Rozdział 2.
— Queel, może zrobimy pizzę? — Zapytała nagle Amy. Westchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się sztucznie.
— Dobrze — Odpowiedziałam po chwili.
Zeszłyśmy do niedużej kuchni. Amy wyjęła z zamrażarki pizzę. Jak na pięć lat jest bardzo mądra.
Włączyłyśmy piekarnik i włożyłyśmy pizzę.
— Niedługo się zrobi — Powiedziała Amy.
Jest ona bardzo wesołą dziewczynką o brązowych włosach.
— To Skrytowice, tak? — Zapytałam nagle, przypominając sobie o Maxie.
— Tak — Odpowiedziała z uśmiechem.
Rozszerzyłam oczy i spytałam;
— A gdzie mieszkają Grzmotomocni? — brązowooka roześmiała się głośno.
— Chodź, zaprowadzę Cię — Ogłosiła i pociągnęła mnie za rękę. — Mamusiu, ja idę z Queel do państwa Grzmotomocnych! Wyjmiesz z piekarnika pizzę?!
— Tak! — Odkrzyknęła kobieta.
Założyłyśmy buty i wyszłyśmy.
— Często bawię się z Chloe — Rzekła nagle.
Doszłyśmy do dużego domu. Chloe zapukała, a ja poczułam, jak serce mi staje. Zaraz mam zobaczyć Maxa. Pierwszy raz od tylu miesięcy.
Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Phoebe. Pisnęła i przytuliła mnie z całej siły.
— Phoebe... dusisz — Pisnęłam, a ona odsunęła się ode mnie.
— Max! — Wrzasnęła szczęśliwa.
— Czego chce... — Zamilkł, gdy pokierował na mnie wzrok.
Zamrugał kilka razy. Wyprzystojniał. Jego włosy były dłuższe, mięśnie większe a oczy jeszcze piękniejsze niż wcześniej.
— Queel? — Wyjąkał.
Bez chwili namysłu poprostu go przytuliłam. On zrobił po chwili to samo.
— Tęskniłam — Szepnęłam z uśmiechem, odsuwając się od niego.
— Ja też — Odpowiedział, szczerząc się jak głupek.
— Amy! — Usłyszałam radosny krzyk Chloe, przez co na moją twarz wpłynął jeszcze większy uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top