Rozdział 3.
Siedziałam z Maxem w ich ogrodzie, aż nagle poczułam chłód.
- Też czujesz ten chłód? - Zapytał Max.
Pokiwałam głową. Uśmiechnęłam się szeroko. Ściany zaczęły się walić. Wszystko zaczęło wirować.
— Co się do cholery dzieje?! — Wrzasnął Max.
Wstałam i pociągnęłam chłopaka za sobą. Nagle na miejscu domu i cudownego ogrodu pojawił się las.
Co mnie zdziwiło, był cały w popiole.
— CO TU SIĘ DZIEJE?! — Wrzasnął po raz kolejny Max.
— Kim jesteście? — Zapytał jakiś głos.
Spojrzeliśmy w tamtą stronę i dostrzegliśmy gronostaja.
— Ja jestem Queel Greengrass, a to Max Grzmotomocny — Przedstawiłam, jakbym witała się ze zwykłym człowiekiem.
Max zemdlał. Złapałam go w ostatniej chwili.
— Słoń — Mruknęłam.
— Chodź do mnie. Jestem Teber, mieszkam z karłem Drukiem — Zaczął mówić, kiedy zaczęliśmy iść.
Ja, oczywiście musiałam nieść tego słonia. Kiedy w końcu doszliśmy, ujżałam niewielkie drzwi w drzewie, ale ja i Max z łatwością mogliśmy przez nie przejść (Max zdążył się obudzić)
Kiedy weszliśmy, ja otrzepałam spodnie z popiołu i rozejrzałam się. Dom był niewielki. Wszystko było brązowe. W kominku jażył się ogień, w obok niego były cztery krzesełka i jeden stolik. Kilka schodków w górę i była kuchnia, z wyposażeniem.
I kolejne kilka schodków prowadziły do podejże sypialni.
— Jak to mogło się tutaj zmieścić? — Zapytał mnie Max.
— Jakoś — Usłyszeliśmy głos za sobą.
Odwróciłam się, i zobaczyłam karła o czarnej brodzie i krzaczastych brwiach.
— Siadajcie — Rzekł Teber, kładąc na stolik filiżanki z herbatą i ciasteczka.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest brązowy i większy, niż gronostaje w naszym świecie.
Usiedliśmy, a Max wciąż panicznie się rozglądał.
— Czemu wszystko jest w popiole? — Zapytałam w końcu.
— To Fire, ogniowa Królowa to zrobiła. Uważa się za władczynię Gavelony. A prawdziwymi władcami są Spero i Adeila. Dwa...
— Piękne majestatyczne lwy. Adeila ma sierść połyskującą w świetle dnia, a Spero złocistą grzywę. Bije od nich dobro i odwaga — Dokończyłam natchniona. Druk spojrzał na mnie zdziwiony. — Widziałam ich.
— Kiedy? — Zapytał Max.
— Na wakacjach — Odparłam, upijając łyk herbaty. — Jak oni mogli do tego dopuścić?
— Nic nie mogli zrobić, póki córka Valentiny i Valentego, oraz syn Douglasa i Clementine nie przybędą — Rzekł Teber. — Ale wy przybyliście. Teraz musicie udać się do obozu Gavelonian, tam jest Spero i Adeila.
Spojrzałam na Maxa i spytałam;
— Zaprowadzicie nas? — Gronostaj i karzeł popatrzyli po sobie.
— Tak — Odpowiedział Druk, zatrzymując wzrok na mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top