Czas zostawić przeszłość Nicolaus

Chłopak dążący do celu. Do objęcia tronu.

Rok 106 n.e. Pałac czwartego świata.

- Kol, musisz mi pomóc. Znam tylko jednego czarnoksiężnika o takiej sile jak ty, a on akurat jest nie dysponowany.
- Książę Nicolaus, nieczęsto widuje cię po tej stronie.
- Potrzebuje twojej pomocy, ale najpierw przysiegnij, że mnie nie wydasz.
- Ja Kol Mikaelson, poddany i sługa króla Finna 2 - położył dłoń na piersi - przysięgam ci co tam będziesz chciał. Wystarczy?
Spojrzałem na niego z pogardą.
- Przejdźmy do rzeczy. Moja macocha jest w ciąży. Musimy pozbyć się tego dziecka.
- Co masz na myśli?
- Jeśli urodzi się chłopiec. Zostanę wygnany do straży. Gdyby moja matka żyła byłoby wszystko dobrze, ale teraz.
- To jest małe bezbronne stworzenie. Każde życie jest cenne.
- Więc musimy pozbyć się królowej, gdy ta jeszcze nosi pod sercem to dziecko.
- Zastanów się jeszcze nad tym. Zanim to dziecko się urodzi minie trochę czasu, a król cię kocha i chce byś ty zasiadł na tronie. Nie wygna cię. On nawet nie podniesie na ciebie ręki.
- Jestem jedynym synem więc niema wyjścia, ale jeśli znów będzie dwóch książąt toczących walkę o jeden tron. Król może posunąć się zbyt daleko. Tak jak wtedy,gdy kazał zabić Elijaha.

Wybiegam z wieży idę w stronę komnaty, gdy wpadam na pewien pomysł, zawracam.
Może ktoś inny wykona mój plan?

Idę w stronę drzwi prowadzących do stajni. Każe stajennym osiodłać konia i wyruszam do miasta na comiesięczny targ niewolników.

Starcy po prawej stronie, dzieci po lewej w zagrodzie. Ludzie których szukam są u jednego człowieka i właśnie do niego idę. Idę w kierunku parawanu stojącego na samym końcu.
-

Witaj - odezwał się strzec stojący przy wejściu - mam dla ciebie kogoś idealnego.
- Nie przyszedłem w tej sprawie. Potrzebuję trucizny.
- Trucizny?
- Tak. Muszę się kogoś pozbyć Fel. A ty mi w tym pomożesz.
- Chodźmy do środka ktoś może nas podsłuchać.
Gdy już mu opowiedziałem co i jak on westchnął i zaczął mówić.
- Jeśli ktoś odkryje że to ty.
- Wiem! Jeśli tego nie zrobię mam pięćdziesiąt procent szans, że zasiąde na tronie. Jeśli to zrobię mam może osiemdziesiąt pięć procent.
- Najpierw stwórz z królem więź której nikt nie będzie mógł zniszczyć, potem przyjdź i zrobimy resztę.
- Nie! Zostawcie mnie! - rozległy się krzyki zza ściany.
- Chodźmy już na zewnątrz. Muszę wracać do obowiązków.
- Jasne.
Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Na zewnątrz stał muskularny facet z biczem w rękach. Na ziemi leżała dziewczyna. Wygladała na siedemnaście lat, z jej przeciętych pleców sączyła się krew. Nie płakała, miała zaciśnięte pieści i patrzyła przed siebie. Gdy mężczyzna podniósł rękę wkroczyłem do akcji.
- Stój! - stanąłem na drodze ostrego sznura i dostałem w policzek. Nie zareagowałem, stałem bez ruchu czekając na kolejny ruch przeciwnika.
- Wybacz panie - powiedział - ta dziwka zabiła mojego gladiatora, przez nią nie mam z czym wystartować na następnych igrzyskach.
- Mówisz, że ta dziewczyna walczy na arenie?
Zacząłem się jej przyglądać. Jej szara skóra pokryta bliznami po głębokich ranach, niespokojne oczy i przede wszystkim strój. Na nogach miała złote sandały, których rzemyki sięgały do jej kolan. Miała na sobie brązową krótką sukienkę ze złotymi zdobieniami, od nadgarstka do łokcia miała brązowe,skórzane ochraniacze, a na czole przepaskę z tego samego materiału.
- Wynoś się z tąd! - krzyknął Felix do przybysza - zostaw ją!
Pociągnął dziewczynę do góry i usadowił przy metalowym słupie do którego były przyczepione łańcuchy. Poczym skuł ją i tak poprostu kopnął w brzuch.
- To cię oduczy zaczepienia moich klientów.
W siadając na konia miałem ją wciąż przed oczami.
Następnym razem coś zrobię. Zrobię to co należy się jej za te wszystkie lata walk.

《《《《《《《《》》》》》》》》
10.04.16

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top