Rozdział 1 - Gdzie ja jestem?!

Nico

Obudziłem się koło 5:00, przez ostatnio powtarzający się koszmar. Szedłem w nim po Obozie Herosów, gdy nagle ziemia pęka i spadam. Następnie unoszę się w powietrzu, wokoło jedynie ciemność. Pode mną pojawiają się płomienie, które szybko przybierają na sile, aż w końcu widzę tylko je. Nie czuję jednak gorąca. Najdziwniejsze jest to, że te płomienie... Są niebieskie.

Gdy się obudziłem od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Po pierwsze było cieplej, niż w moim domku w obozie, który był zrobiony z kamienia. Po drugie, słyszałem czyiś oddech. Ktoś spał niedaleko mnie. Otworzyłem oczy i usiadłem. Zamiast mojego domku pełnego sztucznych kości, zobaczyłem mały pokoik z dwoma łóżkami. Na jednym z nich byłem ja, na drugim jakiś chłopak na oko w moim wieku.

Miał krótkie, chyba brązowe włosy. Spał, jednak jego ręka zaciśnięta była na pistolecie. Rozejrzałem się dokładniej. Szafy, biurka, szafki - nic nadzwyczajnego. Nagle mój wzrok przykuł mój miecz ze stygijskiego żelaza, wystający z jakiegoś dodatkowego materiałowego pokrowca.

Podszedłem i złapałem za rękojeść. Nagle poczułem mrowienie w uszach... i nie tylko. Kątem oka zobaczyłem za mną ruch. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że mam czarny ogon! Podniosłem telefon, który leżał na biurku i spojrzałem na swoje odbicie (jako syn Hadesa całkiem dobrze widzę w ciemności). W odbiciu zobaczyłem siebie, jednak miałem wydłużone, szpiczaste uszy, które sprawiały, że wyglądałem jak jakiś elf! Gdy otworzyłem usta ze zdziwienia, zobaczyłem, że nie tylko uszy się wydłużyły, ale i kły. Wyglądałem jak hybryda czarnego kota, elfa i wampira. Świetnie. Po prostu wspaniale.

- Co robisz, bracie? - spytał nagle chłopak z łóżka obok. Nawet nie zauważyłem, że się obudził. Chwila... "bracie"?!
- Kim jesteś? - zapytałem. Chłopak zmarszczył brwi.
- O co ci chodzi? I dlaczego nie śpisz? Normalnie hordy demonów by cię nie obudziły...
- Demonów? Słuchaj. Nie wiem o co chodzi, ale nie jestem twoim bratem... Pewnie Hera znowu bawi się w podmiany...
- Co? O czym ty mówisz? Do reszty ci odbiło, czy to kolejny głupi żart? - zaczynał się denerwować. Powinienem być ostrożniejszy. Spróbowałem delikatniej. Zapaliłem światło.
- Może od początku. - Usiadłem na łóżku, na którym się obudziłem. - Nazywam się Nico di Angelo i nie mam brata. Mam dwie siostry, w tym jedna przyrodnia, ale brata żadnego. Rozumiesz? Nie znam cię. Nie jestem twoim bratem. Może jestem do niego podobny, czy coś, ale to nie ja. A teraz może wyjaśnisz mi, gdzie jestem i dlaczego, gdy dotknąłem miecza, wyrósł mi ogon, wydłużyły się uszy i kły...?

***

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Gdy jednak otworzyłem oczy, aż poskoczyłem na widok ciemnego pomieszczenia z ludzkimi czaszkami i kośćmi w ścianie, a nawet suficie.

Za cholerę nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Przez chwilę myślałem, że to jeden z tych bezsensownych "testów" Yukio, ale nawet on nie posunąłby się aż tak daleko.

Ponownie rozległo się pukanie. Zerknąłem z niepokojem na stalowe drzwi po mojej lewej. Zaczynałem się bać.

Rozejrzałem się szybko i poczułem ulgę widząc moją Kurikarę leżącą niedaleko. Szybko ją chwyciłem...

I poczułem, że zniknął mój ogonek! Upewniłem się odwracając głowę i rzeczywiście! Nie było go! Dotknąłem uszu. Tak, jak myślałem. Już nie były ani trochę sterczące. Co się dzieje, do cholery?! Czyżbym nadal spał? To jedyna w miarę normalna opcja.

Po raz kolejny rozległo się pukanie. Usłyszałem również jakieś stłumione krzyki. Wziąłem miecz Koma i ruszyłem do drzwi. Dobra! Raz, kozie śmierć. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem.

- Wreszcie! - krzyknął jakiś blondyn wchodząc do środka. - Ile można pukać?! Co cały ten czas robiłeś?!
- Ktoś ty? - spytałem niezbyt grzecznie. Ale, skoro jakiś blondasek się na mnie wydziera, to z jakiej niby racji mam być dla niego miły?! Chłopak zdawał się nie rozumieć pytania.
- Co? Z resztą, nieważne, Chejron cię prosi. Podobnie jak Percy'ego i Jasona. Nawet nie próbuj flirtować z żadnym z nich! - Dobra... Zaczyna się robić naprawdę dziwnie. Postanowiłem, że nie pozwolę mu podejść bliżej, niż na metr.
- O co ci chodzi?! Kim ty jesteś? Gdzie ja jestem? Gdzie Yukio?! - Blondyn zmarszczył brwi.
- Nico, dobrze się czujesz? - spytał z troską i zrobił kilka kroków w moją stronę. Odsunąłem się o tyle samo, więc się zatrzymał.
- Jaki Nico?! Mam na imię Rin! Okumura Rin.
- Co...? Nie... Znowu?! - Blondyn spojrzał w górę. - Dlaczego nam to robicie? - spytał sufit. Na szczęście żadna z czaszek nie odpowiedziała. Chyba bym się zesikał ze strachu. Chłopak westchnął. - To... Czyim synem jesteś? Anubisa, czy jakiegoś nordyckiego boga śmierci? - sytał mnie zrezygnowanym tonem. Nie bardzo rozumiałem, ale postanowiłem być szczery. Może wtedy dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi.
- Jestem synem Szatana, jeśli o to ci chodzi. - brwi chłopaka powędrowały ku górze, ale poza tym nic. Spodziewałem się czegoś więcej, więc po prostu stałem jak idiota i gapiłem się na niego.
- Może lepiej chodźmy do Chejrona - zaproponował w końcu. - On ci pomoże i wszystko wyjaśni. A tak w ogóle, jestem Will Solace. - Wyciągnął rękę.
- Rin Okumura. - Złapałem ją.
- Wiesz... Jestem chłopakiem Nico, a on zapewne teraz jest tam, skąd ty pochodzisz, więc powiedz: jest bezpieczny? - Trochę mnie speszyło wyznanie chłopaka. Rozumiałem jednak jego troskę. Pomyślałem o Yukio, akademii, demonach...
- Taa... Powiedzmy. - Chłopak złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z budynku.

Pierwsze, co mnie uderzyło, to zapach drzew. Znajdowaliśmy się w środku lasu.

Potem zobaczyłem dziesiątki, jeśli nie setki dzieciaków w pomarańczowych i fioletowych koszulkach. Dopiero wtedy zauważyłem, że Will również ma taką koszulkę. Pomarańczowa z napisem "Camp half-blood" i narysowanym pegazem.

Następne, co zauważyłem, to to, że większość tych dzieciaków była uzbrojona. W miecze krótkie, długie, w łuki, włócznie i różne bronie, których nazw nie znam. Wielu z nich walczyło ze sobą, niektórzy bili się ze słomianymi kukłami, czy powietrzem. Zobaczyłem grupkę dzieciaków na najbardziej hardcorowej ściance wspinaczkowej, jaką widziałem. Kilkoro pływało kajakami, czy opiekowało się końmi w stajni.

Dopiero na końcu zauważyłem najdziwniejsze rzeczy. Chociażby to, że niektóre z koni miały skrzydła, a pozostałe rogi. To, że niektóre osoby z pomarańczowymi koszulkami miały niesamowicie owłosione nogi, a zamiast stóp, kopyta. Albo to, że jeden z dzieciaków straszył innego płonącą dłonią!

- Wow. - Tylko tyle zdołałem wykrztusić.
- Witaj w Obozie Półkrwi! - zawołał uroczyście Will.

**********

Mam nadzieję, że rozdział jest ciekawszy, niż prolog. Na pewno jest dłuższy...
Tak poza tym...
Zapraszam do odwiedzania czasem książki "Nominacje, informacje, itepe, itede", gdzie będę pisać o ewentualnych dłuższych nieobecnościach i, gdzie możecie znaleźć spis zaczętych i planowanych książek. Może coś was zachęci, kto wie? :D

Matao!
naticzer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top