🅔🅟🅘🅛🅞🅖
Spojrzałam na tablice i spisałam z niej zapiski wykładowcy. Siedziałam na historii wilkołactwa. Historia zawsze była moją mocną stroną. Pamiętam, że od dziecka, wystarczyło bym raz przeczytała dany temat, by pamiętać wszystkie ważne informacje. Dlatego wybrałam ją jako jeden z przedmiotów. Plus to jest cholernie ciekawe. Więc uczy mi się tego z przyjemnością, a wykładu nie są męczarnią. Plus profesor jest super. Miły i można z nim pogadać. Przyznaje, że raz wpadłam na niego w barze i niczym dobrze przyjaciele wypiliśmy razem piwo. Może trochę dziwne no, ale obok byliśmy dorośli i nie zrobiliśmy nic złego. Zwykła rozmowa.
Nagle mój telefon zawirował. Odblokowałam go i sprawdziłam wiadomość. Kiedy odkryłam, że to Brendan uśmiechnęłam się szeroko. Ciągle do siebie pisaliśmy i dzwoniliśmy. Jednak wyglądało to raczej jak rozmowy przyjaciół jak stęsknionej parki. Daliśmy sobie czas by móc myśleć o czymś innym jak o sobie.
Brendan: *przesyła zdjęcie*
Ja to jednak jestem debil.
Oczywiście musiałam zaczekać aż zniknie napis "przesyła zdjęcie", a na jego miejscu łaskawie pokaże się zdjęcie. Messenger mnie kiedyś wykończy. Kiedy jednak zdjęcie się pojawiło, spojrzałam na nie i nie byłam w stanie, ogarnąć o co chodzi.
Toni: Co ty odstawiasz debilu?
Brenda: Zrobiłem sobie przez przypadek zdjęcie, przy ściąganiu. Na szczęście miałem wyłączony flesh. Mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumna.
Toni: Z kim ja się zadaje? XD
Brendan: Z kim ty się zadajesz? To ty mi powiedziałaś, żebym ściągnął debilko.
Toni: A kto był w weekend na imprezie, zamiast się uczyć?
Brendan: No dobra, dobra. No, ale nie ma tego złego mam z tego gówna trzy.
Toni: Teraz to dopiero jestem dumna. I na wykładzie jestem więc no zadzwonię później.
Brendan: Tylko o mnie kundlu nie zapomnij.
Toni: Ciebie nie da się zapomnieć pasożycie.
Wyłączyłam dźwięk i wrzuciłam telefon do torby. Jak nic nie będę pamiętała, z tego wykładu to będę miała przekichane. Zwłaszcza że niedługo mam egzaminy. Więc no wolałabym to ogarnąć. Poprawki nie są czymś w czym chciałabym uczestniczyć. Chcę już tylko napisać egzaminy i jechać do domu na święta zobaczyć rodzinę. U której i tak zostanę na dwa dni, bo ten debil mój trener stwierdził, że musimy potrenować, bo uwaga w Anglii spadł pierwszy porządny śnieg od dwudziestu lat.
No tak miałam za sobą już prawie całe pierwszy półrocze. Dobrze się tutaj czułam. Otaczały mnie wilkołaki, z którymi udało mi się dogadać. Miałam zajebistą grupę treningową. Co prawda były to tylko samce, ale były bardzo miłe. I nawet nie komentowały moich krągłości. A to niestety nadal się zdarza. A muszę podkreślić, że mamy wspólną szatnię i prysznice. Ta niestety kobiet w całej szkole aktualnie są z trzy sztuki. Są lata, kiedy nie ma żadnej. Dlatego szkoła nie zainwestowała w osobne prysznice i szatnie. No bo też, po co miałabym to robić? Jednak mi to nie przeszkadzało. Nie wstydzę się swojego cała jak chyba każdy wilkołak. Poza tym podają mi zastrzyki, przez co tak nie pociągam mężczyzn. No i o dziwo moja obecność jest dla nich bardzo naturalna. Odnoszą się do mnie jak do siebie.
Tak dla przykładu Diego ma manierę klepania wszystkich po treningi po ciele. Czasem w plecy czasem gdzieś w brzuch czy bardziej po piersiach. Pierwsze co zrobił, gdzie mnie zobaczył to spytał czy będę mieć coś przeciwko. Stwierdziłam, że nie więc i mnie klepie. A mi to w ogóle nie przeszkadza.
No i kiedy stoimy nago obok siebie nikt nie przygląda się moim piersią. Chociaż pierwszego dnia chłopach oceniali... Swoją męskość. I wtedy Lion spojrzał na mnie i stwierdził, że moje piersi są okej. Na co ja twoja męskość też nie jest zła. Czujecie ten cringe? A kiedy dotarło do mnie co powiedziałam chciałam zapaść się pod ziemię, a ci idioci zaczęli się ze mnie śmiać.
Więc traktowali mnie jak równego sobie. Ani nie zwiewali, kiedy wchodziłem, ani nie pożerali mnie wzrokiem. Czasem blisko pełni im się zdarzało, ale wtedy nawet ja nie byłam lepsza. Więc byliśmy kwita. I ogólnie to chyba nie mogłam dostać lepszych chłopaków do grupy. Fajnie mi się z nimi gadało i byli tacy dosyć ogarnięci i dało się z nimi wszystko fajnie ustalić.
Poza tym podobało mi się tutaj. Duży piękny las do biegania. Super wilkołaki. Miła atmosfera. Ciekawe zajęcia. Czasem oczywiście studia dawały mi po tyłku, jednak przecież nie mogło być aż tak dobrze. Jednak ostatecznie nie żałowałam, że tutaj przyjechałam.
Kiedy zajęcia się skończyły, wyszłam z sali. Ubrałam na siebie kurtkę. I chyba wyglądałam dosyć śmiesznie. Miałam na sobie dżinsy z dziurami na kolanach i biała bluzke, która nie do końca zakrywała mi brzuch. Do tego trapery i czarna zimową kurtka z futrem. Wyglądałam tak jakbym, nie umiała się zdecydować czy jest środek zimy, czy lata. Jednak jestem wilkołakiem i tak mi dobrze.
Nagle znowu usłyszałam, jak telefon wibruje. Wyjęłam go, spodziewając wiadomości od mojego mate. Jednak była to wiadomość od mamy. A raczej zdjęcie.
Przedstawiało ono mojego ojca, który trzymał niemowlaka. Maluch miał na sobie białe body i patrzył na tatę ciemnymi oczami. Kiedy przyjrzałam się tacie dostrzegłam, że płaczę.
Zatrzymałam się gwałtownie i zakryłam usta dłonią, by nie pisnąć uradowany. Wpatrywałam się w zdjęcie, kiedy nagle telefon zadzwonił, a ja zobaczyłam zdjęcie mamy. Od razu odebrałam, przykładając telefon do ucha.
- Masz siostrę. - To były pierwsze, słowa mojej mamy. I przyznaje poleciała mi łezka.
- Mama jak cudownie. - Pisnęłam nie mogąc powstrzymać ekscytacji.
- Tata też tak powiedział. - Stwierdziła z rozbawieniem Adela. - Jest zachwycony, drugą córką a ja już wiem, że będzie chciał więcej. - Stwierdziła Adelajda, na co zaśmiałam się głośno. - Nie mogę się doczekać, aż przyjedziecie z braćmi i ją zobaczycie.
- Ja też mamo. - Uśmiechałam się jak idiotka, lecz w końcu ruszyłam przed siebie. - To ma już imię?
- Arjuna. - Wyjawiła dumna mama, która najpewniej wybrała to imię.
- Mamo ty na pewno nie przesadzasz? - Spytałam rozbawiona. - Możesz nie krzywdzić tego biednego dziecka jak mnie?
- Nie przesadzaj. - Rzuciła obojętnie mama. - To śliczne imię tak samo, jak Twoja.
- Nikt go nie używa... Zresztą nieważne. - Stwierdziłam, że z tą wampirzycą i tak nie wygram. - No, ale to jeszcze przemyślcie.
- Dobra, dobra. - Rzuciła mama, która na pewno tego nie przemyśli. - Kiedy przyjedziecie?
- W przyszłym tygodniu mam egzaminy więc pewnie za tydzień. - Oświadczyłam, próbując nie zabić się na śliskich schodach.
- Już nie mogę się doczekać. Tęsknię skarbie.
- Ja też tęsknię mamo. Kocham cię.
- Ja ciebie też bardzo kocham skarbie. A teraz już kończę, bo muszę jeszcze wymęczyć twoich braci.
- Dobrze mamo. Do zobaczenia. - Schowałam telefon do torby.
I wtedy straciłam równowagę. Upadłam a przed obiciem sobie tyłka, uratował mnie tylko Henryk stojący na dole schodów.
- Dzięki stary. - Rzuciłam, kiedy ten odstawił mnie na ziemie.
- Nie ma sprawy Flash. - Rzucił rozbawiony. - A teraz rusz tłusty zadek, bo idziemy na trening.
Tutaj nikt nie mówił Toni. Na początku mówili mi An i do teraz, się to zdarza. Jednak dzięki swojej szybkości otrzymałam ksywę Flash. Dla niewtajemniczonych w skrócie to taki superbohater o super szybkości. Chłopaki uwielbiają superbohaterów, więc to szybko wpadło im do głowy. Zresztą tutaj wszyscy mają swoją ksywę. Henryk to na przykład Kira od killer. Jeden z chłopaków wziął to z jakiegoś anime. Wiąże się to z tym, że ten facet jest cholernie skuteczny i zawsze daje z siebie wszystko.
- No już Kira. Aleś ty dzisiaj wkurwiony.
- Nic mi nie mów. - Prychnął. - To przez egzaminy. - Wyznał, spoglądając na mnie. - Musimy przed wyjazdem do domów zrobić niezły melanż.
- Po pierwsze nikt tak już nie mówi. Gimbaza wymarła. Po drugie melanż to nowa nazwana na libację alkoholową w takt muzyki? - Spytałam rozbawiona.
- Żebyś wiedziała.
Na jego słowa zaśmiałam się głośno. Naprawdę kocham tych chłopaków. Już jesteśmy jak watahy i w wiele miejsc chodzimy razem. Dzięki nim już nie tęskniłam aż tak za domem. Chociaż nadal liczę, że to sześć lat minie w miarę szybko bym mogła wrócić do niego.
Mam taką ochotę zrobić księżke o Toni w tej akademia. No, ale wiem, że to pewnie byłoby nudno xD
No, ale nie ważne. Mam nadzieję, że ta książka wam się podobała. Bardzo dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Są dla mnie niesamowita motywacja by pisać dalej.
Z takich nikogo nie obchodzących wieści jeśli macie jakieś pytanie odnośnie nie tylko tej książki to możecie mi o nich pisać. Strasznie mi się nudzi bo pogoda przynajmniej u mnie jest straszą.
A z takich leoszych spokojnie. Nie żegnamy się z tą parka na długi ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top