestię związaną z Siostrami Nocy. Chciał wiedzieć, czy towarzyszkom jego żony udało się dowiedzieć czegoś przydatnego na temat potencjalnych szpiegów i zdrajców w Lumenie. Crystal jednak natychmiast go uciszyła, zanim zdążył dokończyć myśl.
– Rozsypałam wokół stołu mieszankę z soli i ziół – odparła. – Nie ma pełnej skuteczności, ale taka prymitywna metoda była pierwszą, na jaką wpadłam. Jestem chyba zbyt zmęczona na rzucanie silniejszych zaklęć.
Dopiero wtedy Nox zauważył, że wokół stołu faktycznie było coś rozsypane. Sądził, że jego żona szuka urządzeń szpiegujących, czy czegoś innego, co mogła mieć na myśli, mówiąc o podsłuchu w pałacu... Tymczasem ona po prostu upewniała się, że nikt nie będzie ich podsłuchiwał za pomocą filiżanki przyłożonej do drzwi. W końcu w pałacu ściany miały oczy i uszy.
– Niebywałe... Ciągle mnie czymś zaskakujesz.
– I zrobię to jeszcze nieraz, uwierz mi. – Uśmiechnęła się do niego po raz pierwszy tej nocy.
– W takim razie... Co powiedziała Selene?
– Że Astro i Luna bezpiecznie wyjechali. Dopilnowała, żeby wydostali się bez przeszkód.
– To dlaczego mnie nie było przy tej rozmowie?
– Bo prosiła, żebym zajęła się jej kwiatkami. No wiesz, podlewanie, rozsadzanie, podszeptywanie wskazówek dotyczących wzrostu, przygotowanie im odpowiedniego gruntu...
– Od kiedy Selene hoduje kwiatki? Ona w dwie noce potrafi zabić paprotkę.
Crystal kopnęła go w kostkę.
– Uważałeś też, że ja nie hoduję żadnych kwiatków, a tu proszę: niespodzianka! – Uśmiechnęła się do niego po raz kolejny. Tym razem jednak jej uśmiech był wymuszony, jakby chciała zamaskować irytację jego niedomyślnością.
Dopiero po chwili zrozumiał, co miała na myśli.
– Och... A jak chcesz rozsadzić te kwiatki? Masz dziś dużo pracy. I jeszcze sukienkę pobrudzisz... No i narzekałaś rano, że plecy cię bolą i nie mieścisz się w buty.
– Coś wymyślę... – mruknęła. – W dodatku generał zdążył prosić o przyspieszenie spotkania. Chodzi o bitwy pod Obeliskiem i Mroźną Górą... Jesteśmy w krytycznej sytuacji i nie mam pojęcia, co zrobić.
– Nie masz wykształcenia wojskowego, ja tak samo. Nikt nie powinien cię o to winić.
– Tak, tylko że jeśli wkrótce wojska Solaris przedostaną się do Lumeny, to ja będę za to odpowiedzialna. I szczerze mówiąc, nie mam ochoty na życie w patriarchacie pod rządami despotycznego drania. A już na pewno nie zamierzam odejść na wieczną emeryturę do gwiazd.
Nox nakrył jej dłoń swoją i pogłaskał czule.
– Będzie dobrze, wierzę w to.
– Miejmy nadzieję, że Księżyc wysłucha modlitw i ześle nam jakiś cud... – westchnęła.
– Cóż, kapłanki na pewno porządnie nad tym pracują.
Crystal uśmiechnęła się z rozbawieniem.
– Nie kpij sobie z nich. Zresztą mamy też kapłanów.
– Ach, no tak. Przepraszam.
Nox w końcu wrócił do jedzenia, jednak po chwili zorientował się, że Crystal nadal wpatruje się w talerz z daleka.
– Chcesz o czymś jeszcze porozmawiać? – zapytał w końcu z troską w głosie.
– Nadal jeszcze myślę o tym, co powiedział tata... Nic z tego nie rozumiem. Chce nas przed czymś chronić, ale nie wiem, przed czym. Wydaje mi się, że chodzi też o ciebie... Zastanawiam się też, ile osób było w to zamieszanych. Nie mam odwagi spróbować kontaktu z matką. Zresztą musiałabym zaczekać do kolejnej pełni.
– Może warto pomyśleć, kto pracował w tym czasie w pałacu? Ktoś, kto może coś wiedzieć?
– Nawet jeśli wie, to pewnie zabierze tajemnicę do gwiazd. Wydaje mi się, że moi dziadkowie mogli być w to wszystko zamieszani... Ale oni już nie żyją.
– Może uzdrowiciel? Ten najstarszy.
Crystal zastanowiła się przez moment.
– Odwiedzę go – powiedziała wreszcie. – Jak tylko znajdę chwilę. Zresztą już dawno powinnam była udać się na kontrolę, żeby sprawdzić, czy z dziećmi na pewno wszystko dobrze.
Na chwilę jej wyraz twarzy się zmienił. Uśmiechnęła się lekko, a dłoń położyła na zaokrąglonym brzuchu. Ten widok zawsze go rozczulał. Przypuszczał, że Crystal nawet nie była świadoma, jak często to robiła. Wiedział, jak bardzo męczył ją jej obecny stan, jednak widział też, jak bardzo jest szczęśliwa, że już niedługo zostanie mamą. On sam nadal nie posiadał się z radości – nawet jeśli inne sprawy przysłoniły to uczucie, dokładając mu trosk i zmartwień. Nie mógł się doczekać, kiedy w końcu będzie mógł zobaczyć swoje dzieci, wziąć maleństwa na ręce, usłyszeć ich pierwszy płacz, pierwszy śmiech, pierwszy raz spojrzeć w oczy. Miał nadzieję, że kiedy ta chwila nadejdzie, do tego czasu wszystko zdąży się ułożyć.
W końcu zabrali się za śniadanie. Nox nie przestawał obserwować Crystal. Chciał się upewnić, że dziewczyna coś zje.
Dziewczyna posmarowała kromkę chleba miodem, po czym ostrożnie podsunęła ją pod nos. Ostatnimi czasy wiele rzeczy samym zapachem przyprawiało ją o mdłości. Nie spodziewał się jednak, że zamiast się skrzywić, Crystal wytrzeszczy oczy, po czym z gniewem odłoży niedoszły posiłek na talerz.
– Coś nie tak? Podać ci coś innego? – zapytał łagodnie.
Prawdę mówiąc, był dość zaniepokojony jej reakcją. Nie miał pojęcia, czemu winny był biedny miód. Jeszcze bardziej zaniepokoił, czy też zaskoczył go fakt, że ukochana zaczęła wyciągać najprzeróżniejsze rzeczy z kieszeni ukrytych w fałdach sukni. Dziewczyna za pomocą magii wydobyła szklane fiolki z przeźroczystymi płynami, pipetę, pusty i zakorkowany pojemniczek, a oprócz tego pęsetę i niewielką łyżeczkę.
Nox zamrugał z niedowierzaniem.
– Miałaś to wszystko przez cały ten czas w kieszeniach?
– To i jeszcze to. – Crystal wyciągnęła sztylet z elegancko zdobioną rączką i ostrzem ukrytym w pochwie. – Na wszelki wypadek. Ale najwyraźniej ktoś tu postanowił być bardziej subtelny... I niedouczony.
– Zaraz... Nie rozumiem. – Chłopak złapał się za głowę. – Po pierwsze: musimy porozmawiać o noszeniu przy sobie noży i innych ostrych rzeczy. Po drugie: zamierzasz przeprowadzać tu jakieś doświadczenia chemiczne?
– Poniekąd.
Crystal nabrała łyżeczką miodu z naczynka, po czym za pomocą pipety nabrała płynu z fiolki. Spuściła kroplę na słodką maź, jednak nic się nie stało. Potem uniosła łyżeczkę w powietrze, a pod nią umieściła dłoń. Nad jej palcami zatańczyły płomienie. Musiały być dość gorące, ponieważ zawartość łyżeczki zaczęła parować. Dziewczyna ponownie dodała kroplę płynu i tym razem miód... zmienił kolor.
Dalej nie rozumiał, co jego żona miała na celu, jednak szybko odłożyła przyrządy i pospiesznie zaczęła wąchać wszystko wokół. Skrzywiła się, gdy podsunęła pod nos herbatę, miskę z malinami, a także kilka z przygotowanych potraw. Potem wzięła do rąk filiżankę Noxa i pokiwała głową w zamyśleniu.
– Piłeś herbatę przed śniadaniem? – zapytała poważnym tonem.
– Tak, zawsze tak robię. A przynajmniej zazwyczaj. O co chodzi?
– Ktoś próbował mnie otruć.
– Co? – Nox był zszokowany. – O czym ty mówisz?
– Wszystko tu jest zatrute.
– Czyli ktoś chciał zabić nas oboje – poprawił ją.
– Nie, ty miałeś antidotum w herbacie, a przynajmniej tak sądzę. Trucizna nic by ci nie zrobiła. Na szczęście dla nas, ktoś był na tyle niedoinformowany, że pewnie nie wie, że potrafię rozpoznać ponad sto dwanaście trucizn po samym zapachu. Resztę dopiero po smaku, nawet jeśli jest ledwo wyczuwalny.
– Co...? Nawet nie chcę wiedzieć, jak zdobyłaś tę wiedzę...
– W każdym razie nie było to zbyt przemyślane. A teraz wybacz, ale muszę przeprowadzić małe śledztwo.
Crystal za pomocą magii uniosła leżący u szczytu stołu srebrny dzwoneczek i zadzwoniła nim. Po chwili do jadalni weszła schludnie ubrana służka.
– Wzywałaś, pani? – Dygnęła.
– Nie, dla zabawy zadzwoniłam – prychnęła Crystal zirytowana. – Pracujesz w kuchni?
– Um... Tak jest. – Dziewczyna wyglądała na zdezorientowaną i zestresowaną. Crystal sprawiała w tej chwili wrażenie naprawdę wściekłej i groźnej.
– W takim razie powiedz, a jeśli nie wiesz, to się dowiedz, kto wchodził do kuchni, a nie powinien. I przy okazji wyrzuć wszystko, co jest na tym stole i upewnij się, że nie zostanie dane żadnemu psu, kotu ani nawet myszy, rozumiesz? Nie chcę, żeby ktokolwiek umierał tu w konwulsjach z pianą wylewającą się z ust, dotarło?
Służąca zaniemówiła. Crystal jednak nie traciła czasu na wyjaśnienia, ponieważ jak burza wypadła z pomieszczenia, a Nox za nią, posyłając dziewczynie w fartuchu przepraszające spojrzenie.
Nox dogonił ukochaną dopiero pod drzwiami do ich komnaty, a troje ich strażników dotarło dopiero po nim. Musiał przyznać, że Crystal nawet w swoim obecnym stanie była bardzo szybka. Wpadła do komnaty, rozglądając się gorączkowo. W międzyczasie przeczesywała włosy palcami, jakby chcąc coś z nich wyplątać.
– Crys, jak Księżyc kocham, tego już za dużo dla mnie! – wyrzucił z siebie Nox, z hukiem zamykając za sobą drzwi. – Możesz mnie chociaż raz uprzedzić, zanim zaczniesz świrować?
– Kochanie, nie teraz. Później na mnie ponarzekasz, zgoda? – Crystal zaczęła zaglądać w szpary między meblami, za wazony z kwiatami, za zegar, zajrzała nawet pod łóżko.
– Szukasz szczurów? – zapytał. – Pewnie już się wyniosły, jak usłyszały, że trują tu nawet ludzi.
Nagle Nox krzyknął. Na komodzie za nim pojawił się mały, niebieski ludek. W jednej ręce trzymał własne oderwane ramię. Sprawiał wrażenie lekko wygniecionego, jakby ktoś lepił go własnymi palcami i nie wyrównał wszystkich niedoskonałości. Prócz tego jedną stopę miał większą od drugiej, podobnie jak w przypadku uszu.
– Stwórczyni! Misja się nie powiodła!
Nox wykonał w powietrzu gest, jakby chciał odegnać mroczną siłę na drugi koniec świata. Dziwne stworzenie jednak nie zniknęło.
– Crys... Nie ruszaj się, zaraz to złapię.
Cóż, przynajmniej zamierzał się postarać. Musiał w końcu przynajmniej spróbować ją obronić. Może był to demon? Taki jak ten ze starych baśni. Demony kradły małe dzieci, niszczyły królestwa, wywoływały wojny, a za przysługi kazały sobie płacić duszami.
Crystal wysunęła głowę spod łóżka.
– Nie wydurniaj się, to tylko Sapphire.
– Kto?
– Mój homunculus. Jestem pewna, że ci o nim mówiłam... Nie mówiłam?
– Nawet pół słowem nie wspomniałaś! – krzyknął.
– Stwórczyni! – Piskliwy głos stworka znów rozniósł się po komnacie. – Stwórczyni uciszy tego człowieka, mam wieści!
– Mów szybko i... Ojej, biedaku. – W oczach alchemiczki pojawiło się współczucie. –Naprawię ci tę rękę, obiecuję.
– Tamta kobieta mnie wykryła. I nasłała na mnie swoich szpiegów. Dzielnie walczyłem, ale straciłem rękę. Stwórczyni raczy wybaczyć, nie wykonałem zadania.
– Dawno to się stało?
– Poprzedniej nocy. Zgubiłem się, stwórczyni, dlatego tak późno wróciłem.
– To wyjaśnia truciznę... Wie, że ją nakryłam. Tym żmija tylko potwierdza moje podejrzenia.
– Crystal, błagam... Czy możesz mi wyjaśnić chociaż ułamek tego szaleństwa? – jęknął Nox. – Obiecałaś, że nie będziesz już nic ukrywać.
Crystal spojrzała na niego wyzywająco.
– W takim razie pewnie ucieszy cię wieść, że twoja kochana Aurora szpieguje każdego w tym pałacu. Łącznie z tobą.
No to się porobiło... Crystal nie dość, że ma multum tajnych kieszeni w kieckach, to jeszcze próbuje trucizn... A, no i prawie została otruta.
Z Aurory jest niezłe ziółko, a dziewczyna nawet nie pokazała jeszcze pełni swojego potencjału...
Mam nadzieję, że przy okazji rozdział dostarczył trochę humoru i przypadł Wam do gustu.
W następnym rozdziale ponownie zajrzymy do Solaris.
Mam nadzieję, że nie odczuwacie niedosytu fabularnego, bo chociaż całe Kroniki Lumeny w zamyśle mają być skupione na postaciach i relacjach między nimi, to chciałabym, żeby fabuła również była interesująca. Bardzo ważne jest dla mnie Wasza opinia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top