• Rozdział dwudziesty pierwszy •

SELENE

W solaryjskim pałacu odbywało się przyjęcie. Selene doskonale wiedziała, że takie wydarzenia były idealną okazją, by niepostrzeżenie wtopić się w tłum. Nieraz sama uczestniczyła w takich wydarzeniach, choć wcale nie została zaproszona – oczywiście na potrzeby misji Sióstr Nocy. Teraz również miała zadanie, jednak tym razem stawka była dużo większa.

Selene nie wiedziała, z jakiej okazji wydano przyjęcie. Wiedziała tylko, że odbędzie się wieczorem, a do tego czasu należało przygotować komnaty dla gości, co oznaczało przenoszenie czystej pościeli, nowych świec i świeżych kwiatów. Nikogo nie dziwiło więc, że w całym tym zamieszaniu pojawiła się nowa niewyraźna twarz, przemykająca bezszelestnie po pałacowych korytarzach.

Już dawno rozdzieliła się z Astro. We dwoje mieli szansę szybciej przeszukać pałac. Modliła się każdego dnia, by zdążyli na czas. Miała też nadzieję, że bogini Selene ukaże jej się ponownie, jednak nie pojawiła się już ani razu – podobnie jak wizje.

Nie wiedziała, kiedy skontaktuje się z nimi osoba, o której mówiła Saule. Tak naprawdę nie miała nawet pojęcia, kim jest. Rozumiała, że dyrektorka wolała nie zdradzać tych informacji – sama zrobiłaby podobnie, gdyby chodziło o jedną z jej Sióstr. Ale na litość gwiazd, przecież jakoś musiała się z nią skontaktować!

Selene szła korytarzem, niosąc kosz na biodrze. Wypełniała go pachnąca pościel, którą miała położyć w jednej z komnat. Wszystko wskazywało na to, że goście zostaną w pałacu jeszcze przez kilka dni – aż do egzekucji, która stanowiła wydarzenie niemal rozrywkowe. Cyrk miał wystąpić dzień wcześniej. Kapłanka mogła się jedynie domyślać, że organizacja tak wielkiego wydarzenia miała związek nie tyle z samym wykonaniem wyroku, a faktem, że jedną ze skazanych była królowa wrogiego obecnie królestwa, któremu Solaris wypowiedziało wojnę.

Muszą się bardzo cieszyć – pomyślała z pogardą.

Skręciła w przeciwną stronę, niż powinna. Zrobiła to z taką pewnością, jakby było to oczywiste. Żadna z idących przed nią służek nie zorientowała się, że ich towarzyszka się od nich odłączyła. Większość służby oddelegowano do zachodniego skrzydła, skąd Selene wysunęła wniosek, że wejście do lochów powinno znajdować się w przeciwnej części pałacu. Miała nadzieję, że jej przeczucie okaże się słuszne.

Nie spodziewała się spotkać nikogo na korytarzu. Poruszała się przejściem dla służby, co wykluczało możliwość zetknięcia się ze strażnikiem bądź urzędnikiem spieszącym na ważne spotkanie. Niemniej jednak, mimo lat doświadczenia, obawiała się, że zostanie złapana. Choć ukryła blizny i tatuaże, a jej strój zasłaniał większość ciała, wciąż pozostawało ryzyko, że coś ją zdradzi. Nie tylko mogła zostać zdemaskowana jako intruz, ale również jako księżycowa. A przecież teraz była wrogiem królestwa Słońca...

Nie pozwoliła jednak, by te obawy nią zawładnęły. Szczególnie obawy związane z Luną... i z Artemis.

Oczywiście, że Luna była najważniejsza. To na nią wydano wyrok śmierci, to ją należało ratować w pierwszej kolejności. To dla niej tu przybyli. Selene jednak nie mogła zapomnieć o Artemis. W myślach wciąż zadawała sobie te same pytania. Czy strażniczka na pewno żyła? Czy może tkwiła w celi, a jej los pozostawał niepewny? Kapłanka, nie chciała tracić nadziei na to, że jeszcze ją zobaczy. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie spróbowała jej odnaleźć i zabrać do domu. Gdyby Artemis pozostała uwięziona aż do śmierci. Selene do końca życia wypominałaby sobie, że nigdy nie wyznała Artemis tego, na co ta od dawna czekała...

Nagle stanęła wpół kroku. Słyszała głosy.

Przylgnęła do ściany. Służba nie rozmawiała poza wydzielonymi pomieszczeniami – wiedziała więc, że w jej stronę zmierzają ludzie, którzy do tego grona nie należeli, i którym należało zejść z drogi. Miała nadzieję, że para rozmówców minie ją i nie zwróci na nią uwagi.

Mimowolnie wsłuchała się w to, co mówią.

– Amo, to bezcelowe – odezwał się męski głos, wyraźnie starając się przemówić do rozsądku idącej szybkim krokiem kobiecie.

– Nie interesuje mnie to – powiedziała wzburzona dziewczyna. Po głosie Selene poznała, że musiała być dość młoda. – Nie pozwolę, żebyś tam pojechał.

– Nie mam wyboru – odparł mężczyzna bezradnym tonem. – Twój ojciec wydał mi rozkaz, nie mogę go zignorować.

– Możesz. Jeśli Soleil może dowodzić z pałacu, to ty również. Jesteście na niemal równej pozycji, ojciec nie ma prawa wysyłać cię na wojnę! – Głos kobiety zaczął się łamać.

Wtedy Selene zdała sobie sprawę, czyją rozmowę słyszała – księżniczki Amaterasu i jej męża Lucensa.

Czy nie mogli wybrać innej drogi? – pomyślała z irytacją kapłanka, jednak z zainteresowaniem słuchała dalej.

– Ma prawo. Ma prawo, bo jest królem. Ile lat jeszcze potrzebujesz, żeby zrozumieć, że nie przemówisz mu do rozsądku? – odpowiedział z rezygnacją Lucens.

– Robi to wyłącznie po to, żeby nas ukarać – stwierdziła z goryczą Amaterasu. – Nie mogę się na to zgodzić. Nie zgadzam się ani na tę wojnę, ani na to, żebyś brał w niej udział.

– To przegrana walka. Nie wysłucha ani ciebie, ani tym bardziej mnie. Nie sądzę nawet, by Hae coś wskórał. Jeśli mam jechać, pojadę.

– A co, jeśli nie wrócisz? – Księżniczka wyraźnie walczyła z łzami. – To nie szkolenie. Słyszałam już o pierwszym starciu. To prawdziwa wojna, a na wojnie się ginie. Nie mogę pozwolić, żebyś umarł, rozumiesz? Potrzebuję cię.

– Wrócę, promyczku, obiecuję. – Głos Lucensa złagodniał. – Wrócę do ciebie i do naszego dziecka. Masz moje słowo.

– Nie możesz mi tego obiecać – odparła dziewczyna.

– Wiem... Ale zrobię, co w mojej mocy.

– A ja zrobię wszystko, żebyś tu został. Nawet jeśli mi się nie uda, będę wiedzieć, że chociaż próbowałam. Ojciec nic gorszego mi nie zrobi.

– Nie mów tak. Wiesz, że może...

– A ty doskonale wiesz, co ja mogę zrobić.

Selene nie miała pojęcia, co znaczyły te słowa. Co przez to rozumiała księżniczka?

– To zły pomysł i ty dobrze o tym wiesz. Nie kontrolujesz tego.

– I co z tego?

Lucens westchnął. Przez chwilę oboje milczeli.

– Wyjeżdżam jutro rano – oznajmił cicho młodzieniec. – Proszę, nie trać czasu na bezsensowne kłótnie.

– Jeśli jedną kłótnią ocalę ci życie, to będzie warto.

– Zamierzasz teraz do niego iść?

– Nie, jeszcze nie – odparła Amaterasu. – Mam jeszcze coś do zrobienia. Wrócę do ciebie, jak tylko skończę.

Nie usłyszała więcej. Poczuła za to, że za chwilę, już za moment się zdradzi...

W ostatniej chwili zatkała nos, tłumiąc kichnięcie. Przeklęła w myślach.

Nagle zza zakrętu wyłoniła się dziewczyna w złotej sukni. Czarny warkocz spływał jej przez ramię. Księżniczka otworzyła szeroko oczy, wbijając wzrok w Selene. Jej zaskoczenie nie trwało zbyt długo.

– To ty – powiedziała cicho Amaterasu. – Jesteś sama?

Selene rozejrzała się wokół. Czy to możliwe, że księżniczka była kontaktem Saule?

– Skąd wasza wysokość mnie zna? – zapytała szeptem, starając się nie zabrzmieć nazbyt podejrzliwie.

– Zaczekaj chwilę... – Dłonie księżniczki zalśniły od magii. Dziewczyna wyszeptała po cichu słowa zaklęcia w obcym dla Selene języku. Powietrze wokół nich wypełniły złote drobinki. – Musiałam rzucić czar wyciszający – wyjaśniła. – A odnosząc się do twojego pytania, zostawiłam magiczny znak na twoim uniformie, zanim przekazałam go naszej wspólnej znajomej. Tylko ja go widzę – jedynie tak mogłam was rozpoznać. Bo jest was dwoje, prawda?

Selene miała więc rację. To Amaterasu miała im pomóc. Kapłankę zdziwiło jednak to, że księżniczka posiadała magię. Sądziła, że żadne z królewskich dzieci nie ma magicznej mocy –a już z pewnością Amaterasu, która jako kobieta nie miałaby nawet prawa korzystać z daru. Co jednak było jeszcze większym zaskoczeniem, Selene nie wyczuła czaru słonecznej na swoim stroju, co tylko mówiło o wysokiej jakości zaklęcia. Nawet aura księżniczki nie zdradzała obecności magii, co oznaczało, że słoneczna musiała się doskonale maskować.

– Tak, jest nas dwoje – potwierdziła kapłanka. – To o tobie mówiła Saule, zgadza się?

– Owszem. Gdzie twój przyjaciel?

– Rozdzieliliśmy się.

– Wiem, w jakim celu tu jesteście, nie musicie się obawiać – zapewniła Amaterasu. – Powinniście się pospieszyć. Im mniej czasu spędzicie w pałacu, tym mniejsza szansa, że ktoś was zdemaskuje. Zaprowadzę was do lochu, jednak dalej musicie poradzić sobie sami.

Księżniczka wsunęła do kosza z pościelą kopertę zapieczętowaną woskiem.

– Co jest w środku? – zapytała Selene.

– Mapa pałacu i terenów pod nim. Zaznaczyłam celę, w której prawdopodobnie przetrzymują Lunaris.

– A co stało się z pozostałymi? – dopytywała Selene z myślą o Artemis.

– Wszyscy zostali zamknięci, o ile dobrze wiem. Jeśli zamierzacie uwolnić kogoś jeszcze, powiedz mi o tym teraz. Będę mieć czas, żeby dowiedzieć się, gdzie ten ktoś jest przetrzymywany. Zorganizuję wam drogę ucieczki, jednak muszę wiedzieć, ile osób planujecie zabrać.

­– Tylko jedną osobę. – Miała nadzieję, że Astro nie wyrazi sprzeciwu, gdy się o tym dowie... Wiedziała, że czarodziej mógł mieć teraz nie najlepsze zdanie o Artemis. Wiedziała też, że ucieczka w cztery osoby może być trudniejsza niż tylko we trzy...

– Czyli nie będzie problemu – stwierdziła Amaterasu. – Wszystko już zaplanowałam. W kopercie znajdziesz szczegóły. Czytaj co czwarte słowo. A teraz idź szukać przyjaciela i przekaż mu wszystko. Tylko dyskretnie! – zaznaczyła.

– Nie jestem amatorką, wasza wysokość.

– Domyślam się. W przeciwnym razie nie porywałabyś się na coś takiego. – Księżniczka rozejrzała się wokół, pilnując, by nikt ich nie zauważył. – Wszystko jasne?

– Jak Księżyc w pełni.

– W takim razie tu się żegnamy... Ale powiedz mi jeszcze jedno. Czy z tobą jest Astro Sagittarius?

– Zgadłaś, księżniczko – odpowiedziała Selene. – Skąd wiedziałaś?

– Był jedną z trzech opcji prócz wykwalifikowanego szpiega i żołnierza z wieloletnim doświadczeniem.

– Dlaczego o niego pytasz?

– Bez powodu. Chciałam tylko wiedzieć. To nawet lepiej, że Lunaris zobaczy znajome twarze po tym wszystkim... Starałam się ją uwolnić. Robiłam, co mogłam. Mam nadzieję, że wam się uda.

– Na to liczę, wasza wysokość.

– Mów mi Ama.

Kapłanka na moment odsunęła materiał z twarzy i uśmiechnęła się lekko do księżniczki.

– Selene – przedstawiła się.

– Miło było cię poznać, Selene.

Księżniczka zdjęła czar i bez słowa oddaliła się szybkim krokiem.

Selene ukryła kopertę głębiej w koszu. Naprawdę zaczęła wierzyć, że im się uda.

Ama jest cudowna i chyba nikogo nie zdziwiło, że to ona była wtyczką Saule... A może???

Następna perspektywa będzie Astro, a to oznacza, że jesteśmy już bardzo blisko uwolnienia Luny! Nie złośćcie się, że tak ją potraktowałam ^^ Oczywiście miejmy w pamięci, że Artemis też siedzi sobie w celi i ją też trzeba stamtąd wyciągnąć.

Swoją drogą chodzi mi po głowie bonusowe opowiadanie o Amaterasu i Lucensie, ale też w ogóle o Amie. Chciałabym dać jej większą rolę, ale naprawdę nie mogłam jej wcisnąć więcej niż ustawa przewiduje... Dlatego takie opowiadanie byłoby bonusem. Co Wy na to? Chcielibyście się dowiedzieć o księżniczce więcej?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top