• Rozdział czternasty •
ASTRO
Myślał, że jego świat zawalił się już dawno. Chyba nie do końca pojmował, co to znaczy.
Gdy Selene prosiła go o spotkanie, spodziewał się wszystkiego... Tylko nie tego. Nie mógł też podejrzewać, że przy barierze kuzynka nie przekaże mu całej prawdy. Z pewnością wiedziała, że już pierwsza część wytrąci go z równowagi – nie chciała dokładać mu bólu. Nie chciała dzielić się podejrzeniami, które miażdżyły jego rozbite w drobny mak serce.
Widział, że Selene również nie chciała się z tym pogodzić. Nigdy nie była zbyt wylewna, jednak pod maską chłodnego spokoju dostrzegał, że cierpi tak samo, jak on. Luna była przecież jej przyjaciółką.
Księżycowa Rada została ponownie zebrana. Astro obawiał się ponownego stawienia się przed ludźmi, którzy głosowali za jego skazaniem do Więziennej Twierdzy, jednak wiedział, że musi zwalczyć swój lęk. Zwłaszcza że jako książę, stał od teraz ponad nimi. Tyle lat czuł się niepewnie na swoim stanowisku, choć był jedną z najważniejszych osób w kraju. Czego miał się teraz obawiać? Ci ludzie nie mogli mu nic zrobić – ich opinie na jego temat nie miały już dla Astro znaczenia.
Najbardziej niepokoiła go jego siostra oraz szwagier. Był wdzięczny Crystal, że zgodziła się na coś, czego nigdy z własnej woli by nie zrobiła, od czego zawsze starała się uciec. Dziękował Noxowi, że zgodził się na to szaleństwo, choć był przeciwko. A jednak miał wyrzuty sumienia. Czuł je również, gdy przyjął miejsce w Nadwornej Loży Czarodziejów zamiast bliźniaczki. Dlaczego więc wyrzuty sumienia powróciły, gdy jego siostra zajęła miejsce, na którym sam powinien się znaleźć? Czy to przez świadomość tego, że jego najbliżsi tego nie chcieli?
Crystal i Nox zostali władcami Lumeny. Członkowie Księżycowej Rady zostali zobowiązani do trzymania tego w tajemnicy do czasu, gdy sytuacja nie będzie stabilna, a konflikt z Solaris zażegnany.
Jeśli jemu i Selene się nie powiedzie... Ich życie zmieni się bezpowrotnie. Nie mogli się wycofać.
Czasem przeklinał prawo, które ustanowiono już setki lat temu, a którego zmiana była równie skomplikowana, co jego zapisy, by nie mówić, że niemożliwa. Gdyby kilka wieków wcześniej nie podjęto próby zatrzymania masowych abdykacji, które zdestabilizowały Lumenę i doprowadziły do przegrania wielu wojen, Lunaris oddałaby koronę już w pierwszych miesiącach swojego panowania. W najgorszym okresie władcy nie zasiadali na tronie dłużej niż kilka tygodni, przekazując go rodzeństwu oraz pozostałym krewnym. Luna nie byłaby wyjątkiem, gdyby postąpiła podobnie do historycznych monarchów. Teraz jednak, by władcy mogli abdykować, prawo wymagało stuprocentowej zgody Księżycowej Rady, a także ponad dziesięciu milionów podpisów ludności. Podobnie sytuacja miała się z usunięciem władców z tronu przez poddanych. Dlatego też nawet Jupiter i Cassiopeia, rodzice Luny, których dziś uważało się za najgorszych władców od dwustu lat, nie zostali w ów sposób pozbawieni korony. Księżycowa Rada nigdy nie była zgodna, a już sam ten fakt przekreślał wszelkie plany abdykacji. Nie mówiąc nawet o innych warunkach, które należało spełnić, a które nieraz były niezwykle absurdalne...
Gdyby Luna oddała koronę, historia potoczyłaby się inaczej... Astro nie mógł jednak w nieskończoność roztrząsać tego, co mogłoby się zdarzyć, gdyby gwiazdy miały inne plany. Przeszłość już się dokonała. Mógł jednak zrobić, co w jego mocy, by przyszłość była dla nich łaskawsza.
Musiał ocalić Lunę.
Podążając korytarzem wraz z Selene, wciąż wracał myślami do reakcji członków Rady, które były bardziej zróżnicowane, niż mógłby się spodziewać. Większość wyraźnie okazywała niezadowolenie, gdyż to była jedyna forma sprzeciwu, na jaką mogła sobie pozwolić. Wielu było zaskoczonych. Niektórzy przejawiali wyraźne zainteresowanie. Szczególną uwagę zwrócił na Łunę Estrellę Midnight, która należała do ostatniej grupy. Dziewczyna od dawna wspierała Lunaris, wierząc w jej możliwości, aprobowała również projekty zgłaszane przez Astro. Głosowała za jego uniewinnieniem. A teraz z nadzieją patrzyła na niego i na jego bliźniaczkę. Tacy ludzie byli ważni. Teraz mógł mieć nadzieję, że Crystal nie otoczą wyłącznie wilki. Zwłaszcza, że nie będzie sama. Póki Nox trwał u jej boku, czarodziejka miała wsparcie.
– Dokąd idziemy? – zapytał Astro.
Selene nie odpowiedziała.
– Doceniam tajemniczość, ale nie mamy na nią czasu – powiedział zirytowany zachowaniem kapłanki.
– Nie będziemy tutaj rozmawiać. Zamiast gadać, idź szybciej i módl się, żeby wszyscy skupili się na twojej siostrze i nie zamierzali zaczepiać ciebie.
Dwoje strażników, którzy dotąd im towarzyszyli, już dawno zostało w tyle, by powstrzymać najbardziej natrętnych członków Rady przed polowaniem na „jaśnie księcia-kryminalistę" i wyrażeniem swego niezadowolenia, obficie plując przy tym Astronomowi w twarz.
– Oczywiście, że każesz mi się modlić... – prychnął, powstrzymując się przed przewróceniem oczami. – Czego innego mógłbym się spodziewać po kapłance?
– Och, cicho bądź!
Mieszkał w pałacu kilka lat, jednak nie do końca wiedział, dokąd prowadziła go Selene. W końcu znaleźli się jednak w pomieszczeniu mieszczącym się w północnej części pałacu, co wiedział wyłącznie dzięki temu, że przez szparę między ciężkimi kotarami dostrzegał ogród oraz fontannę na planie pięcioramiennej gwiazdy. Dzięki nikłemu światłu Księżyca widział zarys mebli w komnacie – zauważył okrągły stół i kilka krzeseł, a także obraz na ścianie, szklaną gablotę oraz kominek.
– Dlaczego akurat tutaj? – zapytał.
Uciszyła go gestem.
Między palcami kapłanki zamigotały drobinki magii. Delikatna mgiełka zaczęła wypełniać pomieszczenie, badając je i wyszukując wszelkich śladów magii. Po chwili mgła rozrzedziła się, w kilku miejscach pozostawiając znaki w postaci pyłku, który osiadał na powierzchni. Selene starannie obejrzała oznakowane przedmioty, po czym odwróciła się w stronę Astro, najwyraźniej nie znalazłszy niczego niepokojącego.
– Pomóż mi nałożyć czar wyciszający.
Nie protestował. Domyślał się już, co chodziło po głowie Selene. Domyślał się także, że poprzednią salę również zabezpieczyła, by zapobiec podsłuchom. Teraz jednak sprawa była znacznie poważniejsza. Zamierzali przecież zaplanować nie tylko sekretny wyjazd z kraju, ale również włamanie się do królewskiej siedziby obcego królestwa oraz wydostanie stamtąd swojej królowej, która z pewnością była pilnie strzeżona przez najlepsze zabezpieczenia z wykorzystaniem słonecznej magii. Musieli być pewni, że nikt nie podsłucha ich rozmowy i nikt nie spróbuje śledzić.
Zwłaszcza że w pałacu ukrywał się zdrajca. A może i kilku zdrajców.
Ostrożności nigdy nie było za wiele. Nigdy nie miał do czynienia ze ściśle tajnymi naradami, jakie odbywały się chociażby w czasie wojen, jednak doskonale znał protokół bezpieczeństwa, który takie spotkania nakazywał zabezpieczać. Prócz zaklęć wyciszających, przeszukiwania pomieszczenia w poszukiwaniu urządzeń podsłuchujących, należało jeszcze stworzyć „bańkę" – jak to lubił nazywać małą kopułę.
Selene ruchem dłoni sprawiła, że coś wysunęło się z jej długich, kręconych włosów. Srebrny pierścionek włożyła na rękę, po czym bez najmniejszego trudu utworzyła połyskującą błękitem kopułę wokół okrągłego stołu, przy którym stali.
Astro nie mógł nie zwrócić uwagi na biżuterię. Na pierwszy rzut oka mogła wyglądać jak zwykły pierścień, choć on już nieraz widział podobne u najważniejszych członków Nadwornej Loży Czarodziejów. Ten jednak był identyczny z tym, który widział na palcu Crystal w noc, w którą razem z Siostrami Nocy wydostała go z Więziennej Twierdzy. Dostrzegł wówczas takie same u pozostałych kobiet. Był spostrzegawczy i wiedział, że to nie mógł być przypadek.
Choć Selene uważała, że Astro nie zauważy w tym nic dziwnego, czarodziej szybko połączył ze sobą gwiazdy, a otrzymana konstelacja mówiła jasno, że Selene musiała być jedną z Sióstr. Nie powiedział jednak tego na głos. Wiedział, że Siostry Nocy nie bez powodu ukrywały swoją tożsamość. I z pewnością potrafiły wymazywać pamięć.
Wolał, żeby kuzynka nie grzebała mu w głowie. Choć wyrównaliby w ten sposób stare rachunki...
– Teraz możemy rozmawiać – powiedziała Selene.
– Od czego zaczniemy? – zapytał, siadając na jednym z krzeseł.
– Od początku – odparła kapłanka. – Wiemy już, że ty i ja wyruszymy razem. Naszym celem jest Luna i... Przede wszystkim Luna. Nasze zniknięcie może wzbudzić podejrzenia.
– Czyli najpierw potrzebujemy historyjki, którą poczęstujemy kilka osób, by zdusić plotki i domysły. – Astro splótł dłonie na stole. – To, że w ciągu kilku nocy list gończy za mną zostanie wycofany, nie zmienia tego, że podejrzewa się mnie o najgorsze, a słowo „smok" brzmi jak najgorsza z możliwych klątw. Ty z kolei jesteś kapłanką, czyli uosobieniem wszelkich cnót ludzkich. Oboje znikamy i to na dość długo, w dodatku w tym samym czasie, co oznacza, że możemy być razem. Pytanie tylko: gdzie? Dokąd się wybraliśmy? Nie możemy podać konkretnego miejsca, jeśli ktoś wpadnie na pomysł, by nas szukać.
– Co oznacza, że jesteśmy stale w drodze – powiedziała Selene, patrząc na niego z uznaniem. – Być może postanowiłam odwiedzić z tobą wszystkie sanktuaria Lumeny, by oczyścić twoją duszę. – Uśmiechnęła się kpiąco.
– Pielgrzymka, żeby wypędzić ze mnie demony, które ściągnęły mnie na ciemną stronę magii? – prychnął. – Wszyscy to łykną.
– Czyli najmniejszy z problemów mamy z głowy.
– Pytanie tylko jak zamierzamy się dostać do Solaris – powiedział Astro, patrząc wyczekująco na Selene. – O ile cała delegacja jest w stanie zabrać ze sobą dość zmagazynowanej magii na miesiąc drogi, my nie mamy takiej możliwości. Nie możemy polecieć na miotłach, ponieważ nie nadają się na tak długą podróż. Nie mamy dostępu do solaryjskich latających dywanów, które są do tego przystosowane. Mógłbym zasugerować lot na smoku, który spokojnie sobie poradzi, jednak wzbudziłby zbyt duże podejrzenia, dlatego, nawet jeśli nie zemdlejesz na jego widok, to jest to opcja wyłącznie na powrót. Musimy też uwzględnić fakt, że Solaris oficjalnie wypowiedziało nam wojnę, co oznacza, że jeśli natrafimy na przemieszczające się lub obozujące wojska, a nie będziemy mieć dokumentów świadczących o solaryjskim obywatelstwie, będziemy martwi po kilku sekundach.
– Stella i ja znamy kilka osób – odparła Selene. – Jeśli uruchomimy nasze kontakty już dziś, do jutra będziemy mieć podwózkę do Solaris i podrobione dokumenty.
– A jakie to kontakty?
– Dowiesz się później.
– Selene, jeśli mamy być drużyną, nie powinniśmy nic przed sobą zatajać. Kim są twoje kontakty?
– Jedna jest moją przyjaciółką, a druga przyjaciółką Stelli – wyjaśniła krótko. – Jedna przygotuje dokumenty, druga transport. Poznasz je dziś wieczorem.
Astro pokiwał głową, próbując uporządkować sobie wszystko w głowie. Tego wszystkiego było zbyt wiele jak na jedną noc. Najpierw Gem wpadł w czarną rozpacz, gdy podczas zabawy ułamał mu się jeden z pazurów, a Astro na próżno próbował uspokoić smoczka. Później Selene chciała się z nim spotkać i przekazać mu, że... Luna miała wkrótce zginąć. I że jego ukochana prawdopodobnie jest w ciąży. Z ich dzieckiem. Nie wiedział, jak miałoby do tego dojść, jeśli Luna regularnie profilaktycznie piła swój eliksir. Wciąż czuł, że rozpacz w każdej chwili może ponownie spróbować go zniszczyć, jednak determinacja była silniejsza.
Nieważne, jak bardzo ryzykowne były ich zamiary. Zamierzał ocalić Lunę lub zginąć próbując.
– No dobrze – westchnął. – Powiedziałaś, że resztę planu opracujemy jutro.
Gdyby nie był świadomy, że bez planu nic nie zdziałają, wyruszyłby już teraz. Gra toczyła się jednak o zbyt dużą stawkę.
– Musimy się upewnić, że dostaniemy się do Solaris bez większych problemów. Wszystko zależy od tego. Do wieczora musimy spakować najważniejsze rzeczy. Przede wszystkim eliksir ochronny. Na naszą dwójkę Słońce powinno mieć słabsze działanie, jednak jeśli... kiedy będzie z nami Luna, będzie nam niezbędny w większych ilościach. Ja zadbam o kilka zbiorników z magią, będzie nam potrzebna. Myślę, że o reszcie pomyślisz sam.
Astro pokiwał głową, odetchnął głęboko, po czym spojrzał na Selene.
– Naprawdę to robimy?
– Z pewnością nie na niby. – Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Wierzę, że Księżyc będzie z nami.
– Obyś miała rację.
Kochani, to się dzieje! Startujemy i ruszamy na odsiecz Lunie.
Z kim spotkamy się w następnym rozdziale? Tu możecie zgadywać ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top