11.
P.O.V. Alice
Jest już początek grudnia. Z Lavender jestem już 3 miesiące. Rodzice oczywiście nic nie wiedzą, Alex nic im nie wyśpiewał.
Przez ten czas zaczęłam powiedzmy 'normalnie' rozmawiać z Malfoyem, ale nie ukrywajmy debil debilem zostaje. Brat dalej nie popiera tego, że jesteśmy razem, ale kiedyś mu przejdzie. Wracając do mnie i Lav nasze uczucia są silne. Tak mi się wydaje. Nadal powracają do mnie wspomnienia jak Draco przez przypadek mnie pocałował. Dlaczego? Sama nie wiem. Przyjaciele wiedzą, że jesteśmy razem i przyjęli tą wiadomość nie najgorzej, tylko gorzej z Georgem. Musiało minąć sporo czasu żeby między nami było tak jak kiedyś. Po długich męczarniach udało się!
W tej chwili siedzę w bibliotece z bliźniakami i rozmyślamy komu moglibyśmy wykręcić numer i jaki.
- A może jakiemuś ślizgonowi? - zaproponował Fred bawiąc się piórem.
- Dobry pomysł, ale któremu? - zapytał George
- Nie mam zielonego pojęcia. Jest ich trochę. - powiedziałam
- Może Parkinson, huh? - zaproponował George z wrednym uśmieszkiem.
Ada podobno to ślizgoni są dziwni.
- Weź przestań, nie podejdę do niej bo mi mózg zje. - oznajmiłam
- A no tak, to kosmita. - stwierdził Fred
- Zje nasze mózgi i podda nas różnym badaniom - dodał George wykręcając przy tym oczy.
Po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- To może Zabini. - powiedział Fred.
- Nie, to jest akurat jedyny ślizgon prócz mojego brata, którego toleruję. - oznajmiłam.
Tak, to prawda. Blaise to jedyny poza moim bratem, którego jako tako toleruję.
- To Malfoya! - wykrzyknęli bliźniacy
- I kto robi mu kawał? - zapytałam
- Ten którego pierwsza okrzyczy bibliotekarka. - powiedział Fred
- Dobra. -odpowiedziałam
- Alice, bo jakby ci to powiedzieć przez przypadek wywaliłem twoje wypracowanie na eliksiry. - powiedział George
- Co zrobiłeś!? - wykrzyczałam łapiąc go za kołnierz od koszuli.
- Alice ciszej, jesteś w bibliotece. - zwróciła mi uwagę bibliotekarka.
- Przepraszam. - odpowiedziałam - Czy ty wiesz ile ja przy nim siedziałam?
- Żartowałem. - zachichotał cicho.
- Co? Zaraz, zaraz nieee...
A to wredna, ruda małpa.
- Tak, ty wykręcisz mu kawał
- Ale jaki? - położyłam głowę na ławkę.
- A więc...
xxx xxx xxx
Stałam przed przejściem do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Po chwili powiedziałam hasło.
- Czekoladowe ciastko.
Przede mną pojawiły się drzwi. Przeszłam przez nie i zaczęłam szukać Malfoya. Udałam się do jego dormitorium. Na szczęście wiem gdzie je ma, bo dzieli je z moim bratem, a czasami do Alex'a wpadałam. Jednak na coś przydaje się brat.
Weszłam po schodach i zatrzymałam się przed ich pokojem. Po chwili jak gdyby nigdy nic wparadowałam do ich pokoju, rzucając krótkie hej i położyłam się na łóżku mojego brata. Oni tylko zdziwieni patrzyli się na mnie.
- No co? Nigdy nie widzieliście siostry swojego przyjaciela? - zapytałam
- Widzieliśmy, ale co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony moim przyjściem Malfoy.
- Drakusiu, a czy ja nie mogę odwiedzić swojego braciszka? - powiedziałam słodkim głosem.
- Co ci się stało? - zapytał Blaise.
- Mi Diabełku nic.
- A komu? - zapytał zdezorientowany Nott.
- Theodorku nikomu. Braciszku nie obraź się, ale masz nie wygodne to łóżko.
- mówiąc to wstałam i udałam się na łóżko Diabełka - Ty też masz jakieś twarde. - podeszłam do Theo - Co wy na kamieniach śpicie czy co? Powiedz Draco, że ty nie śpisz na kamieniach. - mówiąc to usiadłam na łóżku Malfoya.
- No jeden normalny śpi na miękkim łóżku.
Po chwili położyłam się na jego łóżku.
- To co cię do nas sprowadza? - zapytał mój brat.
- A nudziło mi się i stwierdziłam, że was odwiedzę. Chcesz ciasteczko? - zapytałam się Theo
- W sumie..
- Nie to nie. A wy? - to pytanie skierowałam do Alex'a i Diabełka.
Po chwili wyciągnęli ręce w stronę ciastek, lecz ja dodałam -Nie, to niedobry pomysł żeby wam je dać, bo jesteście za grubi. Bez obrazy. Ty mi nie odmówisz prawda? Czy ty wiesz jak ciężko było je zdobyć? - mówiąc to podałam je Malfoyowi.
On jedno wziął. Za jakieś dziesięć minut powinno zmienić mu kolor włosów na oczojebny różowy. Wzięłam jedno ciastko i zjadłam kawałek. Tylko ciastko, które podałam blondaskowi, który za niedługo już nim nie będzie było z eliksirem zmieniającym kolor włosów.
- Wiecie co ja już muszę iść. Mam okres, nie chce się zalać krwią.
Chłopcy wytrzeszczyli oczy.
Podeszłam do brata i wepchnęłam mu resztę ciastka do buzi.
- Czekoladowe, twoje ulubione.
Po czym szybko wyszłam.
xxx xxx xxx
Właśnie siedziałam w Wielkiej Sali rozmawiając z Ferdem i Georgem.
- Zobaczycie jakie będzie mieć piękne włosy. - powiedziałam z uśmiechem.
W sumie, należało mu się. Za te zboczone teksty.
W tej chwili do sali wszedł cały czerwony prawdopodobnie ze złości Malfoy. Miał różowe włosy!
Nie uwierzycie jak uroczo wyglądał!
Zaczęłam się nieopanowanie śmiać.
- Hah! Malfoy do twarzy ci w tym kolorze!
- Już po tobie - odpowiedział nieźle wkurzony.
- Polecam się na przyszłość! -odpowiedziałam.
Po chwili wstałam i wyszłam z pomieszczenia nadal się śmiejąc.
Idąc tak nagle ktoś mnie złapał. Zaczęłam krzyczeć, a ten ktoś wylał mi coś na głowę. Okazało się że był to mój brat i Blaise.
- Pogrzało was!? -wykrzyczałam
- Nas? Niee... My tylko się odwdzięczamy.
- Ale ja wam nic nie zrobiłam! -mówiąc to dotknęłam moich włosów.
Na rękach miałam farbę koloru zielonego.
- Za co!? - wykrzyczałam
- Za Draco, siostra. - odpowiedział Alex -Żeby zrobić tak swojemu chłopakowi?
- Malfoy to nie mój chłopak! - oburzyłam się.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj -powiedział Blaise - wiemy co robicie po nocach. - poruszył brwiami.
- Ty Diabełku też przeciwko mnie!?
- Tak wyszło - odpowiedział
- Teraz jesteśmy kwita - powiedział Alex.
Ja zdenerwowana poszłam do swojego pokoju i zaczęłam zmywać farbę z włosów. Niestety bezskutecznie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top