Rozdział 10.
Wzgórze Sokyoku wszystkim kojarzyło się jedynie z miejscem kaźni. Nikt tu nie zaglądał bez potrzeby, shinigami, spoglądając w górę, pamiętali, że jeśli popełnią jakąś zbrodnię, czeka ich nieubłagana kara. Niewielu zresztą widziało kiedykolwiek, aby stojąca na szczycie halabarda została użyta, może jedynie kapitanowie z większym stażem. Przy tym mało kto mógłby śmiało powiedzieć, że to miejsce go nie przeraża.
Renji nie miał pojęcia, dlaczego Corrie wybrała akurat to miejsce na spotkanie z ósemką shinigamich, których nic nie łączyło. Niczego mu nie wyjaśniła, jedynie oznajmiła, że idą tam ważyć losy najbliższej wojny, a teraz siedziała tuż nad przepaścią i nawet nie spoglądała na zbliżające się postacie. Rozglądali się uważnie, spoglądali na siebie z niepewnością, aż dostrzegali, że nie są tu sami. Abarai mógł im tylko wskazać Corrien, sam nie potrafił niczego wyjaśnić.
Czuła na sobie spojrzenia shinigamich, ale nie zwracała na to uwagi. Czekała, aż pojawią się wszyscy, by nie musieć zaczynać od początku kilkukrotnie. Dopiero, gdy miała pewność, że są w komplecie, podniosła się, otrzepała yukatę niedbałym gestem i spojrzała na nich z lekkim, nostalgicznym uśmiechem. Większość z nich była jej w jakiś sposób bliska w życiu, które odrzuciła. Chwilami zdawało się, że to było tak dawno temu. Jakby we śnie.
– Pewnie zastanawiacie się, po co was tu zebrałam. Członków rodów szlacheckich, kapitanów, oficerów czy zwykłych shinigamich. Zwłaszcza w momencie, gdy mamy nad sobą widmo wojny. Nim jednak wyjawię powód tego spotkania, pozwólcie, że opowiem wam pewną historię.
Nikt nie zaoponował, choć po kilku twarzach widziała, że domyślają się, czego będzie dotyczyć ta historia.
– Król Dusz miał syna, lecz go odesłał i zapieczętował. Miał też dziesięć córek i tyleż samo wiernych sług, których chciał wynagrodzić i uczynić swoimi namiestnikami w królestwie dusz. Oddał córki swoim sługom, a każda z nich wniosła w wianie aspekt swojego ojca w postaci potężnego ducha, który od tej pory miał być nierozerwalnie połączony z rodziną.
Wezwał więc Król pierwszego spośród swoich sług, a był nim Shiroyama i powiedział: oddaję ci moją najstarszą córkę Kamelię, a wraz z nią oddaję ci moją miłość, bo ciebie spośród wszystkich moich sług najbardziej ukochałem. I tak jak ja ciebie umiłowałem, ty miłuj i wybaczaj tobie poddanym.
Wezwał Król drugiego spośród swoich sług, a był nim Shihoin i powiedział: oddaję ci moją córkę Sasankę a wraz z nią oddaję ci mój arsenał, moją siłę destrukcji, co będziesz chciał zniszczyć, będzie zniszczone. Nie zapominaj przy tym, by być sprawiedliwym.
Do trzeciego swego sługi, Shiby, rzekł, oto moja córka Przebiśnieg, wraz z nią oddaję ci całą moją nadzieję. Zawsze walcz z tą nadzieją w sercu, nawet gdyby to miała być walką przeciwko całemu światu.
Do czwartego, Kusaki, zaś rzekł, to moja córka Aster, wraz z nią oddaję tobie Strażnika Niebios − ducha tyleż potężnego, co łagodnego.
Piątym był Isayama i jemu Król rzekł: weź moją córkę Hiacynt, a wraz z nią zabierz moją karę. Twój gniew zawsze będzie słuszny, karz nim tych, którzy inaczej umknęliby sprawiedliwości.
Nad szóstym swym sługą − Ise − pochylił się zasmucony. Oddaję ci córkę moją Chryzantemę, a wraz z nią oddaję ci śmierć i żałobę. Obawiam się, że będziesz jeszcze przeklinać mój dar.
Siódmemu zaś, Tsunoyashiro, Król ofiarował swoją córkę Niezapominajkę, a wraz z nią przekazał mu ducha tajemnic i pamięci.
Ósmym był Kuchiki, oddaną mu zaś córką była Irys. Jemu Król rzekł: oddaje ci ducha, który wszystko co uczynisz, uczyni prawym. Uważaj więc, jakie prawa swymi decyzjami będziesz tworzył i uważaj na samotność, która się z tym wiąże.
Imię dziewiątego sługi i jego żony zostały wymazane ze wszystkich kronik i zapomniane, a wraz z nimi przepadł duch zemsty, który został mu ofiarowany.
Wezwał ostatniego swojego sługę, a był nim Hashimoto. Oddaję ci najmłodszą moją córkę Lilię, a wraz z nią oddaję ci przyszłość mego królestwa. Obiecuję ci, że z twojej krwi narodzi się dwoje synów − jeden przyjdzie i wszystko zniszczy, drugi na nowo wszystko odbuduje i zostanie Królem na moje miejsce. Niech duch ci ofiarowany będzie tego symbolem.
Na koniec zaś rzekł do wszystkich: z tą chwilą staliście się moimi synami, a swoimi braćmi. Niech nie będzie wśród was lepszych ani gorszych. Z duchów zaś wam ofiarowanych nie czyńcie swoich poddanych, bo nie jesteście ich władcami − tak jak nie moglibyście być władcami mnie samego. Na wieki związane będą z waszą krwią, a kiedy przyjdzie czas potrzeby, przybędą na wasze wezwanie.
W taki sposób Król uczynił swoich namiestników, którym każdy mieszkaniec Dworu Przeczystych Dusz winien jest szacunek i posłuszeństwo.
Nikt z obecnych się nie odezwał, choć Corrie widziała, jak Kensei strzela oczami na boki, nie mając pewnie pojęcia, po co właściwie został tu ściągnięty. Uśmiechnęła się smutno. Z wielu powodów nie chciała go w to wciągać, ale trochę nie miała wyjścia, potrzebowała ich wszystkich, również Kary Niebios.
– Co się właściwie stało z Dziewiątym Mieczem i jego rodziną? – Ciszę przerwało pytanie zadane przez Miyako Kimurę.
– Zostali zniszczeni, a duch Miecza rozszarpany – odparła Corrie.
– Kto mógł coś takiego zrobić? Skoro Miecze były tak potężne...
– Shiroyama, oczywiście – odezwała się Kimiko. Najwyraźniej Corrie się nie myliła, że głowa Hashimoto wyśle do niej akurat tę ze swoich córkę, tę, którą posłała do Oddziałów. – Shiroyamowie swego czasu byli najpotężniejszą z rodzin wybranych przez Króla Dusz na namiestników. To również doprowadziło do ich upadku.
– Dlaczego mieliby to zrobić? – zapytał Hitsugaya, spoglądając na Corrien podejrzliwie.
– Z powodu dwóch rzeczy, których dotyczy druga opowieść, bez której się pewnie nie obejdzie. Ci z was, którzy pochodzą bezpośrednio od rodów, pewnie ją słyszało, choć podejrzewam, że nie jest łatwo przyznać się do grzechu przodków.
– Bzdura – odezwał się Tsunoyashiro. – Jeśli zamierzasz teraz nas oskarżać...
– Nie zamierzam. – Corrie weszła mu w słowo. – To zdarzyło się setki lat temu i wszystkie rody są podobnie winne. Nie zamierzam też wyciągać konsekwencji wobec potomków tych, którzy grzech popełnili. Powiedziałabym, że nie ma to znaczenia i nic mnie nie obchodzi, ale tłumaczy kolejne wydarzenia i obecną sytuację, Tsunoyashiro-dono, strażniku wiedzy tajemnej.
Mężczyzna skrzywił się gniewnie, kładąc dłoń na rękojeści miecza. Shiroyama nie była pewna, czy za chwilę nie zaatakuje, a ona nie bardzo miała się czym bronić. Nie mogła też liczyć na pomoc pozostałych obecnych, bo nadal stali w opozycji do niej. Mimo to nie pokazała po sobie niepewności.
– Po prostu to wyjaśnij – polecił zniecierpliwiony przepychankami arystokracji Hitsugaya. – Nie mamy całego dnia na stare opowieści.
– Z pewnością wiecie, że poprzedni Król Dusz nie ingerował w to, co dzieje się w samym Soul Society. Otoczony swą gwardią nie przejmował się shinigami czy zwykłymi duszami. Taką wersję utrzymywały rody, bo nikt nie wiedział, że tak naprawdę Król został uwięziony przez swych namiestników i niewiele mógł zrobić. Pomysłodawcą tego był Dziewiąty Namiestnik, którego imienia nie wolno wymawiać. Otrzymał od Króla zemstę i podobno to nią się kierował, przekonując pozostałych do swego czynu. Namiestnicy mieli być bowiem równymi braćmi, ale z czasem zaczęły się podziały i hierarchizowanie ze względu na starszeństwo córek. Mogłabym teraz powiedzieć, że część rodów nie było przekonanych do uwięzienia Króla, zabijać bowiem go nie chcieli, bo wiedzieli, że to byłby koniec naszego świata. Jednak to nic nie zmieni, bo to, czy zrobili to z własnej woli, czy koniec końców zostali do tego zmuszeni, nie ma teraz znaczenia. Dziewiąty Namiestnik nie tylko przekonał ich wszystkich do swego planu, ale też sięgną po córkę Shiroyamów, którą opiekował się Królewski Miecz. Shiroyamowie oddani Królowi i uderzeni personalnie z przyzwoleniem Zmierzchu, jak później kazał się nazywać Duch Miecza, zmietli z powierzchni ziemi pomysłodawcę uwięzienia Króla, cały jego ród, a Dusza Dziewiątego Miecza został rozszarpany na drobne kawałeczki. Potem Shiroyamowie odsunęli się od życia w Seireitei, tworząc swój własny, niewielki dwór, który nie ingerował w żadne późniejsze wydarzenia aż do wojny domowej pięćset lat temu.
– Wojny, którą wywołał Hashimoto – dodał Tsunoyashiro. – A po której Shiroyamowie i inne przegrane rody zostały wygnane. Teraz wracają po zemstę.
– W wielkim skrócie tak właśnie jest – odparła Corrie.
– Żywisz urazę do mej rodziny? – zapytała Kimiko.
– W przeciwieństwie do tego, co o tym zapewne sądzi Kaede-dono, nie żywię urazy do żadnego z rodów. Nikt nie jest bez winy. Nawet Shiroyamowie, a bajka o Królowej Zmierzchu, którą straszy się dzieci, nie jest bezzasadna. Mój ród pozwolił spłonąć sobie i Mieczowi, który podarował im Król. Sami do tego doprowadziliśmy mimo wiedzy, że może nas to zniszczyć.
– Wielkich Rodów pozostało pięć: Shihoin, Shiba, Tsunoyashiro, Kuchiki i Hashimoto. Ty zaś próbujesz wezwać pozostałe, choć nie widzę tu przedstawicieli nawet całej piątki – zauważyła Kimiko.
– Po wygnaniu jeszcze jedna rzecz poszła w zapomnienie. Król zakazał nam wiązać się pomiędzy sobą, by żaden ród nie miał więcej niż jednego miecza pod opieką. Z czasem rody przestały na to zważać. Misternie upleciona sieć powiązań, których na pierwszy rzut oka nie widać. – Corrie uśmiechnęła się do Kimiko, która poczuła się nieco nieswojo. – Jednak miecze zaczęły wybierać również potomków z bocznych gałęzi i tych z nieprawego łoża, z dwoma wyjątkami. Strażnik Niebios porzucił Kusakę, który odwrócił się od chronionych wcześniej wartości, a Boski Głos podzielił los Dziewiątego Ostrza, by nie należał tylko do jednej, lecz do wszystkich.
– Znasz zbyt wiele tajemnic, choć jesteś tu po raz pierwszy – zauważył Tsunoyashiro.
Corrie tylko się uśmiechnęła. Spodziewała się takich reakcji, choć następne zdarzenie było nawet dla niej zaskoczeniem. Przy swych shinigamich pojawiły się dusze mieczy, przyglądając się uważnie Shiroyamie. Przez moment miała obawę, że zaatakują, lecz to się nie stało.
– Obie wiemy, że nie jesteś w nie dobra, więc skończ te gierki – odezwała się Burza Gromów, a w jej chmurnych oczach dostrzec można było rozbawienie. – Bez tego srebrnego natręta niewiele możesz zrobić.
Corrie nie bardzo wiedziała, co na to odpowiedzieć, bo też nie rozumiała, skąd Zanpakutou mogła kojarzyć Yukikaze, bo to o niej z pewnością była mowa. Zaraz jednak przywdziała na twarz pogodny uśmiech, nie zdradzający zaskoczenia.
– Miło cię znowu spotkać, Raiu.
– I niekoniecznie vice versa.
Corrie powstrzymała wybuch śmiechu, na zdezorientowaną miną Kenseia, który wodził oczami pomiędzy nią a duszą swego miecza, nie rozumiejąc z tego kompletnie nic. Zaraz też przeniosła spojrzenie na pozostałe Dusze Mieczy, które przyglądały jej się już nieco łagodniej niż w momencie, gdy zjawiły się na Wzgórzu Sokyoku.
– Nie powiedziałaś jeszcze, czego od nas oczekujesz – odezwał się Hitsugaya. – Nie wzywałaś nas tu jedynie po to, by uświadomić nam znaczenia naszych mieczy.
– Masz rację, kapitanie Hitsugaya. To wyjaśniało jedynie, czemu akurat was tutaj zaprosiłam. Przychodzę do was z prośbą o pomoc, by powstrzymać wojnę przeciwko Wygnanym Rodom. Król nie życzy sobie konfliktu, a jesteśmy niemal pewni, że głowa rodziny Kazemichi posiada część duszy Ostrza Pomsty, Dziewiątego Miecza.
– Masz pewność, że tylko część? – zapytała Nanao.
– Część reishi z rozszarpanego miecza zostało wplecione w Zmierzch. To również przyczyniło się do upadku Shiroyamów. Kazemichi nie są w stanie władać poprawnie mocą Ostrza Pomsty, a i tak mogą sprowadzić destrukcję na Soul Society. Któż inny skuteczniej go powstrzyma niż pozostali Namiestnicy? Przychodzę do was, by prosić was o pomoc, by powstrzymać tę niepotrzebną rzeź, by naprawić ostatecznie to, co nasi przodkowie popsuli przez swą pychę i butę. Nie przychodzę tu, by was do tego zmusić, zobowiązać. Nie mam do tego prawa, ale proszę, byście rozważyli moje słowa. Może wojna to nie jest jedyny wybór, którego możemy dokonać.
– Kiedy oczekujesz odpowiedzi? – zapytał dotąd milczący Yuushiro Shihoin.
– Nie dziś, nie teraz – odparła Corrie. – Nie jest to łatwa decyzja, lecz miejcie na uwadze, że kończy się czas, który dał nam przeciwnik na przygotowania. Ja też nie mogę czekać wiecznie. Będę wdzięczna za waszą pomoc, lecz do niczego was nie zmuszę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top