1
Siedziałem na kanapie jedząc lody i przeglądając Facebooka.
Ostatnią sprawę zakończyłem ponad dwa miesiące temu i wygląda na to, że popyt na prywatnych detektywów gwałtownie spadł, nie żeby mi to przeszkadzało...
Nareszcie mogę oglądać Netflixa i jeść pizzę kiedy chcę, nie muszę gadać że świadkami ani chodzić po miejscach zbrodni... Mogę wieść spokojne życie...
Nagle zadzwonił telefon, nie komórka, tylko stacjonarny, zarejestrowany jako "służbowy". Ciężko wstałem z kanapy i podniosłem słuchawkę.
-Prywatny detektyw Mark Harper, słucham?
Moich uszu dobiegło szuranie i niewyraźny głos.
-Harper? Żyjesz?!
-Jak widać, albo słychać... Jak się Pan nazywa, potrzebuje pan pomocy wymagającej moich uzdolnień? Jeśli sprawą jest kradzież albo pobicie, to proszę dzwonić na policję. Niekiedy są w stanie rozwiązać jedną sprawę...
-Nie... Nie kradzież... Potrzebuję pomocy, coś się święci, coś, o czym nawet nie śniłeś...
-Kto MÓWI?! Jeśli to jakiś głupi kawał to...
-ACH, tak... Zapomniałem się przedstwaić... Po dziesięciu latach też bym nie poznał swojego głosu... To ja, Hollow.
-Chwila... ELIOT?! Jeszcze nie zgniłeś? Właściwie za dwa tygodnie idę na emeryturę, jak masz problem to dzwoń na policję, albo w ogóle siedź cicho... Po co dzownisz?
-W Moulton... Dzieją się dziwne rzeczy! Myślałeś że te porwania studentów były straszne? Co powiesz o masowych zniknięciach zwykłych mieszkańców? Kobiety, starcy i dzieci znikają z domów, z ulic... Nic nie jest jak dawniej. Jest gorzej! - Mówił Hollow.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Mam swoje sposoby... To co zrobiłeś jedenaście i dziesięć lat temu, udowodniło mi jedno. Jesteś dobrym człowiekiem i zależy ci na tym mieście, tak jak mi... Przyjedź, pogadaj z Abbermanem, pomoże ci. Pośpiesz się, błagam.
-Od kiedy zależy ci na ludziach? Sami składaliście ich w ofierze.
-Priorytety się zmieniły, sekta się rozpadła a mój umysł jest resztką dawnej potęgi, jednak wciąż tam jest... A ty... Czujesz niedosyt, ciekawość i potrzebę zakończenia wszystkich spraw w tym przeklentym mieście!
-Cholera, masz rację... Kiedy przyjadę, będę chciał z tobą pomówić.
-Zawsze do usług, Harper.
Połączenie się urwało. Uprzedziłem Henrika Abbermana że przyjadę nazajutrz, usiadłem na sofie i w spokoju dokończyłem miskę lodów. Nie musiałem się spieszyć.
Pociąg odjeżdzał dopiero o dziesiątej rano następnego dnia...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top