Prolog

Nibylandia

Elena

Jestem uwięziona już na Nibylandii od setek lat i nic nie zanosi się żeby to się zmieniło. Wzdycham z rozczarowaniem bardziej z bezczynności. Pomimo tego że jestem na Nibylandii nie mam się czym zająć. Może to wyspa marzeń ale bywa też przekleństwem. Zwłaszcza dla dojrzałej młodej nastolatki która jest artystką. Nie nazwałabym się raczej artystką ale staram się udoskonalić swoje zainteresowania. Nic się nie zmieniłam dalej jestem młodą piętnastoletnią nastolatką. Jestem tu już uwięziona tyle że nic się nie zmieniłam. Nie pamiętam nawet jak tu trafiłam. Nienawidzę Piotrusia Pana. Nie pamiętam nawet mojej rodziny. Pamiętam że miałam rodzinę. Wiem że ją miałam. Straciłam.ją przez Piotrusia Pana i za to go nienawidzę. Byłam z nią szczęśliwa czuję to głęboko w moim sercu. Teraz jestem jak dziecko uczące się chodzić. Wzdycham ponownie niosąc drewno na opał. Smutek maluje się na mojej twarzy. Samotna łezka spływa mi po policzku.
- Nie musisz być sama.- zamieram na dźwięk tego głosu. Piotruś Pan wychodzi mi na przeciw na jego twarzy na ma ani grama szyderczej miny którą zwykle serwuje każdemu.- możesz być ze mną. Proponuje jak zwykle. Ten cykl powtarza się setki razy. Tkwimy w nim oboje już od jakiegoś czasu. On bez przerwy się pojawia ja go spławiam i tak dalej.
- Wolałabym umrzeć.- syczę odchodząc od niego. Znowu pojawia się przede mną.
- Kochanie..- zaczyna przymilającym tonem.- nikt cię tak nie ochroni tak jak ja.
- Nienawidzę cię bardziej niż jesteś w stanie pojąć!- krzyczę.- czego tu nie rozumiesz? Cmoka dezaprobująco tak bardzo prześmiewczo.
- Mógłbym cię ochronić. Ze mną byłabyś bezpieczna.- mówi ponownie jakby wcześniej żadne z moich słów nie dotarły do niego.
- Ciekawe przed czym?- pytam.- jedyną osobą przed którą trzeba mnie chronić jesteś ty Pan. Wzdycha z rozczarowaniem.
- Kochanie, kocham cię bardziej niż cokolwiek innego na tym świcie więc nie rozumiem co takiego zrobiłem że trzeba cię przede mną chronić.- mówi patrząc mi ze złością w oczy. Ból w jego oczach jest bardzo widoczny. Odtrącam go w końcu już od wieków pomimo że uparcie twierdzi że mnie kocha ja wiem że chce mnie tylko dla moich mocy.
- Ty chyba sobie żartujesz!? Uwięziłeś mnie tu na zawsze! Chcesz mnie tylko z powodu moich mocy! Wypuść mnie z tąd!
- Wiesz że nie mogę nawet gdybym chciał. Za bardzo cię kocham.- patrzy jak wymijam go niosąc drewno na opał.
- W takim razie zostaw mnie w spokoju!- krzyczę.
- Wiesz że nie mogę. Kocham cię.- słyszę jego wyznanie już setny raz. Już któryś raz z rzędu wyznaje mi swoją miłość a ja mu odmawiam.
- Ty nie potrafisz kochać.- syczę i wracam do Dzwoneczka. Mamy wspólny obóz. Na początku byłam w Nibylandii sama aż poznałam Dzwoneczka. Gdyby nie wróżka już dawno zwariowałabym nie mogąc się do nikogo idezwać na tej przeklętej wtspie. Próbowałam już kilka razy uciec ale za każdym razem mi się nie udawało. W końcu odpuściłam poddałam się. Podeszłam do chatki wróżki i położyłam drewno na ziemi.
- Zmowu próbował?- zapytał Dzwoneczek.
- Tak.- przewróciłam oczami bo wiedziałam że gdzieś tam jest. Czułam się obserwona. Nawet często słyszałam jak rozmawiał z wróżką i groził jej żeby zostawiła mnie w spokoju.
- Wyznał ci swoją miłość po raz setny?- zachichotała.
- Tak.- zaśmiałam się razem z nią.
- A ty go spławiłaś?- spytała z nadzieją w oczach.
- Tak! W dziewczynach siła!- przybiłyśmy piątkę. Czułam jego złość. Piotruś pan rzucił na mnie kiedyś specjalne zaklęcie przez co jesteśmy połączeni. Słyszymy swoje wzajemne myśli i odczuwamy nawzajem swoje uczucia. Ona musi być moja.  Usłyszałam jego myśli. Niedoczekanie pomyślałam równie zawzięcie jak on.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top