8.
Po naszym cudownym występie udaliśmy się do naszego stołu. Cała sala po chwili wróciła do normalnego funkcjonowania.
- To wy jesteście razem - zapytała zaskoczona Lavender
- Nie no coś ty. - odpowiedziałam
-Aha już myślałam, że wy jesteście razem. - odpowiedziała z wyraźną ulgą.
Po śniadaniu udaliśmy się na zajęcia, które mieliśmy mieć ze ślizgonami - eliksiry.
Udaliśmy się do lochów i weszliśmy do klasy.
Jest to dość duża sala. Taka mroczna, na suficie wiszą łańcuchy różnej grubości, a okna zasłonięte są czarnymi żaluzjami. Ogólnie sala jest praktycznie cała czarna i wygląda jak jaskinia.
Po chwili zasiedliśmy po trzy osoby w ławce. Ja usiadłam z Hermioną i Lavender.
Po dosłownie chwili do pomieszczenia wszedł niejaki mistrz eliksirów, profesor Severus Snape.
- Tak siedzieć na pewno nie będziecie. - rzekł mrożącym krew w żyłach głosem.
- To tak, Granger, Crabbe, Parkinson do jednej ławki. Zabini, Potter, Weasley do drugiej.
Wymieniał jeszcze chwilę po czym dodał - Brown, Ollivander i Malfoy do następnej.
Wiem jedno, ten koleś nie przypadł mi do gustu. Niech mnie jeszcze zdenerwuje to będzie mógł się pożegnać ze swoimi czarnymi, tłustymi i długimi włosami.
- Ollivander u mnie o 19:30.
- Niby za co? Wie pan że nie wolno się umawiać z uczniami?
Po chwili Malfoy zaczął się śmiać.
- Ty już wiesz za co. Malfoy ty też szlaban. - mówiąc to patrzył się na mnie jakbym mu powiedziała, że jest prawiczkiem.
Malfoy uciszył się, a nietoperz zaczął prowadzić lekcję.
- A więc dzisiaj będziemy przyżądzać eliksir słodkiego snu. Składniki i sposób przygotowania znajdziecie na stronie 68. Na co czekacie? Do roboty, już!
Wszyscy wzięli się do roboty.
- A i jeszcze jedno, macie wybrać kapitana waszej grupy.
- To kapitanem będę ja. - odezwał się Malfoy
- A dlaczego ty? - zapytałam
- Dlaczego? Już ci tłumaczę. Bo jestem przystojny, mądry...
- Do tego bardzo skromny, głupi i nadęty. I zdania nie zaczyna się od bo, geniuszu.
- A ty jesteś pyskata.
- Uspokujcie się, Alice niech będzie kapitanem. - powiedziała Lavender
- Nie. - wycedził Malfoy
- Ale ja chce i masz problem.
- To ty masz problem, Ollivander.
- Nie to ty go masz. Ja chcę, ja chcę. Nie wiem jak ty, ale ja tak mogę do końca lekcji.
Po dziesięciu minutach biedulka się poddała.
- Dobra, bądź sobie tym kapitanem Ollivander. - walnął Malfoy, który najwidoczniej miał mnie dosyć.
- Wiesz co? To ty sobie już nim bądź. - odpowiedziałam
- To tobie się już odwidziało? Przez ciebie straciliśmy dobre 10 minut. To po co to wszystko?
- Żeby cię zdenerwować.
Razem z wkurzonym panem Malfoyem i uśmiechniętą od ucha do ucha Lavender zaczęliśmy przyżądzać eliksir.
Za niego dostaliśmy powyżej oczekiwań.
Po lekcjach, które dzisiaj mieliśmy razem ze ślizgonami udaliśmy się na obiad. Po obiedzie udałam się do biblioteki.
Chwilę potem dobiegła do mnie Lavender.
- Hej i jak tam? - powiedziała
- A dobrze, a u ciebie? - zapytałam poprawiając kucyka.
- Aa...Dobrze - mówiła rozmarzonym głosem
- Chwila. Czy ja o czymś nie wiem?
- Niee...
- Czy ty się zakochałaś?
- No...tak...chyba - odpowiedziała
- Kto jest tym szczęściarzem, huh? - zapytałam ciekawa.
- A mniejsza z tym.
- No dobrze i tak później się dowiem. Idziesz ze mną do biblioteki? - zapytałam
- Jasne.
Udałyśmy się do niej po czy usiadłyśmy w samym końcu. Po odrobieniu lekcji rozmawialiśmy jeszcze.
- O szlag, zaraz mam randkę ze Snapem i Malfoyem! - krzyknęłam, na szczęście nie było bibliotekarki w pobliżu.
- To leć, szczęścia życzę - mówiąc to przytuliła mnie.
Szybko wybiegłam i udałam się w stronę lochów.
Wiedziałam, że spóźniłam się dwie minuty. Wbiegłam do jego gabinetu nie pukając. Zauważyłam już na miejscu Malfoya.
- Jestem, przepraszam za spóźnienie, nigdy się już nie spóźnię! - mówiłam szybko oddychając.
- Kto zaszczycił nas swoją obecnością? Po pierwsze puka się, a po drugie macie przedłużony szlaban o dwie godziny. A teraz oddajcie mi swoje różdżki. - oddaliśmy je - Ta klasa ma błyszczeć jak wrócę. Tam macie środki czystości.
Po chwili wyszedł a ja wzięłam się za robotę.
-Dziena, przez ciebie musimy siedzieć tu dwie godziny później. - powiedział wyraźnie wkurzony podnosząc szmatkę tak jakby chciała go ugryźć.
- Przepraszam bardzo, że pokrzyżowałam ci plany, Astorię pukniesz później. Ta szmatka cię nie ugryzie więc weź ją normalnie w rękę, a nie w księżniczkę się bawisz.
- Wiesz jestem księciem Slytherinu, mogę wszystko.
-A ja królową całego świata i co? - rzuciłam sarkazmem.
Zaczęłam wycierać stoły, a nasz pan siedział na krzesełku za mną, przyglądając mi się.
- Przestań przyglądać się mojej dupie, bo ci oko w ciąży zajdzie. Lepiej bierz się za sprzątanie, bo ja nie mam zamiaru czyścić wszystkiego. - mówiąc to podeszłam do niego i zwaliłam z krzesełka.
On w ostatniej chwili złapał mnie za rękę i razem polecieliśmy na wiadro z brudną wodą. On wylądował na mnie.
- Malfoy, jesteś jakiś niedorobiony czy coś?! - zaczęłam się na niego drzeć
- Przynajmniej są ładne widoki. - mówiąc to patrzył się na moją bluzkę.
No tak mam całą mokrą i widać mi stanik.
- Zboczeniec! - krzyknęłam mu w twarz.
- Uspokój się, bo cię zgwałcę. - powiedział z głupim uśmieszkiem.
- Mówiłam, że zboczeniec. A teraz złaź ze mnie.
- Mi jest wygodnie.-poruszył brwiami.
Odległość między nami się zmniejszyła. Po chwili stykaliśmy się nosami. Położył ręce po obu stronach mojej głowy. I to był błąd. Jego ręce poleciały do przodu przez wodę i przez przypadek dotknął swoimi ustami moje.
Przeszło po mnie dziwne uczcie. Szybko się ode mnie odsunął.
- Co ty odwalasz? - warknęłam.
- Sorry..
- Jak nie zejdziesz to... - spojrzałam się na niego
- To co? - nie wiedział o co mi chodzi.
- To...- wzięłam nogę i otarłam o jego męskość.
- Nie waż się - warknął
Po chwili do klasy wszedł Snape i spojrzał się na nas z szeroko otwartymi oczami. Po chwili przybrał swój wyraz twarzy mówiący 'masz się słuchać i mam na ciebie wyrąbane.'
- To my już pójdziemy. - powiedzieliśmy jednocześnie.
-Tak, możecie iść. - mówiąc to oddał nam nasze różdżki.
My wyszliśmy z jego gabinetu i zaczęliśmy iść w kierunku naszych dormitorium.
- On chyba myślał że my się tam będziemy grzmotać - powiedziałam
- To źle myślał, z tobą? - powiedział z kpiną w głosie.
- No właśnie, z tobą.
On zakręcił w lewo, a ja w prawo. Po kilku minutach znalazłam się w pokoju wspólnym,w którym siedziała Lavender.
- Czekałam na ciebie. - powiedziała
- Nie trzeba było.
- Co się stało, że jesteś mokra?
W tej chwili opowiedziałam jej całą historię.
- Bo ja muszę coś zrobić. - powiedziała Lav.
- Ale co? - zapytałam zaskoczona.
W tej chwili pocałowała mnie.
Czułam się dziwnie. Nie tak jak z Malfoyem.
Oderwałam się od niej i spojrzałam się w jej oczy.
- Alice miałam ci to już wcześniej powiedzieć,ale zakochałam się w tobie.
Nie słuchając jej pobiegłam do pokoju i położyłam się spać. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Nie to że jej nie lubię czy coś, ale ja chce mieć chłopaka, nie dziewczynę.
Rano obudziłam się, wykonałam poranne czynności i poszłam na śniadanie. Do nikogo się nie odzywałam, Lav omijałam szerokim łukiem. Myślałam tylko o tym co wczoraj się wydarzyło pomiędzy mną, a dziewczyną. Pijąc sok zrozumiałam.
- Hej All, słuchasz mnie w ogóle? - zapytał się George - Zakochałaś się czy co?
- Chyba tak, ja się całowałam...
- Kto jest tym szczęściarzem? - zapytali bliźniacy
- Jest problem.
- Jaki? - zapytał Fred
- Bo to Lavender...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top