• Rozdział piętnasty •
SELENE
Nastał dzień – Słońce rozpoczynało swoją wędrówkę po niebie. Złoty blask powoli wpadał do skąpanej w mroku komnaty.
W cieniu siedział człowiek. Na tronie ze szlachetnego kruszcu w otoczeniu zaufanych doradców i dowódców, którzy teraz drżeli ze strachu.
Mężczyzna spojrzał z niepokojem na postać, od której biło białe światło. Wykrzyczał coś. Nikt nie odpowiedział na jego wołania. Towarzysze cofnęli się, wyczuwając bijącą od postaci moc. Była to energia tak potężna, tak czysta, że nie mogła pochodzić z tego świata.
Mężczyzna wstał i sięgnął do broni. Choć mrużył oczy, nie uląkł się. Wycelował ostrze w stronę postaci.
Była to kobieta. Kobieta w białej sukni. Kobieta obdarzona mocą Księżyca.
Biała łuna wokół niej nabrała mocy, gdy pierwsze promienie Słońca padły na jej ciało. Jej blask oślepiał.
Nagle wszystko spowiło światło.
Gdy otworzyła oczy, Selene liczyła, że zobaczy wnętrze wozu, którym podróżowali. Po dokładnym zaplanowaniu strategii, zdobyciu fałszywych dokumentów i spakowaniu najważniejszych rzeczy, ona i Astro wyruszyli w drogę. Dobra znajoma Stelli wielokrotnie nieświadomie współpracowała z pozostałymi Siostrami Nocy. Saule, bo tak na imię miała kobieta, była dyrektorką wędrownego solaryjskiego cyrku. Przeważnie grupa występowała poza Solaris. Po powrocie do rodzimego królestwa dyrektorka (i nie tylko ona) zmuszona była udawać mężczyznę, dlatego ze znacznie większą chęcią trupa chętniej pracowała w innych krajach, gdzie swobodnie mogła korzystać z magii.
Saule zgodziła się im pomóc, nieświadoma tego, iż wojska Solaris zbliżały się w stronę Lumeny. Astro i Selene mieli udawać członków trupy cyrkowej. Fałszywe dokumenty były ich dodatkowym zabezpieczeniem, na wypadek zatrzymania – oboje mogli śmiało uchodzić za Solaryjczyków. Choć ich skóra miała chłodniejszy ton, z pewnością nie była nieskazitelną bielą charakterystyczną dla rodowitych Lumeńczyków. W dodatku żadne z nich nie mogło pochwalić się błękitnymi oczami lub włosami barwy szronu. Z kolei znaki na twarzach ukryli pod warstwą kosmetyków.
Selene spodziewała się zobaczyć płótno i kolorowe koce oraz poduszki, które służyły za posłanie. Była pewna, że śpiący obok niej Astro będzie się kulił, by nie obijać się o jedną ze skrzyń, które wieźli. A jednak... Nie zobaczyła żadnej z tych rzeczy. W zasięgu wzroku nie widziała kuzyna ani żadnej żywej duszy. Nie widziała wozu, nie słyszała koni.
Nie wiedziała, gdzie jest. Przed sobą miała ciemność.
Wtem przed jej oczami zamigotało światło. Selene zmrużyła powieki, po czym zorientowała się, że otaczają ją... gwiazdy. Miliardy maleńkich, świecących punkcików, a ona stała samotnie pośród nich. Nie, nie stała... unosiła się.
Czy naprawdę tam była? Czy to dalsza część wizji? Czyżby dalej śniła?
Kapłanka czuła, że jej zmysły są stłumione. Jedynie magia w niej była taka jak zawsze. To dzięki niej była w stanie wyczuć energię, którą już znała. Była tuż za nią.
Młoda kobieta się odwróciła. Niczym zjawa stała tam postać nosząca czarną niczym niebo pelerynę. Materiał zdawał się wyszyty otaczającymi je gwiazdami. Była drobna, wzrostem przypominająca dziecko. Uśmiechała się do niej łagodnie.
Selene wiedziała już, że dokonało się to, czego oczekiwała od tygodni, a czego nie doświadczyła dotąd żadna znana jej kapłanka – przed nią stało jedno ze wcieleń Księżyca. Pani nowiu, magii, śniących oraz przyszłości, strażniczka ognia – jej imienniczka, Selene.
Bogini wysunęła dłonie z rękawów, po czym zsunęła szeroki kaptur z głowy. Białe, kręcone włosy okalały jej głowę niczym obłok. Na ciemnej niczym zaćmienie twarzy połyskiwały iskierki magii, a błękitne oczy spoglądały na kapłankę ze spokojem.
Selene nie wiedziała, co powiedzieć. Gdy tylko wyrwała się z oszołomienia, skłoniła się nisko, by okazać swojej patronce należny szacunek.
– Witaj, Selene – powiedziała bogini. Jej głos, jej postura, wszystko w niej było niczym z innego świata.
– Pani – wyszeptała wciąż zszokowana kapłanka.
Nie wiedziała, czego mogła chcieć od niej bogini. Czyżby objawiła jej się w związku z wizją, której znaczenia wciąż nie potrafiła zrozumieć?
– Wyprostuj się – poleciła jej władczyni magii. Selene posłuchała. – Czy wiesz już, dlaczego ze mną mówisz?
– Wybacz mi, pani, ale... Nie wiem. Czyżbyś miała na myśli wizję? Czy masz z nią, pani, coś wspólnego?
Bogini uśmiechnęła się do niej z zadowoleniem.
– Zgadza się, moja mała nosicielko ognia – odparła jedwabistym głosem. – Zawsze byłam i będę odpowiedzialna za twoje wizje, gdyż to ci je zsyłam. Ta, którą ujrzałaś zaledwie kilka chwil temu, jest szczególnie ważna.
– Dlaczego? – ośmieliła się zapytać Selene. – Czego dotyczyła?
– A co takiego podpowiada ci intuicja? – Sylwetka bogini zniknęła jej z oczu, jednak Selene wciąż słyszała jej głos. Zdawało się, że jej imienniczka znajduje się tuż za nią. – Co szepcze ci twój wewnętrzny płomień? Co mówi ci twoja magia?
Selene zamknęła oczy. Nie miała jeszcze czasu przeanalizować tego, co widziała. W jej wizjach nigdy nie było zbyt wielu szczegółów. Zwykle nie widziała twarzy, wiele razy przyszłość objawiała jej się przy pomocy symboli. Teraz widziała salę... Widziała mężczyznę na złotym tronie. Widziała Słońce i kobietę obleczoną w księżycową magię, silną jak ta, która otaczała ją teraz... Tą kobietą była ona sama.
– Widziałam w niej siebie. I czułam twoją moc, pani – odpowiedziała. – Towarzyszyłaś mi w Solaris. Szłam w czyjąś stronę... Nie rozumiem jednak, co zamierzałam zrobić. Co zrobię. A ten człowiek... To król Sole. Czuję to.
– To człowiek niebezpieczny – wymruczała patronka śniących. – Groźne pragnienia i żądze zatruły jego umysł i serce. Jest równie zepsuty co ten, który mu sprzyja. Ogień w nim płonący został podsycony, a teraz jego siła zostaje wykorzystana w nikczemny sposób. Nawet Sol potępia to działanie.
– Sol... Mówisz, pani, o Słońcu?
– Owszem – potwierdziła bogini, ponownie stając przed Selene. – Sol nie jest jednak dostatecznie silne, by samodzielnie podjąć działania. Cały Księżyc jednak przychyla się do jego wołania, ja zaś przychodzę do ciebie, moja mała wybranko. Wybrałam ciebie i wiem, że podołasz.
– Podołam czemu? – zapytała Selene.
– Dowiesz się już wkrótce – odparła bogini. – Wpierw ocal swoją królową. A teraz śpij. Niedługo nastanie dzień i okryją cię promienie Słońca. Ale Księżyc zawsze jest w tobie.
Selene nagle poczuła się senna. Nawet nie poczuła, gdy ponownie wpadła w kojące ramiona snu.
No to się porobiło! Pierwszy raz widzimy bóstwo na żywo, a w dodatku najwyraźniej ma dla Selene jakąś misję... Ciekawe tylko, kiedy wizja się wypełni?
W końcu rozdziałów będzie prawie czterdzieści... A raczej będzie ich czterdzieści z prologiem i epilogiem.
Jak też widzicie, jesteśmy już w trakcie drogi, a Astro i Selene zabrali się z... cyrkiem. Jak widać Siostry Nocy mają przeróżne kontakty.
W następnym rozdziale sprawdzimy, jak się ma Luna. Z góry jednak uprzedzam, że może to być rozdział trudny pod względem emocjonalnym, więc jeśli są tu osoby poniżej szesnastu lat... Co Wy tu robicie? Zaznaczyłam kategorię wiekową w opisie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top