🅧🅧🅘
Wraz z Filipem udałam się do jego domu. Jego mama nadal tam mieszkała, bo jakby nie było to też jej dom. A ojciec Filipa? On stwierdził, że musi od wszystkich odpocząć i gdzieś wyjechał. I o dziwo nikt jakoś specjalnie z tego powodu nie rozpaczał. Jestem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie, od kiedy nie muszę go oglądać. Ten facet był jak mój największy koszmar z dość wiadomych powodów. Dlatego też jego nieobecność była niczym dar od losu.
Filip zaprowadził mnie do gabinetu jego matki. Minęło stosunkowo niewiele czasu, a tłumaczenie takich wymarłych języków musi być cholernie czasochłonne. Więc wątpię by legenda była już gotowa. Jednak nie zaszkodzi sprawdzić. Ta kobieta jest tak pracowita i słowna, że już nie raz mnie zaskoczyła.
- Oj An jak dobrze cię widzieć. - Mira uśmiechnęła się do mnie szeroko i szybko do mnie podeszła.
- Panią... Ciebie też dobrze widzieć Niro. - Szybko się poprawiłam, przypominając sobie jak bardzo nie lubi kiedy mówię do niej przez pani.
- Mam dobre wieści. - Oświadczyła, na powrót podchodząc do swojego biurka i podając mi jakąś kartkę. - Przetłumaczyłam tę legendę, o którą prosiliście.
- Łał. - Odebrałam kartkę od wampirzycy. - Naprawdę szybko się uwinęłaś... Mam nadzieje, że to nie był problem.
- Jaki problem? Muszę coś robić na tej emeryturze. Poza tym to nie tak stary język więc tłumaczenie szło sprawnie. - Kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko jak to ona. - A teraz wybaczcie mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
- Dobrze mamo tylko się nie przepracowuj. - Poprosił ją Filip, na co ona jedynie machnęła ręka. Ta kobieta po prostu nie potrafi nic nie robić.
Wyciągnęłam Flipa z gabinetu, zanim zacząłby się wykłócać z matką. Ona naprawdę jest dorosła i na pewno wie, co robi. Poza tym nie wyglądała na przepracowaną czy zmęczona. Wydawała się, być szczęśliwa. To, co robiła na pewno sprawiało jej wiele radości i satysfakcji. Więc nie ma potrzeby, by jej tego odbierać.
- Dobra to czytaj tą legendę. - Rzucił król, wbijając ręce do kieszeni spodni.
- To będzie albo zabawne, albo przerażające. - Dodałam, spoglądając na kartkę.
Ci, których dzisiaj królową zabili
Ci, którzy potęgi się bali
Ci, którzy swoich zdradzili
Ci upadną pod naporem własnej pychy
Ona powstanie, trzysta lat jej dajcie
Wilkołaka wielkiego i wampirzycę szlachetną los połączy
Dzieci im ześle ku dobrej wierze
Wśród dzieci dziewczyna się narodzi
Imie jej nieznane, lecz już teraz wysławiane
Dziecko nadziei zwiastun wolności
Na jej drodze stanie zdrajca przedwieczny
Bo potęga w jej krwi zawarta
Niewiernych zastępy gotowi przerwać bieg tej legendy
By swego Pana ponad wszystkich postawić
Ona potężna, jak i jej potomkowie
To światu daje nadzieję
Jej ród kontra strach tak palący
Nawet my kapłani nie widzimy końca tej odwiecznej wojny
- Taka dwa na dziesięć ta legenda. - Stwierdziłam, chcąc przerwać chwilę ciszy. - Nie starali się ci wielcy kapłani.
- Pewnie w oryginale brzmiało lepiej. - Filip wzruszył ramionami, na co zaśmiałam się lekko. - Tylko teraz co z tym robimy?
- Chyba musimy jakoś dojść, o co może z tym chodzi... I wychodzi na to, że mam się obawiać jakiegoś przedwiecznego. - Stwierdziłam, kolejny raz analizując słowa legendy. - Tylko kim jest ten przedwieczny?
- Przedwiecznymi nazywamy wampiry, które żyją dłużej niż trzy wieki. Co wskazywałoby na to, że chodzi o wampira, który pamięta jeszcze czasy wampirołaków. - Stwierdził wampir, to w sumie brzmiało całkiem sensownie.
- Dużo jest takich wampirów? - Spojrzałam na Filipa, ten jednak nie musiał udzielać mi odpowiedzi. Jego mina mówiła wszystko. - Dużo. Więc co teraz?
- Chyba musimy czekać, aż nasz przedwieczny przybędzie. - Król wydawał się wyjątkowo spokojny. Jakby cała ta sprawa nie specjalnie go ruszała. - Sami go nie znajdziemy. No, chyba że sam tego zechce.
- Czyli ta legenda guzik nam dała. - Stwierdziłam, składając kartkę. - Mam tak po prostu siedzieć i czekać aż ten po mnie przyjdzie?
- Nie. - Stwierdził Filip, uśmiechając się cwaniacko. - Przygotujemy cię do tego spotkania. Pokaże ci, jak biją się prawdziwe wampiry.
- Już tego żałuję.
Chcecie poznać ciekawostkę o wampirach? One też są dosyć szybkie. Hybrydy są szybsze, jednak mają ograniczony czas korzystania z szybkości. Wampiry mają lepsza kondycję. No i podejrzewam, że mimo wszystko król wampirów jest wyszkolony nieco lepiej niż ja. No i jest wampirem klasy złotej, czyli mam przekichane.
Poczułam jak Filip, łapie mnie na ubrania i jak gdyby nigdy nic odrzuca mnie kilka metrów do tyłu. Dopiero silny ból towarzyszący uderzeniu w ścianę uświadomił mi, co się dzieje.
- Ej to było nie fair! - Rzuciłam, podnosząc się z ziemi.
- A myślisz, że ktoś, kto chce cię zabić, będzie czekał aż będziesz gotowa?
Wampir podbiegł do mnie, tak szybko jak tylko zdołał i wymierzył cios prosto w moją twarz. Udało mi się uniknąć jego ciosu. Wykorzystałam moment jego dezorientacji i odbiegłam od ściany uwalniając się z potrzasku. Filip szybko przeanalizował sytuację i powędrował za mną spojrzeniem gotowy, by wymierzyć we mnie serie ciosów. To też właśnie zrobił. A ja jedyne co mogłam zrobić to starać się unikać jego uderzeń.
W końcu, po której chwili której potrzebowałam, by coś wymyślić złapałam nadgarstek przeciwnika i wykręciłam go w bolesny sposób. Moment tej słabości wykorzystałam, by wymierzyć cios w brzuch, po którym Filip wylądował na podłodze. Nachyliłam się, tak by, jak on wcześniej złapać go za ubrania. Jednak to mi się nie udało. Król złapał moje nadgarstki, powalając mnie na ziemię. Szybko oplutl ramiona wokół mojej szyi, pozbawiając mnie dostępu do tlenu. Po upływie kilku minut poklepałam go po ramieniu, a ten mnie puścił.
- Coś słabo. - Skomentował, podnosząc się z ziemi. Podał mi rękę, która ja przyjęłam. - Będziemy musieli jeszcze potrenować.
- Jakby nie wiedziała. - Wydusiłam z trudem, między głębokimi wdechami. Starłam łzy z policzków które uroniłam z powodu braku dostępu do tlenu.
- Kilka porządnych treningów i rozłożysz każdego przedwiecznego na łopatki. - Zapewnił wampir, zdejmując z siebie marynarkę. - I może wygodniejsze ciuchy.
- Przedwieczny to brzmi tak dostojnie. - Parsknęłam śmiechem, rozpinając kilka pierwszych guzików koszuli. - I szczerze jakoś się nie boję.
- Ponoć strach odczuwamy, dopiero kiedy spojrzymy swojemu lękowi prosto w oczy. - Stwierdził, pewnie przekształcając jeden z ganialnych cytatów z Instagrama.
- Mam nadzieję, że ten przedwieczny będzie, chociaż w miarę przystojny.
- Ty masz mate idiotko. - Król szturchnął, mnie w ramię na co ja się zaśmiałam.
- Pomarzyć zawsze można. - Wzruszyłam ramionami. - Poza tym zawsze milej będzie umrzeć z rąk jakiegoś przystojniaka.
- Ty lepiej spędz trochę czasu ze swoim mate, bo zaczynasz szaleć.
W sumie to nie był taki zły pomysł. Ostatnio strasznie zaniedbywałam Brendana. Muszę to w końcu zmienić, bo jego cierpliwość się wyczerpie a tylko wkurzonego mate mi do pełnej katastrofy potrzeba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top