12 /Wiadomość/
Po spotkaniu wraz z wujkiem udali się karocą do domu. Jednak zanim to nastąpiło ktoś podbiegł do nich zdyszany. Młodzieniec w podobnym wieku do Agnes. Średniego wzrostu, i tak przewyższał ciemnowłosą. Miał na sobie strój typowego detektywa londyńskiego i wysoki kapelusz na głowie. Pod nakryciem głowy znajdowały się bujne, blond włosy i smukła twarz z piwnymi, głebokimi oczami. Wzrok Agnes utkwił na bliźnie znajdującej się na szyi mężczyzny. Było to duże, poziome rozcięcię jakby ktoś próbował podciąć mu gardło.
- Panie Harrier! Jest nowe morderstwo! - te słowa odbijały się echem w umyśle dziewczyny przez jakiś czas.
- Morderstwo? Na miłość boską, tak szybko? - mamrotał pod nosem wuj dziewczyny. Zastanawiało ją czy na prawdę minęło wystarczająco czasu, aby Rupert mógł zabić.
- Nie martw się wujku. Trafię prosto do mieszkania a ty idź. Jesteś potrzebny - westchnęła. Nagle zauważyła, że blondyn jakby na moment zapomniał jak się oddycha patrząc na nią.
- Agnes? To na prawdę ty? - zbliżył się odrobinę do niej marszcząc niepewnie brwi. Zaczęła analizować wygląd chłopaka. Kiedy tak wpatrywała się w jego oczy poczuła znajomy przebłysk w pamięci.
- ... Gabriel? - wydukała zaskoczona. Jasnowłosy zaśmiał się radośnie.
- Jak dobrze cię widzieć! Jak u ciebie? Słyszałem, że zaczęłaś nową książkę - wyglądał kompletnie inaczej niż przed chwilą. Jakby zapomniał o całym morderstwie.
- Tak... Zaczęłam. Jesteś detektywem? - spytała zerkając na jego strój.
- Uczę się dopiero, ale od najlepszych - spojrzał na Zachary'ego, który zaczynał piorunować go poważnym wzrokiem.
- Blackstork, morderstwo. Zapomniałeś, że jesteś w pracy? - młodzieniec niemal nie wzdrygnął się ze strachu.
- Przepraszam, panie Harrier - Gabriel podrapał się po karku zakłopotany. Po doprowadzeniu przyjaciela Agnes jej wujek spojrzał na nią zmartwiony.
- Załatwie, co mam załatwić i wrócę do domu. Masz tam być, Agnes. Nie wybieraj się na żadne spacery samotnie, dobrze?
- Dobrze, wujku - wywróciła oczami.
- Do zobaczenie, Agnes - pożegnał się Gabriel całując jej dłoń.
- Do zobaczenia, Gabrielu - uśmiechnęła się lekko i uciekła do karocy machając dwójce detektywów. Kiedy pojazd ruszył zaczęła zastanawiać się jak uciec stąd. Mogła potem wyskoczyć z karocy jeśli nie jechałaby za szybko, ale wtedy na pewno jakieś przechodnie damy zaczęłyby piszczeć co wzbudziłoby uwagę woźnicy.
Męczył ją także fakt, że wujek jest już skrajnie przemęczony. Ledwo wrócił z pracy i zaraz do niej wrócił. Nie wytrzymałaby tyle co on. Za to też go podziwia, ale to przysparza jej dodatkowych zmartwień.
Po jakimś czasie karoca zaczęła zatrzymywać się. Byli już obok domu Harriera. To była jej szansa. Zerknęła przez okno. Nie zbyt wiele ludzi chodziło po tutejszej ulicy. Po cichu otworzyła drzwi. Mogła spokojnie zejść ze schodków i ukryć się za drugą, akurat stojącą karocą, której woźnica zasnął w środku. Zanim jej woźnica zszedł ze swojego stanowiska ona już ruszyła ulicą przed siebie, aby jej tak szybko nie znalazł.
Zaczynało się już ciemnić. Latarnie zaczynały być oświetlane przez ich operatorów a ona beznamiętnie szła dalej. Rozglądała się szukając czegokolwiek, co doprowadziłoby ją do dzisiejszego celu. Wron i kruki krakały nad jej głową bijąc się o jakieś szczątki zdobyte ze śmietników. Nagle gdzieś niedaleko miasta uderzył piorun. Rozległ się potężny huk. Wiedziała, że to oznacza burzę i ulewe.
Przyspieszyła mimowolnie widząc wysiadającą z karocy znajomą postać okrytą czarnym płaszczem. Doktor Noel szedł w stronę jednej z bocznych uliczek w którą po jakimś czasie skręcił. Szła za nim początkowo, aby dowiedzieć się czy jej przypuszczenia są słuszne. Jak się okazało Noel zmierzał do małego domku u wybrzeży miasteczka, gdzie pijaństwo i przemoc witały się z rzeczywistością niemal cały czas.
W oknie domku zauważyła chrzątającą się panią Swallow. Była u swojego celu. Mogła wreszcie dogonić doktora i zatrzymać go co szybko uczyniła. Złapała go za płaszcz z tyłu kompletnia zaskakując tym medyka. Odwrócił się w jej stronę obawiając się zaczepki jakiegoś pijaka.
- ... Grefalcon?! Co ty tutaj robisz? - momentalnie pobladł widząc ją samą w tak odległej części Crossheart.
- Spacer, doktorze Blackdaw. Idzie pan do pani Swallow? Mogę panu potowarzyszyć? - spytała jakby nic dziwnego się nie stało podczas kiedy Noel dalej patrzył na nią zszokowany.
- A twój wuj? Wie, że tu jesteś? - zadając to pytanie domyślał się prawidłowej odpowiedzi.
- Tak.
- Kłamiesz.
- ... Skoro tak to lepiej żebym nie była sama, prawda? - odpowiedziała z niewinnym uśmiechem.
- Co za problematyczna dama z ciebie - westchnął użyczając jej swojej ręki. Oplotła jedną z rąk wokół jego przedramienia i ruszyli wspólnie do mieszkania Nicole Swallow. Przy drzwiach widząc, że lekarz ma zajęte dłonie podręczną walizką z lekami i jej ręką zapukała z drzwi za niego. Czekając na otwarcie drzwi u ich stup pojawił się czarny kociak. Jego przenikliwe, zielone oczy badały postać Agnes. Wreszcie drzwi uchyliły się i jako pierwszy wcisnął się dachowiec.
- Och, doktor Blackdaw! Panienka? - pani Nicole spojrzała zaskoczona na Agnes. Ta uśmiechnęła się pogodnie do niej gotowa wszystko wyjaśnić.
- Wybrała się na samotny spacer bez pozwolenia wujka. Muszę ją potem odprowadzić do domu - westchnął zakłopotany lekarz. Ustąpił Agnes w wejściu po czym zamknął za sobą i nią drzwi.
- W takim razie zaparzę herbaty. Na pewno jest pan zmęczony podróżą - zaproponowała gospodyni domu z uśmiechem przez który jej twarz wypełniła się zmarszczkami. Widać było, że jej stan pogarszał się i jeszcze nie doszła do siebie po ostatnim ataku astmy.
- Dziękuję, Nicole. Jednak chciałbym najpierw cię zbadać - po rozebraniu z siebie płaszcza i kapelusza przeszli dalej do skromnego saloniku kobiety. Było tutaj mimo wszystko przytulnie i czysto.
- Proszę. Najpierw zrobię herbaty dopiero mnie pan zbada. Panienko, jaką herbatę byś sobie życzyła? - spytała poczciwa kobieta.
- Earl Grey byłaby przepyszna w pani wydaniu zapewne.
- Och, tak. Pani Swallow robi najlepszą Earl Grey w Anglii - pochlepił doktor Noel pochylając się z uśmiechem do Agnes. Rudowłosa kobieta zaśmiała się speszona.
- Widzę, że masz ten sam gust co doktor Blackdaw. Zaraz wrócę - kobieta wróciła do kuchni gdzie zaczęła przygotowywać herbaty dla swoich gości. W tym czasie dwójkę zaczął zabawiać kot kobiety. Zaczął wdrapywać się po podłokietniku fotela do swoich przybyszy. W końcu usiadł na nim i zaczął lizać łapę. Kiedy Agnes chciała go pogłaskać zaczął boksować jej rękę swoimi puchatymi łapkami. W tym samym momencie rozbrzmiał huk na piętrze tuż nad Agnes i Noelem. Czarny kocur w zaskoczeniu spadł z fotela, ale szczęśliwie wylądował na podłodze na czterech łapach.
- Nie przejmujcie się tym, proszę. To tyko mój bratanek - do pomieszczenia weszła Nicole z herbatami. Agnes przyjęła filiżankę przystępując do chłodzenia swojego napoju.
- Jak sobie radzisz z jego wychowaniem? - spytał zaniepokojony Noel.
- Jest ciężko. Ale jestem jego jedyną rodziną - westchnęła kobieta siadając obok doktora. Ciemnowłosa upiła odrobinę herbaty. Nagle Agnes zaczęła gryźć pewna myśl. Z ich wymiany zdań wynika, że bratanek pani Swallow jest dość trudny w wychowaniu. Sądząc po jej wyglądzie może on być w wieku Agnes.
- Podziwiam twoją cierpliwość do Ruperta, Nicole - wydukał Blackdaw. Grefalcon z zaskoczenia wypluła odorbinę herbaty na siebie i wylała jedną czwartą z filiżanki na swoją sukienkę. W pomieszczeniu rozlegał się jdynie jej kaszel a wzrok pozostałej dwójki spocząc na niej. Spojrzała na nich zakłopotana i kompletnie zawstydzona.
- Była za gorąca. Nie... Nie spodziewałam się, że jest taka gorąca - starała się wybrnąć z niekonfortowej sytuacji.
- Kochana, łazienka jest na górze. Pierwsze drzwi po lewej - powiedziała Nicole z uśmiechem. Dziwnym jak dla Agnes. Nie odpowiednim do sytuacji. Mimo wszystko odłożyła filiżankę dziękując kobiecie i udała się zgodnie z jej poleceniem po schodach na górę. Niespodziewanie nawet kot za nią podążył. Jej kroki odbijały się samotnie echem na ciemnym piętrze. Jedyne co ją rozproszyło od dziwnego uczucia bycia obserwowaną był nagłe zamiałczenie czarnego kota. Jego pozycję zdradziły lśniące ślepia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top