Rozdział 19 (Fen) „Fala się odwraca"
Fen dużo myślał o ostatecznej walce, wielkiej rozgrywce, epickim momencie, kiedy on i jego przyjaciele staną przed niemożliwymi przeciwnościami i w y g r a j ą, ponieważ to właśnie robią bohaterowie. Teraz, kiedy tu był, nie czuł się jak bohater. Czuł strach. Nie chciał umrzeć ani nikogo zostawiać - ale nie był pewien, czy to możliwe. Jeśli wygrał, oznaczałoby to, że jego kuzynka i jego przyjaciele przegrają i prawdopodobnie umrą. Teraz to oni s ą bohaterami, a on był tym złym... ale nie czuł się z ł y. Czuł się tak samo, jak czuł się z Mattem, Laurie i Baldwinem, ale oni byli w drugim zespole. Nie było to jednak tak proste jak „zespoły". To nie była sala gimnastyczna. Były to legiony ludzi i potworów, którzy walczyli o decyzję, czy świat się skończy. Dzisiaj.
Na początku, na froncie hardy potworów stał mroźny olbrzym, ale odbiegł od nich, kiedy zaczęły w niego trafiać płonące strzały. Wiedział, że Laurie tam jest i staje twarzą w twarz z potworem, bez niego. Mógł powiedzieć, jak to wyglądało, kiedy wszystkie strzały trafiały w mroźnego olbrzyma; każda strzała leciała zdecydowanie i prawdziwie.
- Czekać! - zawołał, gdy reszta oddziałów zaczęła pędzić za hrímthursarem. To było najlepsze, co mógł zrobić - kupić jej kilka minut.
Wszystkie potwory się zatrzymały. Nawet drugi mroźny olbrzym. Spojrzeli na niego i posłuchali. Nie pytali nawet dlaczego. Dla tych potworów był czempionem Lokiego, a gdyby pokonali potomków Północy, p o w s t a ł b y lepszy świat dla potworów.
Nie jestem potworem - przypomniał sobie Fen. Musiał robić to, co najlepsze dla jego paczki, ale to wszystko. Starał się myśleć o tym, jak wykonać swój obowiązek z paczką, kiedy miał na karku hordę potworów. Nie mógł powiedzieć potworom, aby nie atakowały. Nie mógł wymyślić nic innego, jak tylko powiedzieć:
- Najeźdźcy blisko mnie, a nie z przodu.
Nikt go nie kwestionował, chociaż zarówno Skull jak i Hattie wyglądali na trochę zadowolonych.
Skull powiedział cicho:
- Chroń moją paczkę. Potwory są większe od nas.
Skull uśmiechnął się, co wyglądało trochę przerażająco z różnobarwnymi siniakami.
Ale potem z ziemi wyrwał się hałas, Fen spojrzał w dół i zobaczył ogromną wiewiórkę, która się w niegowpatrywała. Nie, nie w niego, w niebo. Gdyby to był jakikolwiek inny dzień i każde inne miejsce, Fen uciekłby daleko, d a l e k o, ale to było Ragnarök.
Fen podążył wzrokiem ku niebu - gdzie dostrzegł największego orła, jakiego kiedykolwiek widział.
- Nędzny robak - zawołał orzeł.
Najpierw Fen pomyślał, że orzeł mówi do niego. Dziwne było istnienie tak dużych zwierząt, a fakt, że to g a d a ł o, wystarczał, by Fen nie mógł się poruszyć ani nic powiedzieć. Potem wiewiórka zachrzęściła i weszła do dziury w ziemi. Orzeł krążył nad lasem niemal leniwie.
Choć Fen był zdziwiony, nie mógł tak dłużej stać. Poszedł z paczką do przodu. Ptak wrzeszczący obelgi nie był powodem, aby przestać robić postępy, nawet jeśli ten ptak był wielkości krowy. Znowu zaczął maszerować naprzód, nie w postaci wilka, ponieważ tak naprawdę nie chciał się spieszyć, ale nie do końca.
Przeszedł jeszcze kilka kroków, kiedy wiewiórka znów wyskoczyła z ziemi, szczebiocząc i wpatrując się w niebo.
Olbrzymi orzeł zsunął się w kierunku ziemi, z wyciągniętymi szponami, krzycząc:
- Leniwy pożeracz rozkładu.
Wiewiórka znowu zniknęła pod ziemią.
Orzeł opadł na tyle nisko, że podmuch wiatru z jego skrzydeł sprawił, że kilku Najeźdźców się przewróciło. Nikt nie sprawiał wrażenia zaniepokojonego, chociaż Najeźdźcy zbliżali się do Fena. Nie był pewien, czy zamierzają go chronić, czy też mieć nadzieję, że on i c h ochroni.
Kiedy ziemia zaczęła się trząść po raz trzeci, podekscytowanie Fen zaczęło znikać.
- To jest to! Ktoś to robi...
Jego słowa zostały zagłuszone, gdy zadudniła ziemia. Brud i gruz wystrzelił jak strzały, gdy na powierzchnię wyszła olbrzymia biała, gadzia głowa.
- Co mówiłeś? - wymamrotał Skull z jego lewej strony.
- ...wiewiórka się uciszyła- mruknął Fen.
- To nie jest wiewiórka.
Fen rzucił okiem na swojego zastępcę.
- Tak myślisz?
Wibrujący niebieski język wystrzelił, smakując powietrza tak jak wąż. To coś może zachowywać się jak przeciętny gad, ale na pewno tak nie wyglądało. Wydostające się z rozległej dziury stworzenie było najdziwniejszą istotą, jaką Fen mógł sobie wyobrazić - wąż zombie ze skrzydłami, ale dwukrotnie dłuższy niż zwykły pyton. Olbrzymi, ponad dwunastometrowy wąż był biały jak kość, i poruszał się ku potomkowi Północy z szeleszczącym odgłosem suchej trawy, takim jak na prerii Dakoty Południowej.
- Myślałem, że Astrid jest Wężem Midgardu, z którym Matt musi walczyć - powiedział cicho Fen.
Skull uniósł brwi z zaskoczenia - albo z informacji, którą Fen powiedział na głos. Nic nie powiedział, więc Fen kontynuował trochę głośniej:
- Jeśli ona jest wężem, to co t o jest?
Trolle i wszyscy Najeźdźcy, którzy byli w ludzkiej formie roześmiał się.
- Nidhogg - powiedział Skull - Pożeracz trupów. Czyha na Yggdrasil, drzewo świata. - Wskazał wiewiórkę wielkości psa. - To Ratatosk. Niesie obelgi orła do Nidhogga.
- Yhym.
- Podczas Ragnarök, Nidhogg zabił syna Thora.
Fen oderwał wzrok od Nidhogga, który teraz syczał na orła.
- Myślałem, że Wąż Midgardu go zabił.
- Nie - wyjaśniła Hattie. - Wąż Midgard zabija T h o r a.
- Dobra,to jest jasne jak ciemność - Fen parsknął. - Co z nimi robimy?
Ogromny wąż zwrócił swoje wąskie oczy ku Fenowi i wyrzucił swój dziwny niebieski język na tyle blisko, że Fen się zakrztusił. Sądził, że poczuł najgorszy smród, gdy w drodze powrotnej z Hel zmierzył się z niedźwiedziem jaskiniowym, ale był to zupełnie nowy poziom nieprzyjemności.
- Pożeracz trupów - przypomniał Skull Fenowi, który odwrócił się od smrodu, ksztusząc się.
Nidhogg odwrócił swoje gigantyczne ciało od Fena i zaczął pełznąć w stronę skał, gdzie była Laurie. Garstka żołnierzy podążyła za nimi. Wszystko, co Fen mógł zrobić, to iść z potworami. Inaczej byłoby strasznie dla paczki. Przy tych szansach nie było mowy, aby zmiana strony mogła leżeć w najlepszym interesie wulfenkind.
- Bardzo przepraszam - szepnął do swoich przyjaciół, chociaż nie było mowy, aby Laurie, Baldwin lub Owen mogli go usłyszeć.
Trolle i wilki wokół niego przyspieszyły i wiedział, że nie może na to pozwolić. Musiał być jakiś kompromis, żeby nie skrzywdzić Laurie ani innych bohaterów. Mimo, że nie lubił Owena, nawet on się zaliczał, a rzeź była coraz bliżej czempionów.
- Weźcie ich do niewoli - wyrzucił z siebie.
- Co? - pisnęła Hattie.
- My wszyscy na t r ó j k ę dzieciaków - kontynuował Fen. - To nawet nie jest bitwa. To masakra.
Niektóre wilki ryczały i powarkiwały.
Rozejrzał się wokół, na jego następne słowa wszyscy tylko warknęli.
- Jeśli ktokolwiek zrani moją kuzynkę, b ę d ą konsekwencje.
- Nie wilku - burknął troll. - Nie słuchać. Zmiażdżyć wroga.
Zanim Fen ponownie spróbował argumentować, że pojmowanie więźniów nabiera sensu, zjawił się pozornie nieskończony tłum walczących klaunów Owena. Nie było mowy, by zdołał przekonać swoją stronę, by wzięli teraz Laurie i pozostałych więźniów. Berserkerzy już walczyli i zaczęli potyczkę z potworami.
Fen zawarczał i poddał się nieuchronnemu. Rozpoczął walkę wraz z resztą wilków, wymachując pięściami w Berserkerów i próbując dotrzeć do Laurie. Wiedział, że ona może walczyć z jego wilkami, ale miał nadzieję, że oni będą posłuszni jego rozkazom. Nie było mowy, by pozwolił trollowi lub komukolwiek ją skrzywdzić.
Rzucę im na drogę Berserkerów , jeśli spróbują.
Jeśli chodzi o plany, nie były one gorsze od większości jego strategii bitew.
- Uważaj na kozy - zawołał Fen.
- Przekąski! - wyrwał się troll.
- Gdzie? - zapytał koleiny, skanując szczeliny w poszukiwaniu bestii gryzących spodnie. - Gdzie?
Jeśli wróg wygrałby tę bitwę, to na pewno nie z powodu inteligencji.
- Kóz jeszcze nie ma - wyjaśnił trollom. - Walczą z Thorsenem, chyba.
- Mniam - powiedział troll.
- Cześć - zawołał Baldwin radośnie wspinając się po trollu. Pomachał Fenowi. - Przepraszam, jesteś po ciemnej stronie, ale tak naprawdę nie chcę z tobą walczyć.
Fen stłumił jęk i uderzył Berserkera. On mógł to zrobić. W rzeczywistości, skoro musiał walczyć po niewłaściwej stronie, pomyślał, to mógłby się trochę zabawić. Nie przeszkadzało mi bicie chłopaka, który wydawał się zalecać do Laurie. Gdyby Fen musiał z kimś walczyć, byłby to Owen.
Po szybkim rozejrzeniu się, by sprawdzić, czy Laurie nie grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo, Fen przeskanował tłum, szukając niebieskich włosów, potem kopnął, warknął i uderzył.
Kilku Berserkerów później, Fen poczuł się pełen energii i stanął oko w oko z Owenem.
- Przeznaczenia nie zawsze można uniknąć - powiedział jednooki chłopiec spokojnie.
Fen parsknął.
- Zwłaszcza, jeśli ukrywasz to, co wiesz.
- Prawda. Ale oto jesteśmy. To było do przewidzenia - rozłożył stopy i przyjął pozycję boksera. - Nie jestem zaskoczony.
- Kto walczył z Odynem podczas Ragnarök? - Fen podejrzewał, że zna odpowiedź.
- Fenrir.
Fen roześmiał się z mieszanką rozbawienia i goryczy.
- Nic dziwnego, że próbowałeś zwrócić Laurie przeciwko mnie. Czy muszę zgadywać, kto wygra?
Owen zamachnął się. Fen uchylił się i oddał cios.
- Obaj ostatecznie przegrywają - powiedział Owen.
- Nie zamierzam przegrać - obiecał Fen. - To - Zamachnął się i uderzył Owena w usta. - za próbę zmuszenia Laurie do zwątpienia we mnie.
Nie padło więcej słów, kiedy dalej walczyli.
***
Fen musiał jedno przyznać Owenowi: był więcej niż przeciętnym wojownikiem. Fen miał kłopoty, odkąd nauczył się chodzić. Tak właśnie wyglądało jego dzieciństwo. Jednak Owen nie dawał za wygraną, a kiedy Fen powalił go na ziemię, stanął na nogi dzięki jakiemuś gimnastycznemu ruchowi, którego Fen mu pozazdrościł - nie, że zamierzał powiedzieć o tym Owenowi.
- Synu Lokiego - powiedział głos za nim.
Odwrócił się i w wyniku rozproszenia, dwa razy uderzył w głowę osobę do której należał głos, a była to Helen.
Chrząknął i rzucił Owenowi szorstkie spojrzenie. Chłopiec po prostu się do niego uśmiechnął.
- To nie było zbyt uprzejme powitanie - zauważyła Helen, wypluwając krew.
Zanim zdążył odpowiedzieć, spojrzał na Laurie, która przechodziła przez pole walki.
- Jestem tu, aby dotrzymać mojej obietnicy. W dawnych mitach mówią, że Hel otworzył się szeroko, a ja zmusiłam moje wojska do walki z Ojcem Lokim.
- Wiem - powiedział Fen cicho.
Wydawało się to prawdopodobne, że przybycie Helen było albo bardzo dobre, albo bardzo złe. Jej suknia, która ostatnim razem była pokryta owadami, została zastąpiona długim białym płaszczem, który wydawał się wić. Uniosła ramię, jakby zamierzała go przytulić - i uświadomił sobie, że jego ciotka jest owinięta jakimś poszarpanym całunem, po którym pełzają robaki.
Gdy obie strony zrozumiały, że Helen stoi pośród nich, walka ustała.
- Ona jest czempionem Lokiego - powiedziała Helen podniesionym głosem i wskazała na Laurie swoją plastikowobłyszczącą ręką. - I zrobię to, co zrobiłby mój ojciec: będę walczyć po stronie jego czempiona.
Jednak nikt się nie poruszył.
- Siostrzenico - mruknęła znacząco Helen, gdy Laurie do nich podeszła. - Wydajesz się być po przegranej stronie.
- Przegranej…
Gdyby mnie wybrała, wygralibyśmy, a świat by się zakończył - uświadomił sobie Fen. Ale jednak nie. Władczyni Hel, córka Lokiego, wybrała L a u r i e - aby ta poprowadziła jej zaplecze - ideą Helen, było wydostanie potworów, korę żyły w jej domenie.
- Cześć Helen! Najlepsza. Walka. EVER. - krzyknął Baldwin, biegnąc, by rzucić się na Nidhogga.
Helen uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- On ma zamiłowanie do węży. Co myślicie o Ogrodzie Węży?
Fen roześmiał się.
- Może uda nam się wyruszyć w podróż do Ogrodu Gadów po tym, jeżeli świat się nie skończy.
- Nadal może się skończyć - powiedziała Helen. - Będziemy mieli kontrolę nad tymi stworzeniami, ale dziecko Thora będzie musiało samo poradzić sobie z Wężem Midgardu. - posłała Fenowi uśmiech, który wyglądał niepokojąco, był taki jak ten, którym on i Laurie sygnalizowali sobie, że muszą się z czegoś zwierzyć: - Ojciec Loki nigdy nie sugerował, że j e g o dzieci muszą grać według zasad. Chociaż, według Ojca Lokiego reguły są bardziej wskazówkami niż czymś co trzeba przestrzegać.
Uniosła dłonie, a ziemia pękła w szeroki wąwóz.
- Wybierz swoją stronę, siostrzenico.
Garm był na przedniej linii potworów ze szczeliny. Ogromny pies napotkał wzrok Fena i powiedział coś odnoszącego się do ich pierwszej rozmowy w Hel:
- To nie jest zabawa, ale będzie fajnie.
Ponieważ był w ludzkiej postaci, Fen był zaskoczony, że rozumie Garma, ale teraz, gdy był alfą wilków, dużo się zmieniło.
- Cieszę się, że jesteś po naszej stronie.
Garm wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Fen patrzył, jak ogień Jotunna wynurzał się z pęknięcia, jak różni martwi wojownicy wyciągali gnijące ciała z ziemi. Mit mówił, że Helen przywołała swoje wojska do walki z Lokim, ale z dwoma czempionami nigdy nie było wiadomo, do k t ó r e g o się zwróci. Liczyli, że chodzi o Laurie, ale do tej chwili nie mogli być pewni - a Helen nigdy nie powiedziała tego na pewno.
Z ogromnym uśmiechem Fen spojrzał na wulfenkind.
- Helen walczy, by powstrzymać koniec świata. Fala się odwraca. Jako wasz alfa, mówię wam, że będziemy walczyć r a z e m z moją ciotką Helen, jak w tym micie. - spojrzał na Skulla i dodał: - To jest najlepsze dla naszej paczki. - potem spojrzał na swoją kuzynkę, która uśmiechała się do niego z najszczęśliwszym wyrazem twarzy, którego nie widział od dłuższego czasu, i dodał: - Nasza paczka znajdzie się po p r a w e j stronie.
Skull krzyknął:
- Słyszeliście naszą alfę!
Wilki natychmiast przestały walczyć z Berserkerami.
Fen podszedł do Laurie.
- Co powinniśmy zaatakować pierwsi? Trolle, innego Jotunna, czy wielkiego przerażającego węża?
Pchnęła swoim ramieniem jego ramię.
- Kretyn. Widziałam, jak walczysz z Owenem.
- Żadnych chłopców w pobliżu. Twój tata kazał mi to obiecać - powiedział Fen. Kiedy spojrzała na niego wzrokiem mówiącym „oo, doprawdy", dodał: - Plus, nie lubię go.
Laurie przewróciła oczami.
- Chodź. Potwory walczą. Powrzeszczę na ciebie później.
Nie był pewien, czy powstrzymają koniec świata, czy nie, ale teraz gdy była obok niego jego najlepsza przyjaciółka, wydawało się to o wiele mniej przerażające.
- Najpierw wąż.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top