Rozdział 2
Piotruś Pan
Pragnąłem jej bardziej niż czegokolwiek innego na tym świecie. Elena olśniewała pięknem ale nie tylko. Słynęła z tego że miała niespotykanie dobre serce co mnie drażniło ale również intrygowało. Sprawiało że moje martwe serce trzepetało za każdym razem kiedy byłem blisko niej. Pamiętam jak pierwszy raz wyczułem ją.
Wspomnienie
To był środek dnia. Byłem jak zwykle z zagubionymi chłopcami kiedy coś poczułem a raczej kogoś. Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem że to dziewczyna. Prychnąłem pod nosem. Dziewczyna zbyt długo tu nie wytrzyma. Nie było szansy żeby tu przeżyła. Rozglądała się po plaży jakby szukając czegoś. Podszedłem do niej bliżej.- Na twoim miejscu uważałbym. Możesz zrobić sobie krzywdę.- szydziłem z niej. Była piękna to fakt ale uroda to nie wszystko tu trzeba sporo potrafić żeby przetrwać.
- Niby jak?- spytała patrząc na mnie przyjaźnie. Zaskoczony spojrzałem na nią. Jeszcze nikt mnie tak nie traktował.
- Syreny bywają w tych wodach niezwykle niebezpieczne.- odpowiedziałem przyglądając się jej uważniej.
- Cześć jestem Elena.- wyciągnęła do mnie dłoń. Zamrugałem prubując otrząsnąć się z szoku. Ja z niej otwarcie szydziłem a ona była miła! Czy ona nie rozumiała co tu się działo? Uścisnąłem jej dłoń.
- Piotruś Pan. Wybacz że muszę to powiedzieć kochanie ale nie przetrwasz tu.- uśmiechnąłem się szyderczo.
- Nie mierz mnie swoją miarą.- odpowiedziała spokojnie co mnie zaskoczyło i to całkiem dobrą ripostą.
- Zobaczymy jak długo tu przetrwasz księżniczko.
- Musisz popracować nad obelgami. Księżniczka to dla mnie komplent.
- Jak to?- spytałem ciekawy bedąc na skraju irytacji. Ona się wógle nie przejmowała. Rozmawiała ze mną jak równy z równym. Ktoś inny na jej miejscu byłby już dawno martwy.
- Dobra księżniczka musi dbać przede wszystkim o swój naród. Bycie księżniczką to nie tylko noszenie pięknych sukien i uśmiechanie się do ludzi. To poświęcenie samej siebie i swojej wolności. Korona to ciężar ale nie wszyscy to pojmują.- prychnęła zakładając ręce na piersiach i patrząc na mnie z wyższością w oczach. Zatkało mnie pierwszy raz. Pierwszy raz zapomniałem języka w gębie. Co ona ze mną robiła? Dlaczego tak się przy niej czuję jak ostatni głupek i niemota? Czas to skończyć.- czy możesz mi powiedzieć gdzie jestem? - otrząsnąłem się w porę na dźwięk tego pytania.
- Nibylandia.- zrobiła zdezorientowaną minę.
- Niemożliwe.- wyszeptała przerażona. Może wreszcie coś do niej dotarło. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Możliwe jak najbardziej. Po chwili westchnęła jakby z rozczarowaniem.
- A teraz mi wybacz ale muszę przygotować sobie kolację jak chce przeżyć.- zrobiła gest w powietrzu i wyminęła mnie.
- Gdzie idziesz!?- spytałem nie pewnie. Zaskoczony odkryłem że nie chciałem żeby zrobiła sobie krzywdę.
- Nie twoja sprawa!- odkrzyknęła i po chwili zniknęła z prędkością światła w dżungli.
- Cholera!- syknąłem za nią i teleportowałem się do dżungli. Zastanawiałem się gdzie może być przez kilka minut bo nie wyczuwałem jej nigdzie. Postanowiłem po chwili wrócić na plażę. By zastać rozpalone ognisko. Szok który mnie ogarnął był nie do uwierzenia. Jak ona to zrobiła? Nie było jej tylko kilka minut! Patrzyłem na Elenę która stała przy ogniu. Płomienie pięknie tańczyły na jej blond włosach które momentami przypominały zachód słońca. Niebieskie oczy pięknie błyszczały wpatrzone w ogień. Sukienka powiewała lekko na wietrze. Muszę ją mieć. Pomyślałem. Pierwszy raz poczułem coś czego nigdy nie czułem. Pożądanie jak i miłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top